Czytanie książek jest, moim zdaniem, wartością samą w sobie. Mówi się za Umberto Eco, że ten, kto czyta książki, żyje podwójnie (a ten, kto czyta książki i często pamięta swoje sny, żyje potrójnie) i jest w tej metaforze sporo prawdy. Poprzez czytanie wczuwamy się w określone narracje, utożsamiamy się z postaciami i poznajemy inne „światy”, okoliczności, środowiska, czasy. Czytanie może też zwiększać naszą wiedzę nie tylko poprzez powieści, po które sięga się z reguły „dla rozrywki”, ale też przez książki popularnonaukowe, przyrodnicze, dziennikarskie, biograficzne i nie tylko. To właśnie te ostatnie rodzaje najczęściej promuję na blogu. Dotykają często biologii, medycyny, historii, chemii czy psychologii i takie dobre książki popularnonaukowe są nie mniej ciekawe od porządnych powieści i je również warto czytać.
Czytelnictwo w Polsce
„W 2018 roku czytanie przynajmniej jednej książki w ciągu roku zadeklarowało 37% respondentów. Różnica jednego punktu procentowego w porównaniu z poprzednim rokiem mieści się w marginesie błędu pomiaru” – piszą autorzy raportu Biblioteki Narodowej o stanie czytelnictwa w Polsce za rok 2018. Wynika z tego, że szacunkowo tylko 37% Polaków w ogóle przeczytało jakąś książkę w roku 2018, a powyżej 7 książek jedynie 9% Polaków! Czytelnictwo niestety jest w Polsce na bardzo niskim poziomie. Czasem promując je spotykam się z krytyką, polegającą na zwracaniu uwagi, że czytelnictwo jest mało istotne, bo o ile ludzie nie czytają książek, to chociaż czytają prasę papierową czy internetową, różnego rodzaju publikacje czy podręczniki albo oglądają profesjonalne kanały na Youtube. Choć całkowicie zachęcam do sięgania po prasę i różnego rodzaju publikacje internetowe, to nie jestem w stanie zgodzić się, że czytanie gazet, publikacji naukowych czy fragmentów podręczników jest równoważne z przeczytaniem całej książki. Są to inne formy i zaspokajają oraz kształcą odmienne wyższe potrzeby i funkcje człowieka. Youtube czy telewizja tym bardziej nie są w stanie zastąpić książki.
Problemu niskiego wskaźnika czytelnictwa w Polsce nie da się rozwiązać w rok czy dwa (a przynajmniej wydaje mi się to mało prawdopodobne). Niestety do czytelnictwa nie zachęca też kanon lektur, które często są moim zdaniem nieadekwatne do wieku uczniów zanudzanych „Krzyżakami”, „Potopem” czy „Jądrem ciemności”. Książki te są bardzo ciekawe dla osób po dwudziestce, ale nie dla nastolatków. Sam padłem ofiarą edukacji narodowej, która zniechęciła mnie do czytania książek przez tego rodzaju tytuły, nieodpowiednie dla mojego ówczesnego wieku. Dopiero na studiach zacząłem czytać książki z własnej woli i obecnie uważam, że czytanie to pożyteczna, niezastąpiona przyjemność.
Jak czytać więcej książek?
Nawet jeśli chcemy czytać, wiemy że to rozwijające i przyjemne, to niestety w dzisiejszym zabieganym świecie, gdzie trudno o chwilę wolnego, ciężko jest znaleźć odpowiedni moment na czytanie. Dlatego warto korzystać nawet z krótkich, pozornie nie nadających się do czytania okazji. Ja na przykład najwięcej czytam jeżdżąc komunikacją miejską. Nawet jeśli mam do pokonania raptem kilka przystanków, staram się wyciągnąć z plecaka książkę i przeczytać chociaż dwie strony. I uwierzcie, czytanie na stojąco w pełnym autobusie również jest możliwe, o ile nie mamy ze sobą akurat ciężkiego tomiska, i nie mniej wygodne niż stanie w uścisku bez książki. Inne sytuacje kiedy dobrze mieć ze sobą książkę to np. czekanie w kolejce do lekarza (wszyscy wkoło się denerwują, że jest godzinne opóźnienie, podczas gdy Ty czytasz z zadowoleniem, że nie marnujesz czasu), jechanie pociągiem, załatwianie spraw w urzędzie lub sądzie, a w godzinach sklepowych szczytów nawet na zakupach w markecie, żeby nie stracić dziesięciu minut czekania przy kasie.
