Informacje o tym, że klimat się ociepla – co ważne, przez nadmiarową emisję gazów cieplarnianych pochodzących z działalności ludzkiej – są częściej podawane do publicznej wiadomości. A denialistów klimatycznych ubywa. Choć obecne globalne ocieplenie naukowcy przewidywali już kilka dekad temu, to dla wielu ludzi dopiero teraz staje się rzeczywiste, ponieważ absurdalnie długie i silne susze, bardzo ciepłe zimy czy częste huragany, a także podnoszenie się poziomu mórz oraz zmiana zasięgu poszczególnych gatunków zwierząt i roślin, dają się we znaki. Pytanie, co zrobić, żeby zapobiec katastrofie klimatycznej, jaka może nas wkrótce spotkać? Oto sześć działań, które przy zastosowaniu na odpowiednią skalę uratują klimat.
Klimat i szybka dekarbonizacja
Najważniejsze jest jak najszybsze zmniejszenie ilości emitowanego do atmosfery dwutlenku węgla. Kluczowe w osiągnięciu tego celu jest zastąpienie elektrowni węglowych elektrowniami jądrowymi. Przy wsparciu elektrowni wiatrowych (a w innych niż Polska krajach, także z wykorzystaniem elektrowni słonecznych i wodnych). Pewnym przejściowym rozwiązaniem jest też energetyka gazowa, która co prawda też dostarcza CO2 do atmosfery (i metan), ale w znacznie mniejszej ilości. Jednak najczystsze, najbezpieczniejsze i najbardziej niezawodne są elektrownie jądrowe drugiej i trzeciej generacji. Obecnie rozwija się jeszcze lepsze elektrownie jądrowe czwartej generacji.
Oprócz dwutlenku węgla ważnymi gazami cieplarnianymi, pochodzącymi głównie z rolnictwa i hodowli zwierząt, są metan i tlenek azotu. Metan produkują archeany metanogenne, zasiedlające żwacze krów. Spore jego ilości emitują także uprawy ryżu. Tlenek azotu (podtlenek azotu) z kolei pochodzi z nawozów rolniczych. Zarówno syntetycznych, jak i – niejednokrotnie nawet w większym stopniu – z naturalnych. Dlatego, choć zmniejszenie emisji dwutlenku węgla jest najważniejsze (bo jest ona najwyższa), to systemowa ochrona klimatu powinna brać także pod uwagę ograniczenie liczebności krów hodowlanych na rzecz innych źródeł białka w diecie (np. drobiu albo roślin strączkowych) oraz niskoemisyjne nawozy azotowe.
Ochrona i sadzenie drzew
Drugim najważniejszym działaniem w aktualnej sytuacji jest wychwytywanie krążącego już w atmosferze węgla. Zadanie to, czyli sekwestrację, wykonują rośliny, które pochłaniają CO2, a potem z asymilowanego węgla tworzą pożywienie i budują swoje tkanki. Dwutlenek węgla rozpuszcza się również w wodzie. Jego większe stężenie doprowadza, już w tym momencie, do negatywnego zjawiska, jakim jest zakwaszenie oceanów. Jest on też deponowany w torfowiskach, przy czym spora jego część jest później z powrotem oddawana do atmosfery. Mokradła i inne tego rodzaju siedliska magazynują go jedynie tymczasowo. Ich rola w ochronie klimatu jest więc dużo mniejsza. Jednak z rozmaitych innych powodów są bardzo ważne i należy je chronić.
