Jeśli przyjrzeć się badaniom i historiom poszczególnych osób szczegółowo, widać wyraźnie, że wiele informacji publikowanych przez transaktywistów i powiązanych z nimi lekarzy, psychologów czy naukowców a potem – często bez weryfikacji – powielanych przez media, jest zmanipulowanych bądź całkowicie fałszywych. Często także w subtelny lub bezpośredni sposób nakłaniają one młodzież do zmiany płci. Strony takie, jak Tranzycja.pl czy Transfuzja.org są tego dobrymi przykładami, które analizuję w niniejszym tekście.
Artykuł napisałem dzięki wsparciu moich Patronów i Patronek. Jeżeli chcesz dołączyć do ich grona, możesz to zrobić na moim profilu w serwisie Patronite, wpłacając co miesiąc 5, 10 czy 25 zł na rzecz „To Tylko Teorii”. Pozwala to na istnienie i rozwój bloga, jego rzetelność i niezależność.
Dezinformacja na temat transseksualizmu
Jasnym przykładem dezinformacji i perswazyjnej manipulacji jest niedawna publikacja fundacji Trans-Fuzja. Broszura nosi tytuł „Zdrowie osób transpłciowych i niebinarnych” [1]. Można tam znaleźć fragmenty, które wprost przekonują, że rozpoczęcie utożsamiania się jako osoba trans/niebinarna, to „bardzo duży krok”.
Tekst jest napisany w nurcie afirmacji zaburzeń identyfikacji płciowej. Takie podejście znacznie utrudnia zrozumienie ich przyczyn i radzenie sobie z nimi. Paradygmatem twórców tego dokumentu jest przekonanie, że zaburzenia identyfikacji płciowej (niezgodność płciowa, transseksualizm) i dysforia płciowa (odczuwany lęk lub cierpienie z powodu swojej płci) są czymś przyrodzonym i niezmiennym. Nie wynikającym z zaburzeń psychologicznego rozwoju lub problemów rodzinnych i społecznych – jak ma to miejsce w rzeczywistości – lecz z naturalnej czy prawidłowej ekspresji.
Twórcy omawianego dokumentu poświęcają mnóstwo miejsca na wielokrotne powtarzanie, że specjalista, do którego udaje się osoba twierdząca, że jest trans/niebinarna, powinien afirmować jej wiarę w każdym, najdrobniejszym sformułowaniu. Oto tylko krótki fragment: „Omówienie części kwestii, jakie mogą pojawić się w Państwa kontakcie ze specjalistkami_stami*, wymaga ustalenia już na początku wspólnego języka, takiego, który będzie dla Państwa komfortowy i zrozumiały. Słownictwo określające części ciała, dotyczące menstruacji czy sfery seksualnej może powodować odczuwanie dysforii płciowej lub/i ją nasilać. (…) Stąd specjaliści_stki powinni_nny pytać o to, z jakimi określeniami i sformułowaniami opisującymi części ciała, dotyczącymi menstruacji czy seksu czujecie się Państwo komfortowo, a jakie Państwa komfort zaburzają i powodują bądź nasilają odczuwanie dysforii płciowej”.
Czyli: psycholog lub psychiatra, do którego udaje się osoba uważająca, że jest trans bądź niebinarna, ma według tych zaleceń używać języka, który pomaga tej osobie podtrzymywać jej wyparcie, rozszczepienie, zaprzeczenie, projekcję psychotyczną, idealizację, dewaluację, obrony maniakalne i inne psychologiczne mechanizmy zniekształcenia poznawczego, przez które pacjent czuje się transseksualny. Tymczasem podtrzymywanie u pacjenta zniekształceń i błędów poznawczych, idei nadwartościowych czy urojeń, jest działaniem, które mu bezpośrednio szkodzi. W normalnej sytuacji absolutnie nie chodzi o to, by lekarz „atakował” pacjenta słownictwem dotyczącym układu rozrodczego, ale też aby nie wspierał w pacjencie zaklinania rzeczywistości. Zarazem już sam wstręt do nazw tych części ciała, jak gdyby wiązał się z jakąś traumą albo emocjonalną lub seksualną niedojrzałością, powinien wzbudzić u lekarza czy psychologa poważne wątpliwości. Bezrefleksyjne przekonanie, że tego rodzaju objawy są wskazaniem do zmiany płci, skutkują coraz liczniejszymi przypadkami osób okaleczonych, które gdy dorosły, z procesu tego się wycofały, a dziś takich nieetycznych bądź nieprofesjonalnych psychologów i lekarzy masowo pozywają.
[*podkreślniki wykorzystywane w taki sposób mają, zdaniem ich zwolenników, „dawać przestrzeń” do „językowej ekspresji niebinarności”]
Psychoterapeuci i psychiatrzy mają przybijać pieczątki na żądanie?
Kolejny cytat świadczący o kuriozalnym podejściu autorów broszury Trans-Fuzji: „Idąc do specjalistki_sty, macie Państwo prawo do traktowania z szacunkiem i uznania Państwa tożsamości – nie zaś jej kwestionowania”. Nazywając rzeczy po imieniu – autorzy tej publikacji przekonują, że dobry specjalista nie powinien niczego kwestionować. Pacjent sam – ich zdaniem – wie, z czym przychodzi. Jest to bardzo nieetyczne podejście z perspektywy zawodu psychologa czy psychiatry i nieuczciwe, a przede wszystkim niebezpieczne wobec pacjenta. Wyobraźmy sobie analogiczną sytuację w jakiejkolwiek innej kwestii. Na przykład osobę, która twierdzi, że ma depresję i oczekuje leków przeciwdepresyjnych bez żadnego kwestionowania czy zadawania pytań. Albo pacjenta, który na swój domniemany nowotwór w nodze bezwzględnie żąda chemioterapii i amputacji kończyny, nawet jeśli nowotworu nie zdiagnozowano. Truizm o szacunku do pacjenta, zastosowany na początku dla niepoznaki, rozmywa manipulacyjność drugiej części zdania.
