„Ekologiczny” konsumpcjonizm?
Oszczędzanie wody
z bez przerwy płynącą wodą z kranu zużywamy kilkakrotnie więcej litrów, niż gdybyśmy robili to w wyżej opisany sposób. To samo w odniesieniu do prysznica. Pomnóżmy to przez liczbę dni w roku. Zużycie wody w ten sposób jest dramatycznie większe.
Oszczędzanie energii
Drugi istotny aspekt to energia. Możemy ją oszczędzać na wiele sposobów. Bardzo ważne jest, zwłaszcza przy przemieszczaniu się na nieduże odległości (np. w miastach), by przesiadać się z samochodów do komunikacji miejskiej, na rower lub, gdy to możliwe, pokonywać trasę pieszo. Nie tylko nie przyczyniamy się wówczas (lub robimy to w mniejszym stopniu) do marnowania energii i emisji gazów cieplarnianych, ale także zanieczyszczeń powietrza tworzących smog. Dodatkowo, dla przeciętnego, względnie zdrowego człowieka wpływa to korzystnie na jego organizm. Na dłuższą drogę lepiej wybrać kolej, niż samochód, unikając też (jeśli to możliwe) samolotów.
Przeczytaj także: Czy żywność ekologiczna jest zdrowsza a rolnictwo ekologiczne przyjazne środowisku?
Z transportem wiąże się jeszcze sprawa dostaw produktów. Te importowane lokalnie (w skali województwa, kraju lub Unii Europejskiej) powinny być premiowane. Kiedy widzę w Lidlu ziemniaki z Francji, zastanawiam się: dlaczego nie z Polski? Po co wozić je znad Sekwany, skoro mamy ich w bród u siebie? Przepraszam, jeśli wydaję się komuś stronniczy, ale najwięcej tego typu absurdów zauważyłem właśnie w Lidlu.
Klimatyzacja
Surowce
Ogrzewanie
Jedzenie a środowisko
W kwestii jedzenia dobrą praktyką jest ograniczenie spożywania mięsa i produktów odzwierzęcych, szczególnie wołowiny. Daleki jestem od nawoływania do całkowitego porzucenia mięsa, specjalnego opodatkowywania go i innych tego typu nachalnych rozwiązań. Niech decyzja o rzadszym jedzeniu mięsa będzie podjętą samodzielnie. Zamiast mięsa krowiego lepiej sięgać po drób, ryby, nabiał i rośliny strączkowe.
Wielkie hodowle bydła produkują ogromne ilości gazów cieplarnianych oraz odpadów, wykorzystując przy tym znaczne ilości wody i terenów pod uprawy na paszę dla zwierząt, które to areały można by wykorzystywać do uzyskiwania roślinnego pożywienia dla ludzi albo na lasy, wychwytujące dwutlenek węgla. Znacznie zmniejszając łańcuch energii między organizmami i oszczędzając miejsce, czas, wodę, żywność i wreszcie energię.
Ale jeszcze istotniejsze jest to, żeby unikać kupowania produktów z odległych zakątków świata. Szczególnie gdy są to rzeczy, które można spokojnie wyprodukować np. w Polsce czy Europie. Ponadto nie kupujmy więcej, niż potrzebujemy. Nawet jeśli reklama mówi nam „Kup więcej! Kup więcej!”. Promocje typu „Kup dwa, trzecie otrzymasz gratis!” mają sens tylko wtedy, kiedy naprawdę czegoś potrzebujemy. Kupowanie tego głównie dlatego, że jest w promocji, i szkoda żeby nie skorzystać, to mechanizm nie tylko szkodliwy dla planety, ale też dla nas samych. Ludzie często w ten sposób zakupują więcej fastfoodów, chipsów czy piwa, niż potrzebują na dany tydzień, i tyją bez opamiętania. M.in. dlatego reklamy alkoholu, słodyczy i chipsów powinny być zakazane tak samo, jak reklamy papierosów i leków na receptę.
