Kategorie:

Ile kosztuje otyłość? Zdrowotne, społeczne, ekonomiczne i środowiskowe koszty otyłości

Ze względu na epidemię nadwagi i otyłości w UE czy w USA, coraz więcej o tych problemach mówi się w mediach. Zajmują one polityków oraz innych decydentów z instytucji krajowych (np. Głównego Inspektoratu Sanitarnego), unijnych (np. Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności) czy międzynarodowych (np. Światowej Organizacji Zdrowia). W dzisiejszym artykule skupię się na tym, jakie koszty osobiste i zdrowotne ponosi osoba dotknięta nadwagą czy – przede wszystkim – otyłością. A także jakie są społeczne następstwa (koszty) wzrostu liczby zachorowań na otyłość, z którymi wszyscy musimy się borykać.

 

otyłość
Za: https://medicalxpress.com

Otyłość i nadwaga

Otyłość to choroba bezpośrednio wynikająca przede wszystkim ze spożywania nadmiernej liczby kalorii oraz znikomej aktywności fizycznej. Istnieją oczywiście przypadki, w których jednym z głównych czynników wystąpienia otyłości jest inna choroba lub konieczność brania specyficznych leków, ale nie stanowią one większości ani nawet połowy z całości. Podkreślam to, ponieważ często gdy mówi się jasno i wprost o dominujących przyczynach otyłości, w komentarzach pojawiają się anegdotyczne argumenty negujące powody jej powszechności. „To bzdura, ja mam otyłość przez chorobę”, „Przytyłem/am odkąd biorę leki, więc otyłość to nie jest wina złej diety” itp. Wcale nie neguję takich sytuacji, ale trzeba wiedzieć, że nie są one reprezentatywne dla ogółu. Badania naukowe i ich analizy jasno mówią, że rozwój otyłości to w zdecydowanej większości przypadków efekt nieprawidłowego odżywiania i braku odpowiedniej dawki ruchu. Predyspozycje genetyczne i epigenetyczne, stres, zaburzenia mikrobiomu jelitowego czy niedobór snu to jedynie dodatkowe, mniej znaczące z reguły czynniki (których jednak w podejściu indywidualistycznym nie należy lekceważyć).

 

Pośrednio za epidemię nadwagi i otyłości odpowiadają zasadniczo dwa kulturowo-ewolucyjne zjawiska. Pierwsze odnosi się do diety i podaży kalorycznej, mającej największy wpływ na zachorowanie na otyłość. W ciągu ostatniego stulecia radykalnie wzrosła dostępność żywności w krajach wysokorozwiniętych. W szczególności problemem jest łatwy dostęp i niska cena jedzenia wysokokalorycznego o znikomych innych wartościach odżywczych. Chodzi o przekąski typu chipsy i słodycze, o fastfoody, gotowe posiłki itd. Nigdy w historii ludzkości nie było tak, że za bardzo niską cenę można zdobyć tak wiele „pustych” kalorii. Ponieważ są one bardzo smaczne, to trudno się im oprzeć. Taka jest nasza natura i mrzonki o „wolnej woli” są niestety zdecydowanie przesadzone. Samodyscyplina itd. mają znaczenie, ale nie tak istotne jak głoszą kołcze i inni mówcy motywacyjni. Drugi powód to związany z motoryzacją i elektronizacją naszego życia drastyczny spadek aktywności fizycznej. Do miasta jedziemy autobusem czy tramwajem, a nie raz nie fatygujemy się nawet na przystanek tylko siadamy za kierownicę (tudzież zamawiamy taksówkę). Opcja rowerowa jest zdecydowanie rzadsza, a pieszy spacer to wręcz wyjątek. Pranie robi za nas pralka, a suszy je suszarka, naczynia myje zmywarka, kalkulator mamy w telefonie więc nie musimy nawet ruszać się z krzesła po kalkulator leżący gdzieś na półce, gdy chcemy coś policzyć. Przykłady można mnożyć.