Kolejna sprawa to rozpraszacze. W moim przypadku są one często główną przyczyną rzadszego sięgania po książki. Chodzi zwłaszcza o komputer (gry komputerowe i siedzenie w Internecie), ale u wielu jest to też z pewnością telewizja czy radio, o najbardziej negatywnych pod tym względem smartfonach nie wspominając. Aby ograniczyć ich wpływ wieczorem można np. trochę wcześniej położyć się do łóżka wraz z książką, z dala od komputera i reszty. Inny mój sposób za dnia, zwłaszcza w weekend, kiedy mam więcej wolnego czasu, to wychodzenie z książką z domu. Nie mając pod ręką telefonu, komputera czy pilota, po prostu po nie nie sięgniemy. Ja regularnie chodzę na spacer czy nad jezioro z książką. Ponieważ polubiłem czytanie w trakcie jazdy tramwajem czy autobusem, to zdarza mi się nawet, że wsiadam w autobus mający długą trasę i jeżdżę nim do końca tylko po to, by w spokoju poczytać.
Biblioteki i portale
Ważne jest też korzystanie z bibliotek, które wbrew dzisiejszym modernistycznym tendencjom powinny wracać do łask. Niejednokrotnie zdarza mi się słyszeć: Nie czytam, bo książki są za drogie i nie mam na nie pieniędzy! Pomijając już fakt, że nawet osoba ze stosunkowo niedużymi zarobkami byłaby w stanie, gdyby chciała, kupić sobie w promocji czy w antykwariacie kilka książek rocznie (często wystarczy ograniczyć kupowanie piwa, papierosów, chipsów, słodyczy), to przecież mamy biblioteki, które lepiej lub gorzej, ale funkcjonują w wielu miejscowościach. W Poznaniu na przykład jest ogromna, publiczna Biblioteka Raczyńskich, gdzie założenie sobie karty i wypożyczanie książek nic nie kosztuje. Sam wiele razy z zadowoleniem z niej korzystałem. W mniejszych miastach trudniej o nowości w bibliotekach, ale przypomnę że jest też masa świetnych książek wydanych w poprzednich dekadach i wiekach – warto czytać również je.
Następnym moim sposobem na to by więcej czytać jest korzystanie z portalu Lubimy Czytać. Działa on podobnie do Filmwebu, tyle że zbiera nie filmy, lecz książki. Można je tam oceniać i wystawiać opinie. Jednak dla mnie najważniejszą funkcją jest możliwość oznaczenia danej książki jako „Chcę przeczytać”. Dzięki temu od czasu do czasu wchodzę sobie w tę rubrykę i sprawdzam co zapisałem sobie do przeczytania na potem. Bez tego z pewnością wiele tytułów wypadłoby mi z głowy i już bym ich nie przeczytał albo zrobiłbym to dużo, dużo później. Takie zapisywanie na pewno więc mobilizuje, a także ułatwia wybór jeśli akurat nie do końca wiemy, co chcielibyśmy zacząć w danej chwili czytać.
Motywacja do czytania książek
U niektórych osób sprawdzić się może także stawianie sobie tak zwanych książkowych wyzwań. Wiem, że ich skrajne formy typu „Przeczytam 100 książek w jeden rok” są ostro krytykowane za czytanie „hurtem” (choć wierzę, że są osoby, które naprawdę mogą czytać tak dużo i jednocześnie być w stanie przemyśleć lekturę, nie zrobić tego na odwal się, by zaliczyć pozycję i iść dalej ku setce). Bądźmy jednak szczerzy i zauważmy, że postawienie sobie wyzwania przeczytania np. trzech książek popularnonaukowych w ciągu roku jest niewymagające i bardzo proste do spełnienia.
Do czytania motywują też kontakty społeczne z odpowiednimi ludźmi. Jeśli mamy z kim podyskutować o tym co ostatnio przeczytaliśmy i co przeczytała druga osoba, wówczas chętniej sięgniemy po kolejne książki. Często podczas czytania jakiejś książki trafiam na rozdział czy fragment, który mnie poruszył albo wzbudził jakieś refleksje, a nie mam akurat z kim o tym porozmawiać. Z drugiej strony polecenia innych osób skłaniają do sięgnięcia po coś nowego. Sam często czytam książki, które polecają mi w trakcie rozmowy poszczególni znajomi. Dzięki temu czytam więcej w skali roku.
