Często dostaję pytania o to, jak weryfikuję informacje i sprawdzam ich źródła. Uznałem, że odpowiedź na nie jest warta bardziej szczegółowego przedstawienia w osobnym artykule na blogu. Będzie to właściwie swego rodzaju instrukcja o tym, jak ustrzec się przed fake newsami (fałszywymi wiadomościami, które przedstawiają nieprawdziwe lub mocno zmanipulowane dane) i generalnie zmyślonymi informacjami. Taka „broń” do ogłupiania i kierowania społeczeństwem jest bardzo stara, a przykładów jej wykorzystania można znaleźć wiele, zwłaszcza z XX wieku, kiedy odegrała ważną rolę w genezie różnych wojen. Jej aktualna nowość wynika z faktu, że obecnie kłamstwa i manipulacje rozprzestrzeniają się bardzo szybko za pomocą Internetu, zwłaszcza przy użyciu portali społecznościowych, takich jak Twitter czy Facebook.
Typowy przypadek: jakaś (często niszowa względem mainstreamu) strona trudniąca się w publikowaniu fałszywych informacji, zwykle robiąca to
systematycznie i ewidentnie propagandowo, wypuszcza newsa o tym, że tran tak
naprawdę pochodzi z ryb hodowanych w ściekach, jest szkodliwy, zły, w ogóle nie
ma obiecywanych wartości odżywczych, a firma, która go sprzedaje, to jakiś
szemrany, antypolski biznes. Losowo albo przy celowym wsparciu np. innej,
podobnej, ale już większej zasięgowo strony, link do takiego tekstu udaje się
uczynić viralem (zaczyna być udostępniany w krótkim czasie przez setki czy
tysiące osób i tym samym jego oglądalność bardzo szybko rośnie).
systematycznie i ewidentnie propagandowo, wypuszcza newsa o tym, że tran tak
naprawdę pochodzi z ryb hodowanych w ściekach, jest szkodliwy, zły, w ogóle nie
ma obiecywanych wartości odżywczych, a firma, która go sprzedaje, to jakiś
szemrany, antypolski biznes. Losowo albo przy celowym wsparciu np. innej,
podobnej, ale już większej zasięgowo strony, link do takiego tekstu udaje się
uczynić viralem (zaczyna być udostępniany w krótkim czasie przez setki czy
tysiące osób i tym samym jego oglądalność bardzo szybko rośnie).
Ludzie udostępniają coś takiego
bez sprawdzenia, co to w ogóle jest i na czym autor się opiera. Po prostu
zawiera sensacyjną informację, daje poczucie odkrycia wielkiej, skrywanej
prawdy, pozwala czuć się kimś lepszym od tych, którzy tejże tajnej informacji
nie odkryli. Podobny mechanizm spotkać można przy całej masie fałszywych lub
mocno zmanipulowanych wiadomości: od spraw społeczno-politycznych, przez teorie
spiskowe o historii (np. „zakazana archeologia” i ludzie pochodzący od
kosmitów), aż do spraw naukowych, do których zmierzam, czyli GMO, teorii ewolucji, szkodliwości czy korzystności danych związków chemicznych występujących w jedzeniu,
szczepionek.
bez sprawdzenia, co to w ogóle jest i na czym autor się opiera. Po prostu
zawiera sensacyjną informację, daje poczucie odkrycia wielkiej, skrywanej
prawdy, pozwala czuć się kimś lepszym od tych, którzy tejże tajnej informacji
nie odkryli. Podobny mechanizm spotkać można przy całej masie fałszywych lub
mocno zmanipulowanych wiadomości: od spraw społeczno-politycznych, przez teorie
spiskowe o historii (np. „zakazana archeologia” i ludzie pochodzący od
kosmitów), aż do spraw naukowych, do których zmierzam, czyli GMO, teorii ewolucji, szkodliwości czy korzystności danych związków chemicznych występujących w jedzeniu,
szczepionek.
Zjawisko postrzegania świata
przez pryzmat takich właśnie zmyślonych newsów doczekało się już dawno swojej nazwy, postprawdy, która w zeszłym roku stała się bardzo modna. Nie ma
znaczenia co jest faktem, ważne jest to, co wydaje nam się rzeczywistością. Wierzymy w to, a
nawet wmawiamy sobie, że to kwestia wiedzy, a nie faktów, bo tak przedstawiły
nam to manipulujące media, bazujące na fałszywych informacjach. Oczywiście
wszystkie źródła mogą manipulować, ale czym innym jest sugerowanie czegoś
odbiorcy przy przedstawieniu prawdziwych informacji, a czym zupełnie innym
pokazanie mu fałszu.
przez pryzmat takich właśnie zmyślonych newsów doczekało się już dawno swojej nazwy, postprawdy, która w zeszłym roku stała się bardzo modna. Nie ma
znaczenia co jest faktem, ważne jest to, co wydaje nam się rzeczywistością. Wierzymy w to, a
nawet wmawiamy sobie, że to kwestia wiedzy, a nie faktów, bo tak przedstawiły
nam to manipulujące media, bazujące na fałszywych informacjach. Oczywiście
wszystkie źródła mogą manipulować, ale czym innym jest sugerowanie czegoś
odbiorcy przy przedstawieniu prawdziwych informacji, a czym zupełnie innym
pokazanie mu fałszu.
