Pixabay |
zapłodnienia pozaustrojowego (zapłodnienie in
vitro) nie brakuje głosów osób nie mających pojęcia na ten temat, zwłaszcza
z prawej i konserwatywnej strony politycznej (choć nie tylko). Jednak zdarzają
się także wpadki osobom znającym się na rzeczy i piszącym generalnie ciekawe
artykuły bądź też pojawiają się błędy na (jak na mainstream) zaufanych portalach. Tym razem chodzi o mylenie
bezpłodności z niepłodnością.
badania, w których kontrowersyjne dla niektórych będzie tworzenie genetycznie
modyfikowanych ludzkich (wczesnych) zarodków, w celu poznania molekularnych
mechanizmów rozwoju, dopracowania procedury zapłodnienia in vitro i innych. Zezwolenie wydano w Wielkiej Brytanii, dla
Instytutu Francisa Cricka (to ten naukowiec, który w 1953 roku opisał wraz z
Jamesem Watsonem i z pomocą aparatury opracowanej przez Rosalind Franklin,
strukturę DNA, za co w 1962 otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny lub
fizjologii). Eksperymentalne embriony nie mogą mieć więcej, niż 7 dni. Narzekających
na fakt wydania takiej zgody niech uciszy to, że pierwsze były Chiny
(zaczynając „wyścig”), co wiemy z doniesień z roku 2015 roku. Europa nie może zostać w tyle.
Plemnik, Wikimedia |
Ja jednak nie o modyfikacjach
genetycznych chciałem dziś pisać i nieszczególnie też o zarodkach. Tak jak
nakreśliłem we wstępie – chodzi o bezpłodność i niepłodność, nagminnie ze sobą
mylone. Wielu zapewne nie zdaje sobie sprawy, że to dwie różne sytuacje. A
warto wiedzieć i wręcz trzeba, jeśli jest się politykiem debatującym na ten temat. Ta pierwsza oznacza trwałą niemożność
spłodzenia potomstwa, czyli brak komórek rozrodczych – oocytów i plemników, a
więc odpowiednio jajników (i macicy) i jąder, choć mając funkcjonalny oocyt, po
zapłodnieniu go zarodek (a dalej płód) donosić może inna kobieta lub też
potencjalnie w przyszłości mógłby być inkubowany w sztucznej macicy (dlatego też brak macicy niekoniecznie oznacza bezpłodność).
Nawiązałem początkowo do artykułu
o modyfikowaniu ludzkich zarodków, bo i tam wkradł się błąd: W efekcie badacze chcą dowiedzieć się, dlaczego
około 50 procent zapłodnionych komórek jajowych przestaje się rozwijać, a wyniki pomogą
nie tylko usprawnić procedury zapłodnienia in vitro, ale też poznać przyczyny
wielu rodzajów bezpłodności (gazeta.pl). Chyba już widzicie, o co chodzi.
Nie można mówić o bezpłodności, jeśli mamy zapłodnione oocyty (czyli właściwie
już zarodki). Jednym z celów badań będzie więc poznanie molekularnych przyczyn
niepłodności. Czyli dlaczego poszczególne embriony nie mają potencjału
rozwojowego i co jest tego bezpośrednią przyczyną.
Oocyt, http://txfertility.com |
Niepłodność precyzyjniej
definiuje się jako nieuzyskanie ciąży pomimo współżycia seksualnego 3-4 razy w
tygodniu przez rok do dwóch lat. Tutaj różne źródła podają inny okres,
bezpieczniej jednak przyjąć 12 miesięcy, ponieważ przy tak wielu
niepowodzeniach ważne jest wszczęcie szybkiej diagnostyki, szczególnie gdy wiek
kobiety zbliża się do 35 roku życia (o tym dlaczego pisałem tutaj). Przyczyn niepłodności może
być mnóstwo: złe odżywianie (w zeszłym roku pisałem na przykład o wpływie niedoboru cynku przez kilka dni na
jakość komórki żeńskiej i późniejszego zarodka), stres, zaburzenia w
dojrzewaniu oocytu czy patologie spermatogenezy (powstawania plemników),
niedrożność nasieniowodów czy czynniki seksuologiczne, takie jak impotencja. To
wszystko nakłada się z resztą na siebie: na przykład zaburzenia spermatogenezy
wynikające z działania stresu na układ hormonalny.
