Pojęcia psychopatii, narcyzmu i sadyzmu, a ponadto makiawelizmu, często są mieszane i po części faktycznie na siebie nachodzą. Ale co dokładnie oznaczają, co je łączy oraz czym się różnią? Zagadnienie to wyjaśnia w wywiadzie Milena Karlińska-Nehrebecka – psychoterapeuta, superwizor i nauczyciel psychoterapii, dyrektor Polskiego Instytutu Psychoterapii Integratywnej i prezes Polskiej Federacji Psychoterapii.
Wywiad ukazał się dzięki wsparciu moich Patronów i Patronek. To dzięki nim blog ten może istnieć i się rozwijać, a publikowane tutaj teksty i artykuły są niezależne. Jeśli chcesz wesprzeć moją działalność, możesz to zrobić na moim profilu Patronite.
Łukasz Sakowski: Czym według współczesnej psychologii jest narcystyczne zaburzenie osobowości?
Żeby dobrze to zrozumieć, najpierw musimy wiedzieć czym w ogóle jest zaburzenie osobowości. Mamy z nim do czynienia wtedy, gdy ktoś prezentuje utrwalone, sztywne wzorce emocjonalności, relacji z innymi, sposobu postrzegania i rozumienia oraz panowania nad impulsami, które odbiegają od oczekiwań w danej kulturze. Owe wzorce prowadzą do cierpienia i gorszego funkcjonowania w sytuacjach społecznych, intymnych i w pracy. Zaburzenia osobowości zwykle dają się przyporządkować do nieźle opisanych, rozpoznawanych przez klinicystów typów. Zatem gdy mówimy o narcystycznym zaburzeniu osobowości, to mamy na myśli, że czyjś narcyzm jest sztywny, nieprzystosowawczy i upośledza funkcjonowanie.
Nie każda osoba narcystyczna ma aż zaburzoną osobowość, może natomiast mieć taki styl czy rysy osobowości. Różnice pomiędzy tymi trzema konstelacjami będą ilościowe. Obecnie możemy zauważyć, że narcyzm został w dużej mierze zmitologizowany przez pop-psychologię, co nie ułatwia rozumienia tego fenomenu. Spotkałam się z takimi osobliwościami jak przekonanie, że demoniczny „narcyz” ma gadzie spojrzenie, którego normalny człowiek nie zniesie, oraz hipnotyzującą moc albo jest demonicznym „toksykiem” niszczącym niewinne ofiary. Powstał swego rodzaju przemysł psychologiczny eksploatujący zarówno trafne jak i zafałszowane opisy wzorców narcystycznych i oferujący poradniki, kursy i remedia „jak zabić narcyza”, „9 sygnałów, że randkujesz z narcyzem”, „jak uciec od narcyza”, „jak postępować z narcystyczną matką” itp. I taka pop-psychologizacja prowadzi do wypaczenia pojęć, do dezinformacji i sprowadza termin kliniczny do inwektywy.
Czym dokładnie charakteryzuje się narcystyczność?
Syndrom narcyzmu obejmuje nieadekwatnie wysoką, choć kruchą samoocenę, czyli przekonanie o tym, że jest się lepszym od innych, że zasługuje się na specjalne przywileje, że można być zrozumianym tylko przez szczególnych ludzi. Jest to połączone z potrzebą nieustającego podziwu i uwagi ze strony otoczenia. Do tego dochodzi, brak empatii, prowadzący do instrumentalnego i przedmiotowego traktowania innych, i siebie zresztą też. Osoby narcystyczne często doświadczają zawiści wobec innych, pokrywając to pogardą lub przypisując zawiść innym ludziom. Tym, co motywuje ludzi narcystycznych, i to o czym marzą, to tzw. wartości infantylne: władza, sława i bycie znanym, głośne sukcesy, bogactwo, bycie gwiazdą, zabieganie o urodę czy poszukiwanie idealnej miłości. Co ciekawe, jednocześnie nie są zdolni do głębokiej więzi miłosnej z uwagi na instrumentalne traktowanie, używanie partnera jako świadectwa wygranej w rywalizacji, czy z powodu cechującego osoby narcystyczne promiskuityzmu. Często wskazuje się arogancję i przeświadczenie, że nie dotyczą ich zasady obowiązujące innych ludzi.
Po części pokrywa się to z powszechnym myśleniem o narcyzmie.