 

Te dwie kluczowe zmiany w stylu naszego życia zaszły przez postęp technologiczny w rolnictwie, motoryzacji czy sprzętach domowego użytku. Nie jest on sam w sobie zły czy szkodliwy, ale wraz z nim powinna iść systemowa i edukacyjna regulacja zachowań konsumenckich, tego co dozwolone jest w marketingu w branży spożywczej, jakie normy poszczególne produkty powinny spełniać, jakie akcyzy powinny być na nie nałożone, jakie nawyki żywieniowe są złe, a jakie dobre dla zdrowia itd. Bez tego typu odgórnych regulacji, wypracowanych przez naukowców, lekarzy, dietetyków, polityków, prawników itp. po prostu popadamy w poważne kłopoty epidemiologiczne, co udowodnił nam ten „historyczny eksperyment” w jakim wszyscy uczestniczymy.

 

Otyłość – jakie choroby powoduje lub zwiększa ich ryzyko?

Najbardziej oczywiste, bo najszybciej zauważalne, są koszty zdrowotne osób z otyłością. Śmiertelność z możliwych do uniknięcia powodów jest wśród otyłych znacznie wyższa niż u osób z prawidłową masą ciała, chociaż badania pokazują też, że efekt ten u osób z otyłością pierwszego stopnia nie jest aż tak wyraźny. Kiedy spojrzymy na zebrane dane, żniwa epidemii otyłości stają się jeszcze bardziej przerażające. W roku 2000 w USA 18,1% wszystkich zgonów (ponad 430 tys. śmierci) wynikało głównie z palenia papierosów, ale na drugim miejscu (15,2% i ponad 360 tys. śmierci) była zła dieta i niedobór aktywności fizycznej. Trzecie miejsce na niechlubnym podium zajął alkohol z wynikiem 85 tysięcy zgonów (w liczbę tę nie wliczają się wypadki samochodowe, dla których zgony oszacowano w ówczesnym roku na ponad 40 tysięcy). To, co jeszcze niedawno było głównymi przyczynami śmierci wśród ludzi – drobnoustroje czy zatrucia – zostało przez papierosy, zachowania prowadzące do otyłości (przejedzenie i brak ruchu) oraz przez alkohol, i przy pomocy rozwoju medycyny, sprowadzone na margines. Warto wspomnieć jeszcze, że faktem jest, iż w niektórych przypadkach otyłość według analiz danych poprawia szanse przeżycia w kontekście części chorób sercowo-naczyniowych. Jednak nie jest to – jak głoszą osoby twierdzące, że otyłość jest zdrowa – skutkiem samej otyłości. Naukowcy wskazują, że najprawdopodobniej jest to efekt bardziej intensywnego leczenia osób otyłych, bo lekarze i pielęgniarki mają świadomość ciążącego nad otyłymi większego ryzyka. Dodatkowo korekty w analizach uwzględniające szerszy wachlarz chorób powodowanych otyłością często niweluje ten paradoks.

 

