Produkty spożywcze pochodzące z rolnictwa ekologicznego (żywność ekologiczna) są w Polsce coraz popularniejsze. Powszechnie panuje przekonanie, że jeżeli żywność zawiera charakterystyczny listek oznaczający unijny certyfikat albo chociaż przedrostek „eko”, „bio”, czy „organic” w nazwie bądź opisie, to na pewno musi być lepszej jakości. Oceniana jest wtedy jako bardziej odżywcza, zdrowsza, bogatsza w związki prozdrowotne. Co więcej, często spotykam się z poglądem, że produkcja żywności ekologicznej jest przyjazna środowisku. Promocja takich postaw trwa od lat i wymaga dużych nakładów finansowych oraz aktywności „organicznej” branży w mediach. Pytanie, czy oprócz biznesu jest w tym coś więcej? Czy prawdą jest, że żywność ekologiczna (organiczna, bio) jest lepsza dla zdrowia, a jej produkcja mniej obciążająca przyrodę i środowisko?
Rolnictwo ekologiczne – czym się charakteryzuje?
Czym właściwie jest rolnictwo ekologiczne (i żywność ekologiczna) i jak powstało? Charakteryzuje się ono przede wszystkim stosowaniem środków ochrony roślin (pestycydów) głównie pochodzenia naturalnego. Tzn. nie wynikającego z sztucznej syntezy przeprowadzanej przez człowieka – aczkolwiek są wyjątki. Nawozy też muszą być naturalne, tzn. rolnictwo ekologiczne dopuszcza np. kompost. Kolejny bardzo ważny element – dla wielu pierwszy i najistotniejszy – to zakaz wykorzystywania w hodowli i uprawach organizmów zmodyfikowanych genetycznie. Nie wolno też podawać zwierzętom antybiotyków (chyba, że zwierzęta są bardzo poważnie chore), a roślinom hormonów regulujących ich wzrost.
Dla rolnictwa organicznego istotne, ale nie zawsze obligatoryjne, są też: płodozmian; dążenie do stosowania biologicznych metod ograniczania liczebności szkodników; zachowywanie jak najwyższej bioróżnorodności na terenie uprawy; dbanie o dobrostan zwierząt hodowlanych (większość tych cech jest też typowa i bywa obowiązkowa, preferowana lub zalecana w rolnictwie konwencjonalnym, np. w kwestii dobrostanu zwierząt, bioróżnorodności albo płodozmianu). Rolnictwo ekologiczne (zwane też organicznym, co jest kalką językową, lub rolnictwem bio) pomimo postępu technologicznego i naukowego stara się być jak najbardziej tradycyjne w potocznym rozumieniu przedindustrialnym. Warto jeszcze podkreślić, że rolnictwo ekologiczne nie jest równoznaczne z rolnictwem ekstensywnym. Twarde cechy rolnictwa ekologicznego to: zakaz GMO; syntetycznych pestycydów i nawozów; nacisk na preparaty homeopatyczne. Nic z tych rzeczy nie odnosi się do intensywności czy ekstensywności uprawy.
Imaginarium rolnictwa i żywność ekologiczna
Choć trudno mówić, by rolnictwo było działalnością „zgodną z naturą”, bo jest bardzo dużą ingerencją w przyrodę, to tak właśnie zwolennicy jego ekologicznej odmiany często to określają. Nie dlatego, że rolnictwo organiczne jest przyjazne środowisku, ale ponieważ kładzie nacisk na starowieczne metody użyźniania czy ochrony i karmienia oraz leczenia, a ogranicza lub wyklucza nowoczesne. W rolnictwie tym wykorzystuje się pestycydy naturalnie produkowane przez np. rośliny czy bakterie, jak również chemiczne związki nieorganiczne, w tym bardzo toksyczne substancje zawierające miedź, np. siarczan miedzi (toksyczny szczególnie dla organizmów wodnych).
Ekologiczne rolnictwo dopuszcza też wypalanie chwastów – w końcu ogień jest naturalny. Metoda ta wśród rolników ekologicznych znajduje zastosowanie np. przy uprawach cebuli czy marchwi. Niektórzy zwolennicy rolnictwa ekologicznego wykorzystują też biologiczne środki ochrony roślin, np. bakulowirusy jako insektycydy. Nawozy także powinny być jak najbardziej naturalne – np. z kompostu czy w postaci sproszkowanych minerałów.
Skąd się wzięło rolnictwo ekologiczne? Historia upraw organicznych
Skąd wzięło się rolnictwo ekologiczne? Z czego wywodzą się jego idee? Są dwa różne konteksty, które zupełnie inaczej uwidaczniają rozwój rolnictwa ekologicznego. Pierwszy pokazuje, że rolnictwo ekologiczne to po prostu stare praktyki, rozwijane od tysięcy lat. Jednak w świetle dzisiejszej sytuacji, kiedy produkty z rolnictwa ekologicznego muszą spełniać konkretne kryteria i są certyfikowane, najważniejsza jest historia tej gałęzi od strony systemu i zasad prawnych, które ją tworzą. Zaczyna się ona w pierwszych dekadach XX wieku, kiedy Rudolf Steiner – wpływowy austriacki filozof, ezoteryk i ideolog – zaczął sprzeciwiać się nowoczesnym wówczas nawozom azotowym. Uważał, że dobre jest to, co naturalne. Wierzył w słuszność tego, co dziś nazwalibyśmy hipotezą Gai. Czyli poglądu, według którego Ziemia i jej elementy są na swój sposób jednym, żywym organizmem. Jest to oczywiście idea absurdalna, a mnóstwo dowodów z biologii, geologii czy klimatologii przeczy jej.
Oprócz tego Steiner uważał, że nasza planeta czerpie z Wszechświata nieznaną energię kosmiczną, czego dowiedział się z mistycznych wizji. Moc ta miałaby trafiać na Ziemię przez rogi bydła. Do dziś część rolników organicznych sporządza z nich preparaty homeopatyczne i stosuje je na swoich uprawach lub zakopuje w całości. Tak, aby – jak wierzą i do czego stosują się zgodnie z naukami Rudolfa Steinera – wzmacniały rośliny, a po ich spożyciu trafiały do krwi człowieka i poprawiały zdrowie. Protoplasta rolnictwa organicznego nie do końca uznawał też istnienie chorób roślin. Sądził raczej, że ich problemy wynikają z oddziaływania Księżyca na glebę. Jeszcze inna nietypowa praktyka rekomendowana przez Steinera, z której wyrosło rolnictwo organiczne, polegała na zbieraniu szkodników (gryzoni, owadów, chwastów), paleniu ich, a następie posypywaniu pól popiołem. Tak wyglądały początki rolnictwa organicznego, nazywanego wtedy jeszcze biodynamicznym, które dzisiaj jest odmianą rolnictwa bio.
Rogi w rolnictwie ekologicznym. Za: biodynamics2024 |
Rolnictwo organiczne i homeopatia
Idea ekologicznego rolnictwa zainteresowała Brytyjczyka, Jamesa Waltera, który wymyślił współcześnie stosowany termin „rolnictwo organiczne”, po polsku nazywane rolnictwem ekologicznym (nazwa oficjalna, prawna) albo rolnictwem bio (nazwa potoczna). Zaraz po II Wojnie Światowej Eve Balfour – zwolenniczka rozmawiania z duchami – zainicjowała powstanie Soil Association (Towarzystwo Glebowe). Był to pierwszy i główny ośrodek certyfikacji upraw i produktów ekologicznych. Niech nie zmyli Was jego profesjonalnie brzmiąca nazwa, gdyż była to organizacja parareligijna i okultystyczna. Dopiero z czasem przekształciła się w gigantyczny agrobiznes (w skali świata 20 mld USD w 2001 roku, 23 mld USD w 2002 roku, 43 mld USD w 2015 roku, ponad 60 mld USD w 2017 roku), mający ogromny wpływ na ustanawianie prawa dotyczącego rolnictwa i rynku żywnościowego, w tym także w Unii Europejskiej.