Jeszcze jeden przykład tego, że publikacja ta ma na celu przekonywać młode, zagubione osoby, aby zamiast na psychoterapię, decydowały się na zmianę płci: „Gatekeepingiem jest też przeciąganie rozpoczęcia tranzycji do pełnoletniości”. Autorzy wprost nastawiają tutaj przeciwko psychologom i lekarzom przeprowadzającym dłuższe i dokładniejsze diagnozy, oraz czekającym – zgodnie z prawem – do pełnoletniości z ewentualnymi pierwszymi krokami w kierunku zmiany płci.
W broszurze nie brakuje nie tylko perswazyjnych manipulacji, ale także negowania faktów naukowych. Na przykład: „Orientacja seksualna i romantyczna nie są związane z tożsamością płciową i nic nie powie specjaliście_stce o Państwa tożsamości”. W rzeczywistości są to zjawiska istotnie powiązane. Fakt, że autorzy publikacji fundacji Trans-Fuzja subtelnie zachęcają do ignorowania lub zatajania orientacji seksualnej, ma w świetle przedstawionych wcześniej informacji zasadnicze znaczenie. Wiele osób decyduje się bowiem na zmianę płci, ponieważ nie akceptują swojej orientacji homoseksualnej. Badania pokazują, że większość osób wyrasta z dysforii płciowej, gdy dojrzeje. Odsetek ten wynosi aż do ponad 90% [2],[3],[4],[5],[6],[7]. Dane podają też, że spora część z nich okazuje się być gejami lub lesbijkami. Dla rzetelnego psychologa, psychiatry czy seksuologa orientacja homoseksualna jest więc jasnym sygnałem ostrzegawczym, że trzeba sprawdzić, czy pacjent nie chce tranzycji płci właśnie z tego powodu. U heteroseksualnych mężczyzn chęć ta może wynikać z transwestytyzmu lub autoginefilii, a u heteroseksualnych kobiet – z traum seksualnych. U bardzo młodych ludzi bez doświadczeń seksualnych, lub u osób dorosłych z zanikiem popędu seksualnego (aseksualizm), chęć zmiany płci może być spowodowana lękiem lub apatią wobec seksualności jako takiej.
Tak fundamentalne aspekty, jakimi są orientacja seksualna i doświadczenia seksualne, wbrew temu co sugerują autorzy broszury, nie powinny być przed specjalistą zatajane czy przez niego lekceważone. Człowiek nie żyje w próżni. To, jak postrzegamy siebie, w tym swoją płeć, jest przez każdego odnoszone również do bliższych i dalszych relacji interpersonalnych, a odzwierciedlenie ze strony różnych ludzi, zwłaszcza z którymi ma się znaczące, długotrwałe związki, lub którzy pełnią w czyimś życiu funkcję autorytetu, wpływa na kształtowanie obrazu samego siebie.
Nieetyczne praktyki
Rynek zmiany płci rośnie, a chętnych na zarabianie na takich pacjentach przybywa. Zapewne dlatego autorzy publikacji Trans-Fuzji wprost zachęcają też, by rezygnować ze specjalistów, którzy nie są tacy, jak oni. Piszą mianowicie, że „jeżeli w kontakcie ze specjalistą_stką czujecie Państwo, że coś jest dla Państwa nieakceptowalne czy krzywdzące, to jest to wyraźny sygnał, że nie powinno się to dziać – i warto, abyście Państwo kierowali się tym przy rozważaniu, jak układać relację ze specjalistką_stą, czy znaleźć inną osobę, która będzie lepiej odpowiadać na Państwa potrzeby”.
Oczywiście autorzy tej broszury wkrótce później swoje manipulacje próbują zabezpieczać za pomocą tzw. argumentu obalenia (ang. rebuttal): „Samo zwracanie się do pacjenta w sposób przez niego preferowany jest wyrazem szacunku dla jego przeżyć, a nie jest formą „popychania” pacjenta w kierunku nieodwracalnych zmian w jego życiu”. Jest oczywiście dokładnie odwrotnie, niż piszą autorzy publikacji Trans-Fuzji. Osoba zagubiona emocjonalnie czy zaburzona psychicznie, albo w trudnej sytuacji życiowej, w wyniku takich subtelnych namów w kierunku zmiany płci może się na nią „zdecydować”. Każdy doświadczony psycholog i psychiatra wie doskonale, że tego rodzaju zamierzona perswazja lub niezamierzone efekty braku profesjonalizmu mogą stanowić presję wywieraną na pacjentów z takimi problemami. Ironią jest, że w dalszych zapisach publikacji jej twórcy piszą również tak: „Specjalista powinien zachowywać się profesjonalnie i etycznie, zapewniając najwyższe standardy swoich usług”. Przecież wprost go do tego zniechęcają.
W „słowniczku” publikacji „Zdrowie osób transpłciowych i niebinarnych” fundacji Trans-Fuzja możemy jeszcze znaleźć – całkiem na poważnie – takie hasła, jak np. ksenopłciowość. Autorzy tłumaczą, że „osoby ksenopłciowe swoją tożsamość mogą opisywać poprzez pojęcia określające zwierzęta, rośliny, przedmioty czy zjawiska przyrody”. Przyjmowanie tego pseudonaukowego terminu, kojarzącego się raczej z dziecięcą zabawą w udawanie zwierząt, niż z psychiatrią i psychologią, jest doskonałym sposobem na pogorszenie sytuacji osób w stanach psychotycznych lub zaburzeniach rozwoju psychologicznego, i bezpośrednio może szkodzić pacjentom.