W związku z poppsychologicznymi uproszczeniami, istnieje tendencja by jako narcystyczne postrzegać jedynie osoby przejawiające tzw. narcyzm „falliczny” – zachowania aroganckie i maczystowskie, kojarzone ze znanymi politykami, celebrytami i ludźmi ze szczytów organizacji hierarchicznych lub grup niesformalizowanych, np. aktywistów. A tymczasem wyróżnia się bardzo wiele typów narcyzmu.
Jakich na przykład?
Przytoczę tutaj mój ulubiony podział, sformułowany w latach 70-tych przez Bena Burstena, oparty na obszernych obserwacjach klinicznych: na narcyzm na głodzie, paranoidalny, manipulatywny i falliczny. Narcyzm „na głodzie” często jest potocznie określany jako zależny lub biernie agresywny. Taki człowiek jest żądny uwagi i opieki, którą wymusza jawnie lub subtelnie manipulując, a jeśli nie dostaje tego co chce, obraża się i dąsa. Często oczekuje, że inni będą domyślać się jego życzeń i będzie dostawać bez proszenia. Jednocześnie nigdy nie jest zadowolony z tego, co dostaje od innych, i nie odczuwa wdzięczności za to co dostaje. Ktoś o osobowości narcystycznej paranoidalnej, podejrzliwy, kłótliwy i gniewny, często spełnia się w procesach sądowych. Nierzadko jego centralną narracją jest czucie się zdradzonym przez kolejne osoby w życiu, poczynając od rodziców. Podczas gdy to on sam odcina się od kolejnych sojuszników lub przyjaciół, by wobec nowych ośmieszyć ich, zdewaluować i zorkiestrować nagonkę. Zaprzecza swojemu zawstydzeniu sobą, fantazjując jak defekuje, pluje lub wymiotuje na innych, na których wyprojektował swoje wstydliwe właściwości, np. ukrywany homoseksualizm czy nieakceptowane społecznie cechy charakteru. Narcyzm manipulatywny jest zasadniczo tym samym, co osobowość antyspołeczna, przy czym obserwuje się satysfakcję z oszukania kogoś. Zaś narcyzm „falliczny” przedstawia obraz tego, co się potocznie kojarzy z narcyzmem: wielkościowość, pogardę dla kobiet, brawurę, obnoszenie się z wypracowanym na siłowni lub gabinetem chirurga wyglądem, stanem posiadania, strojami, insygniami.
Co takie osoby czują? Dlaczego postępują tak dziwnie z perspektywy ludzi zdrowych?
Gdy patrzymy na narcyzm jako na wiązkę czy listę cech, trudno nam będzie zrozumieć na czym polega. Upraszczając i mówiąc obrazowo, narcystyczna osoba zamienia miłość na brokat i blichtr. Osoba narcystyczna ma upośledzoną empatię, więc nie ma adekwatnego wyobrażenia, co się dzieje w duszy drugiej osoby. Zamiast tego uznaje, że myśli i czuje to samo co ona, że niejako jest jej klonem. Osoba narcystyczna nie ma poczucia autonomii i oddzielności innych ludzi i dlatego często traktuje ich, jakby byli przedmiotem albo jej częścią. Nie zawsze instrumentalne traktowanie wynika ze złych intencji, czasem jest po prostu konsekwencją wspomnianego przeżywania innych, tak jak małe dzieci przeżywają swoich rodziców – że istnieją dla nich.
Osoba narcystyczna ma dręczącą konieczność bycia najlepszym, bo jeśli takim nie jest, to czuje się niczym. Zwyczajność i przeciętność wydaje się przerażająca, bo jedynie blask sukcesu i wspaniałości oraz ustawiczny podziw innych daje to, co zasila wewnętrzne zadowolenie – bycie najlepszym. Żeby to uzyskać osoby narcystyczne roztaczają wokół siebie aurę gwiazdy, uwodzą, pokazują się od jak najatrakcyjniejszej strony. Gdy powstaje nowa grupa, jej uczestnicy zwykle ulegają czarowi, i np. oddają władzę w wyborach. Potem, gdy osoba narcystyczna ustawicznie wymusza ich podziw, ale nie czuje się wdzięczna, gdy go dostaje, i nie daje nic w zamian, dociera do członków grupy, że są używani, czują się zmęczeni brakiem wzajemności w wymianie i chcą się wycofać z kontaktu z eksploatującym ich człowiekiem. Bo zaczynają zauważać, że tego człowieka nie interesują, tylko pracują na jego blask.