W obliczu wszystkich powyższych faktów nie dziwi już dlaczego rolnictwo organiczne, ludzie i organizacje, które je zakorzeniają, promują, sankcjonują i legitymizują prawnie, gospodarczo oraz politycznie homeopatię czy preparaty ziołowe zamiast leków czy uznanych środków ochrony roślin. Rolnictwo ekologiczne nie wywodzi się z agrobiologii, botaniki, ogrodnictwa, sadownictwa, leśnictwa czy ochrony środowiska. Wywodzi się z mieszanki okultyzmu, homeopatii i parareligijnych wierzeń. Oraz z nietypowych ideologii i obaw – w czasie, kiedy się pojawiały częściowo uzasadnionych – o przyszłość rolnictwa w obliczu jego uprzemysławiania.
Czy w rolnictwie ekologicznym stosowane są pestycydy? Czy w żywności bio znajduje się chemia?
Nie ma racji ten, kto twierdzi że w rolnictwie ekologicznym nie stosuje się pestycydów ani innej „chemii”. Wydajność rolnictwa organicznego jest i tak niska (średnio o ponad 20% niższa w porównaniu do zwykłego rolnictwa). A bez środków ochrony roślin byłaby jeszcze gorsza. Wobec tego rolnictwo ekologiczne jak żadne inne potrzebuje pestycydów i nawozów. Zgodnie z tym, o czym już wcześniej wspomniałem, w uprawach bio preferuje się substancje pochodzenia naturalnego. Nie gwarantuje to, że będą mniej toksyczne – jedne z największych trucizn tworzy sama natura, o czym przypominają nam choćby grzyby. Aby chronić się przed szkodliwymi metabolitami, jakie produkują, konieczne jest wykorzystywanie fungicydów, czyli pestycydów grzybobójczych. Niszczenie chwastów opiera się na herbicydach. (W rolnictwie ekologicznym wykorzystuje się głównie niechemiczne niszczenie chwastów, takie jak wypalanie). Zwalczanie owadów bazuje zaś na insektycydach, a nicieni na nematocydach.
Pestycydy ze swej natury i definicji muszą zwalczać szkodniki, więc obojętnie czy są pochodzenia naturalnego czy stworzone przez człowieka, czy akceptuje je rolnictwo ekologiczne bądź też nie – muszą skutecznie usuwać z upraw niepożądane grzyby, chwasty i bezkręgowce. Warto zdawać sobie też sprawę z tego, że zanim jakikolwiek środek zostanie dopuszczony do ochrony roślin, należy go poddać szczegółowym badaniom i procesowi rejestracji co trwa średnio 11 lat. Kiedy środek je przejdzie, może zostać wprowadzony na rynek i być stosowany. Dopuszczenie do użycia w rolnictwie ekologicznym to dopiero kolejny krok, a jedynym kryterium jest tu naturalność. Podział na pestycydy pochodzenia naturalnego i syntetyczne jest więc również niefunkcjonalny z punktu widzenia bezpieczeństwa środowiska czy też zdrowia, biorąc pod uwagę ewentualne ich pozostałości w żywności. O tym, czy dany związek chemiczny będzie skuteczny oraz jak będzie wpływał na poboczne organizmy, decyduje jego budowa chemiczna, czas i okoliczności zaaplikowania, dawka oraz substancje towarzyszące a nie pochodzenie czy droga uzyskania.
Wypalanie chwastów
Jeden przykład, choć nie w pełni wpisujący się w definicję pestycydu, przytoczyłem już wcześniej – ogień. Ponieważ można go uznać za coś „naturalnego”, to jest w rolnictwie ekologicznym dozwolony. Wypalanie chwastów stanowi jeden ze sposobów praktykowanych przez rolników organicznych, chociaż nie jest to wcale metoda przyjazna dla bezkręgowców. Nie sprzyja też ochronie bioróżnorodności, a podobno właśnie na tym rolnictwu ekologicznemu powinno zależeć (w tym miejscu warto dodać dwie kwestie: wypalanie chwastów na polu to nie to samo co niszczycielskie wypalanie łąk; bioróżnorodność w uprawach niekoniecznie jest dobra dla środowiska – i potwierdzają to coraz częściej duże badania naukowe – o czym szerzej napiszę w dalszej części artykułu). Ponownie widać, że to co dozwolone w rolnictwie organicznym wcale nie musi być korzystne dla przyrody. Ale przejdźmy do następnych, jeszcze bardziej wyrazistych przykładów. Dotykających również kwestii żywienia i zdrowia człowieka.
Fungicydy a żywność ekologiczna
W rolnictwie ekologicznym preferowanym fungicydem, czyli grzybobójczym środkiem ochrony roślin, jest siarczan miedzi. Jest to białawy, łatwo rozpuszczalny w wodzie proszek o przyjemnym zapachu i bardzo toksycznych właściwościach. Stosowany niezgodnie z instrukcją ma negatywny wpływ na organizmy żyjące w wodzie i glebie, a także na rolników. Tymczasem w Unii Europejskiej jest najczęściej stosowanym pestycydem w rolnictwie ekologicznym.
Oczywiście jego prawidłowe, zgodne z przeznaczeniem i zasadami zastosowanie jest znacznie mniej szkodliwe niż wybrzmiewa to z mojego opisu. A pozostałości w żywności powinny być na bezpiecznym poziomie (W UE 96% badanych próbek żywności z całego rolnictwa charakteryzuje się poziomami pozostałości pestycydów zgodnymi z unijnymi standardami, które i tak są bardzo zawyżone). Moim celem nie jest tutaj straszenie tym fungicydem, tylko pokazanie, że rolnictwo organiczne chętnie z silnie toksycznych pestycydów korzysta.
Siarczan miedzi. Za: gardeners.com |
Mniej skuteczne, bardziej szkodliwe: pestycydy ekologiczne
Ciekawe badanie naukowe przeprowadzono w odniesieniu do owadzich szkodników upraw soi i zwalczających je insektycydów. Naukowcy sprawdzili dwa pestycydy dopuszczone w Kanadzie w rolnictwie organicznym (olej mineralny oraz grzyb z gatunku Beauveria bassiana pasożytujący na stawonogach; na marginesie przypomnę o argumencie zwolenników rolnictwa ekologicznego, że GMO jest złe, bo wpuszcza się do środowiska coś rzekomo „nieprzebadanego” – w rolnictwie organicznym wypuszcza się do środowiska patogeny, co racjonalnie rzecz biorąc powinno budzić większe obawy) i cztery syntetyczne (dimetoat, cyhalotryna, spirotetramat i flonikamid) pod kątem ich wpływu na mszyce i ich wrogów – biedronki. Eksperyment zrobiono w warunkach polowych, a nie w laboratorium, co dodaje wynikom realistyczności. Okazało się, że najbardziej szkodliwe były pestycydy z rolnictwa ekologicznego przy jednoczesnej mniejszej skuteczności. Co więcej, pestycydy rolnictwa organicznego były mniej selektywne – zabijały szerszą gamę owadów innych niż szkodniki, w porównaniu z pestycydami syntetycznymi.