Altruizm zamiast egoizmu
Dlaczego powinniśmy zawracać sobie głowę tymi wszystkimi szczegółami? Nadchodzące zmiany klimatu są coraz bardziej dotkliwe: poważne susze, huragany, podwyższanie poziomu mórz i oceanów. Efektem tych i innych zaburzeń są wojny ze względu na niedobory żywności i wody, zniszczenia miast oraz siedlisk dla zwierząt, zanieczyszczenia oceanów plastikiem, a powietrza rakotwórczymi pyłami. Na co się to przekłada? Wzrost cen żywności, niszczenie domów przez anomalie pogodowe, wydawanie ogromnych pieniędzy przez rządy i organizacje pożytku publicznego na ochronę środowiska. Wielkie zmiany zaczynają się od tych drobnych, codziennych, właściwie kierunkujących nasz sposób myślenia. Opisane tu praktyki są tego świetnym przykładem.
Świetny artykuł. Dzięki Łukasz!
Myślę, że warto wspomnieć (może w osobnym wpisie?) o zasadzie 3xR, a zwłaszcza skupić się na najważniejszym przykazaniu: REDUCE. Bardzo dużo osób skupia się na recyclingu, sortowaniu śmieci itp., ale nie zdają sobie sprawy że najważniejsze jest zmniejszenie liczby generowanych odpadów. Nie musimy wymieniać telefonu co rok-dwa tylko dlatego, że możemy. Nie musimy każdego roku nabywać tony nowych ubrań i dodatków, tylko dlatego że są bardziej modne. Nie musimy używać jednorazówek (od słomek czy siatek na zakupy po nadmiernie pakowane produkty). Przykłady można by mnożyć w nieskończoność…
Dokładnie, ważne jest ograniczenie produkcji śmieci i marnowanie energii czy wody, nie tylko recykling tego co już stworzono.
Moim zdaniem dużym problemem jest w tym przypadku żywność, gdy zaczęłam się interesować zmniejszeniem produkcji śmieci w moim domu to zrozumiałam, że jest to mega ciężkie jeśli chodzi o zakup żywności, większość jest pakowana w folię, często tej folii jest nadmiar by udawać, że produktu jest więcej, gdyby chcieć zrezygnować z tych opakowań, to trzeba zrezygnować z dużej części produktów spożywczych niestety…
W dużych miastach pojawiają się sklepy "zero waste", w których kupujemy produkty na wagę, zabierając je do domu we własnych opakowaniach wielokrotnego użytku. Jest to jakiś sposób na ograniczenie plastikowych śmieci. U lokalnych dostawców/sprzedawców w małych sklepikach osiedlowych też za pewne można się dogadać i w ten sposób robić zakupy. Gorzej jest jeśli głównym miejscem, w którym robimy zakupy są markety, a te, jak wiadomo, są znacznie tańsze niż mały osiedlowy sklepik i dlatego chętniej kupujemy tam. W ogóle polecam zapoznanie się z ideą "zero waste". Może też jest to pomysł na artykuł – ile w tym zasadności, a jakie jest drugie dno?
Pozdrawiam
A co autor bolga sądzi o chemitrals? Co po segregacji i innych zabiegach, skoro każdego dnia trują nas z "góry". Poza tym artykuł tendencyjny, poziomu gimnazjalisty.
A co ma sądzić – smugi kondensacyjne i tyle.
Natomiast jeśli chodzi o zarzuty odnośnie tego jaki to artykuł tendencyjny i na miernym poziomie to może jakieś konkretne zastrzeżenia i uwagi?
Równie dobrze można powiedzieć, że komentarz do którego się odwołuję jest na poziomie miernego gimnazjalnego trolla.
Czy to żart?
(A)
Nie tak, bo teorie spiskowe są poziomu co najmniej doktora nauk wszelkich
A czemu anonimowo. Wstydzimy sie swojej wiary? Nieladnie
" Poza tym artykuł tendencyjny, poziomu gimnazjalisty."
bo tak naprawdę to dbanie o Matkę Ziemię nie jest skomplikowane!