Jednak i to nie jest najgorsze. Następny cytat z tej pracy brzmi: „Nie wolno mu [specjaliście, do którego udaje się osoba, twierdząca że jest transpłciowa lub niebinarna] sugerować, że może się Państwu >>odmienić<<”. Czyli, ujmując rzecz bezpośrednio, zdaniem osób, które podpisały się pod tą publikacją, specjalista powinien kłamać, zatajać istotne informacje i nie powiadamiać pacjenta o możliwych konsekwencjach zmiany płci. W tym o tym, że dysforia płciowa najprawdopodobniej (60-90% szans) minie pacjentowi gdy dojrzeje, zmieni swoje relacje międzyludzkie, zaakceptuje swoją orientację seksualną i/lub ciało, przejdzie dogłębną psychoterapię itp., i że całe zamieszanie z blokerami dojrzewania, hormonami płci przeciwnej, operacjami i zmianą dokumentów okaże się najpewniej nie tylko niepotrzebne, ale i okaleczające.
Dokładnie tego rodzaju pranie mózgu, jakie zagubionej młodzieży oferuje dzisiaj Transfuzja.org oraz psycholodzy i lekarze, którzy się pod proponowanymi przez nią postulatami podpisują, zafundowano kiedyś mi, co szczegółowo opisałem tutaj. Coraz liczniejsze badania pokazują, że mój przypadek nie był odosobniony. Taki wzorzec stał się masowy i w mojej grupie demograficznej oraz wśród dzisiejszej młodzieży najprawdopodobniej jest dominujący [8],[9],[10],[11]. Polecam przeczytać całą broszurę Trans-Fuzji [1], gdyż jest bardzo dobrym dowodem na to, że procedura zmiany płci stała się na wskroś ideologiczna, częściowo także religijna (już we wstępie autorzy piszą o „urzeczywistnianiu siebie”). Stanowi znamienny przykład tego, jak absurdalne i oderwane od rzeczywistości tezy proponowane są tam nie tylko przez aktywistów, ale również psychologów i lekarzy.
Dezinformujące publikacje na Tranzycja.pl
Niemniej dezinformujące i manipulujące są teksty na stronie Tranzycja.pl – zorganizowanej przez poznańską Grupę Stonewall. Jest to grupa biznesowo-aktywistyczna, prowadząca bar, hostel, „przychodnię”, sklep i księgarnię, działania marketingowe, a także organizująca Marsz Równości w Poznaniu. Drugim fundatorem Tranzycja.pl jest Fundacja Kohezja, której strona jest bardzo tajemnicza oraz nieprzejrzysta i trudno znaleźć informacje, czym ona się właściwie zajmuje, oprócz wspierania strony Tranzycja.pl i portalu „Klimat dla rolnictwa”, walczącego z nowoczesnym rolnictwem, czy negującego dość oczywiste sukcesy Zielonej Rewolucji.
Perswazyjne teksty manipulujące rzeczywistością i zachęcające do spróbowania zmiany płci są na Tranzycja.pl wyraźnie obecne. Na przykład: „Należy pamiętać, że ostatecznie tylko Ty możesz odpowiedzieć na pytanie jakiej jesteś płci” – tak, jakby była to kwestia wyboru. Albo: „Lumpeksy oferują bardzo różnorodne ubrania (…). Spróbuj przejść się tam, by kupić ubrania inne od tych, które dotąd nosiłxś*, typowo męskie, czy typowo żeńskie. Odrobinę bardziej czasochłonną opcją zmiany swojego wyglądu jest zmiana fryzury — zapuszczenie włosów lub obcięcie ich krótko. Czy widząc siebie w znacznie odmiennym stylu czujesz się lepiej patrząc w lustro?”. Te i inne „triki” autorzy strony Tranzycja.pl proponują, aby poeksperymentować i „odkryć” kim się jest. Chyba nie trzeba tłumaczyć, że dla zagubionego nastolatka z burzą hormonalną takie rekomendacje tylko pogłębią jego alienację oraz niezrozumienie siebie.
[*wstawianie „x” to przykład nowomowy „neutralnej płciowo”, mającej „dawać przestrzeń” do „ekspresji językowej” osobom identyfikującym się jako niebinarne]
Inny jeszcze cytat Tranzycja.pl: „Skuteczność tranzycji medycznej jest dowiedziona wieloma badaniami, a odsetek osób jej żałujących jest bardzo niski”. Autorzy zachęcają do zmiany płci przywołując również błędne dane. Najnowsze i najdokładniejsze badania pokazują, że nie ma żadnych dowodów na skuteczność tranzycji. Co więcej, wykazano też, że jej skutki wahają się od „niejasnych” do „niekorzystnych” [8],[9],[10],[11]. Natomiast odsetek osób żałujących zmiany płci jest obecnie po prostu nieznany. Starsze badania, w których wskaźnik detranzycji (wycofywania się ze zmiany płci) wynosił od 1 do kilku procent, nie obejmowały większości osób rezygnujących ze zmiany płci, nie obejmowały również obecnego boomu na zmianę płci. Badały też starsze grupy demograficzne. Okres, który sprawdzały, wynosił zwykle 5 lat od rozpoczęcia tranzycji, podczas gdy wycofywanie się ze zmiany płci i zrozumienie, że była błędem, może nastąpić nawet po 15 czy 20 latach. A – według obecnych, niepełnych jeszcze danych – średnio zreflektowanie się i wycofanie ze zmiany płci, zajmuje od 4 do 8 lat po zakończeniu zmiany płci [12]. Ponadto w niektórych przypadkach badania zachwalające zmianę płci i jej domniemaną skuteczność okazały się być sfabrykowane [13].