Mitem jest więc, że rolnicy organiczni pestycydów nie stosują. Wykorzystują insektycydy i fungicydy (oraz nawozy), kierując się przy ich wyborze nie tym, jaką mają budowę chemiczną i jak działają, czy są skuteczne czy nie, bądź bardziej lub mniej szkodliwe dla ludzi oraz środowiska, lecz wybierają to, co dopuszcza doktryna rolnictwa ekologicznego i stojące na jej straży organizacje certyfikujące (a więc to co nie jest syntetyczne lecz na swój sposób – nie zawsze bezpośredni – ma pochodzenie naturalne). Jeśli mikotoksyny, bakteryjne trucizny czy furanokumaryny barszczu Sosnowskiego nie przekonują kogoś o tym, że nie zawsze to co naturalne jest lepsze, to przykłady z rolnictwa ekologicznego powinny dać dodatkowo do myślenia.
Udział upraw ekologicznych w rolnictwie UE w latach 2007-2015. Za: Politico |
Czy żywność organiczna jest zdrowsza od konwencjonalnej? Czy zdrowa żywność i żywność ekologiczna to synonimy?
Kolejny często powtarzany pogląd głosi, że żywność organiczna jest ze swej natury zdrową żywnością oraz lepszą od konwencjonalnej. Czy aby na pewno? Warto rozpatrzyć to w trzech kontekstach. Pierwszy – bezpieczeństwa żywności, tego czy nie zawiera ona szkodliwych dla ludzkiego organizmu substancji. Drugi kontekst – wartości odżywczych, obecności witamin, mikro- i makroelementów oraz tzw. związków prozdrowotnych (np. polifenoli czy karotenoidów). Trzeci – zdrowotności samej w sobie. Zacznę od końca.
Gdy wchodzicie do sklepu ze zdrową żywnością albo działu zdrowej żywności w markecie, nie zastanawia Was, że można tam znaleźć całkiem sporo typowo niezdrowych produktów, takich jak ekologiczne chipsy, frytki, czerwone mięso, piwo, wysokokaloryczne i wysokoprzetworzone sosy oraz inne tego rodzaju rzeczy? Są one zwyczajowo nazywane zdrowymi, bo mają certyfikat eko, chociaż niezależnie już od tego, z jakiego rolnictwa pochodzą półprodukty, z których zostały stworzone, w kontekście współczesnej diety i problematyki zdrowia publicznego oraz chorób cywilizacyjnych tego typu jedzenie zdrowe nie jest i nie będzie. Tymczasem producenci ekologicznej żywności i sklepy oferujące ją same sugerują coś przeciwnego. W efekcie nie trudno spotkać się później ze stwierdzeniem, że jak się weźmie chipsy czy piwo ekologiczne albo słodzi się cukrem ekologicznym to wszystko jest w porządku i nie ma się co przejmować kaloriami czy składem.
Prozdrowotność a żywność bio
Kolejna sprawa to porównanie żywności ekologicznej i konwencjonalnej pod kątem składu i ewentualnej prozdrowotności. Często spotykam się z poglądem, że żywność organiczna (spożywanie jej) ma udowodnione korzyści zdrowotne, gdyż zawiera więcej polifenoli i kwasów tłuszczowych omega 3 oraz niektórych witamin. Czy to prawda? Bez choćby troszkę pogłębionej analizy może się tak na pierwszy rzut oka wydawać, ale po sprawdzeniu źródeł takich informacji okazuje się, że są one bardzo wątpliwe, jeśli nie całkiem bezzasadne – szczególnie w odniesieniu do codzienności. Jakość badań wskazujących na wyższą zawartość kwasów tłuszczowych omega 3 np. w mleku pochodzącym od krów hodowanych ekologicznie jest niejasna, a w niemałej części z nich można się doszukiwać konfliktów interesów. Gdyby jednak przyjąć ich wyniki za pewnik, to różnice między mlekiem zwykłym i eko są nieznaczne, a kwasów tłuszczowych omega 3 w krowim mleku ekologicznym tak czy inaczej jest bardzo mało – nawet jeśli faktycznie więcej. Obojętnie więc czy ekologiczne czy nie – mleko nie jest dobrym ich źródłem. Są nim przede wszystkim ryby i oleje rybne, glony oraz olej lniany.
Podobnie jest z innymi składnikami. Nawet jeżeli jakieś testy i obserwacje wykazują większą zawartość witamin czy minerałów (lub mniejszą w przypadku błonnika) w produktach ekologicznych, to różnica jest bez znaczenia dla ludzkiego zdrowia. To tak, jakbyśmy wzięli np. dwa jabłka, z czego w jednym mielibyśmy o 1 mg witaminy C więcej (przy 70-100 mg dziennego zapotrzebowania) niż w drugim albo porównali wiśnie pod kątem zawartości białka – nawet jeśli wiśnie bio miałyby go więcej, to i tak są to ilości tak małe (poniżej 1% całej jadalnej części wiśni), że przy naszym zapotrzebowaniu nic dla nas nie znaczą.
Żywność ekologiczna w Lidlu |
Czy żywność ekologiczna ma korzyści zdrowotne?
Niezależni naukowcy jednego z najlepszych uniwersytetów na świecie – Uniwersytetu Stanforda – przebadali wnikliwie czy z jedzenia żywności ekologicznej płyną jakieś korzyści zdrowotne lub czy jest ona chociaż bezpieczniejsza od żywności konwencjonalnej. Sprawdzili oni publikacje z lat 1966-2011, tworząc fachowy systematyczny przegląd na temat żywności organicznej. Spośród ponad 200 prac kilkanaście było na ludziach, podczas gdy reszta dotyczyła składu chemicznego produktów spożywczych. Wynika z nich, że nie ma istotnych klinicznie różnic między spożywaniem żywności ekologicznej i konwencjonalnej pod kątem pozostałości środków ochrony roślin, obecności bakterii Escherichia coli, zawartości wapnia, potasu czy witaminy C. Oczywiście pojedyncze wyniki różniły się między sobą – zwłaszcza w odniesieniu do bakterii antybiotykoopornych i pozostałości pestycydów – ale nie były to znaczące różnice kliniczne, którym można by przypisywać jakieś oddziaływanie na zdrowie. Wnioskom tym wtórują inne badania. Niektóre z nich odnoszą się także do smaku czy zapachu, które również nie są lepsze w żywności ekologicznej – cechy te zależą głównie od stopnia dojrzałości owocu czy warzywa i jego odmiany, nie zaś od rodzaju uprawy (dlatego lokalnie dostarczane produkty smakują zwykle lepiej).
Przeciwne tezy – o prozdrowotnych właściwościach żywności ekologicznej, na które nie ma twardych i niepodważalnych dowodów naukowych – promuje w Polsce prof. Ewa Rembiałkowska, wykładowczyni SGGW znana z walki przeciwko GMO oraz udzielania się w kampaniach marketingowo-rozwojowo-informacyjnych firm sprzedających żywność ekologiczną (sieć marketów Bio Family oraz działy żywności ekologicznej Carrefour). To właśnie prof. Ewa Rembiałkowska jest jednym z współautorów badań mających potwierdzać – i tak z marnym skutkiem, co uzasadniałem wyżej – korzyści płynące z jedzenia żywności bio. W mojej opinii wiarygodność jest podważana tutaj nie tylko głoszeniem pseudonauk na temat GMO czy uprawianiem cherry-pickingu (wybieraniem badań pasujących do promowanej tezy o pozytywach ekożywności przy pomijaniu tych, które tej tezie przeczą i są w dodatku dużo silniejsze dowodowo), ale także potencjalnym konfliktem interesów.