Śmiertelność to ogólny obrazek wprowadzający w temat. Co dokładniej się za nim kryje? Otyłość pośrednio lub bezpośrednio prowadzi do rozwoju cukrzycy typu 2, zwiększa ryzyko hipercholesterolemii (czyli nadmiernie podwyższonego stężenia cholesterolu) i chorób sercowo-naczyniowych z nią związanych, może przyczyniać się do wystąpienia nadciśnienia czy zakrzepicy. Nadmiar tkanki tłuszczowej, która pełni funkcje endokrynne w organizmie, skutkuje podwyższonym prawdopodobieństwem zachorowania na niektóre nowotwory związane z gospodarką hormonalną, takie jak np. rak piersi. Dowiedziono też istotnego wpływu otyłości na choroby wątroby, w tym bezalkoholowe stłuszczenie wątroby. Osoby otyłe mają również podwyższone wskaźniki biochemiczne stanów zapalnych organizmu. Wszystko to to jedynie niewielki ułamek całości schorzeń powiązanych z otyłością. Wspominam właśnie o nich, bo zależność jest tutaj najlepiej przebadana, ale trzeba pamiętać, że jest też wysokie prawdopodobieństwo tego, że otyłość podnosi ryzyko dalszych patologii w układzie sercowo-naczyniowym, układzie nerwowym, układzie oddechowym czy pokarmowym. Znany jest też bezpośredni niekorzystny wpływ nadmiaru masy ciała na kości i stawy, w dużej mierze niezależny od całej reszty, bo nie wynikający z hormonalnej aktywności tkanki tłuszczowej. Po części niezależna jest też korelacja problemów ze zdrowiem psychicznym, które wynikają nie tylko ze spowodowanych otyłością zaburzeń w organizmie, ale także stygmatyzacji społecznej. Coraz to nowsze badania pokazują, że jest ona nie mniej szkodliwa od dążenia do normalizacji, czyli pokazywania nadwagi oraz otyłości jako czegoś prawidłowego i normalnego.

 

Społeczne, ekonomiczne i środowiskowe koszty otyłości

Zanim przejdę do kosztów epidemii otyłości, jakie ponosi całe społeczeństwo, chcę wspomnieć o istotnym aspekcie społecznym ukierunkowanym na dotknięte tą chorobą osoby. Ważne jest, że otyłość utrudnia (a przy otyłości olbrzymiej wręcz uniemożliwia) różnego rodzaju aktywności (np. rekreacyjne) i w efekcie mocno izoluje osobę otyłą od życia społecznego. Nie przez brak odpowiednich rozwiązań, ale przez otyłość samą w sobie, co unaoczniają liczne sytuacje, takie jak np. niemożność udania się z przyjaciółmi na długą wycieczkę rowerową czy całodniowy spacer po górach z rodziną. Badania i obserwacje wykazują, że ludzie z otyłością częściej mają problem ze znalezieniem stałego zatrudnienia. Wiąże się to m.in. z problemem zapewnienia specjalnej infrastruktury miejsca pracy dla osoby otyłej (wszyscy korzystają z takich samych rzeczy, dla osoby otyłej trzeba zakupić często dodatkowe przedmioty w wersji „XXXL”). Publikacje naukowe dotyczące otyłości i pracy pokazują także, że osoby otyłe częściej są nieobecne w pracy z powodów zdrowotnych, częściej też sięgają po odszkodowania po upadkach. Rozwiązania tych problemów powinny być systemowe, poprzez walkę z otyłością, nie przez karanie opłatami pojedynczych osób nią dotkniętych.

 

Niestety epidemia otyłości obciąża całe społeczeństwo, wszystkich obywateli, system opieki zdrowotnej, a także środowisko naszej planety. Dostosowanie publicznych instytucji, takich jak ośrodki pomocy społecznej, szpitale czy przychodnie lekarskie, do masowo napływających do nich osób otyłych, kosztuje podatników konkretne pieniądze. Tymczasem problemu by nie było, gdyby wdrażano duże, poważne, systemowe działania prewencji nadwagi i otyłości. Takie jak edukacja, programy promocji zdrowego odżywiania i aktywności fizycznej. Poza tym akcyza na wysokokaloryczne niezdrowe produkty (np. chipsy, ciastka, fastfoody) i znakowanie ich jako przyczyniających się do rozwoju nadwagi i otyłości (w formie podobnej do rozwiązania, jakie zastosowano na paczkach papierosów).