Prawidłowe zachowania może sobie przyswoić nawet przedszkolak.
Rozumiem, że gdyby w artykule pojawiły się wzory i skomplikowane słownictwo to byłbyś zadowolony z jego poziomu?
swetra*
Dzięki, poprawione. 🙂
Po pierwsze to przestac bezsensownie sie rozmnazac.
Łukaszu, popraw proszę słowo "sweteru" na poprawne, czyli swetra. Pozdrawiam 😊
Dziękuję. Poprawione. 🙂
Najlepsze jest to, że we wspomnianym Lidlu warzywa i owoce z eko certyfikatami są zapakowane w 2/3 warstwy plastiku tacka, folia, jeszcze jakieś cuda i nie ma możliwości, żeby je po prostu luzem wrzucić do wielorazowego torby np. bawełnianej ��
Tak, to kolejny przykład.
Bo produkty "eco" i "bio" są zbyt cenne, zeby je tak luzem w skrzynkach układać.
A poza tym co by to było jakby kasjer skasował cud-eko banana jak zwykłego? Trzeba je odseparować od kontaktu z warzywno-owocowym pospólstwem!
Klient w LIDLU czy innej biedronce kupuje napis EKO nie z troski o srodowisko, a z "uswiadomionego egoizmu" ze produkt niby z dobrego zrodla, bez pestycydow, GMO i innych chemtrailsow.
EKO jako przyjazne dla srodowiska to golym nie jest – nawet nie pakuja w tekrure a w styropian 🙁
I do tego są transportowane na paletach kilkakrotnie owiniętych folią strech. Ilość opakowań, które biorą udział w transporcie, a są niewidoczne dla klienta jest zatrważająca.
Fajny i madry artykul, juz od dawna nie jem miesa i pije wode z kranu, przez co rodzina traktuje mnie jak dziwolaga. Niestety, sa to ludzie, u ktorych np. caly dzien wlaczony jest telewizor, zupelnie bez sensu, tak zeby cos "gralo". Naprawde ciezko jest dotrzec do tego sortu, ale mimo to wciaz probuje:) nie zgadzam sie panem anonimem, artykul ma dobry poziom naukowy, mimo to jest prosto napisany, tak aby kazdy zrozumial, od "pani Basi" po doktora fizyki. Potrzeba wlasnie takich artykulow, bo ludzie odpowiedzialni za marnotrastwo, zasmiecanie i konsumpcjonizm sa zwykle ludzmi bardzo podatnymi na prosty przekaz! W innym wypadku juz dawno nie stosowanoby reklam. Dlugie, skomplikowane teksty, pelne "trudnych" slow, zostana przez takich ludzi ominiete.
Popieram, artykuł napisany prosto, tak, żeby trafił do wszystkich. Na wszystkie poruszone kwestie warto mieć baczenie. Dzięki!
Justyna
Właśnie tak, wszystkie palące sprawy i ważna wiedza powinny być przekazywane również w taki sposób. Sama też wolę przeczytać coś napisane prostym językiem niż za pomocą wyszukanych słów, które są zupełnie niepotrzebne i rozpraszające. Ma to znaczenie zwłaszcza dla zapracowanych ludzi, którzy mają mało czasu. Nic dziwnego, że niektóre grupy są mniej świadome pewnych problemów i zjawisk, skoro mało kto decyduje się do nich dotrzeć. To jest duży problem w naszym społeczeństwie, dotyczy to także spraw związanych z polityką, których po prostu dużo ludzi nie rozumie.
Gówno się znasz gościu na ekologii.
A jakieś rozwinięcie wypowiedzi?
Autorytet się wypowiedział… Odniesienie do fekaliów sugeruje zawód?
