Bardzo modne jest krytykowanie nauk humanistycznych i społecznych i wyśmiewanie się z osób, które studiują kierunki takie jak filozofia, socjologia, psychologia, literaturoznawstwo, polonistyka czy kulturoznawstwo. Mam wrażenie, że to powoli mija, ale może zwyczajnie odciąłem się od źródeł, które tego typu kpiące treści udostępniają. Jeszcze kilka lat temu sam miałem podobne zdanie na temat dziedzin humanistyczno-społecznych i z takim dawnym sobą nie mógłbym się dzisiaj zgodzić.
Nauki społeczne i humanistyczne
Pomysł na ten artykuł przyszedł
mi do głowy, gdy przypomniałem sobie dyskusję sprzed 2-3 lat ze znajomą z pewnego serialowego forum, absolwentką filologii angielskiej.
Zapytała mnie wtedy czy uważam, że nauki społeczne i sztuka mają taką samą wartość, jak nauki ścisłe i przyrodnicze. Kontynuując
dyskusję opowiedziała o śnie, w którym najeżdżający Ziemię kosmici „wysysali”
całą wiedzę i sztukę ludzkości ze wszystkich książek, obrazów i innych form
twórczości człowieka i dopytała, czy według mnie pobranie przez nich tej
humanistyczno-artystycznej części dzieł miałoby w ogóle jakiś sens i wartość dla
„obcych”. Pytanie abstrakcyjne, ale kryło się za nim to, o czym napisałem na
początku, czyli ocena znaczenia tego, co nie jest „twardą nauką”.
mi do głowy, gdy przypomniałem sobie dyskusję sprzed 2-3 lat ze znajomą z pewnego serialowego forum, absolwentką filologii angielskiej.
Zapytała mnie wtedy czy uważam, że nauki społeczne i sztuka mają taką samą wartość, jak nauki ścisłe i przyrodnicze. Kontynuując
dyskusję opowiedziała o śnie, w którym najeżdżający Ziemię kosmici „wysysali”
całą wiedzę i sztukę ludzkości ze wszystkich książek, obrazów i innych form
twórczości człowieka i dopytała, czy według mnie pobranie przez nich tej
humanistyczno-artystycznej części dzieł miałoby w ogóle jakiś sens i wartość dla
„obcych”. Pytanie abstrakcyjne, ale kryło się za nim to, o czym napisałem na
początku, czyli ocena znaczenia tego, co nie jest „twardą nauką”.
Uważałem kiedyś, że tak właśnie
jest, że dziedziny wiedzy nie podchodzące pod matematykę i dziedziny związane z
technologiami komputerowymi, informatyką itp., pod fizykę, chemię, biologię,
medycynę, astronomię, geologię, klimatologię i inne nauki
ścisłe-przyrodnicze, są mniej warte, a czasem wręcz, że nie znaczą nic. Czasem poznaję początkujących studentów takich kierunków, którzy mają
zdanie podobne i jeszcze nie wiedzą, jak bardzo się mylą.
jest, że dziedziny wiedzy nie podchodzące pod matematykę i dziedziny związane z
technologiami komputerowymi, informatyką itp., pod fizykę, chemię, biologię,
medycynę, astronomię, geologię, klimatologię i inne nauki
ścisłe-przyrodnicze, są mniej warte, a czasem wręcz, że nie znaczą nic. Czasem poznaję początkujących studentów takich kierunków, którzy mają
zdanie podobne i jeszcze nie wiedzą, jak bardzo się mylą.
Socjologia
Moja zmiana zdania nie była
nagła, przebiegała raczej stopniowo. Dostrzegłem, że socjologia jest ważną
dziedziną badającą społeczeństwo, jego nastroje, że może być powiązana z
neurobiologią czy genetyką, a także biologią
ewolucyjną, że kolejny nietrafiony sondaż przedwyborczy czy opinii społecznej
na jakiś temat wcale nie jest dowodem na bezużyteczność takich badań i samych
socjologów, a jedynie wskazuje na złożoność społeczeństwa, procesów w nim
zachodzącym oraz uwydatnia różne problemy metodologiczne. Nie
mógłbym nie nawiązać tutaj do ogromnej fali hejtu na socjologów ze względu na
źle „przepowiedziane” wyniki wyborów prezydenckich w USA, przy jednoczesnym
ignorowaniu systemu głosowania w tym kraju i wielu ważnych czynników
utrudniających przeprowadzenie badań. Trochę to przypominało wyśmiewanie się z
prognoz pogody, bez zastanowienia, że są one szacunkami i już na wstępie trzeba
brać pod uwagę takie i inne potencjalne różnice oraz ograniczenia. Ciekawą, niedawno wydaną książką jest Ludzkość poprawiona, o genetycznym modyfikowaniu ludzi oraz o sztucznej inteligencji, a napisana przez socjologa w kontekście społecznym.
nagła, przebiegała raczej stopniowo. Dostrzegłem, że socjologia jest ważną
dziedziną badającą społeczeństwo, jego nastroje, że może być powiązana z
neurobiologią czy genetyką, a także biologią
ewolucyjną, że kolejny nietrafiony sondaż przedwyborczy czy opinii społecznej
na jakiś temat wcale nie jest dowodem na bezużyteczność takich badań i samych
socjologów, a jedynie wskazuje na złożoność społeczeństwa, procesów w nim
zachodzącym oraz uwydatnia różne problemy metodologiczne. Nie
mógłbym nie nawiązać tutaj do ogromnej fali hejtu na socjologów ze względu na
źle „przepowiedziane” wyniki wyborów prezydenckich w USA, przy jednoczesnym
ignorowaniu systemu głosowania w tym kraju i wielu ważnych czynników
utrudniających przeprowadzenie badań. Trochę to przypominało wyśmiewanie się z
prognoz pogody, bez zastanowienia, że są one szacunkami i już na wstępie trzeba
brać pod uwagę takie i inne potencjalne różnice oraz ograniczenia. Ciekawą, niedawno wydaną książką jest Ludzkość poprawiona, o genetycznym modyfikowaniu ludzi oraz o sztucznej inteligencji, a napisana przez socjologa w kontekście społecznym.
Filozofia, etyka, sztuka
Nauki ścisłe i ich metodologia nie wzięły się znikąd. Do
obecnego ich kształtu od samego początku doprowadziła je filozofia. Ważne
ustalenia, dotyczące wysokich standardów badań na ludziach oraz podwyższane
normy dla np. produkcji zwierzęcej czy w tym kontekście – eksperymentów na
zwierzętach – także wnoszą argumenty bioetyczne, a czasem nawet duchowe i
religijne. By dotrzeć do odbiorców nauki, którzy nie są naukowcami, czyli aby
po prostu móc ją popularyzować, także trzeba sięgnąć po techniki
psychologiczne, socjologiczne. Spróbujcie wyobrazić sobie strategiczną albo fabularną grę
komputerową, której celem jest propagowanie nauki. By powstała, potrzeba wielu
artystów od obrazu i muzyki, potrzeba scenarzystów i pisarzy do stworzenia dialogów i opowiedzianej historii. Życiorysy porywających naukowców przedstawiają w
filmach aktorzy, co dopełnia muzyka. Ta ostatnia sama w sobie grała i gra
szczególną rolę w ewolucji człowieka, jego mózgu i zachowań społecznych.