 

W 2005 roku otyłość w ochronie zdrowia kosztowała Amerykanów 190 miliardów dolarów. Na jedną osobę otyłą przypadało o od 656 do 2741 dolarów rocznie więcej niż na osobę nieotyłą. Ponieważ epidemia otyłości wiąże się z nową i większą produkcją, to obciąża także środowisko poprzez emisję dodatkowych ilości gazów cieplarnianych czy wytwarzanie rozmaitych surowców. Ze względu na osoby z otyłością większe ilości paliwa potrzebują np. samoloty. W tym miejscu zawsze jednak podkreślam, że transport lotniczy sam w sobie jest bardzo dla naszego klimatu zły. Największy przyczynek do dramatu w tym zakresie dotyczy tych, którzy często i regularnie latają – niezależnie od swojej masy ciała.

 

Epidemię otyłości wykorzystują cwaniaccy przedsiębiorcy, oferujący różnego rodzaju suplementy diety i inne środki, mające rzekomo pomagać w leczeniu otyłości. Jednak zdecydowana większość z tych produktów to zwykły scam. Są one nieprzebadane, nie mają żadnych dowodów na skuteczność, ich składniki są niepewne, a dawki tych składników zwykle śmiesznie małe. Niestety ochrona osób otyłych przed tego rodzaju oszustwami jest znikoma. Efekt jest taki, że chory myśli, że sobie pomaga, a tak naprawdę nabija portfel naciągaczom. Traci zarazem czas i pieniądze oraz wolę do leczenia. Dlatego tak istotne jest, by Główny Inspektorat Sanitarny, Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów czy Rada Etyki Reklamy zajmowały się tym i z pełną surowością karały nieuczciwych biznesmenów.

 

Epidemia otyłości groźna jak nigdy

Stale rosnąca liczba osób z nadwagą i otyłością nie dotyczy tylko dorosłych. Niestety coraz częściej przekarmiane są także dzieci. Jest to o tyle groźniejsze, że nadwaga i otyłość w młodym wieku znacznie zmniejszają szanse na wyleczenie w przyszłości. Osoby takie mogą mieć więcej komórek tłuszczowych i ich prekursorów, czyli preadipocytów. Co więcej, złe nawyki ukształtowane we wczesnym wieku trudniej będzie potem zastąpić właściwymi, zdrowymi zwyczajami. Wszystko to sprawia, wraz z wcześniej nakreślonym ewolucyjnym kontekstem zmieniających się szybko warunków, że otyłość jest obecnie jednym z największych wyzwań z zakresu zdrowia publicznego w krajach wyżej rozwiniętych. USA już zbierają tego gigantyczne żniwa, my w UE niedawno zaczęliśmy – przynajmniej na taką dużą skalę. Jeśli nie zaczniemy działać czy też będziemy przymykać oko na sabotowanie walki z otyłością przez duże koncerny fastfoodowe oraz ideologiczne ruchy głoszące, że otyłość jest czymś prawidłowym i zdrowym, problem przybierze absurdalnie wręcz dużych rozmiarów.

 

Prowadzenie bloga naukowego wymaga ponoszenia kosztów. Merytoryczne przygotowanie do napisania artykułu to często godziny czytania podręczników i publikacji. Zdecydowałem się więc stworzyć profil na Patronite, gdzie w prosty sposób można ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub dziesięć złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą. Jednak przy wsparciu wielu staje się realnym, finansowym patronatem bloga, dzięki któremu mogę poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.

 

 