Spora część antyszczepionkowców
naprawdę wierzy w to, że program szczepień to ludobójstwo. Wielu kreacjonistów
jest przekonana, że ewolucja biologiczna nie zachodzi. Wejdźmy głębiej, by
jeszcze dosadniej zobrazować problem. Niemcy w czasach III Rzeszy naprawdę nie
wierzyli w istnienie obozów zagłady, a Ci, którzy o nich wiedzieli, wmawiali
sobie, że one się ofiarom należą, bo te uknuły wcześniej spisek przeciwko
ludzkości. Inaczej spojrzymy na człowieka, który odrzuca pomoc w postaci
darowanej mu wody i żywności i robi to ze złością, a inaczej, gdy dowiemy się, że
wcześniej został on zwyzywany od najgorszych, by następnie nagrać jego reakcję
na otrzymanie darów już po tych wyzwiskach i użyć tego obrazu do propagandowych
celów. Całkiem niedawno Internet pękał od tego typu manipulujących filmików
pochodzących z węgierskiego dworca w Budapeszcie.
naprawdę wierzy w to, że program szczepień to ludobójstwo. Wielu kreacjonistów
jest przekonana, że ewolucja biologiczna nie zachodzi. Wejdźmy głębiej, by
jeszcze dosadniej zobrazować problem. Niemcy w czasach III Rzeszy naprawdę nie
wierzyli w istnienie obozów zagłady, a Ci, którzy o nich wiedzieli, wmawiali
sobie, że one się ofiarom należą, bo te uknuły wcześniej spisek przeciwko
ludzkości. Inaczej spojrzymy na człowieka, który odrzuca pomoc w postaci
darowanej mu wody i żywności i robi to ze złością, a inaczej, gdy dowiemy się, że
wcześniej został on zwyzywany od najgorszych, by następnie nagrać jego reakcję
na otrzymanie darów już po tych wyzwiskach i użyć tego obrazu do propagandowych
celów. Całkiem niedawno Internet pękał od tego typu manipulujących filmików
pochodzących z węgierskiego dworca w Budapeszcie.
Ponieważ problem fałszu w sieci i
błyskawicznego rozprzestrzeniania się go przez portale społecznościowe stał się
na tyle poważny, że zaczął wpływać na przykład na wyniki wyborów, to zarówno
rządy różnych państw, jak i władze koncernów technologicznych postanowiły
zacząć walczyć z fake newsami. Google na przykład wprowadza oznaczenia dotyczące
tego, czy informacja została zweryfikowana, a już wcześniej firma ta
postanowiła usunąć z wyników wyszukiwania sporo podstron Natural News – jednego
z największych w całym Internecie portali, propagującego pseudomedyczne i
pseudonaukowe, często groźne poglądy. Facebook zaczął usuwać fałszywe konta, które
aktywnie udostępniają fejki. Wikipedia przy artykułach o paramedycznych
terapiach, takich jak naprotechnologia czy biorezonans,
zamieszcza specjalne ostrzeżenie. Szwedzki rząd chce wprowadzić elementy nauki
weryfikowania źródeł do szkół. Parlament Europejski także rozważa regulacje dotyczące tego
problemu, a jego sedno trafnie skomentowała jedna z europosłanek.
błyskawicznego rozprzestrzeniania się go przez portale społecznościowe stał się
na tyle poważny, że zaczął wpływać na przykład na wyniki wyborów, to zarówno
rządy różnych państw, jak i władze koncernów technologicznych postanowiły
zacząć walczyć z fake newsami. Google na przykład wprowadza oznaczenia dotyczące
tego, czy informacja została zweryfikowana, a już wcześniej firma ta
postanowiła usunąć z wyników wyszukiwania sporo podstron Natural News – jednego
z największych w całym Internecie portali, propagującego pseudomedyczne i
pseudonaukowe, często groźne poglądy. Facebook zaczął usuwać fałszywe konta, które
aktywnie udostępniają fejki. Wikipedia przy artykułach o paramedycznych
terapiach, takich jak naprotechnologia czy biorezonans,
zamieszcza specjalne ostrzeżenie. Szwedzki rząd chce wprowadzić elementy nauki
weryfikowania źródeł do szkół. Parlament Europejski także rozważa regulacje dotyczące tego
problemu, a jego sedno trafnie skomentowała jedna z europosłanek.
W zwalczaniu różnego rodzaju
problemów zawsze ważne są zarówno rozwiązania systemowe, np. edukacyjne (krótki, dobry filmik edukacyjny tutaj, w j. angielskim), jak i
doraźne, którymi tutaj będą wszystkie te oznaczenia o niezweryfikowanych
informacjach czy blokowanie fałszywych kont. W dalszej części tego tekstu
chciałem przekazać kilka sposobów na to, jak samodzielnie sprawdzać źródła.