Twierdzenie, na podstawie wadliwych, niepełnych i nieaktualnych badań, że odsetek osób żałujących zmiany płci jest bardzo niski, jest kompletnie nieuprawnione. Co ciekawe, najnowsze badania z 2022 sugerują, że odsetek detranzycji, mimo niepełnych danych (o ile liczone są wszystkie osoby zmieniające płeć, o tyle nie zaliczają się do nich wszyscy, którzy ze zmiany płci się wycofują – nazywamy to błędem przeżywalności, czyli survivor bias) wynosi już blisko 30%, i to raptem w ciągu 4 lat [14]. Swoją drogą, ja 5 lat po zmianie płci (z której wycofałem się po 8 latach), też powiedziałbym, że jestem „zadowolony”. Mnóstwo osób przed samymi sobą, a co dopiero przed ankieterami, nie przyzna się – z wstydu, lęku, zniekształceń poznawczych i innych powodów – do popełnienia błędu w tak fundamentalnej kwestii, jak zmiana płci.
Artykuł ten mogłem napisać dzięki finansowaniu od moich Patronów w serwisie Patronite. Chcesz również wesprzeć moją działalność? Dołącz tutaj.
Dla zobrazowania powagi manipulacji portalu Tranzycja.pl proszę wyobrazić sobie grupę wpływu, która próbuje przekonywać, że proponowana przez nią terapia wykręcania oraz wyrywania ze stawów nóg i rąk (oczywiście pod wpływem narkozy, ponieważ „specjalista powinien zachowywać się profesjonalnie i etycznie, zapewniając najwyższe standardy swoich usług” i „jeżeli w kontakcie ze specjalistą_stką czujecie Państwo, że coś jest dla Państwa nieakceptowalne czy krzywdzące, to jest to wyraźny sygnał, że nie powinno się to dziać”) leczy choroby stawów (które nie są zwykłymi zaburzeniami funkcjonowania stawów, lecz superekstratransniezaburzeniami, bo „nazwanie zaburzenia zaburzeniem to stygmatyzacja”), a wskaźnik niezadowolonych wynosi zaledwie 1 procent. Gdy jednak pogrzebać w danych i przeprowadzić rozmowy z badanymi, okazuje się, że większość niezadowolonych nie była brana pod uwagę w badaniu, a ci zadowoleni w znacznej części należą do tejże grupy wpływu, mającej jakiś interes w propagowaniu takiej „terapii”. Co więcej, „terapia leczenia stawów przez wykręcanie” nieszczególnie im pomogła, ale wierzą i chcą wierzyć, że nie porozrywali sobie stawów nadaremnie.
Tranzycja.pl i blokery dojrzewania
Chcę omówić jeszcze jeden wątek ze strony Tranzycja.pl: „Blokery dojrzewania to rodzaj całkowicie odwracalnej formy leczenia, która tymczasowo powstrzymuje dojrzewanie organizmu”. Następnie autorzy twierdzą, że przypisywanie tych leków powinno następować około 9-11 roku życia u chłopców i 10-11 roku życia u dziewczynek: „Dla dziecka oznaczonego przy narodzinach* jako chłopiec będzie miało to miejsce około 9-11 roku życia, a dla dziecka, które przy narodzinach zostało oznaczone jako dziewczynka około 10-11,5 roku życia”. Oraz: „Po osiągnięciu 14. roku życia, jeśli dany nastolatek w dalszym ciągu będzie tego chciał, może rozpocząć terapię hormonalną umożliwiającą feminizację/maskulinizację ciała. Jest to typowa forma leczenia dysforii płciowej w przypadku dorosłych osób trans, stosowana rutynowo na całym świecie. Wraz z osiągnięciem 16. roku życia pojawia się również możliwość przeprowadzenia niektórych operacji, takich jak mastektomia u trans mężczyzn”.
[*pisanie o „płci przypisanej lub oznaczonej przy urodzeniu” to kolejny przykład nowomowy denialistów płci; płeć jest determinowana w trakcie zapłodnienia, rozwija się w okresie prenatalnym i dojrzewa w trakcie dojrzewania płciowego; lekarz przy narodzinach jedynie ją obserwuje i stwierdza]
Mamy tutaj kilka kłamstw i manipulacji. Po pierwsze, opisany protokół nie jest wcale rutynowy na całym świecie. Był stosowany do niedawna w niektórych krajach zachodnich i aktualnie wiele z nich się z tego wycofuje. Finlandia zakazała go w roku 2020, szwedzki Instytut Karolinska (ten, który przyznaje Nagrody Nobla z medycyny lub fizjologii) w 2021 roku, a cała Szwecja w 2022 roku. Francuska Akademia Medyczna również w 2022 roku ostrzegła przed zmianą płci, zwłaszcza u dzieci. Zeszły rok był też czasem zamknięcia dla nowych pacjentów kliniki genderowej Tavistock w Londynie, w związku z licznymi nadużyciami, w tym rutynowym kierowaniem dzieci na zmianę płci, zaś w 2023 roku Anglia zakazała podawania blokerów dojrzewania w celu zmiany płci osobom małoletnim. Wszystkie te państwa dopuszczają obecnie procedurę zmiany płci przed 18. rokiem życia jedynie w ramach postępowania eksperymentalnego, które wymaga wielu dodatkowych badań i zgód. Wykazano bowiem, że dotychczas nie przeprowadzono żadnych testów klinicznych, które pokazałyby, że zmiana płci leczy. Dotyczy to także osób dorosłych, natomiast ograniczenia prawne odniesiono wyłącznie do małoletnich. Norweska komisja zdrowia Ukom w roku 2023 wezwała do wprowadzenia w Norwegii podobnych zmian, które uchwalono już w Finlandii i Szwecji [15],[16],[17],[18],[19].
Czy blokery dojrzewania i ich wpływ na ciało są odwracalne?
