Jestem obecnie na piątym roku studiów z biologii (aktualizacja: gdy pisałem ten artykuł w roku 2016). Postanowiłem w oparciu o moje doświadczenia i obserwacje napisać tekst o tym, co to znaczy studiować biologię i jeśli się na nią zdecydujemy, to jak wybrać odpowiedni uniwersytet. Chciałem odpowiedzieć na następujące pytania: Czy warto studiować biologię? Czym się różni biologia od biotechnologii na studiach? Co lepiej studiować, biologię czy biotechnologię? Jakie są studia z biologii? Czy po studiach z biologii jest praca w zawodzie?
Studia z biologii
Na początek chciałem wymienić kilka uwag. Pierwszą z nich jest to, że na studiach z biologii znajdziecie trochę osób, które nie dostały się na medycynę lub weterynarię, ewentualnie farmację. Chcą przez rok podszkolić się z biologii i chemii, by poprawić maturę i wystartować raz jeszcze w rekrutacji na swój wymarzony kierunek. Niektóre z tych osób mają bardzo pogardliwy stosunek do studiów innych, niż typowo medyczne – nie należy się tym przejmować. Tego typu narzekaczy nie jest wielu, ale są głośni i marudzą przy każdej możliwej okazji. Dla kontrastu dodam, że znam też osoby, które zrobiły na odwrót – z weterynarii przeniosły się na biologię, bo zdecydowały, że ich powołanie to zostanie naukowcem, nie lekarzem (jedno z drugim się oczywiście nie wyklucza, ale podczas studiów z medycyny i biologii kładziony jest nacisk na zupełnie inne sprawy).
Kolejna grupka to tacy, którzy będą ciągle się śmiać z kierunku twierdząc, że nie ma po nim żadnej przyszłości i że zostaną bezrobotni. Nie słuchajcie ich. Tego typu gadanie uważam za swego rodzaju pocieszanie się i próbę wmówienia sobie, że każdy na tym kierunku jest w tak samo beznadziejnej sytuacji, co osoba marudząca. Jednocześnie dobrze jest takiej osobie – przy odrobinie jej chęci – pokazać, że nie ma racji, zamiast ją odtrącać czy piętnować za rozpowiadanie głupot. Skoro już do tematu pracy nawiązałem, to dokończę. Gdzie można pracować po biologii? To zależy od bardzo wielu rzeczy. Jeśli za specjalizację obierzemy sobie dziedziny związane z biologią terenową, to o pracę będzie zdecydowanie trudniej i będzie ona na ogół w stacjach badawczych, w placówkach zajmujących się leśnictwem, ochroną przyrody czy prowadzeniem badań terenowych. W mieście może być to ogród zoologiczny lub palmiarnia. Z tego co się orientuję, zapotrzebowanie na tego typu pracowników jest niewielkie. Jednocześnie mając pasję oraz zdobywając wiedzę i umiejętności, można się przebić. Na studiach poznacie wiele odpowiednich osób.
Praca po biologii
Szersze perspektywy (co wcale nie oznacza, że te wymienione wyżej są gorsze!) daje biologia laboratoryjna. Pomimo konkurencji z analitykami medycznymi, biolodzy wciąż mają szansę na pracę w laboratoriach diagnostycznych po zrobieniu odpowiedniego kursu. Istnieją firmy biotechnologiczne, produkujące różnego rodzaju środki potrzebne do przeprowadzania reakcji, np. krótkie odcinki łańcuchów nukleotydów do PCR. Jest też zapotrzebowanie na badania toksykologiczne, weryfikację żywności, na mikrobiologię.
Pracy szukać można w oczyszczalniach ścieków, gdzie prowadzone są regularne badania wody, w inspektoratach weterynarii, które są naszpikowane laboratoriami (a przynajmniej tak było w Wojewódzkim Inspektoracie Weterynarii w Poznaniu, który miałem okazję zwiedzać półtora roku temu), w SANEPIDzie, firmach farmaceutycznych i kosmetycznych. Po zrobieniu podyplomówki z pedagogiki istnieje możliwość pracy w zawodzie nauczyciela biologii. W obu przypadkach, tj. zarówno przy biologii typowo terenowej, jak i laboratoryjnej, można też zostać na uczelni, robiąc doktorat i dalej się specjalizować.
Multizadaniowość
Oczywiście podział, który stworzyłem, gdyby oceniać go tylko po określeniach „laboratoryjna” i „terenowa”, byłby fałszywy. Biolog terenowy również próby zebrane w lesie czy jeziorze, musi potem analizować w laboratorium. Myślę, że z powyższego akapitu dobrze wyłania się sedno tego, o czym piszę. Warto jeszcze wspomnieć o najmniej popularnej biologii teoretycznej, w której można się realizować właściwie tylko w pracy naukowej. Na zachętę dodam, że najwybitniejsi biolodzy w historii byli często przede wszystkim teoretykami. Ponieważ nie jest to tak spektakularna dziedzina, zwykle się o nich zapomina. Mam na myśli np. Williama Hamiltona, Edwarda Wilsona, Roberta Triversa czy Johna Maynarda Smitha. Ich dedukcje, wsparte oczywiście obserwacjami i eksperymentami, doprowadziły do odkrycia doboru krewniaczego, altruistycznego i do stwierdzenia, że to sekwencje DNA są podstawowymi jednostkami doboru naturalnego. Ma to przełożenie na całą biologię i sporą część medycyny.
Pomimo wszystkiego tego, co wymieniłem, nie jest kolorowo. To znaczy, nie jest tak, że pracodawcy biją się o pracowników, zwłaszcza jeśli ci nie mają wielkiego doświadczenia i poza dyplomem z uczelni nie mają się czym pochwalić, a co dotyczyłoby ich zawodu. Tak więc nieprawdą jest, że pracy po biologii nie ma, ale trzeba się liczyć z tym, że nie jest ona bardzo łatwa do znalezienia i czekająca na każdym rogu. Nawiązuję tutaj do kolejnego punktu, o który chcę zahaczyć, a jest nim zdobywanie doświadczenia w trakcie studiowania. Mnóstwo osób tego nie robi – większość lat studiów albo nie pracuje wcale albo pracuje, ale bez jakiegokolwiek powiązania z zawodem. Poza obowiązkowymi praktykami, które zwykle trwają zaledwie miesiąc lub dwa i to tylko podczas licencjatu.
Co warto robić na studiach z biologii?
Studiując przez 5 lat, mamy co roku okresy dłuższych i krótszych wakacji. Jakiś kawałek czasu można poświęcić na nadobowiązkowe praktyki czy staże. W różnych jednostkach na uczelni możecie zapytać, czy moglibyście pomóc w prowadzonych badaniach, by jednocześnie się podszkolić. Nie jest to nic wielkiego, bez poważnej umowy nad głową możecie wpaść dodatkowo do laboratorium 2-3 razy w tygodniu na 3-4 godziny i wyćwiczyć sobie np. przeprowadzanie elektroforezy, PCR, izolacji DNA, tkanek, prowadzenie hodowli komórkowych i innych metod. Podczas studiów zwykle tego typu rzeczy będziecie robić w parach lub na kilka osób i w efekcie niewiele się nauczycie. By mieć wprawę, trzeba samodzielnie lub pod okiem opiekuna, ale własnymi rękami robić takie rzeczy. Luźna, nadobowiązkowa praktyka w interesującej Was jednostce uczelnianej powinna Wam w tym pomóc. Możecie to robić w ramach wspomnianych nadobowiązkowych praktyk czy koła naukowego. Mogąc wpisać sobie w CV w rubryce dla umiejętności, że potraficie to i tamto, będziecie o krok dalej od swoich rówieśników, którzy temat zdobywania doświadczenia w trakcie studiów zignorowali.
Podczas studiowania warto robić jeszcze jedną nadobowiązkową rzecz. Dobrze jest czytać książki. Nie tylko obowiązkowe, ale też inne podręczniki czy te popularnonaukowe. Z wieloma tematami przyjdzie Wam się w życiu spotkać, a wiedzy na tematy powiązane z Waszymi studiami lub luźno do nich nawiązujące, ale za to interesujące Was, nigdy za wiele. Daje to dużo szersze spojrzenie na świat. W oczach prowadzących zajęcia zyskujecie, jeśli wiecie coś więcej, niż wąski, obowiązujący materiał przedstawiony na wykładach. Mało co rozwija tak, jak czytanie książek. Jeśli trudno jest się zmotywować, polecam ustalić sobie zasadę: przeczytam (na przykład) 5 nadobowiązkowych książek związanych z moimi studiami w jednym semestrze. Jeśli nie wiecie co wybrać, zapytajcie prowadzącego zajęcia albo poszperajcie w Internecie. Poza tym polecam od czasu do czasu brać udział w naukowych konferencjach. Wiele z nich jest bezpłatnych i regularnie odbywają się w dużych i średnich miastach, w jednostkach Polskiej Akademii Nauk i na uniwersytetach.
Biologia czy biotechnologia?
Kolejny temat jaki chciałem poruszyć, to porównanie biologii do biotechnologii. Na studiach biologicznych są przedmioty takie, jak zoologia, botanika, embriologia, histologia, biologia ewolucyjna, anatomia, neurobiologia czy zajęcia terenowe. Na biotechnologii na ogół ich nie ma, a jeśli są (np. anatomia), to często w okrojonej formie.
Jest za to więcej przedmiotów „technicznych” związanych z różnymi metodami, technikami i sprzętami laboratoryjnymi. Wspólne dla obu przedmioty, to głównie biofizyka, chemia, biochemia, genetyka, cytologia, fizjologia zwierząt i roślin, statystyka, bioinformatyka, mikrobiologia czy eksperymenty na zwierzętach oraz hodowle komórkowe in vitro. Biologia kładzie więc bardziej nacisk na wiedzę o życiu, biotechnologia – na wiedzę techniczną.
Jaki uniwersytet wybrać?
Jak wybrać odpowiedni dla siebie uniwersytet? Biologię i biotechnologię oferują uniwersytety medyczne, przyrodnicze, politechniki i wielowydziałowe. Polecę tutaj trzy kryteria doboru. Pierwszy i podstawowy – sprawdzić program studiów na danej uczelni. Wiele przedmiotów się powtarza, jak zoologia, botanika czy genetyka, ale są też pewne różnice. Na niektórych uniwersytetach kładziony jest nacisk np. na zoologię, na innych na genetykę. Jest to też w pewnym stopniu zdeterminowane tematyką samej uczelni.
Na politechnice możecie spodziewać się dużo wątków bioinformatycznych, na uniwersytetach przyrodniczych – wątków weterynaryjnych, rolniczych i zootechnicznych, na uczelniach medycznych – wątków medycznych i farmaceutycznych. Uczelnie ogólnotematyczne, takie jak Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu zwykle stawiają nacisk na te przedmioty, których przedstawiciele są bardziej zaangażowani akademicko, edukacyjnie, naukowo, ale zauważalny jest też większy pluralizm.
Pewien pogląd na studia z biologii
Istnieje pewien pogląd, powszechny wśród początkujących studentów, a z gruntu fałszywy. Wielokrotnie spotkałem się ze stwierdzeniem, że lepiej wybrać „konkretną” uczelnię, taką jak politechnika, uniwersytet medyczny czy przyrodniczy, niż tę pluralistyczną, jak UAM, UW czy UJ. W rzeczywistości najlepsze uczelnie na świecie, takie jak Uniwersytet Harvarda, Oxfordzki, Kioto, Kalifornijski, Cornella, Berliński czy Uppsala i wiele innych, to uczelnie wielowydziałowe. Początkujący studenci miewają wręcz pogardliwe do nich podejście. Dobrze byłoby więc dodać, że najlepsze polskie uczelnie: Uniwersytet Warszawski, Uniwersytet Jagielloński i Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, są również pluralistyczne. Gdy mowa o planowaniu rozwoju uczelni, zawsze podkreśla się m.in. wielowydziałość, budowę spójnego kampusu z jednostkami różnych dziedzin naukowych, by pracownicy i studenci czuli swego rodzaju lokalny patriotyzm do macierzystego uniwersytetu. Na marginesie tematu wspomnę, że tak samo pogardliwy stosunek często wyrażany jest wobec nauk humanistycznych, jak np. socjologia, filozofia, historia czy psychologia. Niesłusznie. Niektórzy twierdzą, że najlepsi biolodzy to właśnie humaniści.