Podzielę się tym, o czym wiem i co ja sam robię. Niestety prędzej czy później
każdy da się nabrać na jakiegoś fejka, ja również, ale sztuka polega na tym, by
działo się to jak najrzadziej i byśmy potrafili szybko to wyłapać i z
oszukanych zmienić się w poinformowanych.
problemów zawsze ważne są zarówno rozwiązania systemowe, np. edukacyjne (krótki, dobry filmik edukacyjny tutaj, w j. angielskim), jak i
doraźne, którymi tutaj będą wszystkie te oznaczenia o niezweryfikowanych
informacjach czy blokowanie fałszywych kont. W dalszej części tego tekstu
chciałem przekazać kilka sposobów na to, jak samodzielnie sprawdzać źródła.
Podzielę się tym, o czym wiem i co ja sam robię. Niestety prędzej czy później
każdy da się nabrać na jakiegoś fejka, ja również, ale sztuka polega na tym, by
działo się to jak najrzadziej i byśmy potrafili szybko to wyłapać i z
oszukanych zmienić się w poinformowanych.
Choć wielu z nas słyszało w
szkołach, że Wikipedia jest beznadziejnym źródłem informacji, to nauczycielom
zwykle chodziło o to, że podręczniki i tradycyjne encyklopedie są tymi
lepszymi, a nie jakiekolwiek inne portale internetowe. Niestety wielu osób tego
nie wyłapało, ja też przez długi czas właśnie tak odbierałem przestrogi
nauczycieli. Stąd panuje przekonanie, że Wikipedia to złe źródło, przy
jednoczesnej łatwowierności wszelkim innym, co jest bardzo absurdalne, ale by
to dostrzec, trzeba na to spojrzeć z tej właśnie strony. Faktem jest, że z
podstawowych źródeł, które jako pierwsze wyskakują w wynikach wyszukiwania
Google, Wikipedia na ogół będzie i tak tym najrzetelniejszym. Ja większe
zaufanie mam do jej angielskiej wersji – ma więcej przypisów, artykuły są bardziej
poprawne i rozbudowane, rzadziej są też ideologizowane (w polskiej Wikipedii
jest to niestety nadal zauważalny problem). Na końcu artykułu wikipedyjnego
powinna znajdować się bibliografia. Klikamy w podane źródła i sprawdzamy, cóż
to za strony czy publikacje są. Kto je napisał, jakie materiały są tam
wrzucane, czy jest to w ogóle artykuł naukowy czy jakiś publicystyczny tekst z Internetu.
szkołach, że Wikipedia jest beznadziejnym źródłem informacji, to nauczycielom
zwykle chodziło o to, że podręczniki i tradycyjne encyklopedie są tymi
lepszymi, a nie jakiekolwiek inne portale internetowe. Niestety wielu osób tego
nie wyłapało, ja też przez długi czas właśnie tak odbierałem przestrogi
nauczycieli. Stąd panuje przekonanie, że Wikipedia to złe źródło, przy
jednoczesnej łatwowierności wszelkim innym, co jest bardzo absurdalne, ale by
to dostrzec, trzeba na to spojrzeć z tej właśnie strony. Faktem jest, że z
podstawowych źródeł, które jako pierwsze wyskakują w wynikach wyszukiwania
Google, Wikipedia na ogół będzie i tak tym najrzetelniejszym. Ja większe
zaufanie mam do jej angielskiej wersji – ma więcej przypisów, artykuły są bardziej
poprawne i rozbudowane, rzadziej są też ideologizowane (w polskiej Wikipedii
jest to niestety nadal zauważalny problem). Na końcu artykułu wikipedyjnego
powinna znajdować się bibliografia. Klikamy w podane źródła i sprawdzamy, cóż
to za strony czy publikacje są. Kto je napisał, jakie materiały są tam
wrzucane, czy jest to w ogóle artykuł naukowy czy jakiś publicystyczny tekst z Internetu.
Jak zabawa wygląda dalej? Wiele
zależy od tego, jaką informację sprawdzamy. Jeśli sprawa dotyczy wiedzy
podręcznikowej, to najlepiej będzie porównać jej wersję z różnymi podręcznikami
i przede wszystkim oryginalnymi publikacjami, dostępnymi na PubMedzie (jeżeli wikipedyjny przypis bezpośrednio nie odsyła do artykułu, to wystarczy przekopiować jego tytuł w Google, Google Schoolar czy Pubmed). Sporne
są jednak z reguły tematy, w które wkracza ideologia lub brudny biznes. Dlatego
też widząc na przykład artykuł o jakimś produkcie spożywczym czy suplemencie
diety, w którym napisane jest, że pomaga przy tym czy innym schorzeniu,
koniecznie trzeba sprawdzić źródła.
zależy od tego, jaką informację sprawdzamy. Jeśli sprawa dotyczy wiedzy
podręcznikowej, to najlepiej będzie porównać jej wersję z różnymi podręcznikami
i przede wszystkim oryginalnymi publikacjami, dostępnymi na PubMedzie (jeżeli wikipedyjny przypis bezpośrednio nie odsyła do artykułu, to wystarczy przekopiować jego tytuł w Google, Google Schoolar czy Pubmed). Sporne
są jednak z reguły tematy, w które wkracza ideologia lub brudny biznes. Dlatego
też widząc na przykład artykuł o jakimś produkcie spożywczym czy suplemencie
diety, w którym napisane jest, że pomaga przy tym czy innym schorzeniu,
koniecznie trzeba sprawdzić źródła.