Może jakieś konkretne argumenty? Bo tak to ośmieszasz jedynie siebie 😉
Mało kto wie, a jeszcze mnie chce wiedzieć że eko pochodzi od greckiego oiko.
Ekologia i Ekonomia to dwie strony tego samego medalu. Wystarczy by wszystko kosztowało tyle ile naprawdę jest warte, a ludzie sami zaczną oszczędzać bez dobrych rad (którymi jak wiadomo wybrukowane jest piekło).
Z tymi jabłkami z drugiego końca świata, to autor trochę się zagalopował z wnioskami https://www.independent.co.uk/environment/green-living/food-miles-does-distance-matter-5329199.html
To dość oczuywiste rzeczy, ale jak ktoś spojrzy na typowy dzień młodych pięknych z wielkich miast, to nawet przy zastosowaniu wszystkich tych zasad, wkład w ochronę środowiska będzie niewielki. Człowiek zaczyna dzień od smoothie z awokado, banana i mleka sojowego bez refleksji skąd, jak i za jaka cenę (także te ludzka, bo przecież ktoś musiał je zebrać nie marzac nawet o polskiej płacy minimalnej). Potem na siłownie (najlepiej samochodem, ale zakładamy, ze z niego rezygnuje). Tam, w supermodnym chińskim wdzianku wypaca elektrolity, które uzupełnia z kolorowej aluminiowej puszki (ciekawe, czy wie, ze przy jej produkcji poszło z do atmosfery więcej gazów niż te, które zaoszczędził przesiadając sie z samochodu do autobusu?). Potem oczywiście sauna i prysznic (niech będzie krótki, ale trzeba sie wypilingowac, najlepiej jakimś agresywnym środkiem z mikroplastikiem).. No i do roboty. Kawa brazylijska z chińskim mleczkiem sojowym i cukrem z Madagaskaru, na lunch sushi, które zawiera składniki, z których tylko ogórek rośnie w promieniu 2000km, do tego chilijskie winko i dalej możemy sie wgapiac w nasz nigdy nie znający spoczynku monitor i smartfona. Na kolacje nie mamy ochoty wychodzić wiec wstawiamy do mikrofali mrożona pizzę light ze składnikami z połowy świata z butelka cocacoli. Ale przecież nie musimy mieć wyrzutów sumienia bo jemy bezmięsnie i zdrowo i zachowujemy Twoje przykazania…
niesamowite jakie masz skrzywione pojęcie o życie młodych w mieście
Nie sądzę żeby opisani przez Ciebie młodzi piękni, nawet jeżeli istnieją, stanowili jakiś znaczący procent konsumentów.
Może nie jest to bardzo wielki procent, ale jednak są tacy. Myślę że coraz więcej. Szczególnie tych młodszych. Niekoniecznie z wielkich miast.
Uśmiechałem się jak to czytałem bo przyszła mi na myśli pewna znana mi osoba. Po prostu wypisz wymaluj. I ten samochód – którym się jeździ wszędzie, nawet jeśli to jest nie dalej niż kilometr od domu, ta siłownia na którą też się jedzie samochodem – żeby na niej pojeździć na rowerku, te elektrolity :). Raz będąc na wizycie poczęstowano mnie nawet takim koktajlem (zwany smoothie) oczywiście z egzotycznych składników, zamówiony na dowóz, w cenie – jak przypuszczam niezłego posiłku. To smoothie było całkiem smaczne – zupełnie jak koktajl robiony z truskawek albo innych owoców. Tyko nie bardzo wiedziałem jak to mam traktować – jak kubek kompotu w ciepły dzień czy jak wykwintne, wystawne danie 🙂
Nawet jeśli opis wydaje się przejaskrawiony to myślę jednak, że idealnie opisuje takie mechanizmy. Mechanizmy u ludzi którzy nie czują tej chwiejnej zależności między eko, odpowiedzialnością, kosztami, potrzebami- tymi podstawowymi i tą potrzebą bycia modnym, nowoczesnym, "bycia sobą" i wyjątkowym itp.