Zobaczcie co Karol Darwin, jeden z najważniejszych w historii ludzkości
„ścisłych” naukowców myślał na temat muzyki i poezji.
obecnego ich kształtu od samego początku doprowadziła je filozofia. Ważne
ustalenia, dotyczące wysokich standardów badań na ludziach oraz podwyższane
normy dla np. produkcji zwierzęcej czy w tym kontekście – eksperymentów na
zwierzętach – także wnoszą argumenty bioetyczne, a czasem nawet duchowe i
religijne. By dotrzeć do odbiorców nauki, którzy nie są naukowcami, czyli aby
po prostu móc ją popularyzować, także trzeba sięgnąć po techniki
psychologiczne, socjologiczne. Spróbujcie wyobrazić sobie strategiczną albo fabularną grę
komputerową, której celem jest propagowanie nauki. By powstała, potrzeba wielu
artystów od obrazu i muzyki, potrzeba scenarzystów i pisarzy do stworzenia dialogów i opowiedzianej historii. Życiorysy porywających naukowców przedstawiają w
filmach aktorzy, co dopełnia muzyka. Ta ostatnia sama w sobie grała i gra
szczególną rolę w ewolucji człowieka, jego mózgu i zachowań społecznych.
Zobaczcie co Karol Darwin, jeden z najważniejszych w historii ludzkości
„ścisłych” naukowców myślał na temat muzyki i poezji.
Psychologia
Będąc nastolatkiem byłem pewien,
że psychologia jest dziedziną medycyny. Moje zdziwienie było duże, gdy
dowiedziałem się, że to nieprawda, że psycholog nie może wydawać skierowań czy recept i
choć ma kontrakt z NFZ, to wygląda to pod pewnymi względami zupełnie inaczej,
niż w poradniach lekarskich. Choć psychologia zaliczana jest do nauk
społecznych, to ma w sobie sporo empiryzmu. By wykazać skuteczność takich czy
innych terapii (np. behawioralno-poznawczej), należy przeprowadzić badania
kliniczne. Mniej więcej takie same, jak gdy testujemy skuteczność nowego leku,
zanim go właściwie zań uznamy. Psychologia ewolucyjna, psychologia tłumu czy społeczna,
psychologia teoretyczna – to kolejne ważne części tej nauki. Często
eksperymenty psychologiczne potrafią być znacznie bardziej pasjonujące od tych
okrytych prestiżowo-mistyczną sławą, przeprowadzanych tradycyjnie w laboratoriach. Mogą
być one zresztą połączone. Interdyscyplinarność, czyli mieszanie się np.
socjologii, psychologii, neurobiologii, endokrynologii i genetyki, to zjawisko
coraz powszechniejsze. Dla uzyskania jak najszerszego obrazu badanej
sytuacji chcemy sprawdzić ją także w tych bardziej humanistycznych aspektach.
Podział na nauki ścisłe i humanistyczne będzie się czasem rozmywać i myślę, że
może być tak coraz częściej.
że psychologia jest dziedziną medycyny. Moje zdziwienie było duże, gdy
dowiedziałem się, że to nieprawda, że psycholog nie może wydawać skierowań czy recept i
choć ma kontrakt z NFZ, to wygląda to pod pewnymi względami zupełnie inaczej,
niż w poradniach lekarskich. Choć psychologia zaliczana jest do nauk
społecznych, to ma w sobie sporo empiryzmu. By wykazać skuteczność takich czy
innych terapii (np. behawioralno-poznawczej), należy przeprowadzić badania
kliniczne. Mniej więcej takie same, jak gdy testujemy skuteczność nowego leku,
zanim go właściwie zań uznamy. Psychologia ewolucyjna, psychologia tłumu czy społeczna,
psychologia teoretyczna – to kolejne ważne części tej nauki. Często
eksperymenty psychologiczne potrafią być znacznie bardziej pasjonujące od tych
okrytych prestiżowo-mistyczną sławą, przeprowadzanych tradycyjnie w laboratoriach. Mogą
być one zresztą połączone. Interdyscyplinarność, czyli mieszanie się np.
socjologii, psychologii, neurobiologii, endokrynologii i genetyki, to zjawisko
coraz powszechniejsze. Dla uzyskania jak najszerszego obrazu badanej
sytuacji chcemy sprawdzić ją także w tych bardziej humanistycznych aspektach.
Podział na nauki ścisłe i humanistyczne będzie się czasem rozmywać i myślę, że
może być tak coraz częściej.
Praca po studiach humanistycznych i społecznych
Choć do pewnego stopnia słuszny
jest nacisk na to, że to co robimy powinno być „praktyczne”, sprawdzać się w
życiu codziennym, być wdrażane na rynek, prowadzić do realnego i szerokiego
postępu technologicznego, naukowego, medycznego i oczywiście społecznego oraz
kulturowego, to mam wrażenie, że czasem nacisk ten jest „przegięty” w drugą stronę i prowadzi do
zaniedbania i nieuczciwego deprecjonowania innych dziedzin, które może nie tak
spektakularnie wieńczą swoje sukcesy, ale też je mają i są one ważne. Niektórzy w tym szale na „praktyczność” mogą odebrać to tak, że jeśli nie
pracujesz w jakiejś dużej firmie czy instytucji, przy wielkim, ważnym
projekcie, to Twoja praca jest mało istotna i niewiele znaczy, a gdy studiujesz filozofię czy kulturoznawstwo, będziesz nikim. Podam dobry kontrprzykład: Marcin Napiórkowski, autor świetnej książki popularnonaukowej Mitologia Współczesna, to naukowiec nieścisły, którego praca z pewnością jest niezwykle potrzebna.
jest nacisk na to, że to co robimy powinno być „praktyczne”, sprawdzać się w
życiu codziennym, być wdrażane na rynek, prowadzić do realnego i szerokiego
postępu technologicznego, naukowego, medycznego i oczywiście społecznego oraz
kulturowego, to mam wrażenie, że czasem nacisk ten jest „przegięty” w drugą stronę i prowadzi do
zaniedbania i nieuczciwego deprecjonowania innych dziedzin, które może nie tak
spektakularnie wieńczą swoje sukcesy, ale też je mają i są one ważne. Niektórzy w tym szale na „praktyczność” mogą odebrać to tak, że jeśli nie
pracujesz w jakiejś dużej firmie czy instytucji, przy wielkim, ważnym
projekcie, to Twoja praca jest mało istotna i niewiele znaczy, a gdy studiujesz filozofię czy kulturoznawstwo, będziesz nikim. Podam dobry kontrprzykład: Marcin Napiórkowski, autor świetnej książki popularnonaukowej Mitologia Współczesna, to naukowiec nieścisły, którego praca z pewnością jest niezwykle potrzebna.
Z pewnością mało sympatyczne jest
poczucie wyższości, że „moja dziedzina” jest lepsza, od „Twojej dziedziny”.
Nawet jeśli jakieś obiektywne kryteria są w stanie wskazać coś takiego, to
nijak nie zmienia to faktu, że ta „mniej ważna” dziedzina jest potrzebna. Wiem,
że zaraz na wszystkie te przytoczone argumenty ktoś podałby mi przykładowe
tematy doktoratów z dziedzin humanistycznych, które brzmiałyby absurdalnie i
były mniej lub bardziej bezsensowne, ale uważam, że to bez znaczenia.
Równie dobrze można by skrytykować ogół medycyny, za argument biorąc kolejki w
NFZ, a i tematy doktoratów z nauk biomedycznych też nie zawsze są porywające i wielce przydatne. To system czyni problem, a nie dany dział wiedzy i obszar badawczy sam w
sobie.
poczucie wyższości, że „moja dziedzina” jest lepsza, od „Twojej dziedziny”.
Nawet jeśli jakieś obiektywne kryteria są w stanie wskazać coś takiego, to
nijak nie zmienia to faktu, że ta „mniej ważna” dziedzina jest potrzebna. Wiem,
że zaraz na wszystkie te przytoczone argumenty ktoś podałby mi przykładowe
tematy doktoratów z dziedzin humanistycznych, które brzmiałyby absurdalnie i
były mniej lub bardziej bezsensowne, ale uważam, że to bez znaczenia.