Tutaj możemy przejść go ogólnych
zasad. Niezależnie czy do danego linku odsyła Wikipedia, Google, ulubiony
fanpage na Facebooku czy też ja. Przede wszystkim warto sprawdzić co na danym
portalu jest publikowane. Jeżeli są to różnego rodzaju teorie spiskowe,
sensacyjne newsy, doniesienia o rzekomych leczniczych właściwościach
niezliczonych kurkum i innych przypraw, albo też idąc szerzej (bo często
portale trudniące się rozsyłaniem fake newsów mają też spore zaplecze
propagandowych tekstów na tematy polityczne, społeczne i historyczne),
publikacje o próbie opanowania władzy nad światem przez takie czy inne grupy,
to nie jest to strona wiarygodna. Tak samo nie będzie godny zaufania portal
publikujący teksty o spotkaniach z UFO, o potędze podświadomości i mocy
pozytywnego myślenia, o rzekomym totalitaryzmie Unii Europejskiej i domniemanej
degeneracji Zachodu, o tajnych metodach na wydłużanie życia czy o jakichkolwiek
pseudomedycznych terapiach, takich jak biorezonans bądź też homeopatia.
Artykuły promujące pogląd, że historia została zafałszowana i że tak naprawdę
ludzi stworzyli kosmici albo że ten czy inny naród ma jakieś mistyczne
pochodzenie, tylko naukowcy skrywają to przed światem, również są kompletnie niewiarygodne.
zasad. Niezależnie czy do danego linku odsyła Wikipedia, Google, ulubiony
fanpage na Facebooku czy też ja. Przede wszystkim warto sprawdzić co na danym
portalu jest publikowane. Jeżeli są to różnego rodzaju teorie spiskowe,
sensacyjne newsy, doniesienia o rzekomych leczniczych właściwościach
niezliczonych kurkum i innych przypraw, albo też idąc szerzej (bo często
portale trudniące się rozsyłaniem fake newsów mają też spore zaplecze
propagandowych tekstów na tematy polityczne, społeczne i historyczne),
publikacje o próbie opanowania władzy nad światem przez takie czy inne grupy,
to nie jest to strona wiarygodna. Tak samo nie będzie godny zaufania portal
publikujący teksty o spotkaniach z UFO, o potędze podświadomości i mocy
pozytywnego myślenia, o rzekomym totalitaryzmie Unii Europejskiej i domniemanej
degeneracji Zachodu, o tajnych metodach na wydłużanie życia czy o jakichkolwiek
pseudomedycznych terapiach, takich jak biorezonans bądź też homeopatia.
Artykuły promujące pogląd, że historia została zafałszowana i że tak naprawdę
ludzi stworzyli kosmici albo że ten czy inny naród ma jakieś mistyczne
pochodzenie, tylko naukowcy skrywają to przed światem, również są kompletnie niewiarygodne.
To co napisałem wyżej jest w
pewnym sensie intuicyjne. Gdy przegląda się setki różnych stron, to z czasem
niemal automatycznie dostrzega się różne tego typu symptomy świadczące o tym,
że jakiś portal, blog czy fanpage promuje kłamstwa. Jest też jedna jeszcze
ważna rzecz: często takie pseudoinformacyjne portale lubią nazywać się wprost
tak, jak chcą by je postrzegano, choć dana nazwa kompletnie nie pasuje do
zawartości. I tak też powstają różnego rodzaju „niezależne”, „wolnościowe”,
„prawdziwe”, „inne niż wszystkie” strony. Nie znaczy to oczywiście, że każdy
portal o tego rodzaju nazwie powinien być z góry uznany za szmatławiec czy
gadzinówkę, po prostu taka jest tendencja. W imię zasady „nazwę się niezależnym
i wolnościowym, to ludzie uwierzą, ze tak jest”. I najwyraźniej to na
niektórych działa „No nawet w nazwie mają, że niezależni, więc na pewno są uczciwi!”.
pewnym sensie intuicyjne. Gdy przegląda się setki różnych stron, to z czasem
niemal automatycznie dostrzega się różne tego typu symptomy świadczące o tym,
że jakiś portal, blog czy fanpage promuje kłamstwa. Jest też jedna jeszcze
ważna rzecz: często takie pseudoinformacyjne portale lubią nazywać się wprost
tak, jak chcą by je postrzegano, choć dana nazwa kompletnie nie pasuje do
zawartości. I tak też powstają różnego rodzaju „niezależne”, „wolnościowe”,
„prawdziwe”, „inne niż wszystkie” strony. Nie znaczy to oczywiście, że każdy
portal o tego rodzaju nazwie powinien być z góry uznany za szmatławiec czy
gadzinówkę, po prostu taka jest tendencja. W imię zasady „nazwę się niezależnym
i wolnościowym, to ludzie uwierzą, ze tak jest”. I najwyraźniej to na
niektórych działa „No nawet w nazwie mają, że niezależni, więc na pewno są uczciwi!”.