Mikotoksyny a żywność ekologiczna
Warta poruszenia jest jeszcze jedna kwestia w kontekście żywienia człowieka i bezpieczeństwa żywności. Chodzi o fungicydy i mikotoksyny. Choć rolnicy ekologiczni także je stosują – czego przykładem jest wspomniany przeze mnie wcześniej siarczan miedzi – to mają w ich wyborze mniejsze pole manewru. Tymczasem rośliny z upraw organicznych przez liczne, często niepotrzebne ograniczenia są słabsze, bardziej chorowite i dają mniejsze plony. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy rolnik ekologiczny, zwykle z powodów ideologicznych, stara się zrezygnować z jak największej liczby środków ochrony roślin i nawozów. Dlatego lepiej jest dodatkowo uważać, decydując się z jakichś powodów na produkty ekologiczne, aby się nie zatruć. Oczywiście problem ten dotyczy też żywności konwencjonalnej, ale w mniejszym stopniu. Głównie żywność ekologiczna cierpi w tym aspekcie.
W tym miejscu przytoczę jeszcze opinię toksykologa, prof. Jana Krzysztofa Ludwickiego, który na pytanie dziennikarki o opcję wybierania produktów ekologicznych bez śladów grzybów odpowiedział, że „Dysponujemy wynikami badań, które stwierdzają, że wartość odżywcza tych roślin ekologicznych jest identyczna jak wartość odżywcza produktów nieekologicznych. Nie widzę więc powodu, by jeść te brzydkie i droższe [ekologiczne]”. Co więcej, pokrewny problem tyczy się produktów ekologicznych pochodzenia zwierzęcego – rolnictwo organiczne preferuje i wymusza stosowanie „leków” homeopatycznych a te, jak wiadomo, nie działają. Tymczasem mleko, jaja czy mięso z potencjalnie niedoleczonych zwierząt to nie najlepsze produkty.
Czy rolnictwo ekologiczne jest przyjazne środowisku lub mniej szkodliwe dla przyrody od rolnictwa konwencjonalnego?
Paradoksem rolnictwa ekologicznego jest to, że zabrania ono wykorzystywania genetycznie zmodyfikowanych odmian produkujących toksynę Bt, ale sama toksyna jako pestycyd jest w nim dozwolona. Absurd jest jeszcze większy jeżeli zdamy sobie sprawę, że opryski są bardziej szkodliwe dla bezkręgowców, gdyż dotykają wszystkich żyjątek będących na polu, podczas gdy przy uprawie roślin GMO produkujących tę toksynę giną jedynie te osobniki, które zaatakowały roślinę. Czyli rezygnacja ze zmodyfikowanych genetycznie odmian jest wprost zaprzeczeniem idei, które mają rzekomo stać za rolnictwem bio, takich jak dbanie o przyrodę.
Oprócz poruszonej już kwestii pestycydów, które w rolnictwie ekologicznym są stosowane mniej racjonalnie niż w rolnictwie konwencjonalnym (ale w obu przypadkach, gdy używa się ich zgodnie z przeznaczeniem, w minimalnych dawkach, o odpowiedniej porze doby itd., są bezpieczne), oraz wypalania chwastów (które zasadniczo też uchodzi za metodę dobrą, aczkolwiek nie pasuje do popularnej „ciepłej” wizji rolnictwa ekologicznego), chciałbym omówić jeszcze jeden ważny aspekt związany z klimatem i wylesianiem. Sprawy te są w zasadzie o wiele istotniejsze od pozostałych wątków środowiskowych i przyrodniczych. Siła i zasięg ich oddziaływania są duże i wraz z rozprzestrzenianiem się rolnictwa organicznego będą się powiększać.
Rolnictwo ekologiczne a powierzchnia upraw
Napisałem wcześniej, że uprawy ekologiczne dają średnio o ponad 20% mniejsze plony od upraw konwencjonalnych. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to groźnie. Bo co z tego, skoro i tak mamy mnóstwo pól i nadmiar żywności, więc jak będzie jej mniej, to nic się nie stanie? Takie myślenie jest jednak zgubne a idące za nim praktyki są szkodliwe na najbardziej podstawowym, etycznym oraz moralnym poziomie. Dlaczego? I jak ma się to do rolnictwa ekologicznego? Otóż często zapomina się, że ziemia jest bardzo ważnym, ograniczonym zasobem i jeśli wykorzystamy ją na mniej wydajne farmy ekologiczne to dla uzyskania tej samej ilości plonów będziemy musieli zawłaszczyć więcej terenu pod uprawy. W praktyce wiąże się to z nasilonym wylesianiem – wycinaniem dodatkowych połaci lasów pod uprawy – i utratą bioróżnorodności. Co nam zatem z tego, że na polu ekologicznym będzie trochę większa bioróżnorodność w małej skali, skoro w szerszym kontekście będzie ona przez organiczne rolnictwo mniejsza? Jest to bardzo krótkowzroczne podejście, preferowane niestety przez wielu zwolenników rolnictwa ekologicznego.
Najważniejsze jest, że takie wykorzystanie terenów na niskowydajne uprawy ekologiczne może się wiązać z pogłębianiem głodu w krajach słabiej rozwiniętych. O tym, że walka „zielonych” organizacji, „zielonych” polityków i „zielonych” firm (zasilanych zwykle przez ludzi z wielkich, bogatych i sytych miast, którzy na ogół nie znają rolnictwa, produkcji żywności i problemu głodu) z GMO, nawozami i pestycydami syntetycznymi (czyli tym, co wyklucza rolnictwo ekologiczne, charakteryzując jego tożsamość) jest po prostu zbrodnicza, bo doprowadziła do śmierci głodowej i niedożywienia milionów ludzi w Afryce czy Azji, wie każdy kto interesuje się rolnictwem w kontekście społecznym i globalnym.
Land-sparing i land-sharing
Z wszystkimi tymi problemami wiążą się pojęcia land-sparingu i land-sharingu. Prezentują dwa odmienne podejścia do rolnictwa i są sobie przeciwstawne (stąd często mówi się: land-sparing vs land-sharing). Land-sparing oznacza wykorzystywanie jak najmniejszego terenu możliwie najbardziej efektywnie, by pozostałe obszary pozostawić naturze. Land-sharing – charakterystyczny dla rolnictwa ekologicznego – postuluje aby dana uprawa była mniej wydajna i bardziej różnorodna, ale też zajmowała większą powierzchnię. Badania naukowe i ich analizy pokazują, że chociaż każde z podejść ma wady i zalety, to lepiej wypada land-sparing. Możliwe jest też łączenie obu podejść, zależnie od warunków.
Przy niedużych uprawach i terenach mało ważnych przyrodniczo oraz w krajach gdzie nie ma problemu głodu czasami opłaca się stosować land-sharing, a tam gdzie zależy nam na większej produkcji żywności oraz ochronie przyrody i środowiska wykorzystywać opcję land-sparingu. Taka integracja metod jest możliwa w rolnictwie konwencjonalnym, ale nie w ekologicznym, którego zasady uniemożliwiają ją lub bardzo utrudniają jej wdrożenie. Ponieważ w Polsce pojęcie land-sparingu i land-sharingu nie jest rozpowszechnione a fakt, że rolnictwo ekologiczne jest mniej przyjazne dla środowiska od rolnictwa konwencjonalnego może budzić niedowierzanie, dodam, że badania z tego zakresu to nie są relikty XX wieku tylko najnowsze prace uznanych naukowców z tego roku i ostatnich lat.