Równie dobrze można by skrytykować ogół medycyny, za argument biorąc kolejki w
NFZ, a i tematy doktoratów z nauk biomedycznych też nie zawsze są porywające i wielce przydatne. To system czyni problem, a nie dany dział wiedzy i obszar badawczy sam w
sobie.
Nauki ścisłe są bardzo ważne, ale co by nam było po ich zdobyczach, gdybyśmy szli ciągle w powątpiewanym przeze mnie kierunku i stracili wrażliwość na sztukę, przestali badać literaturę, przemiany społeczne, liczyli tylko na wydajność. Obawiam się, że szybko doprowadziłoby to do wielu konfliktów społecznych, a nawet wojen. Znaczenia takich rzeczy często się nie widzi, dopóki się ich nie straci albo po prostu nie zauważy, bo często nie są tak spektakularne. Wiem, że daleko jest do zmiany systemu studiów doktoranckich czy nauczania w polskich szkołach, ale nie zaszkodzi nam zauważenie tych kilku spraw, które nadają zupełnie inną narrację populistycznie wyśmiewanym naukom humanistycznym i społecznym.
Prowadzenie bloga naukowego wymaga ponoszenia kosztów. Zdecydowałem się więc stworzyć profil na Patronite, gdzie w prosty sposób można ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub dziesięć złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą, ale przy wsparciu wielu z Was staje się realnym, finansowym patronatem bloga, dzięki któremu mogę poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.
Jako humanista, jestem za artykułem o Henriettcie Lacks z bioetycznej i biomedycznej perspektywy 🙂
Na wstępie napiszę, że jestem inżynierem – żeby nie było niedomówień.
Ogólnie uważam, że każda praca wykonywana z zaangażowaniem powinna zasługiwać na szacunek, jednak uważam, że kształcenie całych tabunów psychologów czy innych socjologów to błąd. Ilu absolwentów pracuje w zawodzie? Studia na filozofii można potraktować jako hobby. Filozofem się jest, albo nie. Jak się tego można nauczyć? Warto, moim zdaniem, zauważyć pewną rzecz, mianowicie wielu filozofów było filozofami niejako przy okazji, np Blaise Pascal. Badali oni świat, opisując go matematyką, fizyką, chemią i przy okazji filozofią. Obecna filozofia w dużej mierze jest rozstrzyganiem abstrakcyjnych problemów, które niewiele mają wspólnego z realnym światem.
Wielu ludzi obecnie idzie na studia bo takie jest oczekiwanie otoczenia, bo bez "mgr" przed nazwiskiem nic nie znaczysz. Dla mnie większą wartość ma mechanik po zawodówce, który lubi swoją pracę niż socjolog, który nie wie kto jest premierem.
Trend zdobywania popularnego wykształcenia wyższego spowodował rozwój kierunków "humanistycznych" bo uczelnie łatwo mogą taki kierunek stworzyć (nie potrzeba drogich laboratoriów) i studenci łatwo mogą je skończyć. Co z kolei sprawia, że otaczają nas socjologowie, psychologowie i innej maści "humaniści".
Dla mnie humanizm to trochę coś innego. Dla mnie humanista to np, Leonardo da Vinci, tylko jego dzieła to nie jakieś rozważania filozoficzne tylko sztuka i obserwacje świata, które teraz nazwalibyśmy matematyką i inżynierią.
Populistyczne wyśmiewanie nauk humanistycznych jest spowodowane tym, że z pośród licznego grona absolwentów studiów humanistycznych tylko nieliczni zasługują na miano humanistów a nie pogardą do tych nauk.
PS Tak chętnie są piętnowane braki w posługiwaniu się językiem ojczystym czy nieczytanie książek natomiast gdy chodzi o podstawowy brak wiedzy matematycznej to jest to ignorowane. To taka moja osobista dygresja, bo bardzo mnie to irytuje jeżeli wyśmiewane jest, że ktoś nie przeczytał ostatnio książki, natomiast jeżeli nie potrafi policzyć czy kasjerka w sklepie wydała mu poprawnie resztę to już nie jest problemem. Człowiek który nie potrafi się nauczyć podstaw matematyki to nie humanista (jak to jest często przez takich ludzi tłumaczone) tylko zwykły głąb.
Pozwolę sobie się nie zgodzić z Twoim zdaniem na temat filozofii. To, że filozofia używa abstrakcyjnych eksperymentów myślowych nie znaczy, że konsekwencje tych eksperymentów kończą się tylko na nich. Polecam rozeznać się trochę w roli filozofii w np. kognitywistyce.
Leonardo da Vinci jak najbardziej pisał teksty filozoficzne – marnej próby. Taka ciekawostka.
"Obecna filozofia w dużej mierze jest rozstrzyganiem abstrakcyjnych problemów, które niewiele mają wspólnego z realnym światem."
Tylko widzisz – czasem pozornie bardzo abstrakcyjne problemy jak chociażby dylemat wagonika mają bardzo mocny wpływ na "twardą" nauke – w tym przypadku chociażby programowanie autonomicznych pojazdów.
Czasami pewnie te powiązania są mniej oczywiste ale tak jak pisał autor dyscypliny techniczne korzystają z osiągnięć humanistów a nauki społeczne również korzystają z metodologii i narzędzi technicznych gałęzi nauki
Przepraszam, że zabrzmi to nieprzyjemnie, ale Twoja opinia oparta jest na ignorancji i doksie. Gdy piszesz "filozofia", mam wrażenie, że kryje sie pod tym terminem niezidentyfikowana bliżej myślowa pulpa. Na pytanie "ilu filozofów znajduje zatrudnienie w zawodzie" oczywiście brzmi: po pierwsze, musimy uściślić pytanie tak, żeby brzmiało "ilu absolwentów…", bo o to Ci zapewne chodzi. Po drugie, odpowiedź brzmi: tylu, ilu dostaje etaty w akademii lub w szkole. Dlaczego? Sam trochę odpowiedziałeś: nie istnieje poza akademią zawód filozofa. Po trzecie, Twoje pytanie należy uzupełnić kolejnym, mianowicie: ilu znajduje zatrudnienie w innych zawodach i czy są w stanie wykorzystać swoją edukację w życiu. Odpowiedź wbrew pozorom brzmi: przytłaczająca większość i tak. I to jest zaleta filozoficznej edukacji, czy nauk społecznych, czy humanistycznych. Rozeznanie choćby na poziomie podstawowym pozwoli Ci zrozumieć, jak bardzo filozofia jest zróżnicowana, istotna i w jak olbrzymim stopniu wpływa na Twoje życie.
Drogi Inżynierze
Miło by było zabierając głos w dyskusji najpierw sprawdzić czym się różni "humanizm" od nauk humanistycznych ….
Anonimowy Inżynierze,
przecudnym jest obserwacja Twojego ego pozwalającego sobie na wartościowanie ludzi (vide fragment o mechaniku po zawodówce).
Jeszcze cudniejszą jest świadomość, że zdobyta przez Ciebie wiedza z zakresu inżynierii, u samych podstaw rozpoczęła się od filozofii właśnie 🙂
Znam różnicę pomiędzy humanizmem i naukami humanistycznymi.
Nie jestem aż tak wielkim ignorantem na jakiego wyszedłem w mojej pierwszej wypowiedzi.
Ważną częścią mojego postrzegania pracy czy też zawodów jest to zdanie: "Ogólnie uważam, że każda praca wykonywana z zaangażowaniem powinna zasługiwać na szacunek". Nie twierdzę, że filozofia czy inne nauki są niepotrzebne i nie mają wpływu na moje życie. Mają. Jestem daleki od stanowiska żeby zamknąć wydziały filozofii bo nie zgadzam się na marnowanie moich podatków na ich pracowników.