przyczyn jej wystąpienia. Jeśli problemem jest wspomniany niedobór cynku czy
innych niezbędnych dla organizmu związków z pożywienia, to włącza się
suplementację czy nakierowuje na określone pokarmy. Jeśli zaburzenia
hormonalne, to układ endokrynny należy uregulować. Jednak spory procent
przyczyn pozostaje nierozpoznany, a w gruncie rzeczy będzie to często stres czy
nadal niedobory żywieniowe, które też ciężko ustalić. Gdy nie udaje się
postawić diagnozy i na jej podstawie wyleczyć pacjenta czy pacjentów,
potencjalni rodzice mogą zdecydować się na zapłodnienie pozaustrojowe, czyli słynne in vitro. Nie jest to leczenie
przyczynowe – problem z niepłodnością pozostaje – ale pozwala uzyskać zdrowe
dzieci, a w przypadku, znów podkreślę, kobiet po trzydziestce, długa
diagnostyka zamiast zastosowania zapłodnienia pozaustrojowego, może okazać się zgubna. W takich przypadkach liczy się czas.
Chcesz wesprzeć rozwój mojego bloga? Możesz to zrobić zostając jego patronem tutaj.
Biologia rozwoju. Wydawnictwo Naukowe PWN. Warszawa 2003.
T. Krzymowski, J. Przała. Fizjologia Zwierząt. Państwowe Wydawnictwo Rolnicze i Leśne. Warszawa 2005.
Ogólnie do in vitro nic nie mam, jednak mam mieszane uczucia co do refundowania in vitro, bo jak sam wspomniałeś nie jest to leczenie przyczynowe.
Myślę, że w tym konkretnym przypadku chodzi o uzyskanie dziecka, w drugiej kolejności wyleczenie problemu. Bo co kobiecie po zdrowiu układu rozrodczego, jeśli będzie "za stara" na donoszenie prawidłowej ciąży bądź w ogóle zajście w ciążę? To się oczywiście odnosi do naszego kręgu kulturowego, gdzie za zakładanie rodziny często pary zabierają się po 30 r.ż.
A leki na cukrzyce sa przyczynowe? Euthyrox brany przez tysiace pacjentek z choroba Hashimoto? Morfina dla ludzi z nieuleczalnym nowotworem…? :<
No właśnie. Ogólnie mówienie, że leczenie objawowe to nie leczenie jest absurdalne (to nie pod kątem Mrs.Rose, po prostu często się z takimi niby argumentami można spotkać).
Nie porównywałabym cukrzycy czy nowotworu z niemożnością posiadania dzieci, kiedy ktoś zwija się z bólu lub dochodzi do zagrożenia życia, lub jeszcze większej utraty zdrowia to oczywistym jest, że takiej osobie należy pomóc. Łukaszu może źle się wyraziłam, ja nie twierdzę że leczenie objawowe to nie leczenie, tylko że w tym konkretnym przypadku mam mieszane uczucia co do refundowania tego leczenia. Osoby bezdzietne może cierpią psychicznie i oczywiście bardzo im współczuję, jednak idąc tym tokiem należałoby refundować leczenie każdej cierpiącej psychicznie osoby np. transseksualistów, czy osoby które cierpią z powodu swojego wyglądu i wymagają operacji plastycznych, takich osób też jest mnóstwo. Na chwilę obecną uważam, że jest wiele poważniejszych chorób które wymagają refundowania jak choćby wspomniane nowotwory i na ich leczenie kasy brak.
Rozumiem taką argumentację i po części się z nią zgadzam, ale też społeczeństwu opłaca się leczyć niepłodność, zwiększając przyrost demograficzny (o ile dobrze pamiętam, w zeszłym roku dzięki programie IVF Polska wyszła pierwszy raz od iluś lat na plus, o ponad tysiąc osób). To tak pomijając kwestie przeludnienia i konsumpcjonizmu na naszej planecie…
A okulary nosisz? Bo to też jest leczenie objawowe a nie przyczynowe.
Bardzo rzeczowo wyjaśniłeś kwestię bezpłodności i niepłodności. Podobno już statystycznie co 5 piąta para ma problem z zajściem w ciążę.
Może jeszcze spróbujmy zmutować ludzi? Technika idzie do przodu, wiadomo, ale nie zawsze jest to opłacalne. Przynajmniej kobiety, które nie mogą mieć dziecka nie zostają do końca same, a jakiś wybór mają.
Szkoda osób, które do niepłodności dochodzą przez swoją głupotę.
Ludzie sami mutują, a narażając się choćby na promieniowanie słoneczne, zwiększasz prawdopodobieństwo zmutowania swojego DNA ;-).
te pojęcia bardzo często są mylone i używane zamiennie – nieprawidłowo, niestety. pozdrawiam!
Ja przeciw nauce nie mam nic i jeśli służy tylko dobru innych to bardzo dobrze. Byle nie zatracić tej cienkiej granicy.
Ciągle dowiaduję się nowych rzeczy z Twojego bloga, tak trzymaj 🙂
niesmaczne zdjęcia : )
Pedofilskie wręcz. W końcu w świetle obecnych przekonań trzecia fotografia przedstawia nagie dziecko. : p
Dobrze, że piszesz o tej różnicy, faktycznie często myli się te pojęcia, przykre, że coraz więcej ludzi ma problemy z płodnością, myślę, że in vitro jest pewną opcją, jeśli wszelkie inne metody zawiodą.
ech… ciężki temat we współczesnych czasach… niektórzy nie mogą mieć dzieci, inni usuwają i walczą z płodnością. Ciężko wypowiedzieć się na ten temat by się nie narazić żadnemu środowisku :/
irytuje mnie to wstrzymanie refundacji in vitro… tyle nowych żyć może powstać, często to ostatni ratunek, a tu ktoś sobie coś ubzdurał i o :/
Leczenie objawowe, np. w przypadku choroby Hashimoto, chroni organizm przed skutkami niedoczynności tarczycy, która ma wpływ na pracę wielu naszych narządów. Stąd śmiało można uznać, że podawanie Euthyroxu jest jednak formą leczenia pacjenta.
Co do niepłodności- przyczyn jest b. dużo i zapewne nie wszystkie jeszcze poznaliśmy.Generalnie kobiety to dziwne istoty, gdy nie chce dziecka to zdolna jest do zabicia własnego noworodka, gdy pragnie- posunie się nawet do kradzieży dziecka.
Skoro krajowi zależy na poprawieniu wskaznika dzietności, to powinien niewątpliwie refundować in vitro. A tak na marginesie – odnoszę wrażenie, że niektórym naszym posłom się wydaje, że in vitro to dla kobiety jakiś nowy rodzaj przyjemności seksualnej, coś jakby nowy model wibratora czy jakiejś innej zabawki erotycznej.A prawda wygląda tak, że wszystkie badania ustalające przyczynę i stopień niepłodności, a następnie stymulacja hormonalna, pobieranie jajeczek, potem implantowanie ich do macicy- są dla kobiety bolesne i stanowią spore obciążenie psychiczne.Poza tym w razie niepowodzenia nie można tego zabiegu powtarzać raz za razem, trzeba jakiś określony czas odczekać nim się go powtórzy.
Ciągle stan wiedzy naszego społeczeństwa w wielu dziedzinach przypomina mi powiedzenie- "wiem,że to dzwony dzwonią, ale nie wiem w którym kościele".
Miłego, 😉
P.S.
Nie bardzo rozumiem co jest "niesmaczne" w tych zdjęciach- tak właśnie wyglądamy gdy nas jeszcze nie ma:)
Dobrze, że o tym piszesz, ponieważ te pojęcia są mylone i czasem nie właściwie używane. Osobiście do in vitro nic nie mam, ponieważ czasem jest to jedyna metoda, która może pomóc.
Świetny wpis i potrzebna wiedza, bo często ludzie się wypowiadają, ale tak na prawdę mało o tym wiedzą.
Każdy zasługuje na bycie rodzicem nie ważne jakie środki zaprowadzą go do celu.
moja mama mawiała że "ciąża szybciej niż nowa suknia". Teraz tego nie mówi. ZAuważyłam że coraz więcej par, kobiet ma problem z zajściem w ciąże.
Dzieci najważniejsze. Ja już po, ale znam takich, którzy walczą. Refundacji in vitro to podstawa, ale jak ktoś ma władzę…
swietny wpis! moim zdaniem kazdy, kto naprawde chce byc rodzicem powinien miec szanse nim zostac
Jestem ciekawa jak ta refundacja in vitro by wyglądała. Pewnie kolejki ja wszędzie. :<
Przeczytałam z zaciekawieniem!
I przyznam, że sama nie znałam różnicy między tymi dwoma pojęciami.
Zastanawia mnie sam fakt określania in vitro mianem leczącego niepłodność. Nie leczy ono niepłodności – chyba można bardziej powiedzieć, że omija jakoś ten problem, prawda? Ale nie leczy.
Bardzo dobry, rzeczowy wpis.
U mnie istnieje prawdeopodobienstwo takie ze byc moze nie bede mogla miec dzieci, a czy zdecydowalabym sie na in vitro, nie wiem. Bynajmniej nie chodzi tu o przekonania religijne czy polityczne. Nawet jesli tak to i tak drugie dziecko na pewno bym adoptowala, jest tyle dzieci ktore potrzebuja rodzicow… 🙂
Pozdrawiam 🙂
Dobra in vitro spoko, ale ktos pomyslal o tym jaki ten zabieg ma wplyw na dawczynie komorek jajowych??? Bo skads sie pecherzyki bierze, a jest to zabieg dosc skomplikowany, nawet uslyszalam od jednej pani doktor, ze przerazajacy. Chetnie bym przeczytala obiektywny artykul na ten temat…
Ten zabieg i w ogóle całą procedurę wykonuje się za zgodą pacjentki – napisałaś tak, jakby wbrew jej woli robiono jej jakieś straszne rzeczy. W końcu to owa pacjentka chce w ten sposób uzyskać ciążę i własne dziecko.
@jot Właśnie kilka dni temu oddałam swoje komórki jajowe. Nie rozumiem co masz na myśli z tym "przerażającym" zabiegiem. 🙂 Całość trwała niecałe pół godziny i poza lekkim dyskomfortem jest bezbolesna.
Szczerze – też nad tym sie nie zastanawiałam, myślałam, że te pojęcia stosujemy zamiennie. Uważam, że jeśli chodzi o między innymi o medycynę, dobrze jest nie mieszać z nią religii, bo mam nieodparte wrażenie, że w dyskusji o in vitro nie o etykę chodzi ale o religię. I kwestia religii niestety coraz częściej pojawia się w różnych zaskakujących momentach z życia państwa.
Jeżli nauka może pomóc ludziom którzy pragną mieć dziecko, a nie mogą, to jestem jak najbardziej za.
Lubię czytać posty z których dowiaduję się czegoś nowego. Ze wstydem przyznaję, iż sama nie wiedziałam,że jest różnica między tymi pojęciami. Dobrze jest sobie poukładać pewne rzeczy w głowie.
Skoro lubisz biologie to może napiszesz o najnowszej teorii " niewidzialna transfuzja" z portalu http://antygeny.pl/
zaznaczam materiał jest naprawdę poważny i nie należy do łatwych, nawet dla biologa.