Pochodzę z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu i nie ma tu wyjątku od zasady, którą opisałem wyżej. Na wielu zajęciach czuć zapach weterynarii i zootechniki. Trzeba brać to pod uwagę wybierając uczelnię. Jednocześnie, jeśli o Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu chodzi, bardzo dobre są moim zdaniem przedmioty związane z genetyką i embriologią, które przeprowadza Katedra Genetyki i Podstaw Hodowli Zwierząt oraz Zakład Histologii i Embriologii w Instytucie Zoologii. Przed rozpoczęciem kierunku interesowałem się głównie zoologią, paleobiologią i ochroną środowiska. Dziś zdecydowanie wolę genetykę molekularną, epigenetykę, genetykę ewolucyjną. Jeśli więc chcecie studiować w Poznaniu, a interesują Was te właśnie dziedziny, warto rozważyć tutejszy uniwersytet przyrodniczy.
Czy warto studiować biologię?
Na zakończenie chcę podsumować temat i odpowiedzieć na pytanie: czy warto studiować biologię? Dziś na wielu kierunkach zauważalne jest to, jak wiele osób studiuje je nie dlatego, że ich to interesuje, ale ponieważ mamy obecnie modę na to, by każdy ukończył studia – jakiekolwiek. Tym, których biologia nie ciekawi ani trochę i chcą iść nań dla samego tylko „papierka” odradzam studiowanie. Kierowanie się w zdobywaniu wykształcenia i umiejętności tym, gdzie lepiej płacą, bez uwzględnienia swoich preferencji też jest w moich oczach słabe, ale ponieważ biolodzy na ogół bogaczami nie zostają, to tego typu ludzie, pędzący za dużymi pieniędzmi czy sławą, rzadko trafiają na te wody. W sytuacji, gdy kogoś jakaś dziedzina biologii naprawdę interesuje, chce w niej pracować czy robić doktorat albo po prostu poszerzyć swoją wiedzę, niezależnie od np. wykonywanego zawodu, to zdecydowanie warto podjąć się nauki.
Niech Was nie zwodzą opinie, że biologia jest „zbyt ogólna”, przez co nie ma sensu poświęcać jej uwagi, bo wartość mają „tylko” bardzo szczegółowe kierunki. By być dobrym specjalistą, trzeba znać podstawy swojej dziedziny. Bez świadomości kontekstu tematu jesteśmy jak łamiący wszelkie zasady grzecznościowe w innym kraju, jak skaczący na główkę na płytkich wodach, jak jadący na letnich oponach po śliskim lodzie, jak analizujący aktualne wydarzenia na świecie czy postawy społeczne, bez znajomości historii tychże społeczności. Jeżeli zdecydujecie się na wybór takich czy jakichkolwiek innych studiów, to życzę Wam powodzenia. Sami sobie życzcie, bo o ile zdać wszystko na najniższych ocenach i bez zaangażowania w pracę naukową, zawodową, konferencje naukowe, jest bardzo łatwo, tak starając się zrobić coś więcej, niż minimum już niekoniecznie, a warto.
Prowadzenie bloga naukowego wymaga ponoszenia kosztów. Merytoryczne przygotowanie do napisania artykułu to często godziny czytania podręczników i publikacji. Zdecydowałem się więc stworzyć profil na Patronite, gdzie w prosty sposób można ustawić comiesięczne wpłaty na rozwój bloga. Dzięki temu może on funkcjonować i będzie lepiej się rozwijać. Pięć lub dziesięć złotych miesięcznie nie jest dla jednej osoby dużą kwotą, ale przy wsparciu wielu staje się realnym, finansowym patronatem bloga, dzięki któremu mogę poświęcać więcej czasu na pisanie artykułów.
W liceum bylam na profilu biologiczno-chemicznym, przez co cały mój zapał na te przedmioty ostygł i poszłam w zupełnie innym kierunku. Nie żałuję, bo mam kolegę, który studiuje biologię i wcale nie podoba mi się to, jak on przedstawia ten kierunek. Co do doświadczenia to faktycznie poza praktykami dużo osób o tym nie myśli. Każdy pracuje na siebie i tak. Podziwiam za wybór kierunku i dotrwanie do tego etapu 😉
Nie znam nikogo, kto studiuje biologię. Sama wybrałam kierunek bardziej ekonomiczny na licencjacie, a teraz kontynuuję go na UJ, tylko w wersji nieco bardziej humanistycznej. Ważne, że wiąże się z moją pasją. To jest sedno studiowania. Gdy obszary, których chcemy się nauczyć są dla nas ciekawe, jest dużo łatwiej i przyjemniej. A i praktyki (nawet te bezpłatne) są ciekawym doświadczeniem, a nie przymusem.
Pozdrawiam 🙂
Skończyłam biologię 7 lat temu i wtedy jeszcze nie było tego podziału na terenową i laboratoryjną. Można było specjalizować się wybierając antropologię, zoologię, botanikę lub mikrobiologię.
Teraz też są takie specjalizacje. Tak jak napisałem, ten podział jest sztuczny i wymyślony przeze mnie na potrzeby omówienia wątku pracy. 🙂
To ciekawe, bo ja kończyłam Biologię 10 lat temu na UWM w Olsztynie i tam był już podzial na "Biologię molekularna" i "Biologię środowiskową"
Już dawno skończyłam filologię polską, mąż- prawo, syn i córka też już są po studiach, więc żadne z nas nie podejmie się studiować biologii.
Jedynie dodam, że na maturze wybrałam biologię i nawet pamiętam pytania. Jedno było o pratchawcu;), na szczęście wiedziałam, co to za dziwaczny stwór.
Życzę Ci dobrej pracy po skończeniu studiów.
Po ukończeniu studiów biologicznych można też pracować po biologii jako nauczyciel lub wykładowca danej uczelni. Rzeczywiście jest problem, jeżeli chodzi o pracę po ukończeniu studiów biologicznych. W dużym mieście to jeszcze można coś znaleźć, ale w małym mieście to już bardzo trudno. Ciężko jest z pracą, nie tylko po biologii, ale po historii, politologii, filozofii, socjologii itd. Kolejnym problemem to mała ilość praktyk na studiach. Powinno być znacznie więcej. Ta moda na studia strasznie mnie denerwuje. Wiele osób nawet nie wie, co chce po studiach robić. Studia powinny być traktowane poważnie i tak się do tego powinno podchodzić. Poziom studiów jest bardzo zaniżany, co już nawet niektórzy wykładowcy o tym mówią. Studia są fajne, ale naprawdę należy do nich poważnie podchodzić, a nie po to, żeby tylko mieć mgr.
Moim zdaniem, zanim przyszły student trafi na studia, powinien przejść egzaminy wstępne.
Pozdrawiam,
Patryk
Racja, zapomniałem o nauczaniu, zaraz dopiszę.
Ja bym podzieliła kierunki studiów na takie, które są niezbędne aby wykonywać dany zawód- np. lekarz, prawnik, pielęgniarka, farmaceuta;
na takie aby rozwijać swoje zainteresowania: amerykanistyka, kulturoznastwo, politologia, socjologia, historia, historia sztuki,
na takie gdzie można szlifować swoje już zdobyte umiejętności: malarstwo, wzornictwo, grafika, muzyczne kierunki (no raczej ktoś, kto nie miał nikt wcześniej z fortepianem do czynienia i czytaniem nut, no nie poradzi sobie na takich studiach xD)
biologię można studiować, żeby zdobyć konkretną wiedzę i rozwijać swoje zainteresowanie albo by mieć miedzę i potem np. wykonywać zawód- nauczyciel, naukowiec itd. Biologia jest na tyle ogólna, że wcale się nie dziwię ludziom, że czasem nie wiedzą co robić po studiach. być może gdyby nie było takiego problemu z tym w naszym kraju i było sporo ofert pracy, to myslę, że wiele z nich byłoby już pewni tego co chcą po nich robić.
Też denerwuje mnie to, że ludzie idą na studia, tylko po to by wyprowadzić się z domu i imprezować 24h/7 no, ale zawsze tak było i będzie i tego nie zmienimy
ja studiuję medycynę- na początku wiedzialam, jaką specjalizację chcę robić, później w miarę odbywania zajęć na rożnych klinikach zmieniałam zdanie i wiedziałam co mnie całkowicie odrzuca a teraz zastanawiam się nad tym czy wybrać radiologię i mieć jak najmniejszy kontakt z pacjentem i się nie użerać z ludźmi- a oni bywają bardzo różni i wystarczy, że przyjdzie jeden niezadowolony Janusz, który mi jednym głupim tekstem zniszczy cały dzień (a lubię też radiologię i na zajęciach szło mi świetnie) czy iść za głosem zainteresowania, które mam od dawna- endokrynologii- ale ciężko się dostać na tę specjalizację i najpierw muszę przebrnąć przez 5 lat interny (które wymaga mnóóóstwo nauki) a potem kolejne 2 lata endokrynologii by nim ostatecznie zostać. jeszcze troche mi czasu do namysłu pozostało, aczkolwiek obie rzeczy są niezmiernie kuszące 😀
Przeczytałam z ciekawością, bo kiedyś była to dla mnie jedna z potencjalnych dróg edukacji. Ostatecznie studiowałam inne kierunki, lecz nadal chętnie sięgam po pozycje popularnonaukowe 🙂
Uwielbiam gadanie, że po jakimś kierunku nie ma pracy, przyszłości, u mnie tacy ludzie też się zdarzają 😀 Akurat sprawa pracy po studiach, moim zdaniem, nie zależy wyłącznie od studiów…
Dotychczas miałam stereotypowe wyobrażenie, że po biologii, to można wyłącznie uczyć w szkole. Rzuciłeś dla mnie zupełnie nowe światło na ten temat.
Ciekawy kierunek. Zgadzam się, że dziś panuje moda na studiowanie "bo tak, bo wszyscy coś studiują", ludzie marnują ileś lat życia, a potem pracują w zawodach, które równie dobrze można wykonywać po zawodówce, albo nawet po podstawówce, wiele znam takich osób. Mi ostatnio, ze względu na zmiany jakie u mnie nastąpiły i zainteresowanie tematyką zdrowego odżywiania, marzy się dietetyka, albo chociaż ukończenie jakiegoś studium, czy kursu trenera personalnego, zobaczymy co czas pokaże :).
Oj, co do osób, które zdarzają sie na biologii – jak najbardziej sie zgadzam. Czwarty rok, kolejny kierunek i ciągle to samo, aż przykro. Chyba jestem na to za Stara 😉 Swoją drogą, nawet wykładowcy często wspominają, że po biologii jest praca, tylko trzeba ją znaleźć i posiadać wachlarz wymaganych umiejętności. Bez tego ni rusz, dlatego powtórzę, że warto rozejrzeć się za praktykami i stażami 🙂
Od dziecka chciałam być biologiem i właśnie spełniam swoje marzenie. Dla mnie studiowanie biologii było momentami ciężkie (zwłaszcza chemia i biochemia, ale nie chodziłam do biol-chemu), czasem nieco monotonne (nie wszystkie przedmioty są wykładane przez prowadzących, którzy potrafią zaangażować i zaciekawić słuchaczy). Wiele nadenerwowałam się na organizację studiów, na nielogiczne zasady utrudniające studiowanie i czerpanie z niego jak najwięcej (zwłaszcza, kiedy studiuje się 2 kierunki jednocześnie). Przede wszystkim jednak, jest to dla mnie piękny czas, odkrywanie tajemnic życia, o jakich mi się nie śniło. Pamiętam, jak na pierwszym roku byłam absolutnie zachwycona, kiedy oglądaliśmy preparaty pod mikroskopem z przedmiotu "biologia roślin – podstawy". Cudna była kolorymetria na chemii nieorganicznej, oznaczanie poziomu glukozy na biochemii, oglądanie rozmazu własnej krwi na fizjologii. Niesamowicie podobały mi się zajęcia z bezkręgowców, zarówno wykłady, gdzie dowiedziałam się o kuriozalnych stworzeniach, jak i terenówki, na których znalazłam pijawkę i widziałam po raz pierwszy świetliki. Cała wiedza na temat życia na wszystkich poziomach jego organizacji, od powtórzeń tandemowych w genomie, przez synapsy chemiczne, po altruizm u pszczół to wielki dar, który doceniam i się nim cieszę. Żałuję, że nie zaangażowałam się w działania kół naukowych oraz wolontariat na uczelni wcześniej. Rada dla studiujących: działajcie, piszcie, angażujcie się jak najwięcej! Nie bójcie się prowadzących 😉
Fajny komentarz. Ja przez większość studiów też się nie angażowałem i również żałuję, ale jest jeszcze czas. 🙂
Ja dzięki zaangażowaniu w kole naukowym (gdzie zdobyłam mnóstwo doświadczenia, wiedzy i umiejętności terenowych) zdobyłam swoje pierwsze zlecenie zawodowe. I tak już kilka lat pracuję jako biolog terenowy, w nadzorach czy przy inwentaryzacjach na potrzeby inwestycyjne.
A po godzinach prowadzę terenowe badania naukowe w ramach stowarzyszenia zajmującego się m.in. ochroną gatunkową 🙂
Świetnie. I potwierdza się prawda, że działalność w kołach jest bardzo rozwijająca. 🙂
Od dziecka chciałam być biologiem i właśnie spełniam to marzenie. Te studia są miejscami trudne (dla mnie zwłaszcza chemia, bo nie byłam na biol-chemie), czasem monotonne, bo nie każdy prowadzący potrafi znakomicie wykładać swój przedmiot. Często irytowały mnie sprawy organizacyjne i techniczne aspekty (zawieszanie się USOSwebu, kiedy kilkaset osób jednocześnie ma się rejestrować na przedmiot…), które utrudniały czerpanie jak najwięcej ze studiów. Przede wszystkim jest to dla mnie piękny czas. Pamiętam, jak wielkie wrażenie na I roku robiło na mnie oglądanie preparatów z kursu "Biologia roślin – podstawy". Cudna była kolorymetria na chemii nieroganicznej, oglądanie rozmazu własnej krwi pod mikroskopem, wykłady z zoologii bezkręgowców, gdzie dowiedziałam się o tak wielu niesamowitych stworzeniach. Dobrze wspominam rozmaite terenówki, choć czasem je przeklinałam, kiedy w upale zbieraliśmy rośliny do zielnika. Wiedza o życiu na wszystkich poziomach jego organizacji, od SNP w genomie, przez przekaźnictwo serotoninergiczne w mózgowiu, do ewolucyjnych podstaw altruizmu u pszczół, to dla mnie wielki dar, którym się cieszę. Żałuję, że późno zaangażowałam się w koła naukowe i wolontariat na uczelni. Moja rada: piszcie, działajcie, róbcie jak najwięcej. Nie bójcie się krzywych spojrzeń, nie bójcie się prowadzących! Bądźcie biologami 😉
Ja nie polecam studiowania na Uniwerystecie Gdańskim, licencjat jeszcze oki, nie polecam zwłaszcza magisterki bo poziom bardzo niski niestety:( katedra genetyki ewolucyjnej bardzo niedoinwestowana i były problemy z każdym odczynnikiem, parą rękawiczek itd. Mimo wszystko studia pogłębily moją wiedzę i dostałam pracę jako mikrobiolog w zakładach farmaceutycznych gdzie wczesniej praktykowalam;)
Nie zgadzam się z opinią, że poziom prac magisterskich na UG jest niski. Kończyłam tu studia, teraz robię doktorat i jestem pracownikiem UG. Prawdą jest, że mamy problemy z finansowaniem (no niestety – nie dostajemy tyle, co UW czy UJ), ale poziom mamy wysoki. Czasem oczywiście trzeba go dostosować do poziomu konkretnego studenta, ale generalnie nasza biologia stoi naprawdę wysoko w porównaniu do innych.
No i taka wisienka na torcie – nasz wydział na posiada Katedry Genetyki Ewolucyjnej, więc nie wiem, o kim piszesz… -_-
Dodałbym, że UG może się chyba jako jedyny uniwersytet w Polsce poszczycić długą i porządną tradycją biologii morskiej?
Witam, rozważam wybór tego kierunku na UW, ponieważ od paru lat interesuję się biologią samą w sobie. Chciałabym zapytać autora tekstu oraz inne osoby, które miały styczność z tym kierunkiem, na ile realna wydaje się perspektywa studiowania równolegle drugiego (powiązanego tematycznie) kierunku takiego jak np. chemia (szersze perspektywy po studiach) lub dietetyka (szersze perspektywy i z powodu zainteresowań)? Czy grafik oraz ilość materiału dałyby taką możliwość, czy lepiej od razu zrezygnować z tej koncepcji? Z góry dziękuję wszystkim za odpowiedzi i wskazówki
Musisz zobaczyć czy dana uczelnia oferuje wybór planu, bo niektóre mają sztywny plan, tak było u mnie, ale niektóre mają elastyczny.
Jestem juz dwa lata po magisterce na UW, po biologii. Jeśli chodzi o studia równolegle pokrewne tematycznie to proszę poczytać o Miedzywydzialowych Studiach Matematyczno przyrodniczych ☺
W projekcie jest ustawa zamykająca możliwość pracy w.medycznym laboratorium diagnostycznym bez 5-letniego wykształcenia wyższego z diagnostyki laboratoryjnej. Uniemożliwi to podjęcie pracy biologom i zawodom pokrewnym po 1,5 rocznym kursie.
Tekst generalnie dobry. Tylko kilka zastrzeżeń, które opiszę niżej w formie punktów. Miało wyjść nieco krócej, ale wyszło… jak to zwykle bywa 🙂
1. Na studiach biologicznych ciężko jest spotkać ludzi z prawdziwą pasją poznawczą. Zresztą pośród ludzi uważających się za pasjonatów biologii również jest to zjawisko rzadkie, oni uważają, że traktowanie cegły Campbella jak Koranu jest wystarczające. Gros studentów biologii stanowią dolne centyle tych, którzy nie dostali się na medycynę, weterynarię, farmację i kierunki im pokrewne. Towarzystwo to często reaguje alergicznie i agresywnie na przejawy zainteresowania się biologią. Nie brakuje również osób nie mających żadnego pomysłu na życie po skończeniu studiów, nastawia się na płynięcie z prądem. Nieraz decyduje się na doktorat, tylko po to, żeby jeszcze te 4-5 lat przezimować. Przebywanie w takim towarzystwie na dłuższą metę jest frustrujące, męczące i może prowadzić do depresji. Dotyczy to zwłaszcza osób zainteresowanych wybitnie akademickimi aspektami nauk o życiu. Ze wszystkich wydziałów nauk przyrodniczych najmniej intelektualna atmosfera panuje na tych biologicznych. Wielu studentów biologii to również kulturalni abderyci – nie to, że nie czytają nawet pozycji popularnonaukowych, tylko po prostu nie czytają niczego.
2. Jak się patrzy na plan studiów jakichkolwiek w Polsce, z reguły jest to mamałyga i dość bezkształtna berbelucha. Specjalności na studiach magisterskich typu biologia środowiskowa czy biologia eksperymentalna (lub wynalazek na UW "biologia komórki i organizmu") są generalnie do luftu, nie są one bowiem w żaden sposób możliwe do ścisłego zdefiniowania. Co należy zatem robić, aby posiąść odpowiednią wiedzę, żeby np. po takich studiach nazwać się chociażby zoologiem albo genetykiem. Raz, że należy dużo czytać i samemu poszukiwać informacji – o czym autor pisze. Natomiast mało zwraca się uwagi na działalność kół naukowych. Te, jeśli nie stanowią luźnego klubu dyskusyjnego w pobliskiej spelunie, mogą być naprawdę rozwijające. Jeśli koło naukowe realizuje konkretne projekty, warto się do nich włączyć. Pamiętać należy również o wyjazdach konferencyjnych – pozwalają one zdecydowanie rozszerzyć widzenie wielu kwestii, wyjść poza swoje środowisko na uczelni (często mało ciekawe), również podnieść szereg innych pożądanych kwalifikacji (np. jeśli wygłosi się szereg referatów na konferencjach, obrona rozprawy dyplomowej nie stanowi takiego bólu).
3. Dobór miejsca studiowania. To jest ciężkie do wysondowania dla pasjonata będącego w liceum, ponieważ ciężko zwiedzić szereg miejsc przed studiami, ciężko uzyskać również rzetelną informację z pierwszej ręki – tym bardziej jeśli się mieszka w powiatowym mieście. Jedyne, co mogę zrobić, to odradzić w tym momencie Wydział Biologii UW. Jest to placówka niezasłużonej renomy. W większości ludzie nie zajmują się tam niczym szczególnie ciekawym, nie ma dobrych pomysłów badawczych, a studenci są potrzebni na zdecydowanej większości zakładów jako tania siła robocza, która ma się nie wychylać; taka również następuje selekcja dyplomantów w kierunku przeciętności. Jakakolwiek samodzielna aktywność naukowa bądź około-naukowa jest bardzo niemile widziana (jest to określenie eufemistyczne). Z powodu swarliwości części pracowników i administracji oraz niczym nieuzasadnionego przekonania o własnej wartości placówka ta nie zdołała stworzyć KNOW, mimo że w Warszawie PAN-owskich instytutów zajmujących się tematyką biologiczną jest sporo (IBB PAN, IBD PAN, I-PAL PAN, I-PAR PAN, MIIZ PAN, kiedyś był jeszcze CBE PAN, do tego IFR PAN w Jabłonnej czy IHAR w Redzikowie). Z tego powodu również w Warszawie planuje drenaż umysłów – lepsi uciekają na doktorat na PAN lub za granicę, a na samym WB UW dokonuje się negatywny dobór przyszłych kadr zarażonych biernością i tumiwisizmem. Od zasłużonego badacza usłyszałem kiedyś, że nikt się tutaj biologią nie interesuje. Tematyka prac poszczególnych zakładów to już klasyka wielopokoleniowego chowu wsobnego. Wydział ten cechuje również znaczne natężenie nepotyzmu i kolesiostwa; jest to zjawisko występujące w Polsce normalnie, ale tam wybitnie i chyba w postaci nie występującej nigdzie indziej w Polsce. Placówka ta jest również skrajnie skomercjalizowana – ostatnio reklamowanym osiągnięciem był "przezroczysty szczur" będący w istocie gwałtem ze szczególnym okrucieństwem na biologii, a także chemii i fizyce, mającym zerową wartość poznawczą. Jedną z nielicznych zalet (ale to UW ogólnie, a nie samego wydziału) jest dość liberalny stosunek do kół naukowych i możliwości znacznego dofinansowania projektów. Nie są to swoiste korporacje zawodowe jak np. na UAM, wykonujące z góry przydzielone zadania – były na przykład palmiarnie, teraz pewnie będą chomicze nory. Ciężko jednakże, aby w tym zielonym budynku na Miecznikowa uzbierała się masa krytyczna odpowiednio myślących studentów. Na owe problemy również zwracał uwagę swego czasu Pan Maciej Panczykowski w swoich tekstach na NFA. Polecam się z nim zapoznać, jeśli ja nie jestem wiarygodnym źródłem informacji. Zatem gdzie w Polsce studiować biologię? Odpowiednio zdeterminowana osoba jest wszędzie w stanie zdobyć potrzebny zasób wiedzy, nie musi wydział być kategorii A – zdeterminowanych, utalentowanych i pracowitych ludzi można spotkać też w mniejszych wydziałach jak w Zielonej Górze, Szczecinie czy Siedlcach. Lecz patrząc na różne ośrodki akademickie, Kraków, Wrocław, Poznań, najprędzej tam się należy udać; bynajmniej nie z tego powodu, iż wyżej wymienione miasta jest od Warszawy ładniejsze…
Hej, czy mogę poprosić o jakikolwiek kontakt do Ciebie?
Z chęcią bym porozmawiała na temat WB na UW;)
4. Co do pracy. Są jeszcze NGO jak Stowarzyszenie dla Natury "Wilk" czy działające w województwie kujawsko-pomorskim Stowarzyszenie "Alauda".
5. Zdecydowanie się zgadzam z tym, że studia biologiczne są dla osobowości empirycznych. Lecz w naszym społeczeństwie panuje takie przekonanie, że jak biologia to tylko jako droga do medycyny. Spotykam nieraz młodszych o 10 lat ode mnie młodych ludzi, no oni się dziwią, że jak to można się samą biologią jako taką zajmować i chcieć zajmować, że czego nie medycyna. Takiego podejścia nie ma do innych nauk przyrodniczych jak fizyka czy chemia. Moim zdaniem wynika to z niewłaściwej edukacji biologii w szkołach oraz oportunizmu nauczycieli (których sporej części kiedyś nie udało się dostać na upragnioną medycynę). Skutkuje to niestety przyszłą negatywną selekcją następnych generacji biologów, jeśli nie rzec "biologów". Od dłuższego czasu chodzi mi po głowie, żeby napisać tekst o tym do czasopisma zajmującego się edukacją biologiczną i przyrodniczą (jak "Biologia w szkole" chociażby). Przecież biologia jest normalną nauką empiryczną również wymagającą wyobraźni i myślenia. Również olimpiada dla licealistów dostosowana jest prędzej nie do pasjonatów, lecz do osób udających się na medycynę. (O tym powstał swego czasu tekst Prof. Tomasza Umińskiego – "O szkodliwości olimpiady biologicznej" opublikowany w "Biologii w Szkole", tomu, numeru i roku wydania, niestety z pamięci nie przytoczę). Pasjonat biologii nie ma generalnie łatwego życia w naszym kraju. Wielu kończy lub skończy zapewne za granicą, pracując na potencjał naukowy i renomę tamtejszych ośrodków. Tą smutną konkluzją kończę swoją przydługą tyradę.
Ja po biologii na UŚ mam beznadziejną opinię o tym kierunku. Skutecznie mnie zniechęcali do biologii byli prodziekani wydziału. Mówiący np. że "to są ciekawe rzeczy, ale trzeba zmienić kierunek" albo "nie wiem co tu robicie i tak nie będziecie mieli potem pracy".
Jakoś przez przypadek tu trafiłam. Artykuł bardzo ciekawy. Jako inne perspektywy dodam,że można podjąc prace w szkółkach roślin i nadleśnictwach ( mimo konkurencji ze strony wykształconych leśników). Ze swojej strony mogę jedynie odradzić wszelkie kierunki biologiczne na UMK. Kadra może całkiem niezła, ale wydział bardzo niedofinansowany i jakiś taki zaspały. Pamiętam zajęcia na których musieliśmy myć szkiełka nakrywkowe, bo szkoda było nowych ( na 3 roku). Notorycznie zdarzały się przeterminowane reagenty, a potem zawsze była awantura dlaczego nam nie wyszło. Ogółem biologię bardzo gorąco polecam, ale tylko na odpowiedniej uczelni ( z zapleczem biologicznym).
No ja mam wątpliwości, czy biologia to taki dobry pomysł, biorąc pod uwagę nasz rynek pracy. Chyba najlepiej iść na studia informatyczne np. http://rekrutacja.wsb.edu.pl/kierunek/informatyka?city=1 , ten kierunek daje nam większą pewność, że znajdziemy potem zatrudnienie.
Dodam kolejnych potencjalnych pracodawcow: branża biopaliw, a szczególnie innowacje w biopaliwach oparte w (tym przypadku) na mikrobiologii.
Pracodawca nr 2: administracja publiczna, czyli ministerstwa, agencje, a również… Komisja Europejska!!! Wiele osób zapomina, że w Brukseli ciągle szukają specjalistów w dziedzinach nauk ścisłych, przyrodniczych, ekonomicznych itp, itd.
aha
Najwązniejsze, żeby studiować z pasji 🙂 ja od zawsze kochałam biologię i tak postanowiłam się przekwalifikować i zostałam nauczycielem biologii 🙂 studiowałam na wskz-ecie i jestem bardzo zadowolona 🙂 najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć, bo podczas praktyk już otrzymałam ofertę pracy 🙂
Napiszę może rzeczy najważniejsze, czyli negatywy. Pierwsze dwa lata to kumulacja najtrudniejszych przedmiotów i egzaminów a ostatnie dwa lata to kumulacja zapychaczy czasu i zbędnych przedmiotów i wykładów. Chemia polega na tym że profesor rysuje wzory i trzeba je przepisać i zakuc, a egzamin wygląda tak, że trzeba te wzory przerysować z pamięci. Laboratoria mają stare sprzęty i odczynniki sprzed wojny. Studenci są zasypywani milionami szczegółów i nazw taksonów podczas gdy za rok zmienia się całą systematyka i wykuwanie na pamięć setek stron czegoś co jest po prostu dostępne w książkach i internecie jak systematyka to idiotyzm. Studenci zasypywani są bzdetami do zakucia a zaczepieni na ulicy nie potrafią powiedzieć ile człowiek ma żeber i ile kot ma pazurów…
Poza tym potwierdzam że po biologii NIE MA PRACY. jeśli nie pracujesz w laboratorium, sanepidzie, szkole, i nie zostałeś nie uczelni, to nie masz pracy. Nawet do zoo i palmiarni szukają kogoś po ogrodnictwie kto umie nosić ciężkie wiadra a nie kogoś po biologii.