Ludzie narcystyczni tak kierują swoim otoczeniem, np. rodziną, czy zespołem w pracy, by wszystko kręciło się wokół nich, i nie tolerują innej sytuacji. Natomiast gdy ktoś podważa ich wielkościowe przekonania albo głoszone poglądy – wpadają w mściwą furię i często starają się społecznie zniszczyć taką osobę. Co ciekawe, często otaczają się świtą pochlebców, którzy sami niekoniecznie są narcystyczni, lecz np. są ugodowi i zależnościowi, szukając kogoś, kogo mogą podziwiać i mieć poczucie przynależności. Tacy oportuniści są używani przez narcystycznych liderów do „brudnych zadań” i chętnie to robią, szukając akceptacji i oparcia. Cierpienie u narcyza pojawia się zwłaszcza wtedy, gdy osoba narcystyczna poniesie porażkę lub straci kontrolę nad innymi. Wtedy pojawia się depresja, objawy lękowe albo somatyzacyjne.
A antyspołeczne zaburzenie osobowości, czyli psychopatia?
Istnieje na gruncie psychoanalizy koncepcja, że psychopatia jest skrajną postacią narcyzmu i że możemy mówić o dymensji narcystyczno-psychopatycznej, gdzie na jednym biegunie będziemy mieli łagodne cechy narcystyczne u osób o niezaburzonej osobowości, a na drugim osobowość antyspołeczną z jej brakiem wyrzutów sumienia i poczucia winy. Warto przy tej okazji wskazać na to, że psychopatia występuje w dwóch zasadniczych postaciach: jawnie agresywnej i pasożytniczej. Ta pierwsza, zwykle rozpoznawana u mężczyzn, wyrażająca się częstą agresją fizyczną, brawurą i przestępczością polegającą na konfrontacji z ofiarą. Psychopatia pasożytnicza, zwykle cechująca kobiety, obejmuje taki sam brak sumienia, manipulacyjność i nieuczciwość, ale raczej nie wyraża się w agresji fizycznej, tylko oszustwach i niszczeniu innych ludzi w środowisku społecznym poprzez rozsiewanie plotek, zniesławianie i ostracyzm. Częste jest tutaj eksploatowanie pomocy społecznej, opieki zdrowotnej oraz prezentowanie siebie jako ofiary tych, których właśnie krzywdzą. Ponieważ często są to osoby manipulujące, uwodzące i promiskuistyczne, ich bezwzględne pasożytnictwo nierzadko nie zostaje wykryte.
Co czyni oba te zaburzenia podobnymi?
Brak empatii jest tym, co łączy narcyzm z psychopatią. Częste jest też poczucie pustki, nuda i hołdowanie wartościom infantylnym, takim jak bogactwo czy władza.
A jakie są różnice?
Tym, co podstawowo będzie odróżniać osoby w różnym stopniu narcystyczne od psychopatycznych, jest jakaś, choć nie najwyższa, zdolność do więzi z drugim człowiekiem i, co najważniejsze, zdolność do poczucia winy za wyrządzone krzywdy.
Czyli narcyzi jednak mają jakieś możliwości w zakresie empatii i wyrzutów sumienia. A czy narcyzm i psychopatia mogą współwystępować?
Raczej warto wyróżniać psychopatów o cechach narcystycznych i osoby narcystyczne prezentujące zachowania antyspołeczne, co jest lżejszą diagnozą, o nieporównywalnie lepszej prognozie.
Kiedyś rozpoznawano jeszcze sadystyczne zaburzenie osobowości. Teraz się tego nie robi, ale jak spojrzeć na kryteria diagnostyczne, to wyglądają trochę podobnie do psychopatii.
Sadystyczne zaburzenie osobowości było wyróżnione jeszcze w apendyksie DSM-III-R, ale z kolejnych edycji zostało usunięte, z tego co wiem, po to by nie mogło być podstawą unikania odpowiedzialności karnej za przestępstwa. Dodatkowo niektórzy badacze krytykowali częściowe podobieństwo z kryteriami osobowości antyspołecznej, choć z kolei inni psycholodzy wskazywali na powtarzalny, rozpoznawalny zespół cech sadystycznych w populacji więziennej i szpitalnej i wskazywali na potrzebę utrzymania tej kategorii.
Nie znaczy to jednak, że sadyzm nie istnieje. Mówiąc o sadyzmie mamy na myśli dwa dość odrębne syndromy; sadyzm seksualny, w którym poniżanie, zadawanie cierpienia i zniewolenie partnera daje satysfakcję seksualną, oraz tzw. sadyzm subkliniczny, stanowiący charakterologiczną skłonność czerpania przyjemności z poniżających, okrutnych i agresywnych zachowań, zmierzających do dominacji, czy nawet pomiatania drugim człowiekiem. Zastraszanie, agresja, poniżanie i nienawiść to obraz sadyzmu. Może mieć on charakter fizyczny lub psychiczny, może się też wyrażać w przyjemności z obserwowania sadystycznych zachowań innych ludzi, wówczas mówimy o sadyzmie zastępczym.