Literatura

Adam, Tanja C., and Elissa S. Epel. „Stress, eating and the reward system.” Physiology & behawior (2007). 
Barness, Lewis A., John M. Opitz, and Enid Gilbert‐Barness. „Obesity: genetic, molecular, and environmentalaspects.” American Journal of Medical Genetics Part A (2007).
Bleich, Sara N., et al. „Why is the developed world obese?.” Annual review of public health (2008).
Bojanowska, Ewa, and Joanna Ciosek. „Can we selectively reduce appetite for energy-dense foods? An overview of pharmacological strategies for modification of food preference behavior.” Current neuropharmacology (2016).
Bray, George A. „Medical consequences of obesity.” The Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism (2004).
Diercks, Deborah B., et al. „The obesity paradox in non–ST-segment elevation acute coronary syndromes. Results from the Can Rapid risk stratification of Unstable angina patients Suppress ADverse outcomes. With Early implementation of the American College of Cardiology/American Heart Association Guidelines Quality Improvement Initiative.” American heart journal (2006).
Drewnowski, Adam, and Stephen E. Specter. „Poverty and obesity: the role of energy density and energy costs.” The American journal of clinical nutrition (2004).
Grundy, Scott M. „Obesity, metabolic syndrome, and cardiovascular disease.” The Journal of Clinical Endocrinology & Metabolism (2004).
Habbu, Amit, Nasser M. Lakkis, and Hisham Dokainish. „The obesity paradox: fact or fiction?.” The American journal of cardiology (2006).
Haslam DW, James WP. „Obesity.” The Lancet (2005).   
James, W. P. T. „The fundamental drivers of the obesity epidemic.” Obesity reviews (2008).
Keith, Scott W., et al. „Putative contributors to the secular increase in obesity: exploring the roads less traveled.” International journal of obesity (2006).
Lau, David CW, et al. „2006 Canadian clinical practice guidelines on the management and prevention of obesity in adults and children [summary].” Cmaj (2007).
Mokdad, Ali H., et al. „Actual causes of death in the United States, 2000.” Jama (2004).
Neovius, Kristian, et al. „Obesity status and sick leave: a systematic review.” Obesity reviews (2009).
Nestle, Marion, and Michael F. Jacobson. „Halting the obesity epidemic: a public health policy approach.” Public health reports (2000).
Oreopoulos, Antigone, et al. „Body mass index and mortality in heart failure: a meta-analysis.” American heart journal (2008).
Østbye, Truls, John M. Dement, and Katrina M. Krause. „Obesity and workers’ compensation: results from the Duke Health and Safety Surveillance System.” Archives of internal medicine (2007).
Shoelson, Steven E., Laura Herrero, and Afia Naaz. „Obesity, inflammation, and insulin resistance.” Gastroenterology (2007).
Vicennati, Valentina, et al. „Stress‐related development of obesity and cortisol in women.” Obesity (2009).

 

Najnowsze wpisy

`

18 komentarzy do “Ile kosztuje otyłość? Zdrowotne, społeczne, ekonomiczne i środowiskowe koszty otyłości

  1. Mam wrażenie, że większość osób otyłych (w takim stopniu, że ich codzienne życie jest utrudnione, mają problem z chodzeniem itp) nie jedzą po prostu za dużo i to nie wina braku ruchu. Tylko to wina zaburzeń odżywiania. To tak jak napisać że rak płuc często jest powodowany substancjami smolistymi w organizmie, a nie paleniem. W przypadku osób, które doprowadzają się praktycznie do kalectwa i niszczą sobie życie nadmiernym objadaniem, to ich codzienne zachowanie jest już skutkiem zaburzenia psychicznego/uzależnienia. Przecież zdrowa psychicznie i fizycznie osoba żyje tak, żeby czuć się dobrze. A nie żeby po każdym posiłku czuć ból z przejedzenia. Zdrowa osoba natomiast jak najbardziej może przytyć na przkład po zmianie pracy na siedzącą. Ale to nie będzie 50kg. Mam wrażenie, że w swojej krucjacie postrzegasz otyłość jako po prostu wybór, i wystarczy, że ludziom się zechce nie być grubymi ale po prostu są za leniwi. Zaburzenia odżywiania niszczą mi życie od 5 klasy podstawowej, terapie mi nie pomogły, psychiatra też, walczę sama codziennie. Oczywiście, to co napisałeś w artykule to prawda, ale czy to jest pragmatyczne i komuś pomaga?