Co to wszystko w praktyce dla nas oznacza? Głównie, że powinniśmy chronić drzewa, które już wyrosły. Sadzenie nowych drzew też jest bardzo ważne, ale po pierwsze, tylko niewielki ich odsetek przeżyje stając się wielkimi, pochłaniającymi węgiel organizmami. Jeśli więc słyszycie o milionach zasadzeń, weźcie pod uwagę, że większość z nich nic nie da. Po drugie, musimy sadzić znacznie więcej drzew niż wycinamy, uwzględniając to, co powyżej. Po trzecie, „klimatyczną tarczą” drzewa są dopiero jak są duże. Lata miną, zanim te nowo posadzone zaczną spełniać swoją rolę. Co także powinno być uwzględnione przy ustalaniu liczby nowych drzew oraz przy wyrębie starych. Istotna jest też skala zjawiska – pojedyncze drzewa w miastach, o które często toczą się medialne boje, nic nie dadzą. Są ładne i dają cień. Mają też inne zalety, ale w kontekście ochrony klimatu musimy naciskać decydentów na działania w skali krajowej i unijnej.
Klimat a licencje na emisję CO2
„Karanie” za emisję dwutlenku węgla jest obecnie istotnym elementem zmuszającym gospodarki do zaprzestania niszczenia klimatu. Trzeba jednak pamiętać, że kiedy problem zostanie zażegnany, ceny emisji naturalnie powinny spaść, a być może całkowicie przestać być naliczane. Dotyczy to zresztą całego mnóstwa zapisów i zwyczajów. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że za np. 50 lat, gdyby wszystko poszło dobrze, sporo osób i tak kontynuowałaby nabyte w dzisiejszych czasach zwyczaje chroniące klimat, nieprzydatne w przyszłości. Podobne sytuacje można zaobserwować u starszych ludzi, którzy żyli w okresie niedoboru żywności czy strachu przed inwazją ZSRR i którzy pomimo zmiany warunków kontynuują różne, zbędne dziś zachowania. Lęk przed energetyką jądrową, która jest teraz najważniejszym narzędziem do ratowania klimatu, wynika wśród wielu właśnie z obaw związanych z zimną wojną i z bombami atomowymi.
Inwestycja w edukację i naukę o klimacie
Dotowanie nauki jest istotne z oczywistych względów. Nowe technologie oraz ulepszanie istniejących pozwolą na wydajniejsze pochłanianie dwutlenku węgla z atmosfery. I wspomogą pracę, jaką wykonują drzewa. Jeśli sytuacja faktycznie osiągnie stopień krytyczny, jeżeli będziemy mieli do czynienia z realną katastrofą klimatyczną, to najprawdopodobniej w celu szybkiego jej złagodzenia zastosowane zostaną techniki geoinżynierii i inżynierii klimatycznej. Wiadomo obecnie, że rozpylanie związków siarki w powietrzu może spowodować ochłodzenie. Dalsze badania, które pozwolą stworzyć i udoskonalić techniki geoinżynieryjne, to kolejny element wiążący finansowanie nauki z ochroną klimatu. Badania naukowe – podstawowe aplikacyjne – niosą także cały szereg innych korzyści.
Do nauki należy także dołożyć edukację. Ona również jest procesem długotrwałym, ale odpowiednio poprowadzona może pomóc w przyszłości. Uczenie czym jest globalne ocieplenie, skąd się wzięło, jakie niesie konsekwencje, zaowocuje zrozumieniem i akceptacją społeczną dla działań na rzecz ochrony klimatu. Sam miałem w szkole wiele lekcji o efekcie cieplarnianym, gazach cieplarnianych i widzę, jak to na moje postrzeganie problemu wpłynęło. Nigdy na przykład nie byłem denialistą klimatycznym. Nawet kiedy kwestia klimatu nieszczególnie mnie interesowała, wiedziałem, że zjawisko globalnego ocieplenia ma miejsce jako efekt działalności człowieka.