Często też wystarczy zobaczyć,
czy autorzy tekstów na opisanych portalach w ogóle podają jakieś źródła, bo
niejednokrotnie wygląda to tak, że nie ma kompletnie żadnych odnośników, co zwykle
z góry skazuje taki tekst na odrzucenie. Kolejna sprawa to autorzy. Niektórzy słyną z publikowania głupot, inni jeszcze bardziej. Są i tacy, którzy budzą zaufanie. Poza tym wokół autorów wątpliwej jakości zwykle
gromadzi się cała masa fanów, będących niczym wyznawcy, fanatycznie oddani
swojej sekcie. To też typowe, będące dobrą wskazówką, choć oczywiście nie
decydujące.
czy autorzy tekstów na opisanych portalach w ogóle podają jakieś źródła, bo
niejednokrotnie wygląda to tak, że nie ma kompletnie żadnych odnośników, co zwykle
z góry skazuje taki tekst na odrzucenie. Kolejna sprawa to autorzy. Niektórzy słyną z publikowania głupot, inni jeszcze bardziej. Są i tacy, którzy budzą zaufanie. Poza tym wokół autorów wątpliwej jakości zwykle
gromadzi się cała masa fanów, będących niczym wyznawcy, fanatycznie oddani
swojej sekcie. To też typowe, będące dobrą wskazówką, choć oczywiście nie
decydujące.
Z tego co wiem, nie powstał póki
co żaden ranking jakości i rzetelności polskich mediów, portali informacyjnych,
tematycznych itd., ale stworzono już takie dla anglojęzycznych,
międzynarodowych mediów. Ich wynik częściowo zależy rzecz jasna od przyjętej
metodologii, ale generalnie wykazana tendencja jest słuszna. American Council
on Science and Health najwyżej umieścił najbardziej prestiżowe czasopisma
naukowe „Science” i „Nature”, najniżej natomiast wspomniany już portal „Natural
News”. Im bardziej w lewo i im wyżej przedstawiona jest dana stacja, tym
bardziej jest merytoryczna i wartościowa. Wysokie miejsce poza „Nature” i „Science” zajmuje
też New Scientist czy międzynarodowa wersja National Geographic. Z
ogólnotematycznych mediów informacyjnych najwyżej plasują się: The Economist,
BBC i The Guardian. I faktycznie portale te zazwyczaj są „na poziomie”. Jeśli
widzicie jakieś doniesienia, co do których macie wątpliwości lub chcielibyście
je sprawdzić, to któraś z tych trzech stron powinna być do tego odpowiednia. Jeżeli nie
możecie znaleźć jakiejś informacji w żadnych poważnych i wartościowych mediach
to znaczy, że możliwe, a nawet prawdopodobne, iż zostały zmyślone, zwłaszcza gdy są
sensacyjne i mają wysoką rangę.
co żaden ranking jakości i rzetelności polskich mediów, portali informacyjnych,
tematycznych itd., ale stworzono już takie dla anglojęzycznych,
międzynarodowych mediów. Ich wynik częściowo zależy rzecz jasna od przyjętej
metodologii, ale generalnie wykazana tendencja jest słuszna. American Council
on Science and Health najwyżej umieścił najbardziej prestiżowe czasopisma
naukowe „Science” i „Nature”, najniżej natomiast wspomniany już portal „Natural
News”. Im bardziej w lewo i im wyżej przedstawiona jest dana stacja, tym
bardziej jest merytoryczna i wartościowa. Wysokie miejsce poza „Nature” i „Science” zajmuje
też New Scientist czy międzynarodowa wersja National Geographic. Z
ogólnotematycznych mediów informacyjnych najwyżej plasują się: The Economist,
BBC i The Guardian. I faktycznie portale te zazwyczaj są „na poziomie”. Jeśli
widzicie jakieś doniesienia, co do których macie wątpliwości lub chcielibyście
je sprawdzić, to któraś z tych trzech stron powinna być do tego odpowiednia. Jeżeli nie
możecie znaleźć jakiejś informacji w żadnych poważnych i wartościowych mediach
to znaczy, że możliwe, a nawet prawdopodobne, iż zostały zmyślone, zwłaszcza gdy są
sensacyjne i mają wysoką rangę.