    1. Otyłość to efekt, który nie pojawia się nagle. Pracujemy na niego latami. Jeżeli komuś nie przeszkadza plus kilogram masy ciała rocznie w wieku dwudziestu lat to w okolicach czterdziestki będzie poważnie chory. Z drugiej strony czy jest sens przejmować się kilogramem na rok?;-) Znam kilka osób z "grubymi kośćmi" i wiedzą dokładnie dlaczego mają wysokie BMI. Jedni winią hormony, inni ciąże. Są tacy, którzy mają wielkie mięśnie tylko niewidoczne przez kilka centymetrów tłuszczu. Część osób twierdzi, że BMI to głupi wskaźnik bo jak jest zdrowy/silny chłop to musi ważyć. W każdym razie nikt nie czuje odpowiedzialności za to wysokie BMI. Jak ktoś nie widzi problemu to nie widzi też sensu niczego zmieniać. Jak ktoś je jeden posiłek dziennie czyli kolację to przecież nie dałby rady jeść śniadania bo to za trudne. Oczywiście są też wyjątki i można je spotkać na przykład w klubach fitness. Nawet jeżeli ktoś jest otyły, ale zmienia swój styl życia to będzie kiedyś zdrowy. Klub fitness jest potrzebny dlatego, że można tam znaleźć motywację do zmiany trybu życia. Motywacją są ludzie, którzy kiedyś mieli ten sam problem i są w stanie pomóc z niego wyjść.

    2. Ja miałam badania dotyczące genów, wrażliwości na gremlinę i leptynę. Mam zaburzenia. Duże. Muszę do końca życia albo brać leki (obecnie Mysimbę), albo poddać się (na NFZ) resekcji żołądka. Nie jestem gruba, mam prawie (o 2 stopnie) dobre BMI. Tylko ja wiem, ile mnie to kosztuje (szczególnie teraz, gdy po wypadku mam problemy z poruszaniem się i ukochane spacery odpadają). Ludzie naprawdę otyli mają w większości zaburzone łaknienie, te same błędy w zapisie genowym, jak ja. Mogą mieć też problemy z reakcją mózgu na sygnały organizmu mówiące: dość, wystarczy, nie jesteś głodny. Organizm może mieć tendencje do odkładania "złego" tłuszczu.O ile szanuję autora za "całokształt", to poglądy na przyczyny otyłości ma z poprzedniego wieku. Nie mówię o nadwadze, a o otyłości.

  2. "Otyłość to choroba bezpośrednio wynikająca przede wszystkim ze spożywania nadmiernej liczby kalorii oraz znikomej aktywności fizycznej."
    A bieda to efekt wydawania więcej pieniędzy niż się zarabia
    Prawda w obu przypadkach jest zdecydowanie bardziej skomplikowana

    1. To jest właśnie problem otyłych ludzi. "(…)bieda to efekt wydawania więcej pieniędzy niż się zarabia". Otyłość/nadwaga po prostu jest. Sama się wzięła i nie wiadomo czy będzie chciała nas opuścić. Osoba dotknięta tym problemem nie ma możliwości żądać, aby ten nadmiarowy tłuszcz sobie poszedł bo tłuszcz nie rozumie.

    2. Artykuł to brednie. Chorowalam pare lat temu na depresję, dostalam leki po ktorych w tydzien przybylo mi 7 (!!) kilogramow. Sam lekarz był przerażony ze tak na mnie podziałały. A nie byłam grubą osobą. Po odstawieniu lekow waga sama bez żadnych zabiegow z mojej strony spadła do normalnego poziomu. Człowieku zanim zabierzesz sie za pisanie bzdur z XIX wieku to doedukuj sie posiłkując najnowszymi badaniami.

    3. "często gdy mówi się jasno i wprost o dominujących przyczynach otyłości, w komentarzach pojawiają się anegdotyczne argumenty negujące powody jej powszechności. „To bzdura, ja mam otyłość przez chorobę”, „Przytyłem/am odkąd biorę leki, więc otyłość to nie jest wina złej diety” itp. Wcale nie neguję takich sytuacji, ale trzeba wiedzieć, że nie są one reprezentatywne dla ogółu."