Czytanie dwóch lub kilku książek jednocześnie
Byłem bardzo sceptyczny co do zaczynania kolejnej książki przed skończeniem poprzedniej. Miałem twardą zasadę, że najpierw należy przeczytać jedno, a dopiero potem rozpocząć następne. Niestety skutkowało to tym, że jak zatrzymałem się przy danej książce na dłużej, bo mnie nudziła lub nie miałem akurat na nią nastroju i ochoty, to w efekcie potrafiłem nie czytać niczego przez tydzień, dwa, pięć, a nawet kilka miesięcy. Jedna, naczęta książka leżała sobie na stoliku, a wiele pozostałych czekało bez otwierania na regale.
Jednak całkiem niedawno do czytania paru pozycji jednocześnie przekonał mnie znajomy i okazało się to świetnym ruchem. Dlaczego? Z powodu, który poruszyłem w poprzednim akapicie. Teraz, kiedy mam blokadę czytelniczą danej książki, sięgam po inną, na zupełnie odrębny temat, często w ogóle odległego rodzaju (np. zablokuję się przy powieści, to przez tydzień zajmuję się książką popularnonaukową czy reportażem). Skutek jest taki, że po prostu czytam dużo więcej i intuicyjnie mój mózg znacznie chętniej kieruje swoją uwagę z komputera czy smartfona na książki.
Książki jako lektury szkolne
Mam też ciekawe doświadczenie z czasów szkolnych, które może być dobrym przykładem i pomysłem do promocji czytelnictwa przez nauczycieli wśród uczniów. Pamiętam, że na historii w liceum aby mieć na koniec semestru czwórkę, trzeba było przeczytać przynajmniej jedną lekturę historyczną. Na piątkę konieczne było przeczytanie trzech książek o historii. Jako że bardzo historię lubiłem i zależało mi na wyższej ocenie, miałem kolejny powód by czytać. Bez tego nigdy nie przeczytałbym np. książek z serii „Złoto gór czarnych”. Podobny pomysł można zastosować na innych przedmiotach. Gdybym był nauczycielem biologii, zachęcałbym do przeczytania jako lektury „Epidemia. Od dżumy, przez HIV, po Ebolę”. Książka ta jest łatwa i przyjemna w odbiorze – w sam raz dla nastolatków – a daje przy tym sporą dawkę wiedzy. Trzeba pamiętać, by lektury wybierać pod wiek podopiecznych, aby ich nie zanudzać i nie demotywować.
Jak widać, jest wiele sposób na to by promować czytelnictwo u siebie, u znajomych, rodziny, a nawet u swoich uczniów. Metody są różne, a z pewnością te które opisałem w niniejszym tekście nie są jedynymi. Można też przecież dopisać się do różnego rodzajów forów i grup, gdzie ludzie rozmawiają o książkach i wymieniają się nimi lub sprzedają używane w bardzo niskich cenach (sam nie raz kupiłem w ten sposób książkę). Można dołączyć do klubów czytelniczych w swoim mieście albo spróbować założyć taki samodzielnie. Można dawać innym książki w prezencie na urodziny, imieniny czy święta i mieć nadzieję, że również się dostanie tego typu prezent. Jak nie teraz, to następnym razem. Ponieważ regularnie polecam, reklamuję i promuję dobre książki popularnonaukowe, przyrodnicze czy dziennikarskonaukowe, kolejny mądry krok to obserwacja mojego bloga i jego mediów społecznościowych. Kończąc tą drobną autoreklamą, jeszcze raz gorąco zachęcam do czytania książek.
Prowadzenie bloga naukowego wymaga ponoszenia kosztów. Merytoryczne przygotowanie do napisania artykułu to często godziny czytania podręczników i publikacji. Zdecydowałem się więc stworzyć profil na Patronite, gdzie w prosty sposób można ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub dziesięć złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą, ale przy wsparciu wielu staje się realnym, finansowym patronatem bloga, dzięki któremu mogę poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.
Pitu pitu, pitu pitu. Widać, że artykuł pisała osoba, która nie ma własnej rodziny, dzieci, pracy, obowiązkow dnia codziennego. Jest pewnie jeszcze na garnuszku mamusi. Ma ugotowane, posprzątane, uprasowane. Żyje sobie lajtowo i niczym się nie martwi.
było przeczytać książke zamiast przeglądać internet
Czyli mając rodzinę nie jeździ się komunikacją miejska, nie czeka u lekarza i nie zalatwia spraw w urzędzie?
Ale przeczytanie artykułu i napisanie komentarza nie wpływa na "rodziny, dzieci, pracy, obowiązkow dnia codziennego"?
Często piszą tak osoby, które tak naprawdę mają problem z organizacją czasu.
