Nieraz czytam, na przykład w komentarzach pod artykułami, że homoseksualność jest niezgodna z naturą, bo nie prowadzi do posiadania potomstwa. Ma być wobec tego „wbrew” naturze, ewolucji biologicznej. Nie ma charakteru przystosowawczego, jest „zaburzeniem” pojawiającym się de novo, nie uczestniczącym w procesie ewolucyjnym. Takie opinie pomijają jednak pewne ważne aspekty, które przeczą takiemu pojmowaniu zjawiska homoseksualności.
Za: FreeImages |
Skąd się bierze homoseksualność?
Homoseksualizm nie jest zjawiskiem kulturowym. W tym sensie, że od obserwacji relacji jednopłciowych czy mody na pokazywanie ich można stać się gejem czy lesbijką. Jest determinowany biologicznie, na co nie mamy wpływu. Nie wiemy w pełni w jaki sposób powstaje – najprawdopodobniej istnieją różne drogi wykształcania się orientacji homoseksualnej. Jedna z dominujących hipotez mówi o „nadreakcji” organizmu matki na produkty chromosomu Y u męskiego płodu. (Owa nadreakcja nasila się przy każdym kolejnym dziecku płci męskiej; wliczając w to również poronione płody emitujące „wrażliwe” dla ciężarnej cząsteczki). Inna o regulacjach epigenetycznych, kolejna o polimorfizmach genetycznych, a to i tak nie koniec. Poglądy te nie muszą się wykluczać, za to mogą uzupełniać. Tak czy inaczej wiadomo, że homoseksualizm determinowany jest biologicznie i w znacznym stopniu warunkowany jest przez czynniki działające przed narodzinami.
Dodać trzeba, że to iż jakaś cecha pojawia się w wieku „późniejszym” nie znaczy, że nie jest wrodzona. Takiemu pojmowaniu przeczy całe mnóstwo przykładów dotyczących starzenia się organizmu czy właśnie biologii zachowań. Dość powiedzieć, że orientacja heteroseksualna ujawnia się również w okresie przed dojrzewaniem. Czy w trakcie dojrzewania – taka jest natura cechy, którą jest orientacja seksualna jako taka. Dodatkowo, samo pojmowanie „wrodzenia” nie musi być zero-jedynkowe, bo niektóre cechy determinowane genetycznie mogą się ujawniać lub nie, zależnie od okoliczności środowiskowych (na przykład wrodzona skłonność do występowania niektórych typów nowotworów, powiedzmy płuc, nie musi prowadzić do zachorowania na nowotwór, jeżeli dotknięta nią osoba nie pali papierosów, nie pije alkoholu, dobrze się odżywia i dba o układ oddechowy).
Homoseksualność a rozmnażanie i ewolucja
Dominująca koncepcja tłumacząca utrzymywanie się homoseksualizmu u ludzi (i wielu innych gatunków ssaków), pomimo tego że jednostki homoseksualne generalnie (pomijając współczesne możliwości inżynierii rozrodu i inne nietypowe w naturze i obecne od niedawna okoliczności) się nie rozmnażają, mówi o tym, że na to, że w populacji występuje niewielki procent osobników homoseksualnych, pozwala fakt, że najzwyczajniej „to się opłaca” z perspektywy rozprzestrzeniania się (w toku rozrodu) genomu zawierającego genetyczne sekwencje odpowiedzialne za homoseksualność lub zwiększające szansę pojawienia się jej.
Jak to możliwe? W przypadku homoseksualizmu determinowanego czynnikami dziedzicznymi (bo jak wspominałem, niewykluczone, że istnieją też mechanizmy różnicowania się go od nowa, w sposób biologiczny, ale nie dziedziczny) prawdopodobnie jest tak dlatego, że homoseksualne osoby/osobniki nie mając własnego potomstwa, opiekują się częściej dziećmi swojego rodzeństwa (lub kuzynostwa) i tym samym dzieci te, dzielące znaczą część tego samego materiału genetycznego co rodzinna jednostka homoseksualna (z perspektywy dziedziczenia dwójka dzieci brata czy siostry, czyli siostrzeńców lub bratanków, to jak jedno biologiczno-genetyczne dziecko wujka czy ciotki), mają większe szanse by dorosnąć i rozmnożyć się, a zatem także przekazać do następnych pokoleń sekwencje genetyczne, które w pewnych okolicznościach (np. posiadania większej liczby starszych braci) orientację homoseksualną determinują.