Popieram całym sercem postulaty w artykule i wiele z nich stosuję. Chciałam tylko wziąć w obronę ludzi którzy autami jadą na siłownię. W zimie spacer po siłowni grozi przeziębieniem. Ja się tak załatwiłam, a ponieważ nie mam auta, do siłowni wrócę na wiosnę.
Do przeziębionej Pani: ja cały rok jeżdżę rowerem na siłownię i z powrotem, tu nie ma wymówek, trzeba się tylko dobrze ubrać. No i w zasadzie to czym się różni zwykły spacer po mieście od tego po siłowni?
Ja przez trzy lata dojeżdżałam na i z siłowni komunikacją miejską, łącznie ze staniem na przystanku na mrozie i tak dalej… Przeziębiłam się raz, drugi, trzeci, a potem i poprawiłam odporność, i mądrzej się ubrałam na powrót i się skończyło. Nie mówię że to opcja dla każdego, ale warto zajrzeć w głąb siebie i zastanowić się czy serio chodzi nam o odporność, czy jednak nasza podświadomość podsuwa nam wymówki 🙂
Gdzie widzisz tą modę na eko? Chyba, że chodzi o ekonomiczne
Na przykład w supermarketach, gdzie w ciągu pięciu lat praktycznie każda sieć dorobiła się mniej lub bardziej wypasionego "działu" eko.
Na przykład w sklepach z ubraniami, gdzie wielkimi literami "BAWEŁNA ORGANICZNA", "CONSCIOUS" (taka linia w H&M) nęcą nas hasła reklamujące szmatki wykonane z mieszanki zawierającej na przykład 28% tej bawełny, a do tego uszyte za miskę ryżu w Bangladeszu.
Na przykład w drogeriach, gdzie – podobnie jak w supermarketach – kosmetyki naturalne/ekologiczne/organiczne są właściwie powszechnie dostępne, a pięć lat temu trzeba je było zamawiać z internetu.
Na przykład na blogach urodowych, gdzie dziewczyny próbują ciężkie choroby skóry leczyć olejem konopnym albo olejkiem eterycznym z drzewa herbacianego.
Na przykład w mediach społecznościowych wszelkiej maści celebrytów, gdzie w dobrym tonie jest pokazać się z eko batonikiem, popijanym eko szejkiem,…
Błagam, przykłady można by mnożyć w nieskończoność.
Absolutnie nie zgadzam się z tym fragmentem:
"Warto dodać, że duże ilości energii wykorzystują też serwery do przechowywania plików, które trzymamy na naszych kontach, profilach, e-mailach itp."
Przechowywanie danych "w chmurze" jest bardziej przyjazne środowisku, niż na własnych serwerach (tudzież małych serwerach firmowych). Duże serwerownie są bardziej ergonomiczne i efektywne, ciepło z nich pochodzące jest często oddawane do sieci miejskiej i dzięki niemu można podgrzewać wodę w kaloryferach. Budowanie ich w okolicach biegunów również oprócz walorów ekonomicznych ma przecież zalety ekologiczne eliminujące nadmiar systemów chłodzenia.
http://www.wit.edu.pl/dokumenty/wydawnictwa_naukowe/zeszyty_naukowe_WITZ_06/0006_Joszczuk-Januszewska.pdf
Tutaj podam jeszcze link, bo znawcą nie jestem i wolę się powołać na kogoś bardziej zaznajomionego w temacie.
Super artykuł! Zgadzam się z Tobą Łukaszu w 100% Dodałbym jeszcze, że warto używać drewnianych szczoteczek do zębów, oraz maszynek do golenia na żyletki. Mało zachodu, a daje całkiem sporą redukcje zużywanego plastiku. Pozdrawiam!
Co z samochodami? Niby nowe są oszczędniejsze, ale zamiast wymieniać co 5 lat, lepiej kupić jeden i jeździć nim 15-20 lat.
Śmieszy mnie ta moda również w kontekście motoryzacji. Kup nowy samochód, zużywa nawet 20% paliwa mniej oraz emituje nawet 30% mniej zanieczyszczeń w laboratoryjnym nieżyciowym teście (za to wzięli się dopiero niedawno). A stary najlepiej od razu na złom. I nie chodzi mi o to, że stare są równie dobre, ale zalety nowego służą napędzaniu konsumpcjonizmu, a nie realnej ochronie środowiska, to niczym jabłko w Happy Mealu – jedzenie jabłka samo w sobie nie jest złe, ale jabłko jest dodane żeby uspokoić sumienie podczas zakupu burgera i frytek, tak samo sprzedaj kilkuletni dobry samochód, a zamiast niego kup sobie wypasionego SUVa, ale jesteś eko i dbasz o planetę, bo ten SUV to hybryda.
Super artykuł, jednak w praktyce bycie "eko" czasem nie jest łatwe. Przykładowo, mając własną butelkę do wody i będąc na mieście bywa, że nie ma jej gdzie napełnić, kranówka nie wszędzie nadaje się do picia, a fontann z wodą pitną w miejscach publicznych jest bardzo niewiele… Albo inna sytuacja, tym razem w kontekście zakupów w dziale warzywnym w supermarkecie. Będąc niedawno za granicą, w supermarketach ze względów higienicznych był nakaz używania jednorazowych foliowych rękawiczek, aby wybierać warzywa i owoce (które i tak należy myć przed skonsumowaniem)… i oczywiście potem umieszczać je w foliowych workach. Gdy nie używasz rękawiczek, podchodzi sprzedawca i zwraca uwagę, aby je używać. Ja starałam się ten nakaz omijać używając do wybierania warzyw i owoców worka, do których je potem wkładałam, ale mimo to widok pojemnika z ogromną ilością zużytych foliowych rękawiczek był dość przykry… Dobrze, że w Polsce jesteśmy "mniej higieniczni" i możemy wybierać warzywa i owoce gołymi rękami …
Polecam butelkę filtrującą, taka z Rossmanna kosztuje około 30 zł, ale często są promocje i można ją wyrwać już za dwie dychy 🙂
Ze sprzętem elektronicznym tudzież innym jest jednak pewien problem, i to niezależny od konsumenta. Koncerny obliczają jego wytrzymałość i są w stanie tak zaplanować, żeby mógł on służyć przez co najwyżej kilka lat. Potem kupi się następny. Do tego oszczędza się koszta produkcji np. zastępując śrubki zgrzewaniem czy sklejaniem etc, tak więc późniejsze naprawy nie wchodzą w grę. To nie wiek dwudziesty niestety, gdy jednorazowo kupiony telewizor mógł służyć przez dekady.
Usuń marginesy boczne w wersji mobilnej szablonu bloga. Całe 2cm ekranu się marnują.
Nawiedzony ekologizm to nie rozwiązanie. Niektóre rady są ok, ale niektóre to jakieś totalne brednie, jak te o ograniczaniu liczby plików i kont na necie, no litości. Przede wszystkim należy zmniejszać populację ludzi, a nie dążyć do wegetacji ich obecnej liczby. Stosowanie antykoncepcji, najlepiej permanentnej, powinno rozpoczynać ten wpis. Nie mogę się też do końca zgodzić z zajeżdżaniem sprzętu do śmierci. Nowe technologie są znacznie bardziej energooszczędne i zdrowsze, niż to co mieliśmy dekady temu. Serio używasz monitora sprzed 14 lat? Takiego kineskopowego koromysła z dupą? xD Konsumpcjonizm w tej materii akurat mocno napędza postęp techniczny, a zaangażowanie ludzi w takie małe gadżety może odwieźć ich od wielu znacznie bardziej szkodliwych dla środowiska rozrywek.
