książki popularnonaukowej, dotyczącej zachowań zwierząt, tj. sięgającej do
dziedziny biologii jaką jest etologia. Burzliwe losy tej recenzji znają Ci,
którzy śledzą fanpage mojego bloga, chociaż w tym momencie są one
nieszczególnie istotne. Za książkę muszę podziękować portalowi Mądre
Książki, gdzie znajduje się wiele różnych recenzji popularnonaukowych
pozycji, po które zastanawiając się czy warto coś przeczytać – dobrze sięgnąć.
Konrad Lorenz, austriacki etolog, uważany zresztą za twórcę
obecnego wyglądu tej dziedziny nauki, zajmującej się badaniem zachowania
zwierząt. Ponadto laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny lub fizjologii z
roku 1973 za odkrycia dotyczące wzorców zachowań u zwierząt. Wyróżnienie to
otrzymał wraz z Niemcem, Karlem von Firschem i Holendrem – Nikolaasem
Tinbergenem, promotorem znanego biologa – Richarda Dawkinsa. Zaczynam od
postaci twórcy książki i na powyższym akapicie nie poprzestanę, co jest
następstwem zawiłej przeszłości Konrada i wynikających z niej skutków,
sięgających jego samego nawet po własnej śmierci.
Po lewej: Nikolaas Tinbergen, obok Konrad Lorenz |
wieku został profesorem Uniwersytetu Kaliningradzkiego. Kontrowersje budzą
jednak jego działania z okresu funkcjonowania nazistowskich Niemiec. Etolog ten
dołączył do NSDAP, ale to nie wszystko. Największą niechęć budzi fakt, że brał
udział w rasistowskiej propagandzie III Rzeszy, ideologizując wyniki swoich
badań nad ptakami i usprawiedliwiając nimi haniebnie dyskryminacyjną politykę
Niemiec z tamtego okresu (w okupowanym Poznaniu, czyli moim rodzimym mieście,
prowadził „racial studies”, ale
podobno także tutaj zdał sobie sprawę ze zła nazizmu, widząc transport
więźniów). Niedawno, bo 17 grudnia 2015 roku, Konradowi Lorenzowi pośmiertnie
odebrano tytuł doctor honoris causa na Uniwersytecie w Salzburgu
(Austria) za wspomnianą wyżej aktywność faszystowską (nazizm jest jej skrajną
odmianą).
„Rozmowy ze zwierzętami” (której inne wydanie nosi też tytuł „Rozmawiał z
bydlątkami, ptakami, rybami”) wiedziałem o tym, co wyżej nakreśliłem (z
wyjątkiem świeżej informacji o pośmiertnym odebraniu wspomnianego tytułu),
jednak byłem przekonany, że została ona napisana w późniejszym okresie życia
naukowca (długo po II wojnie światowej). Gdy doszedłem do zapisu, że jest to
jego pierwsza książka, sprawdziłem szybko datę pierwotnego wydania – rok 1949.
Skąd moje zdziwienie i wcześniejsze przypuszczenia? Autor pisze w owej książce
z ogromną łagodnością i miłością wobec zwierząt, opowiadając różne historie z
przeszłości, a ja czytając to miałem jednocześnie świadomość kim ten człowiek w
tamtych latach był. To wywoływało u mnie swego rodzaju dysonans.
pierwsze na co zwróciłem uwagę i o czym po części już napisałem, to dające się odczuć
od autora, bardzo łagodne i empatyczne podejście do zwierząt. Konrad Lorenz
negatywnie wypowiadał się na temat behawioralnych badań w laboratorium i
podobnie jak Jane Goodall przy szympansach, wolał stosować niekonwencjonalne, nielaboratoryjne metody. Obserwował ptaki (i nie tylko) nie w klatkach, lecz we
własnym ogrodzie, w domu, latające po okolicy (a wspomniana prymatolog dodam,
że zerwała z nadawaniem szympansom numerów i zaczęła wymyślać dla nich imiona).
Jego gawędziarski styl pisania bardzo pasuje do anegdotycznego tonu.
Kawka, Pixabay |
Autor podzielił książkę na 12
rozdziałów i w każdym z nich opowiada różne historie o jego doświadczeniach ze
zwierzętami. Gdy opisuje akwarium, robi to w taki sposób, że
dosłownie samemu chce się je założyć i to nie „wypasione”, z
filtrami i kolorowymi rybkami lecz mające odtwarzać „kawałek jeziora” i służyć
obserwacjom. Sporo dowiemy się też tutaj na temat zwyczajów kawek i gęsi (wbrew
zajawce od wydawnictwa, Martina to nie gąsior lecz gęś – samica) oraz innych
ptaków. Po ukończeniu lektury tej książki już nigdy nie spojrzycie na te
zwierzęta tak samo, jak wcześniej i widząc wspomnianego przedstawiciela rodziny
krukowatych, zamiast przejść obok obojętnie, będziecie zapewne obserwowali z
zaciekawieniem, chcąc dostrzec to, o czym pisze Lorenz.