Zbyt duża liczebność osobników homoseksualnych jest z kolei selekcyjnie piętnowana przez wzgląd na fakt, że po przekroczeniu pewnej liczby krytycznej zmniejszałaby rozprzestrzenianie się niosących nią genomów, bo osoby homoseksualne z reguły same się nie rozmnażają. Tę zgrabną i logiczną koncepcję naukową wraz z rozwojem biologii molekularnej wspiera coraz więcej dowodów, a sam mechanizm opisywany jest przez prawo doboru altruistycznego, nazywanego też krewniaczym.
Homoseksualizm a natura
Patrząc zarówno na dowiedzione fakty, jak i wysoce prawdopodobne lub częściowo potwierdzone hipotezy, trudno stwierdzić, że homoseksualność jest niezgodna z naturą, sprzeczna z ewolucją biologiczną, „prawami przetrwania” czy inaczej określanymi zjawiskami dotyczącymi dziedziczenia. Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie, bo zwiększa szanse przetrwania młodszego pokolenia i promuje posiadanie większej liczby potomstwa. Istnienie kilku procent osób homoseksualnych w populacjach ludzi jest zatem czymś naturalnym. (Lub inaczej: nie jest niczym nieprawidłowym biologicznie, genetycznie, ewolucyjnie czy ekologicznie). I nie powinno budzić niechęci, agresji czy dążenia do „zwalczania” homoseksualistów.
Uprzejmie proszę o podanie źródła podtrzymującego tę tezę: "Tak czy inaczej wiadomo, że homoseksualizm determinowany jest biologicznie i w znacznym stopniu warunkowany jest przez czynniki działające przed narodzinami."
Również proszę o podanie źródeł przytaczanych przez pana teorii. Rzetelność "sprawozdawcza" tego wymaga – to raz, a dwa – chętnie poczytam więcej na ten temat. A skoro pan przygotowując się do napisania tego tekstu, musiał wykonać pracę wykopaliskową, to podzielenie się źródłami, ułatwi innym (mnie) dotarcie do oryginału.
Źródła są w podlinkowanych artykułach.
Liczysz na to że Ci dwaj tam zadadzą sobie trud kliknięcia i doczytania?
Po tylu latach prowadzenia bloga? Utopista.
No to chlopie nie jestes na czasie.
LGBTQWERTY+- stwieredzili, ze homoseksualizm nie istnieje. Teraz jest homoseksualnosc
Za słaba jak dla mnie argumentacja i hipotezy. Trochę na siłę. Owszem, występowanie w społeczeństwie homoseksualistów nie powinno budzić niechęci, agresji czy dążenia do ich zwalczania. Ale nie bójmy się używania neutralnych stwierdzeń, jakim byłoby nazwanie sprawy jako odbiegnięcie od normy, jaką jest orientacja heteroseksualna. Występuje w ogromnej większości i jest obiektywnie istotna dla podtrzymywania dalszego istnienia cywilizacji niemal każdego gatunku w przeciwieństwie do homoseksualizmu, który jest naszemu gatunkowi nie bardziej pożyteczny jak na przykład występująca u mnie ślepota barw. Zwykły bug. I określenie normalny/nienormalny nie ma tutaj żadnego krzywdzącego tonu. Po prostu neutralne stwierdzenie, nie ujmujące godności i nie nawołujące do wybijania mniejszości i ograniczania praw.