Trzeba mieć świadomość, że rolnictwo samo w sobie, niezależnie od rodzaju, jest bardzo silnym ingerowaniem w lokalną i regionalną przyrodę. Bez niego nie jesteśmy w stanie się obejść. Dlatego powinniśmy wybierać takie sposoby uprawiania roli, aby jak najmniej dewastować środowisko. Przy jednoczesnym zachowaniu standardów dotyczących bezpieczeństwa i jakości żywności. Ze względu na masowość rolnictwa związaną po części z liczbą ludności na Ziemi a po części z konsumpcyjnym stylem życia, gałąź ta wpływa na planetę również w skali globalnej, w tym także na klimat. Pytanie, czy rolnictwo ekologiczne chociaż tutaj jest zgodne z nazwą? Niestety, najnowsze doniesienia naukowe temu przeczą.
Rolnictwo a klimat
To, że rolnictwo ekologiczne będzie generować większe emisje gazów cieplarnianych nasuwa się na myśl intuicyjnie, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że daje dużo mniejsze plony i wymaga większych terenów pod uprawy. Intuicja to jednak za mało, potrzebne są twarde dane. Te pochodzą z kolejnych badań naukowych, których wyniki opublikowano w recenzowanych czasopismach naukowych. Metaanaliza z 2012 roku wskazuje, że w przeliczeniu na produkt, a nie obszar (bo do wytworzenia takiego samego produktu bio potrzeba więcej terenu) emisje cieplarnianych związków azotowych, takich jak amoniak czy tlenek azotu, wyższe są z rolnictwa ekologicznego.
Całościowy wpływ rolniczy na klimat nie jest do pominięcia, gdyż wszystkie uprawy na Ziemi są źródłem kilkunastu procent emisji (w UE jest to trochę mniej, bo około 10%), a hodowle zwierząt – kilku procent. Kolejne odsetki pochodzą z wylesiania (nasilonego przez rolnictwo ekologiczne) pod uprawy na żywność dla ludzi i zwierząt – mniej drzew to mniej pochłaniania (sekwestracji) dwutlenku węgla z atmosfery przez rośliny. Tymczasem zmniejszanie emisji gazów cieplarnianych z rolnictwa to kolejny element walki z globalnym ociepleniem. I wygląda na to, że rozwój rolnictwa organicznego jest wprost sprzeczny z tym ważnym celem.
Emisje gazów cieplarnianych z rolnictwa ekologicznego i konwencjonalnego na przykładzie groszku i pszenicy. Za: www.chalmers.se, z późn. zm. |
Rolnictwo ekologiczne i żywność ekologiczna nie są dobre dla klimatu
Większy negatywny wpływ rolnictwa ekologicznego od rolnictwa konwencjonalnego na klimat potwierdziła również najnowsza praca naukowa sprzed niespełna roku. Opublikowana została w „Nature”. Nowa technika pomiarowa pozwoliła naukowcom dużo dokładniej niż dotychczas ocenić oddziaływanie i różnicę obu rodzajów rolnictwa. Wyniki są jednoznacznie pesymistyczne i to o wiele mocniej niż można było sądzić na podstawie poprzednich badań sprawdzających te kwestie. Różnice są bardzo duże – na niekorzyść rolnictwa ekologicznego. Na przykład dla upraw groszku i pszenicy emisje dwutlenku węgla potrafią w rolnictwie bio zbliżać się do 50% wyższych. Badacze wprost przyznają, że rolnictwo organiczne stosowane w Unii Europejskiej (na przykładzie Szwecji) przyczynia się pośrednio do wylesiania innych części świata.
Trzeba to napisać jasno i wyraźnie: rolnictwo ekologiczne jest dla klimatu, różnorodności biologicznej oraz terenów zalesionych wyraźnie gorsze, a czasem nawet dużo bardziej szkodliwe od rolnictwa konwencjonalnego. Pokazują to nie stare i być może nieskrupulatnie przeprowadzone prace z XX wieku, lecz coraz dokładniejsze badania z XXI wieku, których wyniki publikowano w najlepszych naukowych żurnalach na świecie. Polska nazwa „rolnictwo ekologiczne” nie ma więc nic wspólnego z rzeczywistością. Bardziej „ekologiczne” – mniej szkodliwe dla natury – jest rolnictwo konwencjonalne, z całą masą swoich niedoskonałości i stojących przed nim wyzwań.
Symbol certyfikatu żywności ekologicznej UE |
Rolnictwo ekologiczne, żywność ekologiczna, rolnictwo organiczne, żywność organiczna, rolnictwo bio, żywność bio
Z dokładnej, merytorycznej, opartej na faktach i wolnej od wpływów biznesu i ideologii analizy wyłania się prawdziwy obraz rolnictwa ekologicznego, który jest sprzeczny z tym, co wmawiają nam reklamy i inne przekazy marketingowe. Nie ma żadnych przekonujących i twardych dowodów na to, że produkty z rolnictwa organicznego są dla ludzkiego zdrowia lepsze od jedzenia z rolnictwa konwencjonalnego. Nie ma również powodów by sądzić, że żywność bio jest smaczniejsza czy ma lepszy zapach. Najnowsze, szeroko zakrojone badania naukowe pokazują, że rolnictwo ekologiczne nie jest też wcale przyjazne środowisku. Jest wręcz przeciwnie – uprawy ekologiczne i hodowla ekologiczna zwierząt są przyczyną jeszcze większych emisji gazów cieplarnianych, wylesiania i utraty bioróżnorodności w skali globalnej.
Nie da się nie dostrzec, że rolnictwo ekologiczne i żywność ekologiczna nie tylko nie spełnia swoich intuicyjnych funkcji prośrodowiskowych i prożywieniowych. Ma ono także charakter antyspołeczny. Żywność ekologiczna jest bowiem bardzo droga. Dodatkowo, wzmacnia podział w społeczeństwie na bogatych, którzy mogą sobie na nią pozwolić oraz biednych, których na nią nie stać. Żywność bio to nie jest normalna żywność, tylko zachcianka dla bogatych. Oczywiście można tutaj spojrzeć na sprawę z innej perspektywy. Bogaci wydają dużo więcej pieniędzy na gorszej jakości żywność (ekologiczną) myśląc, że jest lepsza. I to oni zostają przysłowiowymi przegranymi, bo dają się robić w konia. Jednakże na poziomie społecznym nadal jest to zjawisko moim zdaniem szkodliwe. Pokrewna patologia jest jeszcze bardziej wyraźna, gdy spojrzymy na nią w skali państwowo-międzynarodowej. Bogate kraje zachodnie, zwłaszcza te, w których duże poparcie mają partie „zielone”, wymuszają na biedniejszych państwach uprawianie ekologiczne. (Np. poprzez szantaż, że tylko wtedy dostaną dotacje). A to dla tych ostatnich skutkuje większymi niedoborami żywności czy wzmożoną dewastacją środowiska.