Drugą manipulacją dotyczącą blokerów dojrzewania w tekście Tranzycja.pl jest twierdzenie o bezpieczeństwie i odwracalności opisanych procedur. Tak zwana tranzycja społeczna, czyli rozpoczęcie funkcjonowania w społeczeństwie zgodnie z płcią przeciwną lub przykazaniami „niebinarności”, miesza dziecku w głowie, utrudnia rozpoznanie jego stanów emocjonalnych i odczuwanie naturalnych reakcji interpersonalnych. Ogranicza też możliwości rzetelnej diagnozy psychologicznej lub psychiatrycznej, a więc i zastosowania odpowiedniego leczenia.
Natomiast same blokery dojrzewania/blokery własnych hormonów płciowych i hormony płci przeciwnej niosą szereg poważnych konsekwencji zdrowotnych. Najczęstszymi z nich są zaburzenia lękowe i depresja [20]. Jak podaje ulotka jednego z blokerów, „w badaniach post-marketingowych u osób długotrwale stosujących produkt leczniczy zmiany nastroju i depresja występowały często” [21]. Problemy depresyjne i lękowe są niezwykle przykre, ale przede wszystkim utrudniają podjęcie „świadomej decyzji” o zmianie płci. Blokery i hormony płci przeciwnej powodują też zaburzenia układu krążenia, uszkodzenia wątroby, osteopenię lub osteoporozę (ja sam, w wieku 18 lat, miałem zaawansowaną osteoporozę z powodu przyjmowania tych leków, a w wieku 28 lat, kiedy od 8 lat blokerów i hormonów już nie zażywałem, zdiagnozowano u mnie osteopenię). Rzadziej mogą się zdarzyć nowotwory wątroby, nerek i mózgu, jak i inne ciężkie choroby [20],[21],[22],[23],[24],[25],[26].
Ponadto, im dłużej zażywa się te specyfiki, tym większe jest ryzyko wszystkich wymienionych chorób – a osoby zmieniające płeć muszą je brać do końca życia. Co więcej, młodszy wiek rozpoczęcia takiej „terapii” predysponuje do wystąpienia liczniejszych problemów zdrowotnych także z uwagi na fakt, że niedojrzała wątroba słabiej metabolizuje leki i gorzej sobie radzi z detoksyfikacją. Branie blokerów, hormonów płci przeciwnej oraz operacje chirurgiczne wycięcia zdrowych narządów płciowych czynią osoby w trakcie i po zmianie płci kalekami na lata lub do końca życia.
Zwróciłbym uwagę na jeszcze jedno. Dla autorów strony Tranzycja.pl ważne jest to, czy „nastolatek w dalszym ciągu będzie tego [zmiany płci] chciał”. O obiektywnej diagnozie nie ma w tym fragmencie ani słowa, a jak wiadomo, nastolatkowie często chcą wielu niemądrych rzeczy, których potem żałują i których w wieku dorosłym nigdy by nie zrobili.
Mieszanie kontekstów leczenia
Bardzo ciekawy jest jeszcze zabieg erystyczny, zastosowany na podstronie Tranzycja.pl o blokerach dojrzewania. Autorzy piszą: „W przypadku blokerów problemem jest znalezienie rzetelnych informacji co do ich działania — kwestia przyjmowania ich przez młode osoby po diagnozie transpłciowości stała się polityczną kontrowersją. Znaczącym jest, że podobnej paniki moralnej nie obserwujemy w przypadku cispłciowych* dzieci, których stan zdrowia wymaga podania blokerów z racji przedwczesnego dojrzewania”. Innymi słowy, dziwią się, że dla dzieci z bezpośrednio i fizycznie uzasadnionych przyczyn blokery dojrzewania są dostępne, a dla dzieci, które po prostu twierdzą, że są trans, już nie. Tak, jakby nie było żadnej różnicy, a jest znamienna. Czym innym jest podanie silnego leku dojrzewającemu przedwcześnie dziecku i temu dojrzewającemu prawidłowo, które deklaruje, że jest trans lub niebinarne, czego obiektywnie – w przeciwieństwie do przedwczesnego dorastania – nie da się zweryfikować i potwierdzić.
[*„cispłciowy” to jeszcze jeden przykład nowomowy denialistów płci, którzy dla odróżnienia osób transseksualnych od osób bez zaburzeń identyfikacji płciowej tych ostatnich nazywają „cispłciowymi” lub „cisami”]
„Światowe Towarzystwo Profesjonalistów dla Zdrowia Osób Transpłciowych (WPATH) i inne organizacje (EPATH, USPATH, AsiaPATH, CPATH, AusPATH, and PATHA) rekomendują, aby zdolność dziecka do wyrażenia zgody na leczenie była oceniana indywidualnie przez lekarza, a nie przez sądy” – pisze w kolejnym akapicie Tranzycja.pl. Rzecz w tym, że znaczna część „profesjonalistów” zrzeszonych w wymienionych organizacjach, to osoby z takiego środowiska, które popiera tranzycję płci (nieraz również u nieletnich), czerpie z tego zyski, i które najprawdopodobniej dlatego ignoruje liczne badania naukowe, dowodzące że takie podejście jest wątpliwe.
Najciekawsza jest jednak prawdopodobna druga motywacja stojąca za działalnością WPATH. Gdy stosunkowo niedawno jej eksperci zaczęli przekonywać, że powinno się oficjalnie ogłosić istnienie nowej tożsamości płciowej „eunucha”, czyli kastrata, grupa feministyczna „Reduxx” przeprowadziła śledztwo, którego wyniki ogłosiła rok temu w trzech tekstach na swojej stronie. Okazało się, jak napisały autorki, że WPATH ma mieć strukturalne powiązania z użytkownikami forów pedofilsko-sadystycznych, gdzie odbywały się dyskusje m.in. na temat fantazji seksualnych o chirurgicznym kastrowaniu młodych chłopców („eunuchów”). Być może dlatego organizacja WPATH tak ofensywnie lobbuje na rzecz zmiany płci u dzieci oraz wymyśla nieistniejące tożsamości płciowe, pomagające retorycznie uzasadnić ingerencje farmakologiczne i chirurgiczne. Poza tym możliwość bezpodstawnego podawania dziecku blokerów dojrzewania to dla pedofilów sytuacja idealna – dziecko nie dorasta, przez co jest ono dla pedofila atrakcyjne seksualnie przez dłuższy okres. WPATH nie skomentowało przedstawionych przez grupę „Reduxx” dowodów, nie ogłosiło też wytoczenia procesu o zniesławienie.