Problem z wagonikiem nie jest abstrakcyjny natomiast problem ile diabłów mieści się na ostrzu szpilki już taki jest. I nie bardzo widzę jak można to wykorzystać w życiu.
Nie chciałem moją wypowiedzią nikogo obrazić. Może inaczej postrzegam rolę studiów i stąd niezrozumienie mojego podejścia. Ja studiowałem żeby zdobyć zawód, który będę wykonywał w przyszłości.
Obecny system edukacji spopularyzował studia co przekłada się na ilość absolwentów. Dla mnie chodzenie na studia np. filozofii (jak już się czepiliśmy tych filozofów) a następnie praca w zupełnie innym zawodzie to strata czasu i środków publicznych. Można to potraktować jako hobby, ale chyba nie ma tylu hobbystów. Takie jest moje podejście nie tylko do tematu wiedzy czy wykształcenia, ale przekłada się na moje ogólne postrzeganie świata, jeżeli coś jest to powinno czemuś służyć.
Napiszę jasno: nie mam nic do Filozofów, Psychologów, Socjologów i podobnych oraz ich pracy oraz osiągnięć natomiast trochę inaczej podchodzę do absolwentów filozofii, psychologii czy socjologii.
PS.
Już miałem wysłać post, ale naszła mnie pewna refleksja. Może właśnie to jest problem naszego niezrozumienia. Ja postrzegam przez pryzmat mojego inżynierskiego zboczenia (prostota, użyteczność, jednoznaczność itp) Wy przedstawiciele nauk humanistycznych widzicie wiele rzeczy inaczej w jakiś pokręcony dla mnie sposób. Byc może jestem po prostu zbyt ograniczony.
Chętnie bym o tym porozmawiał, może to by zmieniło nasze wzajemne postrzeganie. Polecam również refleksję nad tym jak Was postrzegają chociażby inżynierowie.
PS.2
Proszę o rozeznanie w jak olbrzymim stopniu praca inżynierów wpływa na Wasze życie, może większym niż myślicie. 🙂
Pozdrawiam,
Inżynier.
Jako science guy (nie ten) i humanista mogę powiedzieć tyle: kształcenie – dobre kształcenie! – humanistów i filozofów jest niezwykle pilną sprawą. Jako społeczeństwo potrzebujemy osób z takim wykształceniem, niekoniecznie pracujących w zawodach, ale potrafiących przeprowadzać filozoficzne rozważania. Serio. W Polsce oczywiście mamy problem z edukacją, nie tylko na wydzialach humanistycznych. Ale "masowość" jest problemem pozornym. To dobrze, jeżeli młodzi sie kształcą. Nie tylko zawodowo. Im więcej wykształconych, tym lepiej. Żyjemy w społeczeństwie, nieodmiennie zanurzeni w kulturze. Rozumienie tych zjawisk jest bardzo ważne dla społeczeństwa. Problemem jest niedofinansowanie, nadmierne obciążenie dydaktyczne pracownikow naukowych, stosunki feudalne i wpychanie akademii w model neoliberalny. Wypuszczamy wielu absolwentów, którzy właściwie nie mają merytorycznych podstaw, żeby nazywać sie magistrali np. filologii polskiej czy socjologii, bo przez studia przeszli właściwie nie czytając. Problemem jest system, który nie pozwala utrzymać się wydziałom i pracownikom, jeżeli nie przepuścili studentów na nast. rok. Problemem nie są nauki humanistyczne czy społeczne, ale system, który sprawia, że wymaganie od studentów jest nieopłacalne. Zresztą, wiele wątków trzeba by tu poruszyć. Myślę, że w rozmowie o wiele lepiej byśmy sie porozumieli. A w jakim stopniu praca inżynierów wpływa na moje życie to wiem doskonale 🙂 jak niemal każdy zresztą. Inżynierowie nie mają problemu z przekonaniem społeczeństwa, że ich praca jest ważna. Humaniści mają
Drogi Inżynierze, inną kwestią jest tak zwana "praca w zawodzie", studia akademickie to nie szkoła zawodowa, żeby dawały konkretny zawód, wiedza humanistyczna sprawdza się w wielu dziedzinach, w których nie jesteś nazwanym "socjologiem", czy "kulturoznawcą" (chociaż ja znalazłam pracę jako pedagog (nomen omen w zawodzie, który był moim drugim", a nie w szeroko pojętej geografii, którą kończyłam jako pierwszą (zresztą, geografia stojąc nieco w rozkroku między studiami ścisłymi a humanistycznymi, również daje spore możliwości ;))
Jestem pielegniarka czyli pracuje w zawodzie medyczno-humanistycznym. Wczesniej studiowalam kierunek humanistyczny co osobiscie uwazam za swoj blad. Zgadzam sie z kazdym slowem inzyniera i dziwie sie, ze humanisci nie czytaja ze zrozumieniem. Jest nadprodukcja humanistow, bo rzeczywiscie sa to kierunki, ktore latwo ukonczyc i uzyskac tytul mgr co w dzisiejszym swiecie jest podstawa. Czesto takie osoby nie mialy pomyslu na siebie i wybraly np. kulturoznawstwo czy socjologie. wiele osob uwaza sie za humanistow, bo nie lubili matematyki w szkole, ale nie czytaja ksiazek, nie uczestnicza w wernisazach, nie chodza do teatru itp Maja bardzo ograniczona wiedze o swiecie nawet zwiazana z wlasnym wyksztalceniem. Pozniej te osoby skarza sie, ze nie ma dla nich pracy. Wydaje mi sie, ze osoby, ktore ukoncyly studia humanistyczne, ktore uwazaja, ze takie zjawisko nie istnieje maja bardzo zawezony obraz rzeczywistosci.
"Studiować filozofię dla hobby"- nie rozumiem tego Twojego sformułowania. Filozofia to nauka, która tłumaczy funkcjonowanie każdego pojedynczego człowieka, grup społecznych i ogólnie całego świata.Filozofia może odpowiedzieć na pytanie: jak żyć, jak sobie radzić, jak pokonać kryzys, czyli jest nadrzędna w stosunku do psychologii, socjologii, pedagogiki. Odpowiada na pytania etyczne: jak właściwie wykorzystać zdobycze nauki? Mogłabym jeszcze bardzo dużo napisać. Filozofia jest piękna i użyteczna. Podkreślam, że nie jestem z wykształcenia filozofem. Mam duży szacunek dla ludzi interesujących się filozofią, myślę też, że takiego kierunku studiów nie wybiera się przez przypadek.
Uważam, że podstawowym problemem w tej dyskusji jest sztywne szufladkowanie wedle nazw kierunków studiów. To są tylko etykiety. Dużo ważniejsze są umiejętności, które zdobywa się kończąc jakiś kierunek studiów. Oczywistością jest, że nie każdy musi wiedzieć jakich umiejętności uczy się socjologów czy ekonomów w trakcie studiów ale bzdury wypowiadane bez świadomości tego stanu rzeczy są bardzo zabawne 🙂
Niestety, ale nie zgodzę się z Tobą w sprawie "łatwości" studiów humanistycznych. Jestem studentką historii na jednym z lepszych uniwersytetów w Polsce (możliwe że w tych z gorszym poziomem sytuacja wygląda inaczej). Na starcie było nas ok. 250 osób, w końcu łatwo stworzyć miejsca. Pojawiło się parę osób które chciały "przezimować" rok, wielu pasjonatów, ale znaczna ilość osób to byli ludzie wychodzący z założenia "łatwych" kierunków humanistycznych. Wymagania, poziom, czy niezbędne umiejętności do pracy, czy nauki jako historyk szybko sprawiły,że z 250 osób po zaledwie jednym roku pozostało 70.