Ta jasne. Najlepiej wróćmy do jaskiń. Wtedy będzie ślicznie i ekologicznie…
Też mnie denerwuje wiele "eko" produktów, zwłaszcza tych, które z eko nie mają nic wspólnego. Np. Eko-batony z olejem palmowym.
Warto jeszcze wspomnieć o ubraniach (i w sumie innych rzeczach dostępnych second-hand) 🙂 Większość z nas poluje na ciuchy w sieciówkach nie zdając sobie sprawy, że nakład śrdoków (woda, energia) do produkcji dziesiątek-, setektysięcy tkanin jest ogromny. Tym bardziej, jeśli weźmiemy pod uwagę, ile z tych rzeczy trafi do kosza nie wychodząc nawet ze sklepu.
Trzeba nauczyć się nie gardzić już używanym, tym bardziej jeśli jest w dobrym stanie (a często nawet dziesięciokrotnie tańsze). To samo tyczy się książek – antykwariaty, biblioteki, zakup używanej od osoby prywatnej.
Również dobrze jest nie przywiązywać się do rzeczy materialnych. Dobrze, gdy towar przechodzi z ręki do ręki, zostaje dłużej w obiegu i służy nam dłużej.
Czy autor moglby wypowiedziec sie na temat wplywu na srodowisko upraw soi?
"Korzystnym nawykiem jest założenie bluzy czy swetra, zanim sięgniemy po kaloryfer."
W kilku warstwach ubrania jest często zwyczajnie mniej wygodnie niż w T-Shircie. Gdy siedzę we własnym domu i mam ten komfort, że mogę się ubrać wygodnie i zwiększyć ogrzewanie to po prostu to zrobię. Poza domem i tak muszę się bawić w ludzika Michelin, nie będę tego robić też w domu.
Większość proekologicznych kroków jest mniej wygodna niż to, co robimy na co dzień. Warto czasem przełamać się i zrobić coś wbrew zdrowemu rozsądkowi, po prostu dla dobra planety 🙂
Mam pytanie i proszę mnie za to nie gnoić, bo serio od dawna się nad tym zastanawiam. Co daje oszczędzanie wody, poza oczywiście oszczędnością pieniędzy wydawanych na nią? Co to za różnica czy zrobię pięciominutowy prysznic czy półgodzinny? Woda się nie skończy, cały czas krąży w przyrodzie, więc jej nie zabraknie.
Kilka argumentów: 1 – oczyszczanie wody i jej dystrybucja kosztuje (nie tylko pieniądze, ale także energię = emisja gazów cieplarnianych, odpadów itd.); 2 – woda krąży w przyrodzie, to prawda, ale spora jej część jest słona, a dwa że coraz więcej wody jest też zanieczyszczone. Różne procesy oczyszczania są kosztowne i znowu – kosztują energię, surowce itd.; 3- trzeba też patrzeć na zasoby wody w danym regionie. W Polsce mamy jej w zaopatrzeniu stosunkowo niewiele (w porównaniu do krajów zachodniej UE), a dodatkowo coraz większe problemy mamy z suszą; 4 – to co już napisałaś, czyli zwykłe, przyziemne oszczędności finansowe; 5 – zwykły, symboliczny szacunek do surowca, zwłaszcza w sytuacji gdy wielu na Ziemi go brakuje.
Szczerze mam to wszystko głęboko w ch u j u, bo jestem wygodny. I dlatego, że jestem wygodny, będę dalej jeść mięso, chodzić w krótkim rękawku w domu zimą, czy pić wodę z butelki zamiast chrzanić się z niewygodnymi i niepraktycznymi bidonami filtrującymi, które albo wyjaławiają wodę, albo filtrują niedostatecznie (więc kiedyś się natniesz). No i ta klimatyzacja.. żebym ociekał potem w miejscu pracy, żeby zaoszczędzić kilka kilowatów prądu rocznie. Bez jaj. Normy są co raz restrykcyjne, płacimy co raz więcej za energię elektryczną tylko dlatego, że jakieś c h u j o z y z eurokołchozu postanawiają nałożyć dodatkowe podatki. Problem tkwi w krajach trzeciego świata, które produkują znacznie większe ilości śmieci trafiających do oceanów i zasmradzają atmosferę i wody fabrykami, które nie mają żadnych wytycznych odnośnie norm wydalania zanieczyszczeń.
Zgadzam się z tezami autora (choć nie koniecznie z tytułem tekstu)
Dodam tylko, że warto przyjrzeć się zestawieniu dwóch wskaźników:
– Environmental Performance Index, który mierzy jakość polityki środowiskowej w danym kraju https://en.wikipedia.org/wiki/Environmental_Performance_Index
– Ecological Footprint, który mierzy jak bardzo niekorzystny wpływ na środowisko mają mieszkańcy danego kraju https://www.footprintnetwork.org/our-work/ecological-footprint/
Zależność między nimi nie jest liniowa, ale upraszczając: ci którzy mają najlepszą politykę ochrony środowiska i tak mają per capita najbardziej destrukcyjny wpływ na środowisko. Dlaczego? bo konsumują wiele więcej niż mieszkańcy biednych krajów, a polityka ochrony środowiska, choćby i najlepsza, i tak tego nie rekompensuje.
Nie rozumiem, co jest złego, w tym, że ktoś kupuje eko kierując się własnym zdrowiem? Oczywiście należy czytać etykiety, ale produkty oznaczone jako żywność ekologiczna, mają szansę być zdrowsze, a przynajmniej zmniejszyć ilość cierpień zwierząt, dzięki którym powstały.
Nie bardzo mnie też przekonuje, aby oczekiwać od hipermarketu czegoś innego ponad chęć wypracowania zysku. One właśnie po to są – aby zarabiać. Będąc świadomym konsumentem można natomiast małymi kroczkami kształtować asortyment, unikając np jaj od kur klatkowych, tłuszczy trans, dużej ilośći cukru dodanego etc.
A z ekologiczną żywnością nie do końca się zgadzam.
Na wstępie, trzeba zaznaczyć, że EKO nie ma odnosić się tylko dla twoich korzyści zdrowotnych, EKO = EKOLOGICZNE = przyjazne środowisku. Produkty EKO bardzo często wcale nie są zdrowsze i bardziej przyjazne środowisku a tylko takie udają. Przykładem jest slogan "Wolne od GMO" tyle, że GMO nie jest szkodliwe, co jest opisane w innych artykułach autora tekstu. Za to produkty EKO wymagają większego terenu, nakładu energii. Zauważ też, że produkty EKO, są zazwyczaj pakowane w dodatkową folie, karton, co tak na prawdę z EKO ma niewiele wspólnego.
To tylko teoria, uwielbiam Twoje artykuły, ale co do bycia Eko nie zgadzam się w pełni, to co opisujesz nie jest żadnym życiem w sposób ekologiczny tylko ślepym "eko" konsumpcjonizmem. Ludzie, którzy faktycznie żyją w sposób tzw. ekologiczny to ludzie, którzy maksymalnie ograniczają konsumpcjonizm, produkcję śmieci, którzy wczytują się w składy oraz wiedzą skąd pochodzą produkty. Kupują świadomie, a nie ze względu na znaczek…myślę, że warto rozróżnić ślepy konsumpcjonizm "Eko" od faktycznego świadomego życia w sposób dbający jednocześnie o swój organizm, organizmy swoich dzieci i dobro planety.
I ja właśnie o tym piszę, o ekokonsumpcjonizmie, który wszedł w mainstream i zastępuje prawdziwie dobre podejście do ochrony środowiska i do zdrowego żywienia.
Ciekawy artykuł, tylko z ortografią problem: partykułę nie z rzeczownikami piszemy łącznie – niekupowanie, nieupowszechnianie. Wiem, że edytor tekstu to podkreśla, ale tak jest prawidłowo.
aha