Sadystyczne praktyki seksualne z osobą, która się na nie nie zgadza, jest mocno skorelowane z psychopatią i sadyzmem subklinicznym. Test Plouffe, badający nasilenie sadyzmu, bada trzy aspekty sadyzmu: brak empatii i wyrzutów sumienia, bezwzględne zdominowanie, znajdowanie przyjemności w szydzeniu, zadawaniu bólu, zastraszaniu, upokarzaniu, wymuszaniu, pomiataniu kimś, w przedrzeźnianiu, złośliwości, dręczeniu, wykpiwaniu, krzywdzeniu, poniżaniu, oszukiwaniu i napastowaniu.
Badania ujawniły nam, że sadyzm jest skorelowany z tzw. mroczną triadą – makiawelizmem, psychopatią i narcyzmem. Jest też prognostykiem niesprowokowanej agresji, trollingu w sieci, i przestępczości nieletnich. Przejaw sadyzmu, jakim jest dręczenie zwierząt, często poprzedzał czyny zbrodnicze u seryjnych morderców. Co ciekawe, innymi objawami poprzedzającymi rozwój psychopatii było moczenie nocne i piromania.
Przeczytałem w jednym podręczniku do zaburzeń osobowości, że osoba narcystyczna z elementami psychopatii i sadyzmu to najgorszy możliwy rodzaj charakteru. W sensie najtrudniejszy w psychoterapii i najbardziej okrutny dla swojego otoczenia. Zgadzasz się z tym?
Zapewne chodziło tutaj o tzw. zespół złośliwego narcyzmu, który na dymensji narcystyczno- psychopatycznej można ulokować pomiędzy psychopatią a narcystycznym zaburzeniem osobowości. Jest to syndrom, który łączy szczątkowe sumienie z bardzo wysoką samooceną, nasiloną agresywnością, okrucieństwem i paranoicznym nastawieniem. Takie osoby choć często popełniają odrażające czyny, są zdolne do podstawowej lojalności wobec tych, których uznają za swoje plemię czy gang. Charakterystyczne dla nich jest brutalne atakowanie tych, którzy mieliby nie respektować ich uroszczonego poczucia wyższości czy władzy, np. przez swobodne spacerowanie po „ich” dzielnicy czy publikacje w tematyce, w której uważają się za jedynie uprawnionych do zabierania stanowiska. I sadyzm jest jak najbardziej charakterystyką działań takich ludzi. Osoby o tej diagnozie prezentują zawiść wobec ludzi wiodących znaczące, poświęcone wartościom wyższym życie, i dlatego próbują ich bezwzględnie zniszczyć lub poniżyć na gruncie społecznym, często projektując na nich swoje motywacje nienawiści i zawiści. Jednak w przeciwieństwie do osób psychopatycznych jest dla nich jakaś szansa skutecznej psychoterapii, choć nie jest ona wielka.
Jeżeli podoba Ci się mój artykuł, jak i szerzej moja działalność pronaukowa, dziennikarska i analityczna, zachęcam do dołączenia do grona moich Patronów. Dzięki ich wsparciu mogę utrzymywać i rozwijać tego bloga. Szczególne podziękowania dla najhojniejszych osób, a są to: Marcin, Grzegorz, Marcin, Małgorzata, Łukasz, Kacper, Mariusz, Miłosz, Agnieszka, Magdalena, Tomasz, Paweł, Katarzyna, Jacek, Andrzej, Marek, Adam, Radosław, Daniel, Wojciech, Michał.
„Syndrom narcyzmu obejmuje nieadekwatnie wysoką, choć kruchą samoocenę, czyli przekonanie o tym, że jest się lepszym od innych, że zasługuje się na specjalne przywileje, że można być zrozumianym tylko przez szczególnych ludzi. Jest to połączone z potrzebą nieustającego podziwu i uwagi ze strony otoczenia. Do tego dochodzi, brak empatii, prowadzący do instrumentalnego i przedmiotowego traktowania innych, i siebie zresztą też.”