Kiedyś dawało się kończyć kierunki humanistyczne, dzisiaj coraz częściej by je ukończyć musisz je studiować 😉
Uważam że problemy humanistyki (nie z humanistyką) są dwa:
1. Nadpodaż badziewnej jakości absolwentów
2. Badziewny poziom większości badań w kraju.
Jako informatyk zajmujący sie pograniczem człowiek-maszyna widze sporo dokonań np psychologów, ale prace które cytuje mają afiliacje np na Stanfordzie czy innych takich. Natomiast w kraju kwitnącego buraka najszersze prace z kognitywistyki prowadzi fizyk-informatyk prof. Duch.
i tak można by długo
To nie prawda że większość badań w kraju jest na badziewnym poziomie. Pogranicze człowiek-maszyna to stosunkowo nowa dziedzina, która dotarła do nas "z Zachodu". Nic dziwnego więc że ów "Zachód" ma więcej prac, którymi się może pochwalić.
I nie ma też w tym nic dziwnego że najszersze – co wcale niekoniecznie znaczy najlepsze – badania w Polsce w tym zakresie do tej pory przeprowadził informatyk, bo:
a) tego typu badania wymagają, ekhem, MASZYN, które są dostępne na wydziałach informatycznych, a na wydziałach socjologii nie bardzo 😉
b) to jedna z tych dziedzin do których humaniści dołączają później.
Ot cała filozofia 🙂
Ktoś się pytał o źródło obrazka… http://alternatywnykot.tumblr.com/
(chyba, że chodzi o bezpośredni link do tego konkretnego obrazka?)
Dzięki! 🙂
Wiąże tutaj dwa tematy, które według mnie są niezależne. Słabość nauk humanistycznych w obszarach w których wiele elementów jest subiektywna (np. historia to nie jest obiektywny zbiór faktów tylko z góry jakaś ich interpretacja), oraz problemy absolwentów wielu kierunków humanistycznych ze znalezieniem pracy, zwłaszcza w swoim zawodzie. To pierwsze to ciekawy temat, ale dla mnie nie dowód na słabość tych nauk tylko tak jak piszesz na ich odmienny charakter. To drugie to pewna rzeczywistość wynikająca z popytu i podaży, smutna według mnie, ale też trudno mi czuć współczucie dla ofiar brutalnego rynku – każdy z nas wybiera sobie życie wraz z konsekwencjami, a te dla ścisłowcow nie zawsze są tez różowe.
Nie bierzesz pod uwagę tego, w jak wielu humanistów pracuje w reklamie, urzędach, zarządza retailem, prowadzi sklepy www, tego można mnożyć. Wrazenie wynika z tego, ze ludziom sie wydaje, ze socjolog ma pracować w instytucie badawczym, psycholog w gabinecie z kozetka, a filozof to taki żul, co mu nic nie wyszło.
Nie zgadzam się z krytyką historii. W pismach historycznych nie ma różnych kolorów czcionek dla faktów i interpretacji, co wcale nie oznacza, że podziału takowego nie ma.
Problem, o którym prawdopodobnie chciałeś napomknąć, związany jest z niemożliwością wyizolowania czynników decydujących/istotnych, co w prostym odbiorze może być mylone z interpretacją.
To właśnie czyni historię tak fascynującą – to nie jest równanie z jednym rozwiązaniem. Przeszłość, dokładnie jak teraźniejszość, jest w tym sensie nieuchwytna, że na próżno szukać jednego (najlepiej jedno lub dwu czynnikowego) poprawnego wyjaśnienia.
O, fajnie że zaczepiłeś o historię, jeżeli przełożyć warsztat historyka na realia rynku pracy to nagle pojawia nam się analityk biznesowy. Studia historyczne powinny mieć obowiązkowe zajęcia "narzędziowe", excel czy bazy danych to przyszłość historyka w cyfrowym świecie a przy okazji dałyby poszukiwane na rynku pracy umiejętności.
Na poziomie ideowym, samego konceptu nauk humanistycznych zgadzam się. Niemniej jeśli popatrzy się na nasz Polski padół łez i szkolenie w zakresie tych nauk to idzie włosy sobie rwać, na lenistwo studentów i ich nieróbstwo. Ale ale… z czego to wynika? Z jeszcze większego nieróbstwa prowadzących. Do tego dochodzi astronomiczna ilość osób przyjmowanych na takie kierunki i równie duża ilość osób opuszczajacyh te studia. Problemem nie są same nauki humanistyczne, a sposób ich prowadzenia.
To nieróbstwo nieprzypadkowo skorllelowane jest z występowaniem osób które obierają jajka zevskorupy od tej grubszej strony
Na tej planecie zawsze humanizm będzie pełnił rolę nadrzędną. Nie jesteśmy w stanie uciec od kondycji ludzkiej i nigdy nie będziemy, nie powstanie nigdy sztuczna inteligencja, więc zawsze będziemy skazani na relacje międzyludzkie (wszelkie inne na dłuższą metę okażą się frustrujące i niepełne).
Zupełnie inną sprawą jest nieco gimbusowski spór "Human vs. ścisły", w którym biorą udział osoby bez pierwszych i drugich właściwości, ale za to z całym bagażem kompleksów. Ten spór nie ma najmniejszego sensu, gdyż każdy humanista powinien przynajmniej orientować się w naukach teoretycznych, a każdy umysł "ścisły" musi dbać o rozwój własnego człowieczeństwa.
Cały antagonizm wynika z nazywania kogoś "humanistą" tylko dlatego, że nie lubi matematyki (co jest krańcową bzdurą) oraz "ścisłowcem", ponieważ dostał się na zamawiany kierunek i ślizga się ledwo ledwo po polibudzie. To jest wielkie nieporozumienie i burza pomiędzy małymi ludźmi.
Dychotomia ta jest jałowa i do niczego nie prowadzi.
Jednak jako człowiek, który szczęśliwie/nieszczęśliwie nie został skazany na jedno albo drugie, a świadomie wybrał nadrzędność jednego zainteresowania, mogę z pełną odpowiedzialnością zagaić (bo długo by pisać), iż szeroko rozumiana humanistyka jest nie tylko ważniejsza, ale i (uwaga uwaga) trudniejsza.
Przejściowy okres degrengolady, etap wyższych szkół zawodowych (politechnik) i wylęgarni bezrobotnych (uniwersytetów) wywołany przez masowe kształcenie ponad miarę i potrzebę, nie powinien inteligentnego człowieka zarażać i skłaniać do dysput, których konkluzja (jakakolwiek by wynikła) prowadziłaby jedynie w ślepy zaułek.
Pozdrawiam
Zgadzam się całkowicie poza jednym (czyli niecałkowicie). Tutaj można na razie gdybać, ale ostatecznie nie ma powodów, żeby wykluczać powstanie sztucznej inteligencji. I w takim przypadku właśnie filozofia gra ogromną rolę przecież. Już teraz zresztą w nurtach posthumanizmu.
Och, i nie zgodzę się jeszcze z większą trudnością humanistyki. Jest inna. Niewspółmierna.
Chwilę mnie tu nie było, cieszę się, że moja wypowiedź spotkała się z repliką, a nawet z aprobatą.
Co do sztucznej inteligencji – wydaje mi się (a nawet jestem pewien), że możemy w tym temacie sporo więcej powiedzieć od samego tylko "gdybania"… zarówno na poziomie technicznym, ale też i wprost odwołując się do logiki.
Tak tylko poruszę jeden wątek, dosłownie jednym zdaniem – celem działań zajmujących się sztuczną inteligencją podmiotów jest stworzenie takowej na poziomie dziecka 4-5 letniego i jako ramę czasową uważa się (tadam!) koniec XXI wieku.
Czyli z poziomu "dzisiaj" optymiści dają sobie 80 lat na to, by sztuczna inteligencja osiągnęła poziom przedszkolaka. Oczywiście, nie uda się to. Ani do końca XXI ani XXIII wieku. Niestety, takie są realia. Żyję wystarczająco długo do tego, by doświadczyć już wielu rozczarowanych twarzy entuzjastów SI, którzy od lat zapewniali mnie, że "jeszcze 2-3 lata! zobaczysz!", później "za 5 lat"… następnie "ale za 10 lat to już będzie wysoka SI"… lata minęły, i nic, i nic… tylko ten przedszkolak 🙂
Pozdrawiam
Głupoty gadasz, nawet porównajmy dzisiaj z tym, co było 10 lat temu – w 2007 o wielu dzisiejszych wynalazkach można było pomarzyć o bezzałogowych samochodach (no dobra, jakoś wtedy powstawały prototypy) – dzisiaj Google korzysta z nich w celu tworzenia Google Maps. Postęp technologiczny jest ogromny, a twierdzenie, że sztuczna inteligencja nie powstanie nigdy jest po prostu gadaniem głupot i pokazuje jedynie oderwanie od rzeczywistości i zamykanie się w swoim hermetycznym świecie, bo technologia to zło (co da się zauważyć chociażby u starszego pokolenia)
Nauki humanistyczne są potrzebne i nie slyszałem jeszcze nikogo, kto by twierdził inaczej. Natomiast większość studentów nauk humanistycznych jest doskonale zbędna
Jako pół-humanistka pozwolę sobie tylko nieśmiało przypomnieć, że określanie konkretnych grup ludzi jako "doskonale zbędnych" nigdy nie kończy się dobrze… coś, co uczą spostrzegać właśnie na studiach humanistycznych 😉
Krótko. Nauki są potrzebne – ilość studentów na tych kierunkach już nie. Pracy po nich nie ma. A w biedronce przyjmują bez "mgr". Także studiowanie tylko po to by studiować jest bez sensu. Tylko w przypadku jeżeli to naprawdę kogoś interesuje.
Ja koncze wlasnie psychologie na uniwersytecie w Londynie i w ramach ciekawostki powiem, ze moj departament psychologii przeniesli dwa lata temu do innego budynku – z wydzialu 'Social Sciences, Humanities and Language' na wydzial 'Science and Technology'. Teraz juz nie studiujemy w tym samym budynku co humanisci, lecz z np. biologami i informatykami. Na moim kierunku jest ogromny nacisk na podawanie dowodow empirycznych jako wsparcie/zaprzeczenie teoriom psychologicznym. Na kazdym egzaminie, w kazdym raporcie czy eseju pisanym jako praca domowa (coursework) musimy podawac przypisy do kazdej informacji w formie reference do journal article, np. (Smith & Kowalski, 2017) i pelna APA referencje na koncu. W Anglii psychologia juz od jakiegos czasu stala sie bardziej scislo-naukowa, niz humanistyczna. Ale to tylko jako ciekawostka, bo w 100% zgadzam sie z teza tego artykulu – wszystkie nauki sa potrzebne 🙂
Przecież w Polsce jest to samo na humanistycznych kierunkach, że pisząc pracę jakąkolwiek musisz zawsze podać źródła informacji i pełną bibliografię inaczej każde słowo jest podważane. Przynajmniej u mnie tak było, a skończyłam studia już 5 lat temu.
Dokładnie. Wszystko co nie jest własną opinią należy opatrzyć przypisem.
Takie podejście do studiów humanistycznych jest między innymi skutkiem (a może i przyczyną?) tego, że na takie kierunki często idą ludzie niezdecydowani co chcą w życiu robić, bez pomysłu na siebie, ale którym też brakuje jaj by zacząć samodzielne życie. Nic dziwnego, że tacy absolwenci faktycznie nie mogą znaleźć pracy w zawodzie. Za to znam naprawdę dużo osób nawet po takiej socjologii którzy faktycznie są w temacie i nie mieli żadnych problemów ze znalezieniem dobrze płatnej posady. Poza tym skupienie na pieniądzach, konsumpcjonizmie też robi swoje. Nauki przyrodnicze pozwalają nam poznać świat, nauki techniczne tworzyć własny a dzięki naukom humanistycznym jesteśmy w stanie poznać samych siebie. Sama kiedyś gardziłam wszystkim innym co nie było ścisłe, nawet rzuciłam swoje pasje bo "były nieprzydatne dla świata". A tak naprawdę ta pogarda jest echem upadających wartości, które kiedyś niby były takie oczywiste. Pozdrawia studentka kierunku przyrodniczego :>
"A tak naprawdę ta pogarda jest echem upadających wartości, które kiedyś niby były takie oczywiste. "
Mądrze napisane 🙂
Pozdrawiam inż.. Mechanik 🙂
A ja może trochę z innej beczki, jako strona sporu, która nie zgadza się ze "swoimi". Przyznam szczerze, że jestem magistrem filologii polskiej, prawdziwym pasjonatem, przeczytałam wszystkie książki i ciut więcej 🙂 Muszę powiedzieć, że właśnie niezrozumienie pojęcia 'humanisty' i określanie nauk tymże przydomkiem bywa kuriozalnie śmieszne… Sama jestem z tych, którzy po gimnazjum mogli kształcić się dalej, aby zostać lekarzami, programistami, psychologami, biologami czy literaturoznawcami. Interesowało mnie absolutnie wszystko,co w większym lub mniejszym stopniu ma wpływ na życie człowieka – jestem typowym humanistą, a nigdy nie miałam problemów z matmą 🙂
Tacy ludzie mają problem na przeładowanych uniwersytetach, gdzie poprawka poprawki poprawki to nadal zaliczone zajęcia i nie raz ciekawe zajęcia zamieniają się przez takich cymbałów w ocean złości. W samym swoim założeniu uniwersytet (polibuda to też uniwerek kochani) miał służyć do szerzenia wiedzy i przekazywania jej kolejnym pokoleniom, nie zaś do bezwiednego szukania pracy 'w zawodzie'. Dlaczego chemik nie może pracować w banku skoro lepiej się tam odnajduje, jednocześnie będąc doktorem i pasjonatem swojego kierunku kształcenia? Jak ktoś napisał wyżej, uniwersytet to nie zawodówka, ma on poszerzać horyzonty i przekazywać wiedzę, bo summa summarum uczymy się tylko dla siebie, tworzymy 'inteligencję' będąc profesorami medycyny i kulturoznawstwa. Jedną już nam wymordowali w '39,kolejna musiała uginać kolana przed komunistyczną władzą, dlaczego nie chcemy pozwolić na powstanie kolejnej? Powinniśmy się trzymać razem i nie dopuścić do upadku człowieczeństwa, bo nawet SI nam nie pomoże, jeżeli pozbędziemy się nauki (w każdej jej postaci). Dawniej nauka rozwijała się jednotorowo, wybitni ścisłowcy pisali powieści, badali język i filozofię, a pierwsi teoretycy literatury przełomu pozytywistycznego
swoją metodologię oparli na dokonaniach przyrodników. No ale przecież ten tam Pitagoras to filozof był, to ścisły on, czy humanista? 😀
Pozdrawiam,
redaktor, korektor, analityk bankowy, badacz rynku, pasjonat nauk ścisłych i hard science-fiction 😀
Nic tylko Pani polać
Drogi anonimowy inżynierze. Rzekłeś: „(…) Ja postrzegam przez pryzmat mojego inżynierskiego zboczenia (prostota, użyteczność, jednoznaczność itp) Wy przedstawiciele nauk humanistycznych widzicie wiele rzeczy inaczej w jakiś pokręcony dla mnie sposób.(…)”. Ta wypowiedź również świadczy o dość mizernym rozeznaniu chociażby w filozofii. Szczególnie w jej analitycznych odsłonach. Tylko moi studenci (jestem filozofem nauki) wiedzą w jakim stopniu wymagam od nich precyzji, spójności oraz lojalności w argumentacji. Większość przekazów medialnych oraz osób wypowiadających się publicznie miałoby duże problemy na moich zajeciach. Generalnie adept filozofii ma duży problem z włączaniem telewizora. Właśnie ze względu na dyskursy odbiegające od standardów, których go nauczono.
Uwaga – z pierwszego wykształcenia jestem fizykiem. Po Politechnice…. Naprawdę, zapraszam na pięcioletni kurs filozofii na poziomie uniwersyteckim. Dopiero wtedy można poczuć prawdziwą wagę tej nauki, od której wszystko się zaczęło. Z fizyką włącznie. (polecam pamięci tytuł największego dzieła Newtona…)
Pozdrawiam!
Piotr
Odniosę się do wątków poruszanych w różnych komentarzach. Osobiście uważam, że studia humanistyczne bywają trudniejsze niż ścisłe. Oczywiście mam tu na myśli studia na odpowiednim poziomie. Myślenie ścisłe jest dla mnie proste, bo opiera się na twardych danych i wzorach. Oczywisci pomijam tu pracę typowo twórczą. Jednak większość inżynierów nie jest noblistami. To, co robią, jest odtwórcze. W naukach humanistycznych wymaga się zaś niezależnego, kreatywnego, abstrakcyjnego myślenia.
Oczywiście nie można wrzucać nauk humanistycznych do jednego wora. Czym innym są studia historyczne, czym innym filozoficzne, a jeszcze czym innym psychologiczne. Znajoma prowadzila kiedyś zajęcia dla historyków z zakresu filozofii współczesnej humanistyki. Studenci poczuli się urażeni, że zadała im przeczytanie 20-stronicowego tekstu, bo oni przecież czytają 200-stronicowe. Na następnych zajęciach przyznali, że mieli z tekstem problem, bo był za trudny.
Informacja, że mamy nadprodukcję humanistów jest przestarzała. Jakiś czas temu zaczęliśmy mieć nadprodukcję inżynierów. Prawda jest taka, że w Polsce mamy za dużo magistrów i w ogóle absolwentów studiów wyższych, za mało techników.
Druga sprawa, że na rynku jest większe zapotrzebowanie na humanistów niż inżynierów. Inzynierowie błędnie uważają, że filozof ma mieć etat filozofa. Studia filozoficzne uczą kreatywnego myślenia, a ich absolwenci są cenieni na rynku pracy w różnych branzach.
Osobiście uważam, że na studiach inżynierskich jest za mało filozofii i w ogóle humanistyki, a ich absolwenci, o ile samodzielnie nie rozwijają się w tym obszarze, bywają ograniczeni. Kiedyś ludzie nauki (chodzi mi o nauki ścisłe) mieli bardzo dobre przygotowanie humanistyczne.
Pewnie tego nie odczytasz dwa lata później, ale bardzo podobają mi się Twoje uwagi 🙂
Chętnie bym się dowiedziała co to za tekst z filozofii współczesnej humanistyki, zajrzałabym do niego…
Mam jedno ale do Twoich obserwacji – nie zgadzam się, że mamy w Polsce zbyt wielu absolwentów studiów wyższych. To myślenie metodą "równać w dół", a ta nigdy na dłuższą metę się nie sprawdza. Zgodzę się natomiast, że mamy za mało techników – a to dla tego, że nie mamy dla nich szkół. Zbudujmy przyjazny technikom system kształcenia, a sami się znajdą 😀
Na marginesie – byłabym wielką zwolenniczką wprowadzenia hiper-prestiżowych szkół technicznych (zawodowych), których dyplom jest równoważny z dyplomem studiów wyższych. I przywrócenia chwały niektórym liceom zawodowym, np. pielęgniarskim. Po co wymuszać na pielęgniarkach studia i opóźniać im start o całe lata, skoro można dać im możliwość wykształcić się wcześniej, a potrzebujemy ich i tak już teraz? Głupota.
Mnie martwią dwie rzeczy. Po pierwsze tworzenie i podtrzymywanie jakichś sztucznych antagonizmów pomiędzy naukami ścisłymi i humanistycznymi (ciekawe, że zwykle pomija się inne typy nauk jak ekonomiczne, przyrodnicze czy medyczne), które chyba tylko na poziomie szkoły średniej mają jakieś uzasadnienie. Sama zajmuję się językoznawstwem i ta dziedzina naprawdę nie potrafi żyć bez innych. Żeby badać język, potrzebujemy biologii, psychologii, nauki społecznych, ale też informatyki (na przykład żeby porównywać pokrewieństwo języków), a informatyka potrzebuje nas (dziś lingwiści współpracują z programistami choćby z zakresie komputerowego przetwarzania mowy czy translatorów). Po drugie martwi mnie to parcie wyłącznie na praktyczny wymiar studiów i traktowanie ich jak szkoły zawodowej. Obawiam się, że jako społeczeństwo możemy od tego zgłupieć.
Zarabiam na życie redagowaniem książek i faktycznie często spotykam się z niedocenianiem czy niezauważaniem mojej pracy. Albo nawet ze zdziwieniem, że w czasach autokorekty ktoś taki jeszcze może być potrzebny. Bycie niezauważonym to w mojej profesji nawet komplement, jestem w końcu po to, żeby język nie przeszkadzał czytelnikowi w czytaniu, zwłaszcza że zwykle redaguję podręczniki i poradniki właśnie z zakresu nauk ścisłych. Co robię Jeśli autor jest biegły w przelewaniu myśli na papier, poprawiam tylko typowe błędy językowe i wstawiam przecinki. Jeśli natomiast autor (lub tłumacz, filologowie języków obcych czasami nie bywają w najlepszych relacjach z językiem polskim) sobie nie radzi, muszę przełożyć jego strumień świadomości na język zrozumiały dla ogółu społeczeństwa, żeby jeszcze inni mogli z jego pracy skorzystać. Myślę, że istnienie takich wyrobników humanistycznych jak ja niektórzy ścisłowcy zauważyliby dopiero, kiedy do ich rąk trafiłby jakiś niezredagowany podręcznik, który "no kurcze jakoś źle się czyta i w sumie nie wiadomo, o co chodzi". 😉
Postrzeganie socjologii przez pryzmat sondaży to jak postrzeganie biologii przez obserwowanie ptaków 🙂 To dosyć szeroka kategoria, która ma wspólną metodologię, a ludzie stają się specjalistami w różnych dziedzinach. Ostatnio przydatne okazują się np. badania nad społecznymi konsekwencjami nowych technologii cyfrowych – o tym jak ludzie ich używają, do czego, co to zmienia w ich życiu i… uwaga! jakie przypisują tej technologii wartości. Konstruktorzy naprawdę bywają zdziwieni jakie zastosowanie dla ich odkryć wymyślają i uwspólniają ludzie, a socjologowie wiedzą to pierwsi. To samo socjologia medycyny, która bada zachowania w laboratoriach i szpitalach. O Science and Technology Studies nawet nie wspomnę. Ostatnio byłem świadkiem obrony świetnego doktoratu na socjologii o obiegach wiedzy wśród hakerów. Ja sam po socjologii zajmuję się badaniami mieszkalnictwa i rynku mieszkaniowego. Można by tak wymieniać. Sondaż robiłem raz w życiu, na zaliczenie.
Krótko dodam, na obronę m.in. filozofii, że studiowanie jej obejmuje 2 lata nauki logiki lub 1 rok logiki i 1 rok semiotyki logicznej. Przedmioty obowiązkowe 🙂 Filozofia to nie tylko kreowanie pytań abstrakcyjnych – jak ktoś powyżej ujął – to łączenie myśli humanistycznej z naukami doświadczalnymi; przynajmniej do XVIII wieku.