Jest jeszcze kwestia samych
publikacji naukowych. Jerzy Zięba chwali się, że jego książka „Ukryte terapie”
podparta jest konkretnymi badaniami. Śmiem w to wątpić, ale problem jest
szerszy. Po pierwsze, wiele pseudonaukowych i paramedycznych portali podaje
źródła branżowo naukowe, które w rzeczywistości wcale nie potwierdzają tez
autora, ale na pierwszy rzut oka dodają im wiarygodności. Po drugie, jeśli mamy
wątpliwości, dobrze jest sprawdzić w jakim czasopiśmie opublikowana została
dana praca, bo są i wiarygodne, dobrze recenzowane, a są i takie, które
praktycznie recenzji nie posiadają, są też tzw. czasopisma drapieżne (o których
warto przeczytać tutaj). Pamiętam jak w jednym ze
starych artykułów na tym blogu zacytowałem jakąś pracę, która okazała się być
opublikowana w „Chinese medicine” i co tu dużo mówić – nie było to najlepsze
źródło. W ostateczności warto też sprawdzić autorów i jednostkę naukową, z której
się wywodzą. Często kreacjonistyczne książki pisane są
przez pisarzy pracujących nie na uniwersytetach czy w stacjach badawczych, tylko
w organizacjach religijnych.
publikacji naukowych. Jerzy Zięba chwali się, że jego książka „Ukryte terapie”
podparta jest konkretnymi badaniami. Śmiem w to wątpić, ale problem jest
szerszy. Po pierwsze, wiele pseudonaukowych i paramedycznych portali podaje
źródła branżowo naukowe, które w rzeczywistości wcale nie potwierdzają tez
autora, ale na pierwszy rzut oka dodają im wiarygodności. Po drugie, jeśli mamy
wątpliwości, dobrze jest sprawdzić w jakim czasopiśmie opublikowana została
dana praca, bo są i wiarygodne, dobrze recenzowane, a są i takie, które
praktycznie recenzji nie posiadają, są też tzw. czasopisma drapieżne (o których
warto przeczytać tutaj). Pamiętam jak w jednym ze
starych artykułów na tym blogu zacytowałem jakąś pracę, która okazała się być
opublikowana w „Chinese medicine” i co tu dużo mówić – nie było to najlepsze
źródło. W ostateczności warto też sprawdzić autorów i jednostkę naukową, z której
się wywodzą. Często kreacjonistyczne książki pisane są
przez pisarzy pracujących nie na uniwersytetach czy w stacjach badawczych, tylko
w organizacjach religijnych.
Podsumowując to wszystko i
zbierając pokrótce w całość: warto unikać stron z teoriami spiskowymi i
sensacjami, których potwierdzenia nie możemy znaleźć na żadnym poważniejszym
portalu, dobrze jest zaczynać poszukiwania od Wikipedii, ale sprawdzając
przypisane jej w danym artykule źródła (i najlepiej korzystać z jej angielskiej wersji), lepiej zwracać uwagę na autora danego
tekstu, a w przypadku prac naukowych także na jego pochodzenie. Pomocne są
rankingi wiarygodności mediów czy etykiety w Google lub na Wikipedii
informujące o tym, że dana informacja jest niepotwierdzona.
zbierając pokrótce w całość: warto unikać stron z teoriami spiskowymi i
sensacjami, których potwierdzenia nie możemy znaleźć na żadnym poważniejszym
portalu, dobrze jest zaczynać poszukiwania od Wikipedii, ale sprawdzając
przypisane jej w danym artykule źródła (i najlepiej korzystać z jej angielskiej wersji), lepiej zwracać uwagę na autora danego
tekstu, a w przypadku prac naukowych także na jego pochodzenie. Pomocne są
rankingi wiarygodności mediów czy etykiety w Google lub na Wikipedii
informujące o tym, że dana informacja jest niepotwierdzona.
Patrząc na problem szerzej i w
perspektywie czasu, mam wrażenie – może mylne – że rozwój społeczeństwa,
kultury, techniki i nauki w dużej mierze opiera się o konkurencję pomiędzy
promowaniem prawdy i fałszu oraz racjonalizmu i irracjonalizmu. Zbrojenia
ciągle trwają. W tej chwili na zalew fake newsów zaczynają odpowiadać rządy
krajów i koncerny technologiczne, blogi takie jak ten poświęcają problemowi
dodatkową uwagę. Społeczeństwo stanie się na fałszywe informacje bardziej
odporne. Do czasu, aż oszuści, populiści, szarlatani, propagatorzy pseudonauki
i inni tego typu działacze nie wymyślą czegoś relatywnie nowego, na co znowu
będzie trzeba odpowiedzieć.
perspektywie czasu, mam wrażenie – może mylne – że rozwój społeczeństwa,
kultury, techniki i nauki w dużej mierze opiera się o konkurencję pomiędzy
promowaniem prawdy i fałszu oraz racjonalizmu i irracjonalizmu. Zbrojenia
ciągle trwają. W tej chwili na zalew fake newsów zaczynają odpowiadać rządy
krajów i koncerny technologiczne, blogi takie jak ten poświęcają problemowi
dodatkową uwagę. Społeczeństwo stanie się na fałszywe informacje bardziej
odporne. Do czasu, aż oszuści, populiści, szarlatani, propagatorzy pseudonauki
i inni tego typu działacze nie wymyślą czegoś relatywnie nowego, na co znowu
będzie trzeba odpowiedzieć.