Dokładnie, wszystko jakieś takie mocno naciągane…
Z językowego punktu widzenia nienormalny:
II «osoba chora psychicznie»
• nienormalna
nienormalny I
1. «nieprawidłowy»
2. «niespotykany»
3. «chory psychicznie»
ma krzywdzący ton w każdym językowym przypadku. Nawet "niespotykany" podkreśla odosobnienie i wyobcowanie ze społeczeństwa. Nie twierdzę, że tak powinno być, ale tak jest – tak działa język, że skoro większość użytkowników stosuje słowo pejoratywnie, takim się ono staje. O wiele lepszym słowem byłoby stwierdzenie niestatystyczny, jako odbiegający od statystyki, albo mniejszościowy.
Fragment dotyczący słowa "nienormalny" zaczerpnięty ze słownika języka polskiego PWN – wszystkie definicje tego słowa.
Nie do końca. Bowiem, możliwym jest wynalezienie terapii owego "buga" i odzyskasz poprawne widzenie barw. Tymczasem w tej "logice" kryje się furtka dla poszukiwaczy lekarstwa/terapii… Obecnie obstaje się przy tym, że homoseksualizm miał pewne zastosowanie. Podobne do tego, jakie wykazują Fa'afafine na Samoa – opieka nad dziećmi starszych braci.
No właśnie. Przy takiej "logice" kryje się furtka dla poszukiwaczy lekarstwa/terapii homoseksualizmu. Niestety dziedziczna odmiana daltonizmu jest nieuleczalna, ponieważ jest chorobą genetyczną.
Z zastosowaniem też można naciągać. Kiedyś na przykład natknąłem się na informację, że sposób widzenia daltonistów był wykorzystywany przez któreś wojska podczas II Wojny Światowej, jakoby daltoniści wychwytywali w powietrzu i na mapach konkretne szczegóły lepiej niż osoby widzące normalnie.
Gdybym miał problem z akceptacją twierdzenia w powyższej odpowiedzi "poprawne widzenie barw", ogłosiłbym je czymś w rodzaju mowy nienawiści. To co? Moje widzenie barw jest jakieś gorsze? Złe? Absurd. (:
Jestem, wydaje mi się rozsądnego zdania, aby akceptować występowanie takich bugów, a nie naginać naukę i wszystkie hipotezy i ustalać coś obiektywnie niepoprawnego za normę i wpływać na kulturę i emocje w społeczeństwie.
A wystarczy trochę poszerzyć perspektywę… Jeśli coś występuje w naturze i nie jest stworzone sztucznie jest naturalne. To, co jest naturalne z założenia jest normalne. Jest tyle "bugów", że ich występowanie zdecydowanie nie jest mniejszością, nie zdziwiłabym się gdyby każdy jakiegoś miał. W tej sytuacji wybieranie, który jest normalny, poprawny czy zgodny z naturą jest bez sensu.
Chyba jesteś nienormalny.
ps. Neutralne określenie.
"Można powiedzieć, że wręcz przeciwnie, bo zwiększa szanse przetrwania młodszego pokolenia i promuje posiadanie większej liczby potomstwa"
Przypomina mi się Pani prof. Która w debacie z Korwinem usilnie przekonywała, że w parach homoseksualnych rodzi się więcej dzieci niż w heteroseksualnych.
Homoseksualizm jako cecha utrwalona występuje w stałym odsetku u baranów. Trudno nazwać zachowanie jakichkolwiek zwierząt nienaturalnym czy nienormalnym. Trudno mniemać że jagnię stało się homoseksualne z powodu złego wychowania. A my na prawdę niewiele się różnimy biologicznie.
Możemy przyjęć że pojawia się w każdym przypadku de novo i dlatego nie został wyeliminowany ewolucyjnie ( tak jak n.p. rozszczep podniebienia)
Możemy też przyjąć że występuje częściej wśród osób o określonym zestawie cech psychicznych – ale nie u każdego z tej grupy. Jeżeli te osoby są bardziej płodne/opiekuńcze/zaradne itp – można się spodziewać że pozostawią więcej potomstwa a u co któregoś potomka będzie się pojawiał homoseksualizm.