Czy filozofia jest potrzebna – niech na to odpowie chociaż zagadnienie demokracji. Można żyć bez filozofii, bez demokracji – ale przyznajmy, że dobrze się to nie kończy.
Mogłabym też rozpisywać się nad brakiem jasności w tekście o programowaniu np. w języku C++, gdy zły jest przekład i redakcja książki. Ale już o tym było w powyższych komentarzach.
Najwyższej klasy połączenie nauk ścisłych i humanistycznych to cała myśl Stanisława Lema. Nikt nie odmówi mu znajomości z zakresu nauk ścisłych, jednocześnie nie odmówi mu zalet umysłu humanistycznego. Polecam jego książki 🙂
Jeszcze dopisek do mojego powyższego posta.
Pisząc o demokracji, miałam na myśli starożytnych filozofów greckich, których spory, czy kontynuacje miały niezaprzeczalny wpływ na narodziny i rozwój tego ustroju.
I dodam jeszcze o powiązaniu nauk ścisłych i humanistycznych. Konkretnie medycyny i psychologii i socjologii. Był artykuł o fenomenie popularności J. Zięby. Niestety nie pamiętam, czy tu, czy na innym znanym blogu naukowym. Artykuł dotyczył tego, jak bardzo Zięba wykorzystuje techniki manipilacji na podstawie wiedzy psychologicznej czy socjologicznej. Że daje pacjentom to, czego im brakuje w opiece lekarskiej. Artykuł wspominał o tym, że kontakt z lekarzami nie zniechęcałby pacjentów, gdyby oprócz podejścia stricte medycznego, posługiwali się wiedzą psychologiczną. Co odebrałoby popularności wszelkiej maści szarlatanom. Naturalne dla człowieka (pacjenta) jest ucieczka przed nieznanym, niezrozumiałym w to, co znane i zrozumiałe.
Myślę, że ten artykuł jest dobrym umotywowaniem ważności nauk humanistycznych, zaraz obok ścisłych.
(Dla jasności: jestem przeciwnuczką działalności J. Zięby)
To może jeszcze ja – nauki ścisłe są super, ale bez humanistycznej motywacji, ducha poezji, i prób zrozumienia sensu istnienia (prób bo przecież nikt tego nie ma szansy poznać) – nikt by nie wiedział, dla kogo i po co to robi, a jedyne do czego dążylibyśmy, to do wzajemnego wyniszczenia 🙂
Pozwalam sobie zostawić małą ściągę, jakie w ogóle mamy dziedziny nauk, bo widzę, że wielu komentujących ma z tym problem (autora to oczywiście nie dotyczy).Generalnie nauki nie dzielą się tylko na humanistyczne i ścisłe, jak sądzi wielu laików. Wyróżniamy:
nauki humanistyczne (w tym na przykład historię, filologie wszelakie, kulturoznawstwo, archeologię, filozofię)
nauki społeczne (prawo, socjologię, administrację, pedagogikę, psychologię, stosunki międzynarodowe, politologię)
nauki ekonomiczne (ekonomię, finanse, zarządzanie)
nauki ścisłe (chemię, fizykę, matematykę)
nauki przyrodnicze (biologię, geologię, geografię, ochronę środowiska)
nauki techniczne (tych jest dużo i w większości dają tytuł inżyniera)
nauki medyczne (medycynę, pielęgniarstwo, farmację, fizjoterapię, analitykę medyczną, kosmetologię)
nauki rolnicze i weterynaryjne (weterynaria, zootechnika i bardzo dużo innych, które można studiować na uczelniach rolniczych)
W zasadzie zależy jaki podział przyjmujemy. Powszechnie nauki dzieli się na przyrodnicze, społeczne, humanistyczne i formalne, ale można też na teoretyczne i aplikacyjne, można też przyjąć podział wg ministerstwa nauki danego kraju. Jest wiele opcji.
A ja może inaczej to skomentuję. Zdaję niedługo na studia z fizyki. Uwielbiam matematykę i myślę, że jestem z niej całkiem niezły. Wszyscy doradzają mi, żeby iść na studia inżynierskie lub informatyczne (czym też się interesuję, nawet w wakacje i ferie dorabiałem trochę jako informatyk i mam swoje własne minilaboratorium elektroniczne i chemiczne). Wiecznie słyszę, że nauki podstawowe są nikomu niepotrzebne. Nawet jedna przyjaciółka rodzina skrytykowała przy mnie swojego syna, który poszedł na matematykę na Uniwersytecie Warszawskim argumentując to absurdalnym dla mnie faktem, że "musiał nie mieć dostatecznie dobrego umysłu ścisłego, skoro poszedł na matematykę na uniwersytet" (z tego co mi wiadomo matematyka na UW oscyluje w pierwszej setce w rankingu szanghajskim jeśli chodzi o nauki ścisłe i raczej ktoś mało rozgarnięty nie utrzyma się tam tak łatwo). Skąd taka krytyka nauk podstawowych? Czy ktoś mądrzejszy ode mnie wypowie się o przydatności tych nauk?
Odkąd pamiętam zawsze uważałem, że współpraca przemysłu z naukowcami jest niezbędna. Przecież tranzystor wynaleźli fizycy! A w Polsce traktuje się matematykę, fizykę, chemię na równi z naukami humanistycznymi. Nie rozumiem tego kompletnie.
Jestem absolwentką polonistyki. Serio, nie znam (osobiście) nikogo, kto po tym kierunku miałby problem ze znalezieniem pracy. Znam za to wiele osób, które pracują z autentyczną pasją w szkole, w wydawnictwach i instytucjach kultury, robią kariery w korporacjach i agencjach reklamowych, tworzą gry komputerowe, zakładają własne start-upy i dobrze prosperujące firmy, są dziennikarzami, pisarzami, copywriterami, konferansjerami, scenarzystami itd. Znam też polonistów, którzy przekwalifikowali się na programistów (jak ktoś inteligentny i pracowity, to wystarczy kurs). To są studia (polonistyka i inne humanistyczne) ogólnorozwojowe, które dają mnóstwo kompetencji do wykorzystania w przeróżnych zawodach. A te utyskiwania, że "nie ma pracy dla humanistów" słyszę głównie od tzw. ścisłowców.
Sama pracuję na uczelni technicznej (!) jako redaktor (bo ścisłą myśl techniczną trzeba też czasem przełożyć na język powszechnie zrozumiały), a po godzinach piszę artykuły, tworzę treści na strony internetowe, redaguję książki, prowadzę spotkania z pisarzami (i – wyobraźcie sobie – ktoś na to przychodzi!) – robię to, co lubię, mogę tym swobodnie zarządzać (gdy coś mi nie pasuje – rezygnuję i biorę nowe), a mam drugą pensję.
Życzę wszystkim absolwentom politechniki, żeby ich przyszłość zawodowa była równie różnorodna, elastyczna i rozwijająca. Niech pasja do projektowania kanalizacji nigdy Was nie opuszcza (przepraszam, ale po protekcjonalnym tonie niektórych powyższych komentarzy nie mogłam sobie odmówić tej drobnej złośliwości 🙂
Z mojej perspektywy ten artykuł jest bardzo, bardzo słaby. Przedstawia humanistykę jako coś przybocznego do nauk w rozumieniu Science, ujawniając ignorancję autora. Filozofia nauki, która tak przyczyniła się do rozwoju odpowiedniej metodologii dzisiejszych nauk przyrodniczych czy językoznawstwo, które pełnymi garściami czerpie z ścisłego rozumowania (logika) to tylko powierzchowne przykłady. Artykuł ten jest paradoksalnie bardziej krzywdzący niż większość prymitywnych ataków na te dziedziny wiedzy.