Prowadzenie bloga naukowego wymaga ponoszenia kosztów. Merytoryczne przygotowanie do napisania artykułu to często godziny czytania podręczników i publikacji. Zdecydowałem się więc stworzyć profil na Patronite, gdzie w prosty sposób możecie ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub dziesięć złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą, ale przy wsparciu wielu z Was staje się realnym, finansowym patronatem bloga, dzięki któremu mogę poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.
Apropo fake newsów – niestety nawet utytułowane osoby z jakimiś tam osiągnięciami potrafią pieprzyć takie brednie, że głowa boli. Ostatnio jakaś "feministka" wrzuciła niniejszy tekst na bloga http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/3766405,ja-profesor-jerzy-vetulani-glosze-wyzszosc-kobiet-nad-mezczyznami,id,t.html prawdopodobnie bez czytania, a mi się włos zjeżył na widok tych bzdur, jakie są w nim zawarte. Najbardziej ukłuło w oczy żonglowanie anegdotami pokroju tego ile słów dziennie wypowiadają mężczyźni/kobiety, bo akurat genezę tego urban legend rozwikłała moja koleżanka http://nihilnova.blogspot.com/2014/02/o-mediach-i-stereotypach-cz1.html Albo to o zabawkach wybieranych przez koczkodany, litości. Niestety klikalność wygrywa z rzetelnością i nawet w pismach Nature czy Science widziałem tego przykłady.
A mnie ukłuło twoje "apropo"…
Nie podoba mi sie ze nierzetelność od razu wiążesz z feminizmem. Jezeli juz tak piszesz to prosze w przyszlosci pisz "pseudo feministka". Ruch feministyczny jest wazny i jest ciagle wiele do zrobienia.
No true Scotsman…
A była mowa o komisji UE rozstrzyjacej. Uważam że w części teorii tz spiskowych jest zawarta także jakaś prawda. Ocena nie jednej teorii była przez jej tarazniejszych także naukę odrzucana
To podaj przykłady kilku takich teorii spiskowych ktore byly odrzucane a okazały się prawdziwe.
teoria heliocentryczna 🙂
myślę, że przedmówca miał na myśli wszelkie teorie, które kiedy jeszcze nie zostały przez naukę potwierdzone, były masowo krytykowane, a dzisiaj są dla nas pewnikiem. ja też w powyższym artykule doszukałam się zbyt dużo ironii i uszczypliwości względem (jeszcze) niepotwierdzonych naukowo domysłów. co innego zdrowy sceptycyzm, a co innego ta uszczypliwa naukowa wyższość – ona też nie przystoi człowiekowi nauki. pamiętajmy, że nauka się rozwija i na tej drodze rozwoju nie wszystko jest od razu podane na tacy – nie wypada wszystkiego odrzucać tylko dlatego, że jest niepotwierdzone, może właśnie warto byłoby się nad danym problemem pochylić, by go właśnie potwierdzić lub dopiero wtedy obalić.
Ale ta pewność pojawia się w sytuacji, gdy potwierdzono, że dany pogląd jest bzdurą, stąd nie bardzo rozumiem tę krytykę, bo nie odnosi się ona do tego, o czym mówimy.
Nie zamierzam bronić głosicieli teorii spiskowych, ale za takową uważano np. Obecność tajnych więzień CIA na terenie Polski.
Ja sie czesto spotykam ze stwierdzeniem ze kazdy ma swoja prawde. Cale szczescie prawda jest tylko jedna i jest nia to co jest zgodne ze stanem rzeczywistosci, weryfikowalnej rzeczywistosci.
Jak tez wiadomo Jozef Tishner twierdzil ze są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda 😉
ten screen….stawianie infowars w jednym rzędzie z food babe to właśnie takie nadużycie o którym pisze autor.
Dzięki za ten tekst! To jest moim zdaniem kluczowe zagadnienie, jeżeli chcemy trwale ukatrupić pseudonaukową hydrę, a nie tylko patrzeć, jak odrastają kolejne odcinane głowy.
Ja bym jeszcze dodał, że od "obiektywności" czy "rzetelności", które trudno czasem zdecydować, lepszym (bo osiągalnym) ideałem jest transparentność.
Przywoływana w tekście Wikipedia jest niezłym przykładem. Mamy wgląd do "kuchni" artykułów, wiemy, na czym się opierają, ale też mamy świadomość, jak powstają, możemy śledzić historię zmian. Zasady (tzw. "filary"), którymi powinni kierować się wikipedyści, są wyraźnie określone itd. Może powinniśmy dążyć właśnie do budowy mediów transparentnych?