Rolnictwo ekologiczne i żywność ekologiczna na uczelniach
Rolnictwo ekologiczne, pomimo że jest w dużej mierze oparte na pseudonauce, niestety usadowiło się na uczelniach wyższych. Oraz umocowało w prawie. Jest to charakterystyczne dla wszelkich gałęzi homeopatii. A jak już wiemy to właśnie z niej wyrosła metoda bio upraw i organiczne rolnictwo można uznawać za jej odłam. W Polsce karierę robi wspomniana już prof. Ewa Rembiałkowska z Katedry Żywności Funkcjonalnej i Ekologicznej Zakładu Żywności Ekologicznej SGGW, która głosząc otwarcie antynaukowe tezy (np. sprzeciw wobec GMO) uchodzi jednocześnie za eksperta w mediach i marketingowych programach sieci sklepów sprzedających ekożywność. Na koniec warto jednak podkreślić, że rolnictwo ekologiczne nie zawsze musi być całkowicie złe. (Pomijając ewidentnie oszukańczą homeopatię i sprzeciw wobec GMO). Małe, rodzinne uprawy prowadzone na ogródkach działkowych są miejscem, gdzie faktycznie zasady rolnictwa organicznego mogą się sprawdzać. Nie przysparzając poważnych problemów i nie wyrządzając wyraźnych szkód.
Prowadzenie bloga naukowego wymaga ponoszenia kosztów. Merytoryczne przygotowanie do napisania artykułu to często godziny czytania podręczników i publikacji. Zdecydowałem się więc stworzyć profil na Patronite, gdzie w prosty sposób można ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub dziesięć złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą. Jednak przy wsparciu wielu staje się realnym, finansowym patronatem bloga, dzięki któremu mogę poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.
Literatura: żywność ekologiczna, cz. 1
Bahlai, Christine A., et al. „Choosing organic pesticides over synthetic pesticides may not effectively mitigate environmental risk in soybeans.” PloS one (2010).
Balmford, Andrew, et al. „The environmental costs and benefits of high-yield farming.” Nature sustainability (2018).
Balmford, Ben, et al. „How imperfect can land sparing be before land sharing is more favourable for wild species?.” Journal of applied ecology (2019).
Barański, Marcin, et al. „Higher antioxidant and lower cadmium concentrations and lower incidence of pesticide residues in organically grown crops. A systematic literature review and meta-analyses.” British Journal of Nutrition (2014).
Bourn, Diane, and John Prescott. „A comparison of the nutritional value, sensory qualities, and food safety of organically and conventionally produced foods.” Critical reviews in food science and nutrition (2002).
Chalker-Scott, Linda. „The science behind biodynamic preparations: A literature review.” HortTechnology (2013).
Falk-Petersen, S., et al. „Lipids and fatty acids in ice algae and phytoplankton from the Marginal Ice Zone in the Barents Sea.” Polar Biology (1998).
http://www.europarl.europa.eu/RegData/etudes/BRIE/2015/557009/EPRS_BRI(2015)557009_EN.pdf
https://ec.europa.eu/info/food-farming-fisheries/farming/organic-farming/legislation
https://echa.europa.eu/substance-information/-/substanceinfo/100.028.952
https://efsa.onlinelibrary.wiley.com/doi/epdf/10.2903/j.efsa.2019.5743
https://ota.com/news/press-releases/19031
https://pubchem.ncbi.nlm.nih.gov/compound/24462
https://www.politico.eu/article/the-champion-of-organic-pesticides-2
https://www.sciencedaily.com/releases/2018/12/181213101308.htm
https://www.telegraph.co.uk/news/earth/agriculture/farming/11562234/EU-orders-Britains-organic-farmers-to-treat-sick-animals-with-homeopathy.html
Literatura: żywność ekologiczna, cz. 1
Hunter, Duncan, et al. „Evaluation of the micronutrient composition of plant foods produced by organic and conventional agricultural methods.” Critical reviews in food science and nutrition (2011).
Marcin Rotkiewicz. „W królestwie Monszatana.” Wydawnictwo Czarne, Wołowiec (2017).
Orjales, Inmaculada, et al. „Use of homeopathy in organic dairy farming in Spain.” Homeopathy (2016).
Ox.ac.uk. „Organic farms not necessarily better for environment.” University of Oxford (2012).
Paull, John. „Organic Agriculture in Australia: Attaining the global majority (51%).” (2019).
Searchinger, Timothy D., et al. „Assessing the efficiency of changes in land use for mitigating climate change.” Nature (2018).
Smith, D. and J. Barquin. „Biodynamics in the wine bottle: Is supernatu-ralism becoming the new worldwide fadin winemaking?” Skeptical Inquirer (2007).
Smith-Spangler, Crystal, et al. „Are organic foods safer or healthier than conventional alternatives?: a systematic review.” Annals of internal medicine (2012).
Sz. Malinowski, A. Kardaś, M. Popkiewicz. „Nauka o klimacie”. Grupa Wydawnicza Sonia Draga, Warszawa (2018).
Średnicka-Tober, Dominika, et al. „Composition differences between organic and conventional meat: a systematic literature review and meta-analysis.” British Journal of Nutrition (2016).
Tuomisto, Hanna L., et al. „Does organic farming reduce environmental impacts?–A meta-analysis of European research.” Journal of environmental management (2012).
Tur, J. A., et al. „Dietary sources of omega 3 fatty acids: public health risks and benefits.” British Journal of Nutrition (2012).
Po przeczytaniu tego artykułu zastanawia mnie komu on ma służyć? W Polsce jest bardzo mała świadomość na temat żywności ekologicznej, więc dochodzę do wniosku, że autorowi tego "dzieła" chodziło o całkowite zniechęcenie tych którzy zdecydowaliby, że żywność ekologiczna jest smaczniejsza( nie fałszowana) i zdrowsza, ale autor pisząc to co pisze, skutecznie zapewne ( jeżeli potencjalny zjadacz bio żywności to przeczyta ) osiągnie cel- tylko żywność konwencjonalna i GMO jest dla nas "najlepsza". Autor pisze, że rolnicy którzy uprawiają bio rośliny i hodują zwierzęta są winni zmianom klimatycznym. Nic głupszego nie można w tym kontekście powiedzieć i napisać. Więc nie rozbuchany przemysł chemiczny,ciężki ( przez emisję) specjalne wypalanie dżungli wpływa na zmiany klimatyczne tylko hodowla zwierząt na wolnych wypasach i w naturalnym środowisku w pełnej bioróżnorodności! Więcej nie chce pisać na temat wyimaginowanych zagrożeń przez uprawy ekologiczne! Natomiast odsyłam autora do oglądnięcia filmiku na You Tube "Świat według Monsanto" może się przebudzi, i nie będzie pisał artykułów które służą wielkim światowym korporacją produkującym bez zwracania uwagi na środowisko ( tysiące ton plastiku pływające w oceanach) i mających jeden cel dużo i dobrze zarobić, a poprzez produkcję GMO ogłupić i uzależnić ludzi!
Po pierwsze, nie napisałem, że rolnicy ekologiczni są temu winni, tylko że rolnictwo ekologiczne jest dla klimatu (a także bioróżnorodności oraz problemu wylesiania) gorsze od rolnictwa konwencjonalnego.
Po drugie, to nie kwestia tego, że ktoś sobie sam zdecyduje czy żywność ekologiczna jest zdrowsza czy nie. Badania i obserwacje jasno pokazują, że nie ma żadnych przekonywujących dowodów na to, że żywność ekologiczna jest zdrowsza. Są za to przesłanki by sądzić, że może być nawet mniej bezpieczna, o których też napisałem w artykule.