      Większość badań, na jakie się powołuję są z XXI wieku, nie z XIX.

    4. Jesteś stronniczy. Używasz stwierdzenia "argument anegdotyczny", tak jakby to były jakieś jednostkowe przypadki, gdy sam uznajesz, że te anegdotyczne powody to "nie więcej jak połowa, a nawet nie połowa", czyli zaraz się pewnie okaże, że stygmatyzujesz 45%.

  3. … „To bzdura, ja mam otyłość przez chorobę”, „Przytyłem/am odkąd biorę leki, więc otyłość to nie jest wina złej diety” itp. Wcale nie neguję takich sytuacji, ale trzeba wiedzieć, że nie są one reprezentatywne dla ogółu.
    Nie podoba mi sie autorze ze tak troszkę protekcjonalnie podszedłeś do tematu… Ja tam wam gwarantuje ze nie choroby i leki sa winne otyłości w zadnym wypadku. Tylko bilans kaloryczny się liczy. Człowiek nie jest perpetuum mobile. W obozach pracy czy na wojennych frontach tez byli ludzie z chorobami, jakoś nikt gruby stamdad nie wrócił:) Mimo wszystko kazdy artykul o otylosci i o tym problemem jest na plus. Pozdrawiam

    1. Nie jest to reprezentacyjne dla ogółu, ale już reakcja na osoby otyłe bardzo często jest jedna: spaślak nie ćwiczy i się obżera więc jest gruby. Moja żona w swoim nastolectwie chorowała i brane leków zaburzyły jej gospodarkę hormonalną do dzisiaj. Widzę ile je – je mniej, niż ja. 2 razy w tygodniu pilates + 2 razy albo basen, albo biegnie 40 minut. Mam szczupłych znajomych, którzy mają gorszą kondycję, niż ona (widać to np. po wchodzeniu na imprezę na 3. piętro, gdzie niektórzy już mają problem z równym oddechem, a ona nie). I widzę też po znajomych: są tacy, którzy nic ze sobą nie robią, nie ćwiczą, jedzą byle się najeść, a nie, żeby zdrowo i są szczupli. Ja, żeby się w swoim BMI utrzymać muszę ćwiczyć codziennie i pilnować, żeby po każdym posiłku być trochę "niedojedzonym". Z innej strony: ja zawsze byłem słaby fizycznie i na rękę przegrywałem z wszystkimi z kumpli z ekipy. A mam jednego, który jest o głowę wyższy ode mnie, dłoń ma z półtora razy szerszą niż ja i choćby chlał i nie ćwiczył, to nigdy z nim nie mam szans. Problem jest skomplikowany i gdyby chodziło tylko o to, żeby mniej jeść i trochę poćwiczyć, to myślicie, że te osoby nie chciałyby tego zmienić?? Żeby nie bać się wyjść z domu z lękiem za każdym razem ktoś cię może obśmiać. Argument z obozami pracy jest śmieszny: oczywiście, że jak odetniesz jakiekolwiek jedzenie, to schudniesz.
      "Ja tam wam gwarantuje ze nie choroby i leki sa winne otyłości w zadnym wypadku." co za bzdura i jaka buta. Pewnie kolega spędził lata na badaniu tematu i to uprawnia go do takich komentarzy? "Gwarantuję", ja p**rdolę.
      (dodam jeszcze tylko, że choroba żony nie jest wyimaginowana: sprawiła, że nie będziemy mogli mieć dzieci).
      Ale co tam emocje pojedynczych ludzi. Ot, taki argument anegdotyczny.

    2. Nawiązując do obozów pracy, czyli jak nic się nie je to się schudnie, ale będąc chorym, pilnując się i ćwicząc się nie schudnie? Myślę, że obozy były straszne, ale dały nam ten niepodważalny argument na temat utraty wagi. Proponuję policzyć jedzone kalorie, może poprostu jest ich więcej niż się szacuje.