Dla chcącego nic trudnego. Moja mama zawsze wstawała przed wszystkimi, żeby sobie spokojnie poczytać w kuchni. Był czas, kiedy czytała książkę na trzy dni. Komentarz niesmaczny, bardzo ad personam.
czasem smieszy mnie: nie mam czasu Miałam dwoje dzieci, kończyłam studia, czas zawsze sie znalazł. Mozna niedosprzątać, można mniej w komórkę, telewizor i już jest czas. Dzieci zarazić (moje zaraziłam) i już mamy cazs.tylko tyle i aż tyle.
To prawda. To w dużej mierze kwestia priorytetów, a "nie mam czasu" stanowi wygodną wymówkę.
"Kto czyta książki, żyje podwójnie" to cytat, autorem jest Umberto Eco. Proszę to zaznaczyć. Z szacunku do samego pisarza.
Dzięki, poprawione!
W sumie nic nowego. Współpracowałam z wieloma bibliotekami i to niby są dobre pomysły, ale w praktyce, by coś zmienić trzeba o wiele więcej. Nie lubię też uważania czytania za coś dobrego i wartościowego samego w sobie (a już uważanie książki samej w sobie jako lepsze medium np. od filmu to już jeden wielki bullshit). Czytanie np. Lipińskiej, obrzydliwego promującego kulturę gwałtu ma być dobre, bo się czyta? Błagam. Tak samo, czytanie Zięby również ma być pozytywne? Ok, może ktoś przeczyta, spojrzy krytycznie i sięgnie po coś lepszego, ale tak jest rzadko.
Co do komentarza wyżej, żeby czytać, trzeba nie mieć życia, to jedna wielka bzdura. Też mam wrażenie, że artykuł jest dla osób, które lubią czytać, ale chcą czytać więcej. Rady dla osób, które nie lubią, które chcą zachęcić innych, są raczej bezużyteczne. Prawie jak wiara, że wystarczy zrobić w bibliotece kilka imprez, czy ciekawie o czymś opowiedzieć i nagle dzieci zaczną czytać. W większości przypadkow potrzebna jest praca od podstaw, by wychować czytające pokolenie.
Jeszcze warto dodać Legimi, Aniamaluje na blogu opisała jak tanio lub bezpłatnie można ogarnąć u nich abonament ��
We Wrocławiu kod do legii można dostać za darmo w miejskiej bibliotece.
Niektóre komentarze pod twoimi artykułami swoim poziomem są niżej niż Rów Mariański (np. Ten zaczynający się słowami "pitu pitu"…). To strasznie przykre, że blog z tak wartościowymi merytorycznie treściami spotyka się z takim bractwem 🙁 Dla odmiany napiszę coś miłego, nienawidzę czytać, nie lubię i męczy mnie to, nie czytam nic od 2/3 lat nie licząc pojedynczych, najkrótszych lektur w Liceum. Po twoim artykule mam straszną ochotę coś przeczytać, jadę za kilka dni na ryby, miałem zamiar nadrabiać tam "dwóch typów podcast", czy wywiady "7 metrów pod ziemią" ale po przeczytaniu tego artykułu wezmę ze sobą jakaś książkę, za którą miałem się zabrać kilka lat temu. Dzięki wielkie Łukasz, świetny artykuł!
Ja mam zwyczaj czytać książki spacerując. Robię to od lat. Na nikogo nie wpadam, nie potykam się. Dziwne uczucie trwa parę dni. Człowiek szybko się uczy. Przyjemne z pożytecznym. A książka, nawet czytnik ebuków, nie świeci, więc łatwiej czytać chodząc.
Tylko po co, jeśli ktoś nie ma ochoty czytać to niech nie czyta lub czyta tyle ile da radę, a nie na siłę próbować powiększyć ilość. Sama czytam hurtowo, były czasy, gdzie przeczytanie 200 książek to nie był żaden wyczyn(mając pracę i inne obowiązki). Tylko były to zwykle książki "łatwe", bez większej "wartości" (i nie mówię, że takie książki są złe!)- głównie proste fantasy czy kryminały. Nadal czytam takie książki, ale jest ich mnie, bardziej uważnie dobieram sobie lektury. Teraz czytam około 100 książek rocznie (i wiele osób powie, że to bardzo dużo, jednak ja po prostu czytam bardzo szybko), uważniej dobieram lektury i jeśli mam wybór zrobić coś związanego z innym hobby, a czytanie to zwykle książka schodzi na drugi plan. Ja od siebie za to polecam czytać na telefonie czy czytniku i nie bać się omijać fragmentów, które nas nie ciekawią