Barany. Oryginalne, zwykle wspomina się pingwiny, łabędzie i bonobo. Ale o baranach nie wiedziałam. 🙂
A jakie ma znaczenie czy naturalne czy nie? Całe nasze życie jest w pewnym sensie nienaturalne, bo czy teraz klepiąc w klawiaturę na telefonie robię coś naturalnego?
Dla mnie znaczenie ma coś innego i nie do końca dla mnie zrozumiałego: skrajnie lewicowe poglądy zdecydowanej większości LGBT. Być może wynika to stąd, że ci o poglądach prawicowych czy centrowych nie ujawniają swojej orientacji. Jeśli tak, to szkoda, bo zespawanie ze skrajną opcją nie jest dobre dla samych LGBT.
Masz dwa ekstrema skali politycznej. Na jednym ekstremum znajdują się ci, którzy uważają, że osoby o imieniu Paweł, a zwłaszcza o nazwisku Miłosz to zboczeńcy, degeneraci, dowód upadku wartości cywilizacji zachodniej i w zasadzie latentni pedofile. Na drugim ekstremum są ci, którzy zabierają głos, żeby zaznaczyć, że ludzie o imieniu Paweł, nawet ci nazwiskiem Miłosz, to tacy sami ludzie, jak wszyscy inni. Im bliżej centrum tego spektrum, tym mniej aktywiści polityczni wypowiadają się na te tematy – żeby uniknąć kontrowersji. W którą stronę byś grawitował politycznie?
Thersites, strasznie absurdalnie postawiłeś sobie sprawę.
Na drugim ekstremum są ci, którzy uważają, że wszyscy, których poglądy choć odrobinę różnią się od ich poglądów, są ekstremistami którzy chcą mordować i dehumanizować Pawłów Miloszów.
Zgodnie z tym możemy się domyślać, że osoby takie jak Thersites są fanatycznymi rasistami, antysemitami i homofobami, którzy całe dnie rozmyślają o tym, jak zdehumanizować Pawłów Miłoszów.
No i jak tam, Thersites? Hailowałeś dzisiaj już ręką w stronę swastyki czy portretu Adolfa? Pochwal się – ile masz wytatuowanych swastyk na skórze?
Powinno się wprowadzić prawo, zgodnie z którym – w ramach walki z pawłomiłoszofobią – legalne byłoby dewastowanie mienia oraz atakowanie z pomocą noża takich osób, jak Thersites. Pozwoli to nam uniknąć zachowań antysemickich w przyszłości. Co więcej – powinno się zezwolić na atakowanie osób, które tylko są członkami jego rodziny, lub wyglądają jak Thersites.
Tak właśnie zakończy się czas nietolerancji.
Nagle i niespodziewanie udajesz takiego "obrońcę uciśnionych", a dosłownie chwilę temu zalewałeś forum nienawistnymi, dyskryminującymi komentarzami? Mam Ci przypomnieć, co jeszcze niedawno pisałeś? Jak lubiłeś się w dehumanizowaniu ludzi? To spójrz na swoje komentarze tutaj:
https://www.totylkoteoria.pl/2019/08/dyskryminacja-nauka.html
Pr,eczytalem starannie ten tekst. Gdzie tam jest dehumanizowanie? Poproszę cytaty.
Musisz sobie jednak uświadomić, że jednak ekstremum istnieje – i chodzi w nim o oskarżanie kogo popadnie bez powodu o homofobię rasizm itd.
Świat nie jest czarno-biały. Zapamiętaj sobie to.
Proszę o przemyślenie twierdzenia, że osobniki homoseksualne generalnie się nie rozmnażają. w każdym razie nie "droga naturalną".
Jest to częściowo prawdziwe w dzisiejszych czasach, w rozwiniętych społeczeństwach ale z gruntu nieprawdziwe dla tysięcy lat rozwoju ludzkiej cywilizacji i nawet dziś w wielu zakątkach ziemi.
Nacisk społeczny na zawieranie małżeństw (czy innych tego typu związków lub kontraktów) był przez tysiące lat zbyt duży, żeby znacząca część osób homoseksualnych mogła sobie pozwolić na pozostawanie w stanie bezżennym. Panny zwykle nikt nawet nie pytał czy chce wyjść za mąż. Była wydawana (kontraktowana, sprzedawana), miała sie grzecznie kłaść na wznak i dać zapładniać.
Mężczyźni też rzadko mieli komfort pozostawania w stanie kawalerskim. A jak już zawarli małżeński kontrakt to uniknąć obowiązków małżeńskich nie było łatwo. Rodzina oczekiwała progenitury. I to im biedniej, tym większej ilości, żeby cokolwiek dożyło dorosłości. Od kiedy ludzie skojarzyli, skąd sie biorą dzieci (jakby komuś to się wydawało śmieszne – parę prymitywnych plemion na ziemi jeszcze dziś nie rozumie tego związku, stąd struktury matrylinerane – bo matka jest pewna), to żeby były one "produkowane" stało sie sprawą publiczną.
Zresztą ciągle jest w religijnych, konserwatywnych społecznościach. Jeżeli sie w takiej rodzisz, to masz zapewnione, że, chcesz czy nie, założysz 'tradycyjna rodzinę" i zrobisz sobie stadko potomków.
Homoseksualizm nie powoduje ani impotencji ani bezpłodności. Gej i lesbijka są tak samo płodni (lub niepłodni) jak przeciętna osoba hetero. I raczej to dziś mają mniej dzieci niż kiedyś.
mamy pojęcie czegoś takiego jak homoseksualizm koszarowy albo więzienny i to już podważa twoje tezy, przynajmniej w aspekcie homoseksualizmu jako zjawiska wyłącznie biologicznego.
Homoseksualizm koszarowy więzienny bądź kościelny to zastępcze zaspokajanie popędu płciowego bez zmiany właściwej orientacji seksualnej.
Masz dużo trafnych artykułów, ale robisz takie jak ten pisząc co ludzię chcą usłyszeć. Dobrze wiesz że mógłbyś znaleźć dużo więcej źródeł przeciwnym temu artykułowi i napisać całkowicie inny. Pozdro
Tak sobie myślę, że jeśli …
„wiadomo, że homoseksualizm determinowany jest biologicznie i w znacznym stopniu warunkowany jest przez czynniki działające przed narodzinami.”
… to zaczynamy chyba pomału zacierać granicę pomiędzy płcią, a tożsamością płciową (które do tej pory różniła właśnie biologia). No bo jeśli „homoseksualizm determinowany jest biologicznie”, to transseksualność pewnie też.
Chyba, że brnę za daleko lub moja logika skręciła nie tam gdzie trzeba 😉
Transseksualność to zupełnie inne zjawisko niż orientacja seksualna i nie ma merytorycznego uzasadnienia dla takich ekstrapolacji.
Teoria doboru grupowego dawno została obalona.
Zakładanie, że LGBT mają się opiekować potomstwem swojego rodzeństwa jest śmieszne.
„Dominująca koncepcja…” to tak na poważnie?
To są pseudonaukowe bzdury bez odniesień do literatury naukowej.
Po pierwsze, dobór grupowy a dobór krewniaczy to dwie inne rzeczy. Krewniaczy został udowodniony i to on odnosi się do homoseksualizmu. Po drugie, są nowe badania wykazujące, że dobór grupowy być może jednak też istnieje.
„Jedna z dominujących hipotez mówi o „nadreakcji” organizmu matki na produkty chromosomu Y u męskiego płodu. (Owa nadreakcja nasila się przy każdym kolejnym dziecku płci męskiej; wliczając w to również poronione płody emitujące „wrażliwe” dla ciężarnej cząsteczki)”.
Mam pytania:
Co takiego, jaką substancję chemiczną/biologiczną produkuje chromosom Y u płodu, co wpływa i jak wpływa na matkę? Dlaczego domniemane wpływanie owego produktu chromosomu Y na matkę ma skutkować homoseksualizmem potomka? I jak to się ma do homoseksualizmu u kobiet, które nie mają chromosomu Y i jako płody nie mogą wywierać analogicznego wpływu na swoje matki jak mali chłopcy?