Wymowne jest to, że to co zarzucasz Monsanto – nieważne już w jakim stopniu słusznie, a w jakim nie – najbardziej pasuje właśnie do branży rolnictwa ekologicznego i potwierdzają to mocne, duże, recenzowane badania naukowe.
Naprawdę myślisz że zwierzęta hodowane ekologicznie żyją w naturalnym środowisku, na wolnych wypasach, w pełnej bioróżnorodności? Ten świat tak nie funkcjonuje.
"(…)i potwierdzają to mocne, duże, recenzowane badania naukowe." – prosiłabym o przykład takiego badania i na czyje zlecenie było przeprowadzone.
Wszystkie źródła są podlinkowane w artykule lub na końcu.
Wyjął mi Pan to z ust.
Pan łukasz się trochę zapędził.
Czytam już kolejny artykuł, który ewidentnie krytykuje wszystko to co naturalne i bliskie ochronie środowiska. Ze swojej strony powiem tylko, że popracowałam kiedyś w holenderskiej szklarnii przy produkcji pomidora. od tamtej pory zawsze mam pomidory w ogródku. tak na marginesie jestem analitykiem medycznym.
Podczas gdy przytoczone dane pokazują, że żywność ekologiczna bliska jest ochronie środowiska tylko z nazwy…
Czy mógłbyś rozwinąć jeszcze wątek ekologicznej hodowli zwierząt, w kontekście antybiotyków oraz warunków życia zwierząt?
Czy konwencjonalna hodowla nie nadużywa antybiotyków i nie sprzyja rozwojowi antybiotykoopornych szczepów bakterii? (Jak bez antybiotyków radzi sobie eko-hodowla i jakie są tego konsekwencje?)
Czy ekologiczne rolnictwo zapewnia zwierzętom lepsze warunki do życia, niż konwencjonalne (chów przemysłowy)?
Tak, nadużywanie antybiotyków w konwencjonalnych hodowlach bywa problemem, ale to nie jest kwestia hodowli konwencjonalnych samych w sobie. Co do drugiego pytania, to wszystko zależy, bo i w hodowli konwencjonalnej zwierzęta mogą mieć dobre warunki i w ekologicznej złe i na odwrót. Hodowcom zależy na dobrej jakości mięsa, więc nawet w warunkach przemysłowych wielu stara się dbać o zwierzęta, a wiele z tych dramatycznych nagrań dostępnych w sieci pochodzi albo np. z Chin albo z Europy XX wieku.
Tak to jest jak szewcy biorą się do strojnia fortepianu. Najpierw wysokiej klasy specjalista od psychlogii i zmienić zawód polecam. Trudno z takim grochem z kapustą dyskutować.
W artykule padło rolnictwo od tysiącleci, to znaczy ilu 2, 20 czy 200, uwaga tu jest już dylemat, druga sprawa, emisja CO2, może mały eksperyment z dozowaniem tego gazu roślinom i efektami z tego tacy fachowcy powinni sobie z tym dać radę
Padło by odróżnić historię rolnictwa jako taką od rolnictwa ekologicznego, którego historia sięga XX wieku i opiera się na certyfikowaniu zgodnie z podstawowymi jego obecnie zasadami:
– zakaz GMO
– zakaz syntetycznych pestycydów i syntetycznych nawozów
– nacisk na środki homeopatyczne
Czy tylko mi się wydaje że rolnictwo ekologiczne istniało od zawsze aż do momentu uprzemysłowienia, szybkiego rozwoju nauki i technologii, co przeniosło produkcję rolną na skalę masową, a teraz ludzie starają się wmówić innym że historia rolnictwa ekologicznego sięga tylko XX wieku i opiera się na certyfikowaniu? Świat nie powstał w XX wieku, tylko o wiele wcześniej, a rolnictwo sięga korzeniami grubo przed naszą erę i ciekawe jaką tam wtedy chemie i antybiotyki i gmo mieli…
Rolnictwo ekologiczne powstało w XX wieku, co zresztą jest wyjaśnione i opisane w tym artykule, więc zachęcam do czytania przed skomentowaniem.
Siarczan miedzi nie jest klasyfikowany jako "bardzo toksyczny" (czyli dawniej T+ a teraz Acute Tox. 1), on dziala bardzo toksycznie na organizmy wodne (Aquatic Chronic 1)- dobrze byloby to uscislic w artykule, bo moze to zostac odebrano jako toksycznosc w odniesieniu do zdrowia czlowieka.
Dzięki za uwagę.
Dla człowieka też najzdrowszy nie jest, aczkolwiek z różnych rozpuszczalnych soli miedzi akurat siarczan jest najmniej niebiezpieczny przy zażywaniu doustnym, ponieważ jak wszystkie siarczany ma silne działanie rozwalniające. Jest też używany jako źródło miedzi (głównie w suplementacji dla zwierząt, ale też widywałom dla ludzi), bo choć większe dawki miedzi są trujące, to jest ona niebędnym mikroelementem (jony miedzi są koenzymem w enzymach oddechowych).
Przy okazji, CuSO4 nie jest "białawy", chyba że w formie odwodnionej. Forma pięciowodna spotykana na ogół (bezwodny siarczan szybko wchłania wodę z atmosfery) jest szafirowa i podobny kolor ma roztwór tej substancji.
Dzięki, że o tym piszesz i przedzierasz się przez tonę badań, ma co nawet zainteresowany laik nie ma czasu i energii. To ważne, żeby ludzie mieli świadomość jak działają takie rzeczy. Dobra robota.
Dziękuję za ogromną pracę, jaką wkładasz w te artykuły! Jestem po przejściach nowotworowych i bardzo uważam na to, co jem. Dotychczas kupowałam warzywa i owoce bio (dokładnie te ze zdjęcia:)) w przeświadczeniu, że są dużo lepsze. Teraz już nie wiem co robić….
Autor jest biologiem, absolwentem Uniwersytetu Przyrodniczego? Aż trudno uwierzyć, że tak zdewaluowało się wykształcenie wyższe. Bzdura bzdurę pogania. Pomijając nieporadny język (żurnal naukowy sic!). Żałosne.
Piekny przykład ataku ad hominem.
Może jakieś rzeczowe argumenty…?
Świetna robota. Najbardziej przeraża mnie jak duża jest manipulacja i niewiedza szarego kowalskiegi o GMO.
Świetna robota. Przeraża mnie to jak rolnictwo ekologiczne bezczelnie wykorzystuje strach i niedouczenie konsumentów odnośnie GMO
Cześć, bardzo fajny artykuł, jednak nie jestem pewien co do jednej kwestii. Widząc jak działa polskie rolnictwo mam pewne obawy co do środków ochrony roślin stosowanych przez rolników. Czy uważasz, że warzywa traktowane dużą ilością środków ochrony roślin co warzywa, przy których w ogóle się ich nie stosuje? Porównuję je do warzyw, które samodzielnie uprawiałem na grządce (jedyne co obok kompostu użyłem to azofoska). Dodatkowo kwestia aromatu – naprawdę czuć różnicę między warzywami hodowanymi samodzielnie a w warunkach przemysłowych.
Będę wdzięczny za Twoje przemyślenia.
Hej! Nie rozumiem diagramu ukazującego areał vs tereny zalesione. Skoro wydajność eko jest o 20% mniejsza to dlaczego diagram pokazuje całkowity brak lasu?