Chcę jednak dodać, że edukacja to tylko kawałek całości. Problem z klimatem jest teraz i nie ma czasu na czekanie aż kolejne pokolenia będą miały inne podejście do spraw środowiskowych. Najważniejsze są rozwiązania systemowe. Związane z opisaną masową dekarbonizacją oraz ochroną i sadzeniem drzew. Edukacja i uczenie prowadzące do nawyków, by np. oszczędzać w domu prąd, z wielu powodów są dobre, bo kształtują pozytywne cechy w społeczeństwie, związane z oszczędnością, dzieleniem się z innymi itp. oraz obniżają koszty rachunków, ale w kontekście klimatu skala tych starań jest zaniedbywalna, tzn. nie ma praktycznie znaczenia. Warto też pamiętać, że rezygnacja z posiadania dzieci na rzecz klimatu jest pomysłem chybionym i zgubnym.
Ograniczanie zbędnej konsumpcji a klimat
Ograniczenie konsumpcjonizmu jest z powodów społecznych bardzo korzystne. Konsumpcjonizm, który dzisiaj w wielu krajach urósł do poziomu nigdy wcześniej nie spotykanego, promuje egoizm, narcyzm, egocentryzm, nierówności i inne szkodliwe społecznie cechy i zachowania. Jednak ograniczenie to niewiele pomoże w ochronie klimatu z przyczyn, o których już pisałem – chodzi o czas. Potrzebne jest niemal natychmiastowe cięcie emisji CO2 na ogromną skalę, a wybory pojedynczych ludzi z całego świata, nawet jeśli zebranych razem do kupy w kilkadziesiąt czy kilkaset milionów, mało zmienią.
Tak więc z wielu powodów bardzo ważne jest ograniczenie spożywania mięsa, ryżu czy transportowanych z daleka produktów. Niekupowanie niepotrzebnych dodatkowych ubrań, butów, kosmetyków. Nieogrzewanie mieszkania kiedy nie trzeba. Nienabywanie nowych sprzętów, jeśli stare działają dobrze lub można je w miarę tanio naprawić, recyklingowanie. unikanie lotów samolotem, częstsze korzystanie z roweru i komunikacji miejskiej i międzymiastowej zamiast samochodu. Jednak wszystko to w kontekście ochrony klimatu, w porównaniu do pozostałych działań, ma nieduże znaczenie. Powinno być promowane i wspierane, ale nie może zastępować aktywności na rzecz pozostałych, istotniejszych w odniesieniu do środowiska rozwiązań.
Ochrona klimatu
Być może to, co opisałem, wydaje się proste, wręcz banalne. Problemów jest niestety wiele. Do takich działań trzeba przekonywać rządy różnych krajów, organizacje o charakterze międzynarodowym, związki zawodowe, środowiska i grupy społeczne, zwykłych ludzi. O zmianach klimatycznych mówi się od dekad. Anomalie pogodowe i klimatyczne z jakimi mamy do czynienia, a których nie da się już ignorować, zapowiadane były przez klimatologów kilkadziesiąt lat temu. Gdyby wówczas ich słuchano, zapewne udałoby się zapobiec rozmaitym tragediom. Ludzkim i środowiskowym (z drugiej jednak strony dziś wielu twierdziłoby, że gadali bzdury, skoro nic takiego nie nastąpiło, nie wziąwszy pod uwagę, że po prostu ludzkość zmobilizowała się na czas i zapobiegła sytuacji). Wszystko wyszłoby też znacznie taniej pod względem budżetowym. Mam nadzieję, że mój tekst przyczyni się do pilniejszych i sensowniejszych działań w Polsce.
Prowadzenie bloga naukowego wymaga ponoszenia kosztów. Merytoryczne przygotowanie do napisania artykułu to często godziny czytania podręczników i publikacji. Zdecydowałem się więc stworzyć profil na Patronite, gdzie w prosty sposób można ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć złotych nie jest dla jednej osoby dużą kwotą, ale przy wsparciu wielu staje się realnym, finansowym patronatem bloga.
Drzewa raczej za bardzo nie pomogą. Słabo skalowalne rozwiązanie i mało efektywne. Nie lepiej było by zająć się poprawą efektywności fitoplanktonu za pomocą inżynierii genetycznej? Redukowało by to zakwaszenie oceanów i jednocześnie wiązało atmosferyczny CO2 w pancerzykach np. otwornic. Rozwiązanie samo-skalujące i przez to dużo bardziej efektywne.
Sadzenie drzew w skali globalnej byłoby najefektywniejsze i najmniej kosztowne, ale fitoplankton to również super pomysł ��
Licencje na emisje CO2 już są i głównym skutkiem jest wzrost cen prądu, a nie zmiana technologii – droga i długotrwała, więc łatwiej przerzucić koszty na klienta. Tu trzeba czegoś innego.
Pozdrawiam.
To make long story short – również uważam, że tylko szybkie zmiany systemowe mogą dać nam realną szansę na ograniczenie katastrofy klimatycznej. A nasze działania jednostkowe będą wskazanym dodatkiem, ale nie kluczowym i część z nich będzie wynikała ze zmian systemowych. Natomiast podziwiam pokłady nadziei, że ten tekst "przyczyni się do pilniejszych i sensowniejszych działań w Polsce" 😉
Problem z licencjami jest prosty – jaką mamy gwarancje, że dostawcy energii nie zaczną po prostu podnosić cen, żeby je opłacić? Już teraz widzimy coś takiego. Tanie licencje wcale nie zachęcą do kompletnej rewolucji w produkcji prądu, a to nie jest tak, że gdy obecni giganci nie będą chcieli konkurować ceną, to zaczną wyrastać małe firmy podgryzające duże korzystną ceną.
Dobrze, że autor zauważa, że zakładanie sobie zbyt dużego kagańca może zaszkodzić, bo zamiast modernizować fabryki w Europie, te "najbrudniejsze" przeniosą się do Azji czy innego rejonu świata, gdzie dalej można nie przejmować się tak emisjami. Nawet "rozsądne" kary w Europie doprowadzą do tego, że Europejscy producenci będą mieli sztucznie zawyżone koszty produkcji (opłata kar/licencji lub wdrażanie nowych technologii, które inaczej nie opłacałby się ekonomicznie). To ważny argument, bo nie tylko my przyduszamy swoją gospodarkę normami, ale też pozostawiamy wolną rękę innym krajom, co może się skończyć tak, że nie tylko oni będą truć dalej, ale też my będziemy u nich kupować towary, których nie produkujemy na miejscu "bo normy" i skali planety emisja zanieczyszczeń tylko się zwiększy.
Nalezy zaniechać uzywania paliw kopalnych(które gromadiły energię przez miliony lat a teraz ją wydzielamy w dziesiatki lat) a do oczyszczania i rekultywacji Ziemi należy uzyć energii wprost z promieniowania Słońca najlepiej z ogniw umieszczonych na orbicie Ziemi(ew. na poczatku na pustyniach(zdaje się ze jakis szejk juz na to wpadł)). Przy okazji oprócz
dostarczania energii moga one przysłaniać zbyt nasłonecznione obszary(czy nawet odbijac nadmiar promieniowania). Za pomoca tej energii(elektrycnej) należy wytwarzać z CO2, metanu (i wody) tlen, węgiel i wodór(ten ostatni jako paliwo do silników spalinowych).
Inwestować w wiedzę i edukować społeczeństwo może przynieść pożądany efekt który odczujemy my wszyscy. Sadzenie drzew powinno być nieograniczone, a marzenie o kolejnych zielonych płucach w Polsce powinno stać się dniem powszednim.
Podstawowym problemem jest rosnąca liczba ludzi. Bez ograniczania liczby ludności, te działania nic nie dadzą. Dajmy na to w 2006 ludność świata wynosiła około 6.5 miliarda, w 2018 to już 7.5 miliarda. w 12 lat przybył miliard ludzi. Ten dodatkowy miliard potrzebuje więcej przestrzeni, więcej żywności, więcej odzieży, AGD, elektroniki, opakowań, itd. To wszystko wymaga aneksji kolejnych terenów zielonych. Więc sadzenie lasów w Europie nic nie da, bo w skali świata to kropla, jeżeli tereny zielone o wiele większe, zlokalizowane w Brazylii czy Afryce zostaną wycięte.
Tak więc, jak słyszę o pomocy głodującym w Afryce, przyjmowaniu migrantów z Afryki czy krajów arabskich, to generalnie przyszłość widzę czarno. Bez działań hamujących przyrost w Indiach, Afryce, Ameryce Środkowej i Południowej wszelkie nadzieje na odwrócenie trendu klimatycznego są płonne.
Nieprawda. Powtarzasz popularne mity, które po części omawiałem tutaj: https://www.totylkoteoria.pl/2019/10/zagrozenia-globalne-ocieplenie-sztuczna-inteligencja-bakterie.html
Według Pew Research Center populacja ludzi ustabilizuje się do końca wieku na poziomie około 10.9*10^9. To wciąż 3 miliardy więcej niż obecnie, ale krzywa wzrostu się wypłaszcza.
https://www.pewresearch.org/fact-tank/2019/06/17/worlds-population-is-projected-to-nearly-stop-growing-by-the-end-of-the-century/
Na Ziemi może żyć bez problemu bilion ludzi, i jeśli mieszkasz w mieście, nie zauważysz różnicy. Więcej ludzi to większy potencjał ludzkości. Gdyby na Ziemi żyło tylko milion ludzi, nie powstałby żaden znaczący wynalazek.
Małym, ale bardzo tanim działaniem jest zmiana infrastruktury budowlanej, a mianowicie krycie dachów białymi, refleksyjnymi powłokami, tak samo krycie budynków refleksyjną farbą, oraz być może jakieś zmiany w tym względzie w samym betonie. https://en.wikipedia.org/wiki/Reflective_surfaces_(climate_engineering)
Rozbudowana gospadarka leśna, nie wszędzie można sadzić drzewa, ale na pewno są regiony na ziemi, gdzie można zalesić jakieś ogromne, nieużywane tereny.
W Polsce, rozbudowa małej retencji, powiększenie i tworzenie nowych dzikich mokradeł, a nie tylko obiektów komercyjnych.
Programy energetyki źródeł odnawialnych, dla biedniejszych krajów rozwijających się, inaczej nasze staranie w krajach rozwiniętych na nic się nie zdadzą.
Dlaczego nieprawda, przecież ja podaję dane statystyczne https://pl.wikipedia.org/wiki/Ludno%C5%9B%C4%87_%C5%9Bwiata
Dekarbonizacja to mit, takie zamiatanie pod dywan, co z tego że w EU przechodzi się na energię wiatrową, jak 90% przedmiotów użytkowych produkowane jest w Chinach, Indiach czy innym Bangladeszu, gdzie jednak dominuje węgiel. Czy mitem jest wycinanie Amazonii ? Lasów tropikalnych w Indonezji ? Zagrożenie wyginięciem zwierząt w Indiach ze względu na kurczenie się środowiska naturalnego. To jest problem priorytetowy do rozwiązania, jeżeli nie, to inne działania będą przypominać kreatywną księgowość i ukrywanie problemu. Tylko jak przyjdzie czas na bilans za 30-40 lat, to już się skończy czarnym wtorkiem.
Nieprawdą jest, że Ziemia jest przeludniona, co sugerujesz, oraz że zmiany w UE nie mają sensu, bo Chiny, Indie itd., które swoją drogą robią bardzo dużo (zwłaszcza Chiny: elektrownie wodne, jądrowe, wiatrowe, solarne, przygotowywanie systemu handlu emisjami CO2).
A czemu nie iść na całość i wprowadzić licencję na oddychanie, a potem aktywną depopulację ludności?
Pamiętacie protokół z Kioto? Rok 1997. Kilka państw europejskich było szczególnie oburzonych, że Stany Zjednoczone nie chciały się przyłączyć i redukować emisji gazów cieplarnianych. To prawda ale nie chciały dlatego, że Chiny były w tej umowie potraktowane bardzo ulgowo. Okazało się, że Stany zjednoczone, nie podlegający ograniczeniom tej umowy zredukowały emisję dwutlenku węgla o 14 ton na osobę, kraje Unii Europejskiej, które umowę ratyfikowały, średnio o 12 ton na głowę. Jednak starania krajów zachodu nie mają tu znaczenia. Chiny i Indie w tym samym czasie zwiększyły produkcję CO2 o ponad 300 ton na osobę. Nadmiar regulacji chyba nie służy środowisku.
Może ten kierunek coś wniesie: https://kopalniawiedzy.pl/dwutlenek-wegla-CO2-beton-cement-material-budowlany-emisja-elektrownia-weglowa,31498
Akurat tutaj wymienione są najgłupsze argumenty. Brawo- wszystko w jednym miejscu ��
Jak na Biologa piszącego bloga naukowego to się nie przyłożyłeś do tej publikacji. Piszesz o ograniczeniu spożycia mięsa w celu ochrony klimatu. A gdzie masz na to przypisy naukowe ? Po pierwsze mięso mięsu nie jest równe pod wpływem emisji CO2. Ograniczenie się do CO2 wydychanego przez zwierzę ma tyle samo racjonalności co liczenie CO2 pochłanianego przez jedno drzewo i skalowaniu tego na cały las. Praktyka pokazuje co innego jak policzymy to dla całego lasu z wszystkimi zwierzętami tam żyjącymi oraz ze wszystkimi procesami w tym lesie zachodzącymi. Tak samo trzeba rozpatrywać emisję CO2 z produkcji żywności jako skumulowaną z całego procesu. Tak się składa że jedynie firma zajmująca się przemysłową produkcją trzody oraz wyrobów z niej ma certyfikat zerowej emisji CO2 wystawiony przez TUV. Firmą tą jest Goodvalley. Żaden inny produkt żywnościowy w Polsce nie ma takiego certyfikatu. Inny problem to że produkty dla których pseudoekolodzy robili wyliczenia CO2 np pomidory z produkcji polowej są w Polsce dostępne tylko przez kilka tygodni i w dodatku z reguły nie trafiają bezpośrednio do spożycia z pół ( zazwyczaj idą na przemysł typu ketchup czy koncentrat pomidorowy ). Po drugie nie odżywiamy się sezonowo jak to liczą pseudoekolodzy a całorocznie a nie jest łatwo przechować owoce i warzywa przez cały sezon. Znaczna część warzyw produkowana jest w szklarniach zużywających potężne ilości paliw kopalnych na ogrzewanie, oświetlenie, czy pompowanie pożywki non stop. Inny aspekt to fakt że w przyrodzie nic nie ginie. Są badania prowadzone przez IUNG Puławy na temat ilości materii organicznej zawartej w glebie. Jednym z głównych budulców materii organicznej jest węgiel pochodzący z CO2 i w takiej postaci przy ubytku z gleby tej materii jest uwalniany do atmosfery. W glebie zmagazynowane jest dużo więcej CO2 niż w atmosferze. Badania prowadzone kilkadziesiąt lat pokazują że w gospodarstwach z produkcją zwierzęcą gleba akumuluje dużo więcej materii organicznej niż gleby w gospodarstwach prowadzących wyłącznie produkcję roślinną.
Jak widzę glupota króluje. Postulujacy powtarza bzdury a reszta klaszcze. Gdzie sa dowody że naturalny gaz szkodzi ? Dlaczego słowem nie wspomniano o toksycznych substancjach fabrycznych trafiajacych do wody, powietrza, gleby. Popierdolilo do cna