  4. Piszesz o nadwadze nie o otylosci. Ludzie leniwi, lubiacy sobie podjesc to ludzie z nadwaga. Otylosc to choroba a w zasadzie manifestacja choroby psychicznej – zazwyczaj. W wiekszosci przypadkow ludzie otyli zaczeli sie obzerac po jakiejs traumie. Czest tez sa to problemy z samoocena z dziecinstwa. I nie nie zawsze zajume to lata, jak piszez ze +1 kg co roku to po 40 jestesmy otyli. tyle sa dzieci, nastolatkowi ludzie w kazdym wieku. Artykol jest sronniczy i nieprzemyslany. Negowanie problemow z waga osob chorych (na inne nic otylosc/depresja/zaburzena zywieniowe) choroby jest nei do zaakceptowania w powaznym artykole. Jest dowiedzione naukowa ze wiel lekow powoduje zatrzymanie wody w organizmie i tycie lub tez chudniecie. Zalezy od leku, tego po prostu nie mozna negowac.

  5. Bardzo ciekawy i dobrze napisany artykuł.
    Przez leki w ciągu paru miesięcy przytyłam ok. 10 kg. Ale leki zwiększały tylko łaknienie, jedzenie pochłaniałam w za dużych ilościach ja sama. Po raz pierwszy wtedy zrozumiałam, co znaczy, że nie można się opanować…
    Problem chyba leży w bilansie energetycznym, jak w ekonomii czy finansach. Jak się nie zgadza, to mamy manko albo zysk.

  6. Jestem otyły drugiego stopnia jak mniemam. Jem dobrze, czasem się ruszam, chodzę do sjlepu a nie jadę i czasem pójdę na siatkówkę czy basen. Ale mam jeden problem. Uwielbiam słodkie napoje. Czasem łączę je z pizzą, chipsami albo ciastem. Potrafię na noc przyjąć 1000-2000kcal. I cały dzień starania w plecy. Uzależnienie od cukru wyniósłem z dzieciństwa, zaopatrzony w piękne reklamy CocaColi. Jestem za akcyza na fastfoody. Za ograniczeniami dla wody z cukrem dla dzieci, patrz Tymbark Waterrrr, za energetykami od 13 roku życia, za informacja na pół opakowania o szkodliwości. I jeszcze jedna sprawa, kiedyś mięso jadło się dwa-trzy razy w tygodniu, teraz dwa – trzy razy dziennie. Efekt leków proszę aby każdy sprawdzał z aplikacją gdzie wpisze wszystko co zjadł i wypił i zobaczymy czy te leki są takie złe czy przypadkiem za dużo się nie je.

    1. Po co tworzyć dziwne nakazy i zakazy państwowe, odgorne. O wiele prościej zaplanować sobie konkretny wysiłek fizyczny chociażby w formie ćwiczeń cardio. Do tego zainstalować sobi3 jedna z aplikacji typu myfitnesspal- do kontrolowania przyjmowanych makroskladnikow, troche prostych przepisow na zdrowe jedzenie i odrobiną wytrwałości. Tworzenie akcyzy i innych podatków nie poprawi sytuacji. Zobacz ile kosztują papierosy w porównaniu do chociażby 15 lat wstecz. Co do ostrzeżeń: od wielu lat trąbi się o szkodliwości napojów slodzonych. Nawet osobniki pokroju Zięb którzy wykazują ignorancje w innych dziedzinach to w przypadku napojów typu cola wszyscy mówią jednym głosem. Czy to powstrzymuje Cię od ich spożywania? Czy myślisz że powstrzyma Cię naklejka z ostrzeżeniem? Naprawe problemu trzeba zacząć od siebie… . A nie od tworzenia dziwnych regulacji

  7. Dobry artykuł, ale z tymi grubymi w obozach mogło moim zdaniem chodzić też o to że na początku zostali przerobieni na mydło, albo po prostu zostali zabici ze względu na swoją niesprawność.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *