Pandemia COVID-19 spowodowana rozprzestrzenianiem się koronawirusa SARS-CoV-2 obnażyła liczne problemy, które wcześniej nie były dostrzegane szerzej przez opinię publiczną i które nie były szeroko dyskutowane w mediach. Dała jednocześnie impuls do informowania i wstępnych działań, a w przyszłości, miejmy nadzieję, także realnych i obszernie zakrojonych, systemowych rozwiązań. Oto sześć z nich, które w kontekście medycyny, nauki i zdrowia publicznego są bardzo ważne.
Integracja UE ws. ochrony zdrowia
Skuteczna reakcja na epidemie ponadregionalne wymaga szerokiej współpracy np. w ramach Światowej Organizacji Zdrowia. Jednak wspólny unijny system z silnymi fundamentami i bezpiecznikami to coś, co jeszcze bardziej pomagać będzie w przyszłości w przeciwdziałaniu rozprzestrzeniania się patogenów w czasie mniejszych i większych epidemii. Wiele osób krytykowało UE, że mało robi w kontekście zapobiegania kryzysowi pandemicznemu, ale tak naprawdę niewiele mogła zrobić, ponieważ Komisja Europejska nie ma kompetencji w zakresie bezpieczeństwa zdrowia publicznego, opieki zdrowotnej czy działalności sanitarno-epidemiologicznej. To znaczy, nie ma wpływu na to, jak działają szpitale czy stacje sanepidu w krajach UE.
Przeczytaj także: Jak odkryto wirusy?
Istnieje co prawda Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC – European Centre for Disease Prevention and Control) w Sztokholmie, działające w ramach całej wspólnoty, ale jego finansowanie, zakres działań, obowiązków i kompetencji jest ubogi w porównaniu do amerykańskiego CDC w Atlancie. Głosy przemawiające za tym, by ECDC otrzymało większe pieniądze i możliwości, a Komisja Europejska pewien realny nadzór lub współnadzór nad służbą zdrowia, sanepidami czy inspektoratami weterynaryjnymi (to w kontekście m.in. walki z afrykańskim pomorem świń), uważam za w pełni uzasadnione. Przeprowadzenie takich zmian byłoby korzystne ogólnie dla społeczeństwa europejskiego, a także dla rozwoju medycyny i nauki, jak również wzmacniałoby pozycję Unii Europejskiej i krajów członkowskich na arenie międzynarodowej.
Zaufanie do Światowej Organizacji Zdrowia (WHO)
Niewielu wie, że w 2009 roku WHO wydała dokument legitymizujący nieskuteczną, pseudonaukową homeopatię (co ciekawe, podkreślając w nim rolę homeopatii w dbaniu o zdrowie przez mieszkańców Lombardii i zachwalając tamtejszą „jakość” i „bezpieczeństwo” homeopatii; Lombardia to region poważnie dotknięty w ostatnich miesiącach przez pandemię COVID-19). Później agencja WHO zajmująca się oceną ryzyka rakotwórczości bezpodstawnie sklasyfikowała promieniowanie elektromagnetyczne i glifosat jako potencjalnie rakotwórcze. Co najmniej jedna z tych dwóch afer była związana ze skandalem dotyczącym konfliktu interesów i ideologizowania nauki.
Przeczytaj także: Skąd pochodzi koronawirus SARS-CoV-2?
W roku 2018 WHO ogłosiła nową, jedenastą Międzynarodową Klasyfikacę Chorób (ICD-11), która wzbudziła oburzenie środowiska naukowego i medycznego m.in. przez uznanie pseudonaukowej Tradycyjnej Medycyny Chińskiej (najprawdopodobniej przyczyniła się ona do wyewoluowania koronawirusa SARS-CoV-2, gdyż jej popularność wśród Azjatów jest powodem istnienia wielu targów dzikich zwierząt; Tradycyjna Medycyna Chińska opiera się m.in. na koncepcji pięciu faz i żywiołów, a wynikające z niej terapie to np. podawanie sproszkowanego rogu nosorożca i kamieni żółciowych niedźwiedzia zmieszanych z ziołami) jako elementu systemu opieki zdrowotnej. Kolejne zarzuty wobec WHO padły w 2019 ze strony Lekarzy Bez Granic o niewłaściwe racjonowanie szczepionek przeciwko wirusowi Ebola.