Coraz więcej instytucji medycznych i naukowych odcina się od WPATH lub rekomendacji WPATH i należy oczekiwać, że za jakiś czas również Światowa Organizacja Zdrowia i Towarzystwo Endokrynologiczne tak uczynią. Już teraz robią to takie instytucje, jak Instytut Karolińska w Szwecji, Palko w Finlandii, Ukom w Norwegii, Francuska Akademia Medyczna we Francji, czy brytyjski NHS w Wielkiej Brytanii. Mam nadzieję, że Polska Akademia Nauk, chcąc prezentować światowy poziom wiedzy naukowej, także stworzy komunikat ostrzegający przed afirmowaniem transseksualizmu i propagowaniem zmiany płci, tak jak wcześniej uczyniły to podobne do PAN instytucje w innych krajach europejskich.
Podobieństwa z przeszłości
Gdy rozmawiam z osobami nie będącymi na bieżąco w tematyce płci, gender, transgender i pokrewnych, dziwią się, że tak absurdalne i niebezpieczne procedury, jak zmiana płci, dokonywane są na osobach małoletnich i młodych dorosłych. Opowiadam im wtedy którąś z trzech następujących historii.
W drugiej połowie XX wieku rodzina Sacklerów i Purdue Pharma wypromowały silnie uzależniający, narkotyczny lek przeciwbólowy o nazwie Oxycontin. Przedstawiali go jako nieuniezależniający, łatwy w zastosowaniu i bezpieczny. Przekupiono lub przekonano mnóstwo lekarzy i pielęgniarek na wyższych szczeblach w rozmaitych instytucjach, aby podawali pacjentom ten lek nawet na lekkie dolegliwości bólowe. Publikowano błędne metodologicznie badania naukowe, według których terapia bólu Oxycontinem jest w pełni bezpieczna. Również długoterminowo, co tym bardziej nie było prawdą. Zakładano „naukowe towarzystwa” zajmujące się „leczeniem bólu”, które propagowały stosowanie Oxycontinu, przypisywanie go lekką ręką czy zastępowanie nim fizjoterapii. Nauka, aktywizm i biznes tak się wymieszały, że trudno było odróżnić, co jest czym i kto jest kim. Wskutek działań tego konglomeratu biznesowo-akademicko-aktywistycznego z powodu uzależnienia zmarły setki tysięcy ludzi, szczególnie Amerykanów [27],[28]. Wciąż trwają próby pociągnięcia do odpowiedzialności tak korporacji farmaceutycznej Purdue Pharma, jak i jej właścicieli z rodziny Sacklerów.
W połowie XX wieku ogromną karierę w środowisku psychiatrów, neurologów i neurochirurgów zrobiła technika operacyjna mózgu, zwana lobotomią. Polega ona na przerywaniu połączeń między różnymi elementami mózgu, tak aby pozbyć się pewnych objawów zaburzeń psychicznych bądź neurologicznych. O ile mogła być ona pomocna skromnej liczbie pacjentów, to w bardzo wielu przypadkach wyrządzała więcej szkód, niż pożytku. Osoby z zaburzeniami psychicznymi lub problemami społecznymi były okaleczane lobotomią tak, że na zawsze zatracały pewne obszary pamięci, emocjonalność i afekt, czy inne funkcje oraz zdolności, za które odpowiadał celowo uszkodzony przez neurochirurga obszar mózgu lub połączenia między jego fragmentami. Lobotomię przeprowadzano nie tylko na ciężko zaburzonych schizofrenikach, ale również osobach zdrowych. Wykonywano ją np. za problemy społeczne, w tym za homoseksualizm [29], bo tak go ówcześnie postrzegano. Bezpieczni nie byli też ludzie umiarkowanie zaburzeni, z zaburzeniami osobowości, dziś nazywanymi borderline czy histrionicznością, jak również z dwubiegunowym zaburzeniem nastroju. Pomimo iż za technikę lobotomii przyznano Nagrodę Nobla z medycyny lub fizjologii – bo trudno odmówić spektakularności tej metodzie – to z wymienionych powodów nie jest już stosowana. Przeprowadza się obecnie znacznie bardziej wysublimowane operacje neurochirurgiczne, mniej inwazyjne i nastawione na leczenie dokładnie zdiagnozowanej choroby, zwykle neurologicznej.
Trzeci przykład odnosi się do łysenkizmu, czyli serii koncepcji agrobiologicznych, opublikowanych przez sowieckiego badacza Trofima Łysenkę jeszcze w latach 20. XX wieku, a następnie pieczołowicie wdrażanych przez działaczy, polityków i urzędników komunistycznych. Łysenko propagował uprawę roli bez nawozów, wysiewanie zimą, błędne stosowanie szoku termicznego na roślinach, ale przede wszystkim negował genetykę, twierdząc relatywistycznie, że wszystko zależy głównie lub wyłącznie od środowiska. Ponieważ było to w czasach stalinowskich, naukowcy którzy aprobowali genetykę, biologię ewolucyjną czy embriologię roślin, byli nie tylko niedofinansowywani przez ZSRR, ale nawet wyrzucani z pracy, a w niektórych przypadkach prześladowani. Miało to miejsce choćby w przypadku biologa Nikołaja Wawiłowa, który za propagowanie genetyki i ewolucji oraz za krytykę łysenkizmu został skazany na więzienie, gdzie zmarł. Wdrożenie projektów Łysenki przyczyniło się natomiast do masowego niedoboru żywności i śmierci milionów ludzi z głodu, szczególnie w Ukrainie.
Zostawiam Was z tymi trzema historiami i współczesną sprawą tranzycji płciowej, zachęcając do przemyśleń.
Jeżeli podoba Ci się mój artykuł, jak i szerzej moja działalność pronaukowa, dziennikarska i analityczna, zapraszam do dołączenia do grona moich Patronów. Dzięki ich wsparciu mogę utrzymywać i rozwijać tego bloga.
Źródła
[1] Marta Dora, Bartosz Grabski i wsp. „Zdrowie osób transpłciowych i niebinarnych – podręcznik psychoedukacyjny dla osób i pacjentów oraz ich bliskich”. Trans-Fuzja (2022).
[2] Madeleine S. C. Wallien i wsp. „Psychosexual outcome of gender-dysphoric children”. Journal of the American Academy of Child & Adolescent Psychiatry (2008).
[3] Thomas D. Steensma i wsp. „Factors associated with desistence and persistence of childhood gender dysphoria: a quantitative follow-up study”. Journal of the American Academy of Child & Adolescent Psychiatry (2013).
[4] Alexander Korte i wsp. „Gender identity disorders in childhood and adolescence: currently debated concepts and treatment strategies”. Deutsches Ärzteblatt International (2008).
[5] Jiska Ristori i wsp. „Gender dysphoria in childhood”. International Review of Psychiatry (2016).
[6] Devita Singh i wsp. „A follow-up study of boys with gender identity disorder”. Frontiers in Psychiatry (2021).
[7] Kelley D. Drummond i wsp. „A follow-up study of girls with gender identity disorder”. Developmental psychology (2008).
[8] Stephen B. Levine i wsp. „Current Concerns About Gender-Affirming Therapy in Adolescents”. Current Sexual Health Reports (2023).
[9] Jonas F. Ludvigsson i wsp. „A systematic review of hormone treatment for children with gender dysphoria and recommendations for research”. Acta Paediatrica (2023).
[10] Julia W. Mason i wsp. „The Myth of “Reliable Research” in Pediatric Gender Medicine: A critical evaluation of the Dutch Studies—and research that has followed”. Journal of Sex & Marital Therapy (2023).
[11] J. Cohn. „Some Limitations of “Challenges in the Care of Transgender and Gender-Diverse Youth: An Endocrinologist’s View”. Journal of Sex & Marital Therapy (2022).
[12] R. Hall i wsp. „Access to care and frequency of detransition among a cohort discharged by a UK national adult gender identity clinic: retrospective case-note review”. BJPsych Open (2021).
[13] Jesse Singal. „Researchers Found Puberty Blockers And Hormones Didn’t Improve Trans Kids’ Mental Health At Their Clinic. Then They Published A Study Claiming The Opposite. (Updated)”. Singal Minded/Substack (2022).
[14] Christina M. Roberts i wsp. „Continuation of gender-affirming hormones among transgender adolescents and adults”. The Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism (2022).
[15] Palveluvalikoimaneuvoston suositus (PALKO). „Alaikäisten sukupuoli-identiteetin variaatioihin liittyvän dysforian lääketieteelliset hoitomenetelmät” (2020).
[16] „Policyförändring gällande hormonell behandling till minderåriga patienter med könsdysfori inom Tema Barn – Astrid Lindgrens Barnsjukhus”. Karolinska Universitetssjukhuset (2021).
[17] Socialstyrelsen. „Uppdaterade rekommendationer för hormonbehandling vid könsdysfori hos unga” (2022).
[18] Pasientsikkerhet for barn og unge med kjønnsinkongruens. Ukom, 2023; [https://ukom.no/rapporter/pasientsikkerhet-for-barn-og-unge-med-kjonnsinkongruens/sammendrag].
[19] „La médecine face à la transidentité de genre chez les enfants et les adolescents”. Académie Nationale de Médecine (2022).
[20] Androcur (Cyproteroni acetas). Ulotka dołączona do opakowania: informacja dla użytkownika. Bayer AG.
[21] Lutrate depot. Ulotka dołączona do opakowania: informacja dla użytkownika. GP Pharm.
[22] Daniel Klink i wsp. „Bone mass in young adulthood following gonadotropin-releasing hormone analog treatment and cross-sex hormone treatment in adolescents with gender dysphoria”. The Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism. (2015)
[23] Hayley Braun i wsp. „Cancer in Transgender People: Evidence and Methodological Considerations”. Epidemiologic Review (2017).
[24] „Risk of pseudotumor cerebri added to labeling for gonadotropin-releasing hormone agonists”. American Academy of pediatrics (2022).
[25] Paul J. Connelly i wsp. „Gender-affirming hormone therapy, vascular health and cardiovascular disease in transgender adults”. Hypertension (2019).
[26] The Cass Review. „Independent review of gender identity services for children and young people: Interim report” (2022).
[27] Sam Quinones. „Dreamland. Opiatowa epidemia w USA”. Wydawnictwo Czarne (2018).
[28] Patrick R. Keefe. „Imperium bólu”. Wydawnictwo Czarne (2023).
[29] Joseph W. Friedlander i wsp. „Psychosis following lobotomy in a case of sexual psychopathy: Report of a case”. Archives of Neurology & Psychiatry (1948).
Bardzo dobry przykład z lekiem Oxycontin. Zdarza się, że big pharma nie dba o towje zdrowie czy samopoczucie, często dba tylko o własne kieszenie.
Na podstawie sprawy związanej lekiem oxycontin powstał bardzo dobry serial filmweb.pl/serial/Lekomania-2021-856074 – świetnie pokazuje cały mechanizm wprowadzania na rynek różnego rodzaju trucizn.