Sprowadzanie efektu klimatycznego tylko i wyłącznie do wydajności, a więc areału to uproszczenie. Aby uzyskać całościowy, prawdziwy obraz trzeba by wziąć pod uwagę inne czynniki chociażby efekt nawozów azotowych. http://www.fao.org/3/a-al185e.pdf
Przytoczone tutaj źródło https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/21929333 wskazuje na minimalnie wyższą wartość odżywczą produktów 'bio', ale wniosek artykułu tutaj jest odwrotny?
Ogólnie praca wydaje się mocno nastawiona na udowodnienie z góry założonej tezy i brakuje w niej obiektywnego porównania. Zbyt często znaleźć można wyrażenia, które sugerują stronniczość autora.
Wydaje się, że oskarżając o 'cherry-picking', autor sam go stosuje. Chociażby odnośnie publikacji Standforda, w której stwierdzono mniejszą obecność pestycydów w produkcji 'bio'. Autor pomija jednak ten fakt, wybiera inne, korzystne swojej tezie wyniki i serwuje czytelnikowi to co sam uważa. Odnośnie zawartości pestycydów prowadzi własną spekulację. Czy tak postępuje rzetelny, bezstronny naukowiec?
Co myśleć o przytoczonej tutaj "metaanalizie" stojącej w sprzeczności z wcześniejszymi podobno i o fakcie, iż są to rzeczy publikowane na portalach naukowych (nie wiem na ile rzetelnych)
http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C401285%2Co-badaniach-zywnosci-ekologicznej-z-prof-ewa-rembialkowska.html
O tym badaniu w moim tekście też pisałem.
Artykuł bardzo tendencyjny. Rolnictwo ekologiczne to nie tylko duże gospodarstwa produkujące na masową skalę. Właśnie jest odwrotnie i nie ma co porównywać wielkości areału czy ilości plonów bo nie o to chodzi tym, którzy w ten sposób uprawiają czy chcą spożywać żywność z takich upraw. Wystarczy spojrzeć na uprawy w permakulturze czy tzw 'jadalny las', gdzie nacisk jest na różnorodność biologiczną, gatunkową bez żadnej ingerencji sztucznych nawozów i oprysków. Dla tych ludzi liczy się pasja z jaką uprawiają rośliny, obcowanie z naturą, niezatruwanie ziemi, powietrza, wody toksynami, dbanie o naturalny obieg materii organicznej, wody w przyrodzie. Oby jak najwięcej ludzi przekonało się do takiego sposobu gospodarowania ziemią, zamiast stosowania wszędzie i na wszystko glifosatu pod dyktando światowych koncernów.
Nie jest tendencyjny, po prostu przedstawia jak jest. Rolnictwo ekologiczne to rolnictwo oparte w dużej mierze o pseudonaukowe zabobony. Nie należy mylić rolnictwa ekologicznego z ekstensywnym, bo to nie są pojęcia równoznaczne.
Pseudonaukowe zabobony, Boże drogi ty sam jesteś pseudonaukowy.
Myślisz, że ludzie to idioci?.
Sypiesz co rok obornik a co 4 lata łubin, Orzeszesz, siejesz a na jesieni intensywnie zwalczasz chwasty i tyle ot i całe ekologiczne rolnictwo, plony ok 20 % mniejsze ale czyste bez żadnej chemii i o wiele smaczniejsze niż konwencjonalne. Takie są spostrzeżenia zwykłych ludzi którzy jedli prawdziwe bio, niepotrzebna tu żadnych prac naukowych
Bzdury i totalny brak wiedzy autora.Jestem rolnikiem ekologicznym od 9 lat i nie stosuje żadnych środków chemicznych uprawiam ziemniaki i zboża na mąkę i plony mam przyzwoite. Produkuje dla sklepów z ekozywnoscia.
Autor nie przedstawił żadnych konkretnych przykładów tylko pisze o JAKICHS nawozach i środkach które mogą być trujące.
Poziom wiedzy autora o rolnictwie można stwierdzić po tym jak pisze, że rolnik ekologiczny używa kompostu.
Tak może pisać człowiek co rolnictwa na oczy nie widział co najwyżej przydomowy ogròdek a pròbuje ludziom tłumaczy o rolnictwie i to jeszcze ekologicznym.
Otòż autorze rolnik uprawia hektary na które sypie śmierdzący obornik rozrzutnikiem, a kompost to jest dla działkowcow bo nim można 5m2 warzywna koło domu zasilić jak się nie ma czym.
Dzieki za ten komentarz, już myślałam, że nici z kupowania bio. Ale od początku ten artykuł wydawał mi się z lekka podejrzany. Grunt, to nie zapominać o MYŚLENIU.
Jeżeli sądzisz autorze , że smak żywności ekologicznej nie różni się od konwencjonalnej to powodzenia życzę.
Chyba nie masz zielonego pojęcia jak uprawiane są warzywa i zboża i ile one chemia dostają. Czytają to ludzie którzy chcą się czegoś dowiedzieć o ekologicznym rolnictwie a ty robisz im wodę z mòzgu dlatego że sam nie masz o tym zielonego pojęcia.
Nie ròb ludziom wody z mozgu
Cześć
Odnośnie GMO. Nie mam nic przeciwko modyfikowaniu roślin samym w sobie.
To co mnie przeraża to fakt że koncern chemiczny np.Monsanto ( teraz Bayer) przejmuje rolę producenta żywności, uzależnia ekonomicznie od siebie rolników oraz ma monopol na produkcje nasion.Dodatkowo rośliny, które jemy są dosłownie zalewane herbicydami, które nie mogą mieć neutrlanego wpływu na nasze zdrowie czy środowisko. I wszystko to w imię walki z głodem – czyli totalne odwrócenie kota ogonem, bo obecnie głównym problem nie jest brak żywności tylko jej nierównomierna dystrybucja , marnotrawstwo oraz postępująca otyłośc ludzkości.
Artykuł jest ewidentnie sponsorowany przez wielki przemysł konwencjonalny, bądź autor ma jakiś uraz do zdrowej naturalnej produkcji. Od lat twierdzą że masowy przemysł rolniczy uratuje świat od głodu, lecz Afryka cały czas głoduje, a na świecie marnuje się tyle żywności. Bo ludziom trzeba dać wędkę a nie ryby. Rozum musi być zdrowy, wtedy będzie chwalił co zdrowe.
To poczytaj choćby o Zielonej Rewolucji. To, że nadal są miejsca gdzie jest głód, nie znaczy, że nigdzie się nie poprawiło. A tam, gdzie panuje głód, często wynika to z przyczyn politycznych i militarnych.
Bardzo wartościowy artykuł, googlowałem trochę, żeby odszukać fachowe informacje o realiach produktów bio/ekologicznych. Google wyrzuca w większości materiały zachwalające bio.
To co mamy w sklepach bio, to są produkty z dużych farm, gdzie środki chemiczne idą tonami. To nie warzywa z małej działki, gdzie używa się oprysku z pokrzyw i nie ma traktorów. Wiem, bo rolnicy prowadzący eko uprawy tłumaczą mi, że i tak sypią chemię, tylko nie każdą można.
Mamy inne wyobrażenie o tym całym eko, a to niewiele się różni od konwencjonalnych upraw. Problem to korzystanie z nawozów, które się kończą, odkrywkowa uprawa, dewastacja pól. Dzięki temu i maszynom, w rolnictwie może pracować kilka procent ludzi, a nie większość.
Wiem, że niektórzy kupują rośliny z upraw konwencjonalnych, zmieniają opakowania i sprzedają jako eko. Tylko samodzielne prowadzenie ogródka da nam pewność co jemy.