Krytyka wobec WHO
W roku 2020 ruszyła lawina krytyki, odnosząca się do podawania przez WHO nieprawdziwych informacji z Chin na temat koronawirusa SARS-CoV-2, unikania przez przedstawicieli WHO mówienia o chińskim pochodzeniu nowego koronawirusa, opóźnianiu rekomendacji co do zaprzestania podróżowania do Chin, czy kompromitujące zamieszanie ze stosowaniem ibuprofenu przy COVID-19. Starszy przedstawiciel WHO ignorował też pytania dziennikarki ws. pandemii o nieuznawany przez Chiny Tajwan. Wskazywanie na to ostatnie nie jest co prawda krytyką merytorycznie odnoszącą się do medycyny, nauki i faktografii, ale stanowi kolejny argument przemawiający za tym, że WHO działa przynajmniej miejscami bardziej w interesie Chin niż dla przeciwdziałania pandemii.
Wobec opisanych kontrowersji, kompromitacji i skandali (które i tak nie są wszystkimi z ostatnich 20 lat), szczególnie tych dotyczących pandemii COVID-19, trudno zachować dotychczasowe zaufanie do WHO. Nadal jest to organizacja potrzebna, a wiele zawartych na jej stronie i w jej dokumentach informacji jest prawdziwych i przydatnych, ale odbudowa autorytetu, jeśli w ogóle nastąpi, potrwa latami. Trzeba mieć to na uwadze w relacjach z WHO, jak również przy planowaniu działań z poprzedniego punktu, o integracji sektora zdrowotnego w UE, by móc być od WHO możliwie niezależnym w razie kolejnych problemów.
Płace i warunki pracy dla zawodów medycznych
Dziś, o ile nie jest się lekarzem po specjalizacji, starszym i z ugruntowaną pozycją zawodową, płaca w służbie zdrowia jest niska. Lekarze stażyści otrzymują bardzo niskie wynagrodzenia, zbliżone do minimalnego, musząc często dorabiać w międzyczasie np. w centrach handlowych, zamiast skupić się na szkoleniu medycznym i nauce. Lekarze rezydenci w trakcie specjalizacji mają lepsze warunki, ale wciąż nie rysują się one dobrze, a wiele zależy też od miejsca pracy. Powszechny problem to także łamanie praw pracowniczych, związanych z nadgodzinami czy zbyt długą pracą. Niestety, niezastąpione pielęgniarki, salowe, ratownicy medyczni, diagności medyczni czy fizjoterapeuci niejednokrotnie są traktowani jak zło konieczne, choć bez nich służba zdrowia nie mogłaby istnieć. Mają z reguły kiepskie warunki pracy, niskie płace, nadgodziny, niejednokrotnie są spychani na samozatrudnienie, bez zapewnienia podstawowych praw dotyczących ubezpieczenia czy zabezpieczenia pensji w razie niespodziewanych sytuacji.
Przeczytaj także: Teorie spiskowe na temat koronawirusa SARS-CoV-2
Liberalne podejście pt. „Taki zawód wybrał/a, więc niech się męczy”, „Widocznie nie ma na nich zapotrzebowania” nie sprawdza się wobec zawodów istotnych społecznie i dla funkcjonowania całego systemu. W interesie każdego, również tych, którzy umniejszają salowym czy ratownikom medycznym, jest to, by nie brakowało osób w tych zawodach i by byli oni dobrze opłacani oraz pracowali we właściwych warunkach. Dlatego przede wszystkim politycy, ale także dyrektorzy szpitali oraz urzędnicy akademiccy, rektorzy, dziekani, powinni dążyć do zwiększania płac w zawodach medycznych, poprawiania ich warunków pracy i postrzegania przez społeczeństwo oraz zwiększania liczby studentów i absolwentów tych kierunków, przy jednoczesnym podnoszeniu poziomu takich studiów.
Dofinansowanie służby zdrowia i rozwój publicznego systemu
Uogólniając, kiedy państwowe przychodnie i szpitale walczyły o zdrowie i życie pacjentów, prywatne lecznice walczyły o finansowe przetrwanie. Prywatna służba zdrowia bez kontraktów z NFZtem (komercyjne placówki mogą działać w ramach publicznej służby zdrowia, jeśli mają odpowiednie umowy, choć nadal daleko im zwykle do państwowych czy uniwersyteckich szpitali) może uzupełniać państwową w zakresie bardziej „luksusowych”, mniej pilnych usług medycznych, ale nie zastąpi jej nawet w małej części.
To, co trzeba robić, to dofinansowywać publiczną służbę zdrowia, jak również reformować ją, nie tylko przez opisane wcześniej regulacje zawodów medycznych, ale też pod kątem strukturalnym i zarządzania. Dołożenie pieniędzy do systemu opieki zdrowotnej jest niezwykle istotne, ale konstruktywne działania na różnych szczeblach administracyjnych i zarządczych, dotyczących działania przychodni i szpitali, są nie mniej istotne.
Mikrobiologia, wirusologia i immunologia na studiach
W ostatnich latach zaangażowanie w mikrobiologię i wirusologię na wielu uczelniach osłabło (podobnie jak dbałość o szpitalne oddziały zakaźne). Sam na studiach miałem jedynie fakultatywną mikrobiologię i immunologię o mocno obciętej liczbie godzin z wykładów i zajęć laboratoryjnych, a wirusologii nie było w ogóle, choć skończyłem biologię na wydziale weterynaryjnym, gdzie teoretycznie powinien być kładziony nacisk na te dziedziny. Istnieją uniwersytety, gdzie nauczanie w tym zakresie nie ma charakteru nieobligatoryjnej ciekawostki, a kursy z mikrobiologii itd. są podstawowymi, obok genetyki, embriologii, biologii ewolucyjnej, zoologii czy anatomii, ale w wielu miejscach na studiach z biologii czy biotechnologii są pod tym względem braki.
Przeczytaj także: Na czym polega antybiotykooporność?
Pandemia zaangażowała w szeroko pojętą mikrobiologię i wirusologię, z genetyką, bioinformatyką, biologią ewolucyjną i ekologią włącznie, tysiące naukowców, doktorantów i studentów na całym świecie i już sam ten trend ma szansę zwiększyć zainteresowanie omawianymi dziedzinami na uniwersytetach. Dodatkowo, interesują się nim media, czytają o tym rodzice dzieci, które w przyszłości pójdą na studia, słuchają o tym zastanawiający się nad wyborem przedmiotów do matury czy kierunku studiów uczniowie. Fala zainteresowania dinozaurami w latach ’90 wynikająca m.in. z popularności „Parku Jurajskiego” dała początek pasji wielu współczesnych biologów ewolucyjnych, paleontologów czy zoologów, może obecny nacisk na wirusologię w mediach wywoła analogiczne zjawisko?
Szeroko zakrojony program ochrony antybiotyków
Na końcu chcę napisać o ochronie antybiotyków. Sprawa nie wiąże się bezpośrednio z wirusami, gdyż patogeny te nie są wrażliwe na antybiotyki. Jednak używanie ich przy infekcjach wirusowych oraz nadużywanie w medycynie i praktyce chowu stanowi problem, a następną pandemię może wywołać nie wirus, lecz właśnie antybiotykooporna bakteria. Dlatego też obszerne, systemowe przeciwdziałanie nadużywaniu antybiotyków w medycynie i weterynarii, jak również edukacja w tym zakresie, tak popularnonaukowa czy szkolna dla przeciętnego obywatela, jak i szkolenia z nowymi informacjami dla lekarzy i weterynarzy, stanowić powinny kolejny ważny cel dla polityków i urzędników.
Przeczytaj także: Dlaczego antybiotyki nie działają na wirusy?
Prowadzenie bloga naukowego wymaga ponoszenia kosztów. Merytoryczne przygotowanie do napisania artykułu to często godziny czytania podręczników i publikacji. Zdecydowałem się więc stworzyć profil na Patronite, gdzie w prosty sposób można ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub dziesięć złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą. Jednak przy wsparciu wielu staje się realnym, finansowym patronatem bloga, dzięki któremu mogę poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.
"To, co trzeba robić, to dofinansowywać publiczną służbę zdrowia, jak również reformować ją, nie tylko przez opisane wcześniej regulacje zawodów medycznych, ale też pod kątem strukturalnym i zarządzania."
Podzielę się małym spostrzeżeniem i przemyśleniem.
Myślę, że jedną z takich reform powinno być rugowanie ze środowiska lekarzy, pielęgniarek itd. którzy mają głęboko gdzieś dobro pacjenta. O różnego rodzaju patologiach można czasem usłyszeć w mediach ale chyba niezbyt często – a ja osobiście spotykałem się z takimi zachowaniami właściwie nagminie(zarówno osobiście, jak i w najbliższej rodzinie, gdzie przez takie działania jedna krewna zmarła, druga "prawie" zmarła, oraz wśród najbliższych znajomych). Nie wiem, mieszkam na peryferiach i może po prostu trafiły mi się takie felerne szpitale. Osobiście znałem pewną studentkę medycyny, która wprost mówiła, że nienawidzi pracować z ludźmi. Wcale się nie kryła ze swoimi niechęciami ani z powodami, dla których idzie na medycynę.
Wg. mnie zbyt wiele ludzi widzi zawód lekarza (i pokrewne) jako łatwy sposób zarobienia ładnej kasiorki. I żeby było jasne – zgadzam się absolutnie z tym, że medycy powinni zarabiać lepiej niż bardzo dobrze (i zdecydowanie nie pełnić 12-24 godzinnych dyżurów!). Ale po wprowadzeniu lepszych warunków pracy lub jednocześnie z nimi powinno iść w parze właśnie takie systemowe (myślę że to powinna być sprawa wewnętrzna) odsiewanie ludzi, którym zależy tylko na zgarnianiu kasy a pacjentów mają głęboko gdzieś.
Dofinansowanie? Serio? Czyżby lizus?
Ta pandemia i cała impreza z nią związana, to był i jest ciekawy test. Ale niestety systemy zwiodły, a nawet wyrządziły wiele szkód. Może poza wyjątkami, np.: ratownictwo medyczne.
Jeśli ktoś tego nie zauważa, to najpewniej pada ofiarą ogólnoświatowej zarazy – odporność na fakty, takie trochę zidiocenie.
A najgorsze, że taki pop-inteligent jeden z drugim wypisuje tam i ówdzie bzdury jak wyżej, i w swej zarozumiałości jest całkowicie niezdolny do konstruktywnej refleksji – mogę się założyć.
A dlaczego te systemy zawiodły? Proszę o podanie przyczyn, a nie frazesy i wyzywanie autora od pop-inteligencji. Czemu nie rozpocząć na ten temat ciekawej dyskusji?
Zmów płacz nad lekarzami stażystami ale o tym że student farmacji na stażu dostaje okrągłe 0 zł wypłaty na miesiąc już nie wspominamy. Spokojnie lekarze się nachapią. Nie wspominając też że lekarz stażysta ma płacone z podatków i teoretycznie musi pracować 8h/dzień ale czeto tyle albo wcale nie pracuje.
Lekarz stażysta jest po studiach i staż jest jego pracą. Student farmacji jest… studentem, a staż jest częścią jego studiów. Ja za staż w ramach studiów, zupełnie niemedycznych, również nie miałam płacone ani złotówki. podobnie jest zapewne na innych kierunkach studiów.