Korelatem takiej wizji po stronie edukacji byłoby nauczanie analizy wiarygodności w szkołach. Nie tylko, jak we wspomnianym szwedzkim przykładzie, wobec "fałszywych informacji", lecz w ogóle w stosunku do wszelkich tekstów. Chodzi o to, żebyśmy za każdy tekst potrafili zajrzeć trochę jak na "zaplecze" artykułów w Wikipedii. Umieli zapytać: kto to napisał? dlaczego? jaki miał w tym cel? z czego czerpie zyski? z jakich źródeł korzystał? itp.
Panie Marcinie, a czy nie sądzi Pan jako semiotyk kultury, że pseudonauka pełni jakieś ważne role w konstruowaniu światopoglądu i ontologicznego bezpieczeństwa współczesnych ludzi? Wypełnia pewną lukę, zaspokaja potrzeby, wobec których twarda nauka jest z jakichś powodów bezsilna?
Zamiast z tym walczyć i próbować wyplenić, moim zdaniem należałoby to zaakceptować, zrozumieć, rozpracować i stworzyć specjalną przestrzeń dla tego rodzaju mitów. Niech one są – ale tylko w sytuacji, kiedy będą powszechnie akceptowane, zniknie presja, by podawać je za "prawdę". Jak wiemy, prawda jest powszechnie szanowana, a pseudoprawda wyśmiewana. Kiedy więc przestaniemy walczyć, piętnować i wyśmiewać pseudoprawdę, nie będzie musiała się już kryć i podawać za prawdę i zacznie pełnić swoją funkcję w sposób najbardziej efektywny, a przy tym niegroźny dla nauki i nie powodujący szkód ani podważający autorytety. Ludzie lubią magię i mity, mają to we krwi, dlaczego więc im to na siłę zabierać? Niech mają – tak jest nasz mózg niejako skonstruowany.
Bardzo mnie ciekawi, co Pan sądzi na ten temat, pozdrawiam!
Zgadzam się, że pełni ważne role w społeczeństwie i że zaspakaja potrzeby, których nauka nie potrafi sprostać. Dlatego na pewno warto lepiej pseudonaukę badać i poznawać jej mechanizmy.
Zarazem jednak w bardzo wielu domenach życia pseudonauka jest z różnych powodów szkodliwa. Dlatego wydaje mi się jednak sensowne traktowanie jej jako "przeciwnika".
Z połączenia tych dwóch założeń wynika, że powinniśmy też starać się w inny sposób zaspokoić potrzeby, na które dziś odpowiada pseudonauka, lub usunąć jej społeczne przyczyny. Dlatego z mojej perspektywy jest np. ważne, żeby nauka też tworzyła mity. Nie w sensie nieprawdy, ale w znaczeniu historii, w które chcemy wierzyć, emocjonować się nimi, utożsamiać z nimi.
Nie wiem, czy to satysfakcjonująca odpowiedź…
Sam fakt odpowiedzi jest wystarczająco satysfakcjonujący, dziękuję 🙂
Może zmylił mnie ten akcent na "walkę", wyobrażam sobie wtedy naukowców mówiących: nie, nie macie racji, wierzcie w naszą wersję, jesteście debilami – itp. metody działające z reguły kompletnie odwrotnie niż zamierzono.
Myślę, że antagonizowanie tych dwóch biegunów prowadzi do złego i błędnych interpretacji. A potem nauka narzeka, że już się jej nie ufa, a pseudonauka narzeka, że już nie można ufać nauce. Zabrakło komunikacji i zrozumienia, które rodzi zaufanie.
Wierzę, że lepsze poznanie mechanizmów działania prawdy i postprawdy umożliwi nam nie tylko konstruktywne koegzystowanie, ale może nawet i integrację tych światopoglądów, aby świadomie czerpać z obu to, co najlepsze, jednocześnie nie dopuszczając do zafałszowania, pomieszania jednego z drugim i towarzyszącego mu, myślę, że można tak to nazwać, fanatyzmu.
Pozdrawiam!
Hej, może jakiś wpis na temat rzetelności uniwersytetów? Mam tu na myśli głównie poniektóre amerykańskie uniwersytety (chociażby religijne) gdzie tytuł doktora można wręcz sobie kupić za fanatyzm albo pieniądze.
Jakis konkretny przyklad /zrodlo…?
I bardzo dobrze. że zaczęli coś z rym eobić. Ludzie powinni znać prawde, a nie karmić się obłudą i fałszem. Szkoda, ze wielu z nich wciąż wierzy w takie rzeczy. Fałszywość się rozprzestrzenia…
to jest bardzo sensowny arykul, niby czlowiek wie ze tak moze byc, iz wiele tzw. news to kompletna bzdura, ale bardzo czesto zapomina o tym. Dziekuje za to przypomnienie.
W imię nauki wklejam to: https://youtu.be/T1vW8YDDCSc Pozdrawiam
MIT wskazane jako rzetelne, całkiem niedawno, opublikowało urządzenie że startup'u, które nie miało prawa działać 🙁 To jest bieda jak wpadnie taki nierzetelny news
Chyba zaprenumeruję Natural News