Argumentacji transaktywistów jest naturalną konsekwencją argumentacji homoaktywistów i różni się od niej jedynie tym, że jest nieco „grubszymi nićmi” szyta. Ale skoro powiedziało się „A” to można powiedzieć i „B”. A potem jeszcze kolejne litery alfabetu. Błąd u podstaw popełniono w roku 1973, gdy uznano, że homoseksualizm nie jest już zaburzeniem. Było to przekroczenie czerwonej linii, otwarcie puszki Pandory, bo wówczas po raz pierwszy uznano, że w imię komfortu i na żądanie pewnej grupy ludzi można zakwestionować prawa biologii. Bo tak jak biologicznym celem popędu do jedzenia (zwanego głodem) jest dostarczenie organizmowi żywemu niezbędnej do życia energii ( a towarzyszące uczucie przyjemności jedzenia nie jest celem samym w sobie, ma tylko służyć realizacji celu biologicznego), tak biologicznym celem popędu seksualnego jest utrzymanie gatunku, a towarzyszące uczucie przyjemności ma tylko służyć realizacji celu biologicznego. Homoseksualizm stoi w sprzeczności z biologicznym celem popędu seksualnego i jest to wystarczający powód do uznania go przynajmniej za zaburzenie, nawet gdyby nie wywoływał innych zaburzeń. A poza tym nie jest prawdą, że innych zaburzeń nie wywołuje, wystarczy wejść np. na stronę wikipedii (i mimo, że tam bardzo przestrzega się poprawności politycznej, która zakazuje krytyki homoideologii) to można tam, pod hasłem homoseksualizm, przynajmniej o niektórych (bo to jeszcze nie wszystkie) zaburzeniach przeczytać.
Za to wszystko co Pan przeszedł może Pan zatem przede wszystkim” podziękować” homoaktywistom.
Homoseksualizm jest zjawiskiem biologiczno-psychologicznym, empirycznie udowadnialnym, w przeciwieństwie do transseksualizmu, który jest jedynie medycznym konstruktem hipotetycznym, sumującym pewien zbiór zachowań i objawów, mogących równie dobrze wynikać z opisywanych zaburzeń typu borderline i innych. Po drugie, homoseksualizm niekoniecznie jest sprzeczny z naturą/biologią/ewolucją – nie jest aberracją de novo, lecz konsekwencją działania doboru altruistycznego/krewniaczego, o czym pisałem tu:
https://www.totylkoteoria.pl/homoseksualnosc-natura/
Czy Pan na prawdę wierzy w te „badania”, które Pan cytuje? Czyli, mam rozumieć, że produktem chromosomu Y jest jakaś tajemnicza substancja, która powoduje powstawanie przeciwciał u matki, a te z kolei powodują u płodu właśnie homoseksulizm ? Albo, mam rozumieć, że biologicznym sensem homoseksualizmu jest opieka nad potomstwem osób blisko spokrewnionych? Przecież, gdyby tak było to, taka opieka byłaby wśród homoseksualistów zjawiskiem powszechnym. Tymczasem, przynajmniej u ludzi, na pewno tak nie jest.
A może chce Pan sobie samemu udowodnić, że homo- i heteroseksualizm to całkiem równorzędne opcje? A przecież nawet zarząd APA, usuwając w roku 1973 homoseksualizm z listy zaburzeń zastrzegał, że nie oznacza to, że jest on tak samo wartościowy jak heteroseksualizm. Jednak kolejnych latach usuwano z listy zaburzeń homoseksualizm egodystoniczny, związany z cierpieniem, przenoszono do działu innych orientacji związanych z cierpieniem, usuwano całkowicie, a w końcu uznano (w icd-11), że również transseksualizm (i niektóre inne dotychczas dewiacje seksualne) już zaburzeniem nie są. Czy na tym skończy się marsz do „lepszej przyszłości”? Chyba nie warto mieć złudzeń. Ale, niestety tak działa „czerwona linia”. Skoro można ją przekroczyć raz, to dlaczego nie kolejny raz i jeszcze dalej, i znów kolejny raz i jeszcze dalej niż poprzednio, potem znów jeszcze dalej itd. Ostatecznie następuje upadek. Ale niestety, chyba jeszcze nie tak szybko.
To tak, jakby mówić że w APA są psychiatrzy-aktywiści
Bardzo ciekawy artykuł. W temacie mocno polecam dokument „what is a woman”
Skoro jest Pan biologiem to proszę poczytać badania genetyczne i molekularne dotyczące niezgodności płciowej. Używanie przez Pana pojęcia „transseksualizm” tylko dowodzi, że bierze Pan informacje sprzed kilku dekad. W medycynie jest podjęcie „niezgodność płciowa”.
Nie wspomnę o pisanych przez Pana „biologiczno-psychologicznych” konstruktach dotyczących orientacji seksualnej. Biolog wypisujący takie pierdoły… Dramat!
Czytałem i najnowsze metaanalizy pokazują, że nie ma dowodów na związek dysforii płciowej czy niezgodności z wrodzonymi czynnikami biologicznymi. Jest za to sporo związków z innymi zaburzeniami psychicznymi, jak borderline, CHAD, dysmorfofobia, schizofrenia czy autyzm, oraz z trudnymi okolicznościami życiowymi, takimi jak nieakceptowanie swojego ciała lub orientacji. Transseksualizm oznacza niezgodność płciową. Czepianie się słówek to najlepszy dowód na brak jakichkolwiek argumentów po stronie, którą Pan zaprezentował.
A przy okazji, czy to czasem nie Pan wprost reklamuje się na grupach trans, zachęcając do przychodzenia po „opinie”? Na to by wskazywały dowody: https://i.imgur.com/VAePvlH.jpg.
straszne to jest jak pod płaszczykiem bloga popularnonaukowego przemycasz prawacką ideologię w każdym możliwym światopoglądowym temacie. jesteś opłacany przez rosjan jak kaja godek i ordo iuris?
xD