W artykule jest mowa o tym, że osoby przejawiające takie cechy są trudne w leczeniu. To jest bardzo dyplomatyczne stwierdzenie. Niektórzy autorzy uważają wprost, że osoby przejawiające bardziej nasilone cechy „ciemniej triady” z terapii wynoszą jedynie udoskonalone manipulacyjne umiejętności. Poł biedy, gdy jest to terapia indywidualna. Ale są jeszcze terapie grupowe, które dają takim osobom pole do popisu. Utarło się przekonanie, że osoby biorące u dział w terapii grupowej przyjmują na niej role, które odgrywają w życiu. Tak się składa, że tego typu osoby lokowane są w pozytywnie nacechowanej roli „dominującego lidera”, natomiast na osoby nieśmiałe, mało mówiące, wrażliwe czekają łatki „autsajderów” czy „kozłów ofiarnych”. I na takiej terapii, gdzie rola terapeuty ograniczana jest do minimum, taki „narcyz” właściwie robi co chce, ponieważ ma na to milczacą zgodę terapeuty – jest „liderem”, a na takiej terapii, której założenia wyrastają z protestantyzmu, nagradza się aktywność i dążenie osobistego sukcesu. Z protestantyzmu wynika również zamiłowanie do teorii atrybucji wewnętrznej, która służy do odpierania zarzutów kierowanych pod adresem manipulatorów. Przykładem może być stwierdzenie manipulatora, że przypomina on kogoś, kogo „atakująca” go osoba nie lubi. Tym samym sugerując, że to nie z nim jest problem, tylko z tą osobą, która jeszcze nie przepracowała swoich problemów.
„… czym w ogóle jest zaburzenie osobowości. Mamy z nim do czynienia wtedy, gdy ktoś prezentuje utrwalone, sztywne wzorce emocjonalności, relacji z innymi, sposobu postrzegania i rozumienia oraz panowania nad impulsami, które odbiegają od oczekiwań w danej kulturze”.
Czyli homoseksualizm też jest zaburzeniem osobowości. I nie tylko osobowości, dodam od siebie.
Hej. Dzięki za wywiad. Jestem osobą ze zdiagnozowanym NPD i współwystującym BPD. W zasadzie diagnoza dotarła do mnie niedawno, jednak po 30 latach życia. Tak naprawdę wyjaśniła mi bardzo wiele niezrozumiałych przez mnie rzeczy od dzieciństwa począwszy. Bardzo sobie cenię głos prawdziwych specjalistów, którzy nie tylko mają wiedzę ale też zrozumienie tematu. Pierwszy raz spotkałem sie z określeniem pop-psychologia.. powiem szczerze, że jestem już umeczony (i mój terapeuta widzę, że też) tym zjawiskiem w popkulturze. Poznajesz diagnoze, z jednej strony jesteś w jakiś sposób zszokowany, z drugiej nareszcie zaczynasz rozumieć a tu jeszcze fala 'specjalistów’ dla której najlepiej jakbyś nie istniał albo jak wyżej komentując, w sumie jeden wał dla niego a jednak mógłby okazać trochę zrozumienia i dać nadzieje to piszą bzdury w jakiejś własnej zaciekłości chyba po których wydaje Ci się, że nie dość, że sam padasz ofiarą tego zaburzenia, chcesz z tego wyjść to jeszcze wrzucają Ci, że w sumie to męcz sie albo odrazu wykończ bo to jest nieuleczalne lub prawie nieuleczalne. Sorry, ale złość akurat czuje bardzo dobrze i wkurzają mnie tacy ’empatyczni specjaliści od ludzkiej natury’.
No i tyle, chciałem podziękować bo wywiad zawiera treści do oznaczeia jako 'specjalistyczne’ a nie 'pop’ 😉
Od siebie dodam, że choć ja jestem typem ukrytym narcyzmu to jak się czyta o tym wachlarzu różnych negatywnych cech dzielonych na odmiany… one się mieszają, mam wrażenie, że zależy od momentu, od acting out’u, ale czuć je przez jakiś okres czasu niemal wszystkie ale o różnym nasileniu.
Samczuje, że żyje jak za wielkim murem, na ludzi patrzę z daleka, na siebie też, umysł mam wysoko, w chmurach, choć tym miejscem jest moje ego, wiem czym jest złość ale nie wiem czym jest miłość i wiele cech o którch słyszałem, a że tak byłem wychowywany słyszałem o wielu cnotach, czasem chciałbym się przebić przez ten mur, doznać tego uczucia kontaktu z własnymi i cudzymi uczuciami, zrozumieć to co mnie blokuje.. bo chociaż wiem teoretycznie jak sié w tym znalazłem, bardzo chciałbym żeby to zależało od mojej woli ale tak nie jest, jestem trochę jak więzień w tym zaburzeniu i nie ma prostej drogi żeby z tego wyjść.