książce przewijające się dwa motywy. Pierwszym z nich jest etyczne podejście do
zwierząt. Autor sporo miejsca poświęca na wyjaśnienie tego, dlaczego np.
trzymanie małp człekokształtnych czy inteligentnych ptaków w ciasnych
pomieszczeniach jest nie do przyjęcia i jak sam stwierdza, powinno być prawnie
zabronione. Nie znaczy to jednak, że do istot „niżej” ewolucyjnie rozwiniętych
nie kieruje pozytywnych uczuć lecz widać tę różnicę w podejściu jak i regularne
podkreślanie instynktowności pewnych zachowań, które powszechnie tłumaczone są,
według autora niesłusznie, na ludzkie nastroje i emocje. Kawka nie stosuje
słowa wołającego do podróży dlatego, że chce nakłonić towarzyszy do odlotu, to
po prostu odzwierciedla jej humor, który udziela się reszcie stada.
Kapucynka, Pixabay |
tego, na czym zakończyłem akapit wyżej. Chodzi o ewolucję biologiczną, jak
i ewolucję kulturową. Konrad Lorenz
tłumaczy czytelnikowi, że niektóre zachowania u zwierząt, takie jak wyrażanie
nastroju poprzez wykrzykiwanie różnych słów przez ptaki, są odziedziczone, a
kształtowały się przez wiele pokoleń, wiele lat ewolucji. Inne natomiast – czego
dobrym ze strony autora przykładem jest atakowanie przez kawki osobnika
podejrzanego o bycie drapieżnikiem – są przekazywane z pokolenia na pokolenie
memetycznie, kulturowo. Chociaż okres powojenny to były początki socjobiologii,
a memetyka ukształtowała się jeszcze później, to wielu biologów już wtedy (a,
także dużo wcześniej) dostrzegało znaczenie kulturowości dla ewolucji nie
tylko ludzi, ale też innych, często stadnych zwierząt.
powiedzieć o trzech kwestiach. Niezależnie od przeszłości Konrada Lorenza, jego
dzieło jest naprawdę warte przeczytania. Opisy różnych sytuacji, mimo że z
wplecionymi naukowymi aspektami, poruszają, bawią, wzruszają, motywują do
dalszego poznawania rzeczywistości. Z opisanych sytuacji refleksje i wnioski
wyciągną nie tylko miłośnicy zwierząt, ale także osoby powściągliwe w tej
materii. Konrad Lorenz w swojej książce napisał: „Wierzcie mi, z całą pewnością nie przenoszę
cech ludzkich na zwierzęta. Robię raczej coś wręcz przeciwnego, pokazuję, ile
zwierzęcych cech tkwi jeszcze w człowieku”.Chcesz wesprzeć rozwój mojego bloga? Możesz to zrobić zostając jego patronem tutaj.
Mieszkam nad morzem i często nasłuchuję głosów mew i kaczek. One naprawdę mówią do siebie 🙂
ciekawa propozycja,zachęta do przyjrzenia się zachowaniom zwierząt
Pewnie szybko ta książka w moje ręce nie wpadnie, gdyż akurat ten temat aż tak mnie nie pasjonuje, to jednak od zawsze uważam, że zwierzęta wyrażają całą gamę emocji i ludzie traktujący zwierzęta przedmiotowo, zasługują na miano bestii. Istnieje w pewnych kręgach przekonanie, że zwierzęta nie czują tego czy tamtego, dlatego nie musimy ich szanować i mają nam przede wszystkim służyć, bo przecież do tego zostały stworzone.
Tak, okropne podejście ludzi nie mających podstawowej wiedzy i świadomości w temacie.
chętnie bym przeczytała, wydaje się ciekawe 🙂
Kocham zwierzęta, z chęcią sięgnę po tę książkę. Niezwykle intrygująca historia związana z autorem. Lektura na pewno zmusza do przemyśleń.
nie rozumiem pogardliwego i ignoranckiego podejścia do zwierząt. Uważam że świat innych gatunków ma jeszcze sporo tajemnic i sporo możemy sie jeszcze dowiedzieć, nauczyć.
Twój wpis zachęca do sięgnięcia po tę książkę. Lubię zwierzaki i chętnie dowiem się o nich czegoś więcej.
Oj książka dla mnie 🙂 Od lat uczę się szacunku dla zwierząt, dla wszystkich zwierząt. Dla mnie pies czy świnka ma te same uczucia i prawa do życia.
o taką lekturę to bym poczytała! 🙂
Te serie podobno są świetne. Mam zamiar przeczytać "Zmysłowe życie roślin" – zapowiada się nieziemsko 🙂