Poza tym na studiach UAM bardzo przeszkadzało traktowanie studenta jak. Śmiecia. Nie jak kogoś kto zdał egzaminy, stara się i chce się uczyć, tylko jako przypadkowa osobę którą w każdej chwili można wyrzucić z uczelni, którs może 10 razy przyjeżdżać do sekretariatu by załatwić 1 sprawe i która może czekać 6 godzin na korytarzu na egzamin bo. Profesor umówił wszystkich na te samą godzinę.
Szczerze to UAM poziom gorszy od liceum i tylko są napuszeni i jadą na opinii sprzed 60 lat… Poziom informatyki i języków obcych żenująco niski…
Zgadzam się z tym co napisał Kirker. Dodatkowo:
Na wydziale biologii UAM naukowo poziom jest niski, a oferowana edukacja bardzo szczątkowa:
1. wszystkie kierunki poza bioinformatyką nie uczą się rachunku różniczkowego i całkowego, ale mają podstawy statystyki, gdzie prowadzący z wydziału matematyki zmuszeni są nazywać całkowanie „matematycznym wyznaczaniem pola pod krzywą” i przedstawiać obliczenia opisowo bo studenci nie zostali prawidłowo do statystyki przygotowani.
2. Rażąco niska liczba godzin zajęć laboratoryjnych, jest to wręcz skandaliczne jak mało styczności z podstawowymi technikami biologii molekularnej ma standardowy student (nie z własnej winy). Student biologii, który wybiera odpowiednie fakultety na 3 roku studiów — jeśli miał szczęście — będzie miał za sobą 4 elektroforezy, 5 izolacji DNA, może 2 SDS-PAGE i 1 wysianie bakterii na pożywce, oczywiście wszystko robione w grupach przynajmniej po 3 osoby.
3. Koło Naukowe Przyrodników jest podzielone na ok. 20 sekcji, które głównie zajmują się przygotowywaniem wystąpień na dni otwarte uczelni, noc naukowców, noc biologów, festiwal nauki i sztuki, finał WOŚP, albo nie zajmują się niczym. To znaczy, sekcje koła naukowego służą głównie do nabijania punktów do stypendium, nic naukowego się tam nie robi. Oczywiście jest propaganda sukcesu, a wśród studentów są tacy, którzy szczycą się tym w jak wielu projektach pracują, na ilu konferencjach byli i ile publikacji napisali, ale to wszystko puste przechwalanie się.
4. Ktoś kto chce na WB UAM zdobyć gruntowne wykształcenie biologiczne MUSI ubiegać się o indywidualny tok studiów (ITS), tzn. wywalić niektóre przedmioty i dobrać inne z innych kierunków i/lub wydziałów, inaczej nigdy nie będzie miał porządnych zajęć z niezbędnej matematyki, chemii organicznej, struktury białek i kwasów nukleinowych itd. Obecny program studiów jest przewidziany tak, że tylko magistranci z bioinformatyki i biotechnologii mają zajęcia na temat struktury białek i DNA/RNA, tzn. jakieś 90% studentów wydziału biologii ma o strukturze strukturze białek takie samo pojęcie jak uczeń po biologii w liceum.
5. Mała liczba godzin zajęć terenowych i traktowane po macoszemu przedmioty rdzeniowe. Jeszcze 10 lat temu systematyka zwierząt była dużym i ważnym przedmiotem, który zajmował 3 semestry, a i tak z tego co słyszałem często nie dochodzili z materiałem do ssaków. Obecnie zoologia zajmuje 1 semestr + 4 wyjazdy terenowe w okolicy Poznania. Taka sama sytuacja jest z systematyką roślin, która obejmuje teraz także szczątkowy zarys mykologii.
Wszystkie przedmioty są zbyt krótkie i przypominają bardziej warsztaty organizowane dla hobbystów niż kształcenie przyszłego pokolenia przyrodników i biologów molekularnych. Jednocześnie mniej więcej w połowie II roku odnosi się (słuszne) wrażenie, że skończył im się materiał i nie uczą nas już niczego wartościowego. Osobiście ubiegalem się o ITS na II i III roku studiów, za pierwszym razem nie otrzymałem zgody bo nie złożyłem wymaganych dokumentów w terminie, ale gdybym musiał studiować na III roku według standardowego planu kierunku prawdopodobnie zrezygnowałbym ze studiów przed końcem semestru zimowego. Po obronie pracy zamierzam przenieść się na chemię biologiczną, biofizykę molekularną albo bioinformatykę, i kontynuować ITS, bo to jedyny sposób na pozostanie biologiem bez kompletnego marnowania czasu. Jeśli ktoś szuka na WB UAM stymulującego naukowego środowiska to powinien wiedzieć, że spotka tutaj wyłącznie biologów „lubiących zwierzątka i roślinki”, biotechnologów zafascynowanych najnowszymi pop-naukowymi bujdami, bioinformatyków, których obrzydza praca w laboratorium i materia organiczna (oraz najwyraźniej także pisanie dobrego kodu i matematyka), a także grono kujonów zarywających noce przez uganianie się za piątkami z beznadziejnie prowadzonych przedmiotów, które ich kompletnie nie obchodzą poza zakresem egzaminu.
Który uniwersyteta w takim razie wybrać? Nie mam pojęcia, nigdy nie byłem na UJ, UW ani nawet na Przyrodniczym w poznaniu (choć znam z tamtąd ludzi). Ja przed wyborem uczelni przeglądałem programy studiów, ale tylko znając prowadzących i styl prowadzenia zajęc można stwierdzić, że „Biologia Ewolucyjna” z Radwanem to ściek — tak samo jak szereg innych przedmiotów o interesujących nazwach. Myślę, że liczba godzin zajęć laboratoryjnych jest niezłym wyznacznikiem jakości (im więcej tym lepiej), ale bez wiedzy z wewnątrz to zawsze jest loteria.